To niepojęte w naszym języku, a w sumie nie tylko w naszym, że ten sam wyraz obsługuje tak różne skojarzenia. Gil ... o nim mowa. Wybaczcie, jestem naturalistą i bez wahania przywołuję również to niefajne, kataralne znaczenie. Gil ptak, w swojej wyjątkowej urodzie, nie zasługuje na dwuznaczność swojej nazwy gatunkowej, przynajmniej nie na taką! Ze względu na jego szatę, wolałbym, by, jeżeli już drugie znaczenie być musi, było raczej odpowiednikiem rosyjskiej krasawicy. Krasawica zawiera w sobie to wszystko co prezentuje samiec gila - urodę i kolor czerwony jednocześnie. W tym momencie przepraszam wszystkie Czytelniczki tego bloga, ale u ptaków już tak niestety jest, że samiec jest barwniejszy, a samiczka odpowiedzialna za bycie niewidoczną podczas wysiadywania jaj, musi pozostać bardziej "camo". W związku z tą niezwykle ważną funkcją, wybaczamy jej zamiłowanie do kolorystycznej szarości. Plemiona tzw. dzikusów zdecydowanie czerpią ze świata zwierząt, panowie się stroją, malują i ozdabiają. W naszej kulturze, panowie wybaczcie, ale rządzą kobiety i szczęśliwe dla naszych doznań, to one się upiększają. I całe szczęście, bo po co miałbym patrzeć na upstrzonego kumpla, skoro mogę na piękną kobietę?
Dziś publikuję kilka zdjęć tych ptaków. Ciepło zachodzącego słońca tak podkreśliło ich barwę, że nawet samiczki wyglądają świetnie! W ramach rekompensaty za trud codziennej szarości, publikuję wyłącznie zdjęcia samiczek! Zobaczcie jakie to dla Was przesłanie, (drogie Panie) by pokazywać się wyłącznie w korzystnym świetle!
W ciekawostkach o gatunku przeczytałem, że śpiewa zarówno samiec jak i samica. To bardzo rzadkie zjawisko u ptaków. Jeszcze większą ciekawostką jest fakt, że samców jest u gili dwa razy więcej niż samic. Przyczyny tego stanu rzeczy nie są znane.
W każdym bądź razie zachęcam do szukania tych pięknych ptaków póki zima trwa, bo na naszych terenach nie dość, że to niezwykle rzadki gatunek lęgowy, to do tego niezwykle w okresie lęgowym skryty. Zimą przebywają u nas licznie i w tym czasie są mało płochliwe, a jednocześnie bardzo wdzięczne jako obiekt fotografii przyrodniczej.
Pęknie Ci się zaprezentowały w zachodzącym słońcu i nawet jedzenia nie przerwały.
OdpowiedzUsuńja mam tak samo, słońce zachodzi, a ja nie przerywam jedzenia ;)
UsuńO mało co, a byłabym ... jak Julia Roberts w operze po premierze, tylko nie ze wzruszenia, a ze śmiechu.
Usuń:)))) zawsze się cieszę, gdy uda się kogoś rozbawić :)
UsuńBardzo fajne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńA jaka radość wiosenna już u Pani Gilowwej ;)
Wiosna już nadchodzi serdeczności pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo fajna gilowa o zachodzie słońca. Przyczepię się jednak do strojenia się kobiet. Co to ma znaczyć, że bez strojenia to nie ma na kim oka zawiesić? Holender to faceci w takim razie są ładniejszą częścią ludzkości. Zdarza się możliwość pogapienia się na urodziwego faceta bez koniecznosci przystrajania i malowania.
OdpowiedzUsuń