czwartek, 28 grudnia 2017

Wypstrykany z zasobów!

Wczorajsza Opowieść nie wyczerpała w pełni zakresu moich obserwacji, a to budzi niedosyt porównywalny z doznaniem jakie pozostaje po zajadłej dyskusji, gdy uświadamiamy sobie, że gdyby ona, ta dyskusja, miała miejsce teraz, to ja bym mu tym razem powiedział tak i tak.
I aby uniknąć takiej emocjonalnej dziury, uczucia niedosytu i niedopokazania, wracam raz jeszcze do wczorajszego wyjścia.
Tym bardziej, że dzień był fotograficznie ciekawy.

W takim miejscu mógłbym stać godzinami. Wszystko jest tak lesiste jak tylko być może.
Jest mglista tajemniczość, są wilgotne zapachy gleby i świerkowych żywic, przemykające nieśmiało światła popychane delikatnym szumem lasu.
To co w moim przypadku jest w takiej chwili stosunkowo ważne, i co szczególnie mnie interesuje, to fakt, że jestem tam też ja! :)
Całkiem banalny i zbędny element lasu, ale przeze mnie pożądany. Bynajmniej.



Gdy szedł w moją stronę, długo zastanawiałem się na co patrzę. Daleko mu do gabarytów dorosłego byka, więc powodowany mglistą odległością grzebałem w mózgu szukając skojarzeń. Sarna, żuraw, wilk, wszystko przeleciało mi przez "centralkę". Naprawdę późno rozpoznałem szpicaka.
Wielokrotnie o tym wspominałem, mam do nich słabość, tym większa była radość.

Czyż mogłem nie wrócić do tego przystojniaczka? 
Spieszę z odpowiedzią - nie mogłem!
To typowy syndrom dwóch grunwaldzkich mieczy - mam ci ich dostatek, ale i te przyjmuję ... :)

 W taki dzień najchętniej szedłbym zgodnie ze słowami zapomnianej piosenki, zdaje się, że wykonywanej przez Dwa plus Jeden - iść, ciągle iść w stronę słońca ...
Niestety tak się nie da, więc gdy przychodzi mi wędrować ze światłem, zachowuję się jak nienormalny. Kręcę się i obracam co krok sprawdzając, czy przypadkiem jakiś fajny kadr nie umyka mojej uwadze :) To najgorszy sposób na podejście zwierzęcia, gdyż generuję dużo ruchu ... za dużo :)

W pewnym momencie potężny bielik nadleciał bezpośrednio nade mnie.
Nie wiem dlaczego nie udało mi się go sfotografować. Autofocus postanowił właśnie zwariować i zwariował. Trudno.
Ale ciekawskiego kruka i owszem, "zdjąłem" akurat w momencie hałaśliwego podkreślania swojej irytacji moją obecnością.


 Uroczo ciemny ekran lasu w drugim planie - lubię to!

Poniżej kilka efektów mojego się oglądania.





No, teraz mam czyste sumienie. Wypstrykałem się z zasobów tego wyjścia :)
Dziękuję za wspólny spacer!

15 komentarzy:

  1. Uwielbiam te zdjęcia pod światło i te mgliste smugi. Wyobrażam sobie bielika nad Tobą, patrząc na wrzeszczącego kruka :-). Szpicak na drodze, cudowny! Byłam tam z Tobą :-) Teraz to wiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dokładnie tak jak napisał poniżej Mateusz - ile razy bym nie był w tak oświetlonym lesie, za każdym razem ta sama euforia! :) To pewnie jakiś defekt umysłowy ... :)))

      Usuń
    2. Cieszę się, że się z takim urodziłem. ;)

      Usuń
  2. Rzeczywiście ostatnie dwa dni, w które wreszcie wyszło słońce były piękne. :) Pojawiły się w lesie magiczne światła i mgła, zawsze robi to na mnie mega wrażenie. Nie ważne, który to już raz na to patrzę, to zawsze jestem zachwycony i podjarany jak dziecko. No, ale te piękne chwile nie mogą trwać wiecznie, więc powróciła tradycyjna już u nas pogoda. Ach, kiedy spadnie śnieg...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bez śniegu też pięknie!
    Las bez śniegu jest taki codzienny, przytulny, swojski, jak sypialnia pełna poduszek i cudownych snów, a las w śniegu - bajecznie dostojny, w skrzącym przepychu jak sala balowa.
    Mnie tam bez różnicy - pada, wieje, świeci słońce czy pada biały puch - jest pięknie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. całkowicie podzielam Twoje podejście Małgosiu, mi jest wszystko jedno, byle być w lesie :) Ale na śnieg czekam :)))

      Usuń
  4. Piosenka 2+1 spokojnie mogłaby być moim mottem. A las jak zwykle fantastyczny, robinhoodowski taki. Nic tylko wskoczyć w ekran.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie próbuj bez kasku :))) Ale jakby co zapraszam:) Serdeczności i udanej zabawy sylwestrowej!

      Usuń
  5. Fotografie fantastyczne! A ja się „wiosny” nie mogę doczekać  oczywiście lubię śnieg, ale nad morzem pogoda jak zawsze – bardzo późnojesienna, dmucha i leje i tak na zmianę, a przy takiej wilgotności odczuwalna temperatura mrozi krew w żyłach. Zazdroszczę stabilnych pór roku, które przeżywam podczas wizyt u teściów w Lublinie, amplituda robi wrażenie, np. w bieżącym roku od -22 do +38. Żony do tej pory nie mogę przyzwyczaić do całych 7° w lipcowe kołobrzeskie poranki, kiedy przed 7 wyruszamy do pracy …i to nie są wyjątki. Od kilkunastu lat tutaj funkcjonują dwie pory roku, wczesna wiosna i późna jesień ;) pozostałych nie stwierdziłem. Pamiętam jednak, kiedy w czerwcu do podstawówki na pierwszą lekcję chodziłem w krótkich spodenkach, ale czasy… choć nie takie odległe przecież, toć ja rocznik 80-ty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety zmienia nam się klimat, choć podobno to normalne, że w jakichś wieloletnich interwałach tak się właśnie dzieje. Analiza lodów biegunowych podobno potwierdza, że bywały już takie ocieplenia klimatu. Miejmy więc nadzieję, że to też kiedyś wróci do normy.

      Usuń
  6. Świetne te Twoje wypstryki. Jak zwyke zachwycają świetlistości przez drzewa przedzierajace się wgłąb lasu. Mnie kojarzą się z obrazami kościelnymi - promienie świętości z serca Chrystusa. Popatrz czego to babcine wychowanie z człowiekiem nie zrobi :)))

    OdpowiedzUsuń