Połowa maja. Prawdopodobnie jeden z najpiękniejszych okresów roku. Trudno rankingować, ale maj jest tylko jeden. Wiem, to samo można powiedzieć o każdym miesiącu, lecz przyznajcie, że między styczniem, a lutym trudniej doszukiwać się większych różnic. Wiadomo, coś tam kwitnie w styczniu, coś pyli w lutym, ale ogólnie to śnieg leży tak samo i tak samo jest zimno. A maj to maj i basta!
Euforia rozrodu, euforia miłości oraz jej efektów w postaci maleństw różnorakiego autoramentu.
Owady pochłonięte szaleństwem przepoczwarzeń, wszędzie pajęczynki-kokony z larwami, pajęczyny-sieci z ofiarami, a to wszystko by nakarmić młode ptaszki, a te by nakarmić większe ptaki, kuny i wiewiórki nawet, a to wszystko by nakarmić lisy, borsuki i inne wszelkie.
W tym zaczarowanym kole życia, śmierć jest nieodzownym elementem gry. Każda jest źródłem życia dla innej istoty.
Idąc i luźno dumając nad fenomenem zależności jakim cechuje się przyroda, fotografowałem tym razem bardzo różne rzeczy. Nie towarzyszył mi temat przewodni, nie upierałem się na nic, poza bezowocną próbą znalezienia żmii zygzakowatej.
Całe to moje luźnomyślenie zaczęło się od znalezienia czaszki młodego dzika. Krawędzie jego zębów były zaskakująco ostre. Czaszka leżała w oświetleniowo atrakcyjnym miejscu.
Fotografując ją zawiesiłem się nad cyklem życia i śmierci, co chyba wydaje się dość naturalne.
Duże oczy zrobiłem dopiero, gdy okazało się, że kilka metrów obok leżą szczątki łani.
Czyżby wilcza stołówka?
Istniejące resztki tkanek łącznych wciąż się "komuś" przysługują.
Dwieście metrów dalej, w sieci rozciągniętej na drutach grodzenia leśnej uprawy, samczyk motyla walczył o życie. Widać nieostrą sylwetkę pająka, który już, już "miał gąskę w ogródku."
Świat owadów nie jest mi aż tak bliski, bym był pewny, ale to prawdopodobnie Poproch cetyniak.
Jeżeli tak, to może lepiej gdyby pająk dokończył dzieła, bo to szkodnik stanowiący poważne zagrożenie sosnom. Szamotanina skończyła się uwolnieniem, motyl odleciał.
W zupełnie innej części lasu, w końcu udało mi się jako tako, uwiecznić świstunkę leśną!
Jeden z najpiękniej ubarwionych ptaków lasu.
Nagle zerwała się gwałtownie, w tempie światła skoczyła w stronę pnia, odbiła się od niego jak zawodnik MMA od ściany klatki i pochwyciła majtającą się na nitce (jak sądzę) larwę. To zdjęcie jest jedynie nieudaną próbą rejestracji tego co zaszło, ale uznałem, że pokażę je nawet za cenę oskarżenia mnie o brak pojęcia o fotografii :) Myślę, że to unikalny moment.
Gdy wjeżdżałem do lasu, na płocie mijanej leśniczówki, zauważyłem pliszkę siwą w trakcie porannej toalety.
Patrząc na to zdjęcie mogłem napisać wszystko ... oto pliszka ze skręconą głową, która przeżyła mimo to, a nawet mimo utraty jednej nogi! Taka makabreska :)
Jednak po chwili druga noga odnalazła się i głowa jakby wróciła na miejsce :) No z tym skrzydłem może nie wszystko jest OK :)
Choć jak widać tylko na chwilę, bo wygibasom nie było końca ;)
Świergotek w trakcie startu.
I chwilę po wylądowaniu.
Gdy ktoś pisał tekst do "Love is in the air" z pewnością robił to w maju. Miłość jest wszędzie!
Są też jej pierwsze owoce! :)
Ten podlot wypatruje rodziców. Moja obecność nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia.
Czego nie dało się powiedzieć o rodzicach. Przed chwilą w bohaterskiej akcji przepędzili sójkę, a teraz to ja ich niepokoiłem. Zrobiłem zatem 3 zdjęcia ufnemu malcowi i odszedłem.
Podlot ma już pióra konturowe, pilnowany przez rodziców spędzi nieco czasu poza gniazdem i da sobie radę :)
W lesie królują pajęczaki! Jest zatrzęsienie owadów, podąża za tym zatrzęsienie ich smakoszy.
Natura w zrównoważonych biotopach radzi sobie sama.
Pogryziony przez komary dotarłem do polany. Tu w słońcu miałem trochę spokoju od wszelkich bzyków. Trafiłem koziołka akurat gdy znalazł się między malowniczymi brzozami.
A rano, jeszcze przed świtem, zanim wszedłem do lasu, zauważyłem parę zajęcy w zbożu.
Jak mógłbym nie uwiecznić takiej miny? No jak? :)
Mina zająca wywołała u mnie głośny śmiech. Koziołek wśród brzóz uroczy. Różne pozy ptaszków bardzo ciekawe. Reszta, no cóż, takie życie ...
OdpowiedzUsuńMario, mam nadzieję, że jesteśmy zgodni co do tego, że przyroda jest piękna, a co najmniej interesująca nawet w tych brutalnych odsłonach.
UsuńOczywiście zgadzam się z Tobą bo miłośniczką przyrody jestem od chwili gdy zaczęłam widzieć, czyli prawie od urodzenia :-)
OdpowiedzUsuńo, to mamy podobnie :)
UsuńNiesamowita liczba ciekawych spotkan! Pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńjeszcze więcej spotkałem ... komarów ;) Co za koszmar z ich aktywnością po tylu dniach bez deszczu. Dzięki, cieszę się, że się spodobało :)
UsuńKocham brzozy i ani w pierwszej chwili nie zauważyłam koziołka.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że gdy chwile wcześniej leżał w trawie, też go nie widziałem :)
UsuńDużo ciekawych obserwacji :)
OdpowiedzUsuńtak się trafiło :)
UsuńZając jest świetny :D Jak i reszta fotek ale napiszę tutaj bo znów zapomnę, że fota główna z żabami i tą z nogami do góry jest fenomenalna :))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńMistrzostwo świata w fotografice przyrodniczej !
O, dziękuję, dziękuję bardzo. Umieściłem ją w winiecie licząc na to, że ktoś to skomentuje - jeszcze raz dziękuję! Z tego zdjęcia jestem mocno zadowolony. Najwidoczniej jestem amatorem, bo dobrym zwyczajem zawodowców jest okazywanie wiecznego niezadowolenia ze swojej pracy :)))
Usuń:)
UsuńKomary? Och... Ja jeszcze wczoraj doświadczyłem ataku strzyżaków. Jak ja je uwielbiam :)))))))
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo podoba mi się zdjęcie świstunki.
Świstunki są przepięknie subtelne w odcieniach swoich kolorów, fakt. Strzyżaki ... zaczęło się :((
Usuń