Pisałem już, że las w porze przedzimowej należy do najtrudniejszych poligonów fotograficznych. Nie będę tego uzasadniał ponieważ to wydaje się oczywiste. Do tego limitowana dawka ptactwa, co potęguje specyficzną późnojesienną ciszę przerywaną jedynie podmuchami wiatru w kołyszących się koronach sosen. Biedne sikory zasilane garstką dzięciołów starają się nadrabiać miną, ale to się nie udaje. Jest tyle hektarów do obrobienia, a ptiszek jak na lekarstwo. Wędrówka o tej porze roku przez Puszczę pozornie nie ma sensu. Całe szczęście, że nie fotografia, a przynajmniej nie tylko ona, gna mnie w leśne ostoje. Samo z Nią, tą Puszczą, obcowanie, staje się wielkim sensem. Każdy kilometr obserwacji jest nową lekcją. Na ukrytą w głowie mapę zwierzęcych ścieżek, nanoszone są kolejne i kolejne napotkane tropy i zauważone przejścia.
Dzięki temu, przynajmniej teoretycznie, każde kolejne wyjście powinno być o jakiś procent efektywniejsze. Statystycznie tak się właśnie dzieje, ale Puszcza nie jest kartką zeszytu do matematyki. Zdarzają się dni lepsze i gorsze. W czasie tych drugich, nawet dzięcioł okazuje się niebywałą atrakcją, mimo tego, że kilka dni wcześniej, gdy wszystkiego było "po czapkę", nie zaprzątaliśmy sobie nim głowy. Stukał bo zawsze stuka i tyle. Dzisiejszy dzień był jeszcze inny. Długo nic nie wskazywało, że w ogóle coś spotkam. Po dwóch godzinach zaczynałem dzień wpisywać na listę bezowocnych, czyli takich, przy opisie których będę musiał szukać anegdot, starał się tekstem nadrabiać foto-braki lub żeby było choć trochę zabawnie. Takie naturalne ekwiwalenty słabych zdjęć lub ich braku. Tylko Bagiennemu udaje się pisać świetne teksty do świetnych zdjęć. Mnie porządne zdjęcia zwalniają z wysiłków nad tekstem i odwrotnie ... cokolwiek by to miało znaczyć.
Historia dzisiejszego dnia odwróciła się nagle, gdy przed moimi oczami przebiegała spora chmara łań. Kilkanaście sztuk. Nie byłoby w tym może niczego nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że wyszły w jedynym, możliwie optymalnym miejscu Puszczy. Dookoła uroczy, pogrążony w cieniu starodrzew i w jednym, jedynym miejscu przejaśnienie wynikające z "dziury" w drzewostanie. Dokładnie w tym miejscu się pokazały. Nie mogło być lepiej. Zrobiłem kilkanaście zdjęć, ale tym razem pokażę jedno z nich. Nie chcę dekoncentrować Was propozycją szybkiego oglądania zdjęć w serii. Zachęcam do obejrzenia zdjęcia, które jest kwintesencją Puszczy esencją emocji i definicją specyficznego nastroju czy klimatu przedzimowego poranka. Taką Puszczę uwielbiam, tego typu zdjęcie jest dla mnie sporo warte, bo zapisało to co znam i rozumiem wraz z tym co mocno kocham. Spora dawka wilgoci, ograniczona ilość kolorów, szum wiatru i zamaszyste konary świerków. Trochę samotności, sporo tajemniczości i ogromna dawka baśniowości. Dla takiej sceny spędzam tyle czasu w ostępach lasów. Ta łania jest w tym przypadku typową wisienką na torcie.
Smakowity opis emocji, które i mnie towarzyszą podczas plenerowych spacerów. A wisienka dopełnia ten torcik :-)
OdpowiedzUsuńwisienka jest ważna :) ale gdybym miał zjeść tort z wisienką, albo go nie zjeść, bo zabrakło wisienki, to wolę go zjeść nawet gdy jej nie ma :))) Nieco zakręcone, ale ocaliłem w tym galimatiasie niezbędną dawkę logiki ;)
UsuńPiękna fota,istotnie taka wisienka na torcie :) Masz rację pisząc że w tym czasie przy ograniczonej ilości ptactwa,nawet pospolite dotychczas gatunki cieszą oko.Pamiętam że gdy nie fotografowałem,to w tym okresie godzinami z nosem przyklejonym do szyby potrafiłem podglądać sikory,wróble na moim karmiku.Sprawiało mi to ogromną radochę :)
OdpowiedzUsuńtak, to pora na sikory, kowaliki i dzięcioły :))) swoją drogą, cały czas lubię popatrzeć na gości karmnika.
UsuńWisienka powoduje, że cały obraz tchnie jeszcze większym spokojem.
OdpowiedzUsuńcieszę się, że tak to odbierasz. Dla mnie bywanie w takich miejscach i sytuacjach to kwintesencja spokoju właśnie :)
UsuńNo właśnie, czas przedzimowy to naprawdę ciężki poligon fotograficzny, zwłaszcza jak dla mnie, ponieważ zaczynam dopiero swoją przygodę z fotografią zwierząt i powroty z niczym zdarzają się mi często, ba nawet bardzo często. Całe szczęście że mamy jeszcze Leśne Opowieści.
OdpowiedzUsuńPiotr, już nie chcę narzekać ale oczywiście do tego dochodzi odwieczny paradoks, że w tygodniu świeci słońce, a w sobota i niedziela w deszczu. Ktoś to wszystko spaprał na samym początku wyznaczając pierwszy poniedziałek!!!;)
UsuńNo to żeśmy się zgrali tematycznie - u mnie również fotorelacja z głuchego i cichego lasu. Niestety ja nie spotkałam na swojej drodze łań, nie miałam tyle szczęścia :) Zdjęcie - cudo. 100% dzisiejszego lasu.
OdpowiedzUsuńDzięuję Mglista Stopo, las był dziś nieco specyficzny, bo rano silny wiatr gnał chmury i zdarzały się całkiem słoneczne momenty. Oczywiście wtedy niczego nie widziałem :)))
UsuńZ Tobą to tak zawsze, niby nic, niby nic, aż tu nagle piękna złotoruda puszcza i łania. Już trzy dni nie byłam w lesie, siedzę, gapię się na tę fotę i zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńGrażynko, mów mi gdy przeginam, najwyżej na jakiś czas odwieszę aparat na kołku i będę chodził bez niego. Sam się napatrzę, napatrzę i nie będę nikogo wqrzał :))))))
UsuńNic z tych rzeczy, nie wqrzasz, motywujesz. Wybierałam sie w piątek do lasu, ale jakiś ślepy bęcwał polował i po piątym strzale zrezygnowałam i poszłam tylko na łaki, też było fajne ale, las to las, a co dopiero bezludna puszcza.
Usuń;)
UsuńO matko... Toż to prawdziwy cud... Nie skalam tego słowami, za "cienkie" są :). Gdybym kiedykolwiek miała opisać swoją duszę, to to zdjęcie pasowałoby do mnie idealnie :).
OdpowiedzUsuńDziękuję i bardzo serdecznie pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.
Kasiu, po wykonaniu wielu zdjęć tzw. atlasowych, naprawdę zaczynam znajdować szczególną przyjemność w tego typu, środowiskowych kadrach. Cieszę się, że Ci się podoba. :)
UsuńBardzo fajne zdjęcie! Super klimat:)
OdpowiedzUsuńczasami nawet w słabą pogodę coś się człeku przytrafi ;)
UsuńDzięki, ale chyba przesadzasz. A Puszcza, to ... Puszcza.
OdpowiedzUsuńa no bo Puszcza, to Puszcza jest i basta! ;)
Usuń