Ostatnio trochę "sójkowałem", nieco "kruczyłem", a przecież wiadomo, że jestem raczej od grubego zwierza.
W plecaku mam 4-5 kg gnatów, ale twardo postanawiam pójść dłuższa trasą. Do tego teren o znacznych wznoszeniach. Nie wiem na czym to polega, ale zarówno dziki, jak i jelenie uwielbiają morenowe lasy. Im więcej pagórków, tym lepiej. No więc idę góra-dół, co będzie widać na zdjęciach, by dojść do pewnej polany pozrębowej sąsiadującej z bagnami i trzcinowiskami. Po drugiej stronie trzcin młodniki i lasy liściaste. Jeleniom w to graj. Mają wszystko co lubią.
Jest jeszcze bardzo ciemno. Czułość matrycy ustawiam na ISO 1250, by uzyskać chociaż 1/150 sekundy na migawce. Przy fotografowaniu dużych zwierząt to konieczne minimum, a i tak trzeba panoramować. Nie mam zielonego pojęcia jak zostałem zauważony, ale pierwsze łanie opuszczały miejscówę, zanim dobrze do niej podszedłem. Szlag! Tracę pięć sztuk. Wychodzą same zamaziaje i duchy. Podchodzę na miejsce akurat w momencie, gdy z góry zbiega szpicak. Skupiam się na jak najpoprawniejszym poprowadzeniu aparatu. Uwielbiam szpicaki i zależało mi na chociaż jednym udanym zdjęciu. Powstaje seria. Jak na te warunki, jestem zadowolony.
Od strony trzcinowiska dociera do mnie rumor - trzask łamanych trzcin. Wiem co to oznacza. Zbiegam najciszej jak umiem w dół stoku i gnam w stronę bagna. Łania prowadzi podopiecznych, w tym dwa szpicaki! Niestety odległość jest zbyt duża. Robię tylko takie zdjęcie na jakie mnie z tej odległości stać. Po prostu dokument.
Pogoda i pora dnia nie dodają uroku tej pamiątkowej fotce. Trudno.
Gramolę się powtórnie w stronę zrębu. Jakież jest moje zdziwienie, gdy okazuje się, że młody byk, dziesiątak, nie uległ panice i pozostał. Szok!
No niech ktoś powie, że młodość nie jest piękna, dumna i silna. Jest!
I nie chodzi mi o mnie i o to, że wlazłem po raz kolejny na ten stok. :)
Chodzi o tego byka rzecz jasna :)))
Pewny siebie zatrzymał się, rzucił na mnie wzrokiem jakby chciał powiedzieć - nie boję się ciebie!
Uśmiechnęliśmy się do siebie (my młodzi ;) ) i rozstaliśmy w pewnym porozumieniu.
Przede mną kolejne sto metrów pod górę. Do tego oczywiście wiatr w oczy! To jasne, inaczej nie chodzę.
Gdy wczłapałem się na samą górę, a w zasadzie niemal na samą, od strony lasu usłyszałem jedyne w swoim rodzaju stukanie. To dźwięk uderzających o siebie raciczek biegnącego koziołka. Gdy sarna lub kozioł przebiegnie obok Was, wsłuchajcie się w ten dźwięk. Uroczy. Cyk, cyk, cyk z każdym odbiciem, gdy rozjechane pod ciężarem odbicia raciczki, wracają na właściwe miejsce i uderzają o siebie.
Ku mojemu totalnemu zaskoczeniu, koziołek biegł prosto na mnie! Ale dosłownie!
Zgłupiałem, nie wiedziałem co robić. Wszystko potoczyło się tak nagle, że nie zdążyłem zredukować zoomu. W efekcie powstało coś takiego ...
To niekadrowane zdjęcie z odległości może 1,5 metra! Tyle pokazywałem sarenek i koziołków "normalnie" sfotografowanych, że tym razem poprzestanę na tym zdjęciu. Sądzę, że lepiej tej przygody oddać się nie da :)
Dobrze, że aparatu ten szalony koziołek nie stratował! :-)
OdpowiedzUsuńnaprawdę niewiele brakowało :)
UsuńWitam i od razu zgłaszam, że wciąż jestem wśród żywych, aczkolwiek odcięta od komentowania. Nie wiem co się dzieje, nie mogę nic napisać. Dzisiaj próbuję z komórki, jeśli nie uda się to d... blada! Wciąż jestem pod wrażeniem postu z myszołowami, zdjęcia są mega! A dziś to... Aż chce się żyć.
OdpowiedzUsuńDzięki i pozdrawiam, Kasia z Olsztyna. Oto chwilą prawdy, wciskam "opublikuj" i...
Kasiu, fajnie, że widziałaś myszaki! Cieszę się:) No i całe szczęście, że komóra zadziałała :)))
UsuńPieknie Ci ten byk wyszedł, i cała wyprawa świetna.
OdpowiedzUsuńtak Grażynko, to był niezwykle udany dzionek :)
UsuńZastanawiam się kiedy pojawi się post pt: Zostałem stratowany przez koziołka, bo mnie nie zauważył. Albo Ty LUdzie jesteś bardziej eteryczny niż nam to wmawiasz, albo w puszczy subpopulacja płowa żyje co ze wzrokiem ma poważny problem. Urody dziesiątaka nie da się nie zauważyć. Zatyka dech, może właśnie z powodu młodzieńczej arogancji.
OdpowiedzUsuńhe he he, to się prędzej czy później przytrafi! On naprawdę mnie nie zauważył :))))
UsuńWszystko ładnie pięknie, Krzysztof przepraszam, że tak wyłaniając się z internetowego niebytu prosto z mostu zagaduję, ale pilnie potrzebuję rady porady o kopytnych, proszę jeszcze raz o e-adres.
OdpowiedzUsuńmatrix@matrix.olsztyn.pl :)
UsuńJa niemądra, na stronie widnieje przecież...dziękuję
UsuńKuźwa cudownie :D
OdpowiedzUsuńMi wczoraj jelenie spierdzieliły ... Dorwałem jedynie sarnę, ale już ja lampą potraktowałem.
PS. Ja to w takim świetle robię przy 3200ISO, a niekiedy 6400.
a wiesz, z wyjątkiem naprawdę wieczorno-nocnej fotografii, staram się nie przekraczać ISO 1250. Ale na moim blogu jest sporo zdjęć robionych nawet przy 3200. Żuraw np. wyszedł fajnie :)
UsuńEch, zazdroszczę takich spotkań!
OdpowiedzUsuńja zwykle też, dlatego tak się cieszę, gdy to mi się przytrafiają :)
UsuńFajne! Naprawdę fajne, klimatyczne foty, zwłaszcza tego 10-taka!
OdpowiedzUsuńmiło, miło, Wojciechu, Bagienny Bracie, dziękuję:)
UsuńWspaniałe trofeum Krzysztofie, dobrze że fotograficzne. Jakoś nie mam szczęścia do jeleni, wśród ludzi spotykam ich niestety częściej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńtak jak ja, tak jak ja ... :)
UsuńSuper zdjęcia w ruchu! Super ta dokumentacja spotkania z bykiem i... bliskie spotkanie z koziołkiem musiało być niezłym przeżyciem ;) Dobrze tylko, że sprzętu totalnie nie stratował.
OdpowiedzUsuńteż się cieszę, chociaż byoby co wspominać ... sprzęt ;)
UsuńJa na Twoim miejscu zgłosiłbym sprawę na policję o próbę co najmniej pobicia,jak on tak mógł zbir jeden i to w biały dzień zaatakować Ciebie ;)))
OdpowiedzUsuńMyślisz, że nie zgłosiłem? To było ciężkie przeżycie ;)
OdpowiedzUsuń