wtorek, 9 lutego 2016

nęciska i czatownie!

Moi Drodzy, że tak zacznę z anglosaska, dziś krótki ale ważny dla mnie post.
Człowiek, w tym, choć to może zaskoczyć, również i ja, w procesie doświadczania, zmienia się!
Ufff ... grubo zacząłem! ;)
Z latami mojej leśnej pasji, dojrzewały we mnie różne kwestie i zmieniał się światopogląd na wiele rzeczy.
I tak po latach niezwykłej i szalonej pasji wędkarskiej, a w zasadzie choroby wędkarskiej, startach w mistrzostwach Europy itd. - zrezygnowałem z niej.
Podjąłem taką decyzję, bo dojrzewające we mnie postrzeganie świata przyrody, jako ogromnej "sieci" powiązań, nie pozwolił mi dłużej zabawiać się kosztem cierpienia zwierząt. Ryby są zwierzętami, mają układ nerwowy, odczuwają ból, tylko natura pozbawiła je możliwości wyrażania cierpienia i strachu. Nie mają głosu, nie mają mięśni mimicznych, więc wędkarz nie musi przełamywać oporów etycznych. Ryba wije się i skacze, a to za mało, byśmy odebrali sygnał jej okrutnego przerażenia.
To tak jak z myśliwym. Strzela do jelenia z odległości 150-200 metrów i to zwierzę kona pogrążone w bolesnej, przerażającej agonii z dala od niego. Nie jest bezpośrednim świadkiem tego ponurego spektaklu życia i śmierci. Gdyby musiał siedzieć metr od konającego byka i patrzeć jak z jego oczu odchodzi życie, jak rzęzi w przerażeniu i wierzga, jak trzęsą nim dreszcze bólu, a z otworu w klatce piersiowej świszcząco wydobywa się para i krew, byłoby inaczej. Dla części z nich, byłoby to doświadczenie zbyt silne, by kontynuować wątpliwą pasję.
Ale to dygresja, wracajmy do tematu.

Wraz z rozwojem pasji budowałem to tu, to tam czatownie, a wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy ze skali "czatownictwa" w naszym kraju. Tzn. moje czatownie to bardziej były szałasy. Nigdy nie stworzyłem stałej konstrukcji. Przyznaję, że byłem pewny, iż należę do promilowej, statystycznie nieistotnej garstki niegroźnych świrów. Kupowałem korpusy indycze, czasami gnaty wieprzowe, a zdarzało się, że i porcje rosołowe kurczaka.
Pamiętam, gdy sfotografowałem piękną, dojrzałą samicę bielika z 6-8 metrów, byłem dumny i wzruszony. Nieznana mi jeszcze wtedy "emm", a dziś przeurocza Emilka, zganiła mnie w komentarzu za wprowadzanie sterydów i antybiotyków do łańcucha troficznego drapoli.
Zderzyłem się z emocjonalnym pociągiem!
Ale nie należę do ludzi, którzy taką uwagę puszczają mimo uszu.
Do wybrzmiewającego w mojej głowie komentarza, dochodziła zaskakująca świadomość skali na jaką rozwinęło się "czatownicwto" w Polsce. Z kim nie pogadam, każdy ma czatownię. Nie znam statystyk, ale po ilości zamieszczanych zdjęć z czatowni, sądzę, że do obiegu rocznie, wprowadzane są tony antybiotykowego i sterydowego żarcia. Dodam, że 98% zdjęć z czatowni jest nudna jak sam olej po flakach. Atlasowe zdjęcia stojących lub rozglądających się drapoli. Raz na jakiś czas trafi się jakaś akcja ale i tak już sto razy widziana. Lis kontra bielik, myszak, na myszaka, kruk na myszaka lub kruki na bielika i każdy z nich przeciwko sobie ... koniec! Wplatanie w to srok i sójek nie ma najmniejszego sensu.

Dojrzałem i jak pewnie zauważyliście od dawna nie zamieściłem zdjęcia z czatowni. Obiecałem sobie, że dopóki nie będą miał zanęty naturalnego pochodzenia, nie wyłożę sklepowego syfu.
To po prostu nieetyczne.

APEL - moi Drodzy, jeżeli naprawdę bliska Waszemu sercu jest przyroda, to proszę o przemyślenie opisanej kwestii. Nie chcę rozpoczynać dyskusji typu, że np. rytualny ubój jest gorszy niż wyłożenie porcji rosołowej. Szanujmy się, nie używajmy głupich argumentów. Wiadomo, że zawsze coś można zrobić gorzej, ale ja proszę, byśmy zawsze starali się robić coś lepiej! Resztę i decyzje pozostawiam wyłącznie Waszym sumieniom!

UWAGA!!! - dopisane kilka godzin później :)
Nie sądziłem, że ten post wywoła taką dyskusję, więc cały dzień spędziłem na przeszukiwaniu sieci i informacji na temat dokarmiania ptaków drapieżnych. Czytałem na stronach sokolników, miłośników, ratowników i innych ... ików.
Ostatecznie załączam cytat ze strony www.BirdWatching.pl który jest najbardziej dyplomatyczną średnią ważoną wszystkich informacji, do których dotarłem.

Mogą być także odpady z ubojni, masarni, zakładów mięsnych czy rzeźni etc. które można dostać za bezcen a nawet darmo. W ostateczności można kupić mięso w markecie (SUROWE, nie wędliny) z przeznaczeniem na dokarmianie padlinożerców. Nie musi to być mięso pierwszej świeżości - enzymy trawienne i organizm drapieżnego ptaka świetnie poradzą sobie nawet z mięsem o wyraźnym "zapaszku". Najlepsza jest w kolejności: dziczyzna, konina, wołowina, baranina, drób i ewentualnie wieprzowina. Mięso wieprzowe potrafi zaszkodzić drapieżnym ptakom, dlatego jak już musi być wieprzowina, to lepiej podroby: wątroba, serca, płucka etc. Generalnie wieprzowina jako pożywienie jest zbyt toksyczna i zbyt tłusta dla skrzydlatych drapieżników.
(http://www.birdwatching.pl/wiadomosci/24/art/363)

Jak widać, sprawa nie jest ostatecznie aż tak straszna, nie rozmawiamy o końcu świata. W świetle uzupełnionej wiedzy, podtrzymuję, że bez względu na stopień rzeczywistej czy domniemanej szkodliwości, zamieniam zanętę na "dzikie mięso". Sokolnicy karmią tłuczonymi skrzydełkami kurczęcimi i jednodniowymi pisklętami. Nie pisali skąd je biorą, może nie z ferm. Tak czy siak, dziczyzna jest najlepsza. :)

Dla rozluźnienia lekko nieciekawej atmosfery, kilka blisko-fotek bez czatowni i innych takich. :)






Każda ideologia ma swojego Patrona, zatem ten post dedykuję "emm", autorce kulki, która zamieniła się w lawinę! Emm pozdrawiam Cię, przepraszam po czasie za niezrozumienie Twojego przekazu, byłem wtedy na "niższym lewelu" - DZIĘKUJĘ!

57 komentarzy:

  1. Czyli co? przestajemy dokarmiać zwierzaki? To co ja mam zrobić z dzikimi bandami sikorek i dzwońców zalatujących do karmnika? Słonecznik też chyba jest produkowany dla ludzi i nie wiadomo co zawiera, nie wspominając o słoninie wieprzowej niewiadomego pochodzenia. "Tak sobie myślę i przychodzą mi do głowy różne biologa myśli" (cytat z Pankracego), że zwierzęta mają ogromne możliwości adaptacyjne (tzw. norma reakcji genotypu) i w swoim dzikim środowisku spotykają nie tylko przyjazne substancje. I w związku z tym powinny sobie dać radę nawet z tuszką kurczaka. Szczególnie widac to po ptakach zasiedlających miasta. Pzrecież nie czynią tego dla nas, by łatwiej było je spotkać. Czynia to, bo kupa żarcia wala się po smietnikach i innych miejskich stołówkach. I dają radę a nawet niektóre można częściej w mieście niż u mnie na wsi spotkać. Może więc Ludzie zastanów się nad swoim radykalnym NIE w sprawie czatowni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatko, no właśnie ... :) ludzie od lat są przekonani, że np. czynią dobrze dokarmiając chlebem ptactwo wodne. W przypadku drapoli jednoznacznie stwierdzono, że nie radzą sobie z wieprzowiną, że ją zakwasza itd. Antybiotyki sieją zrozumiałe spustoszenie. Wiem, że taką decyzją świata nie zmienię, ale wyważmy o co jest gra i za jaką cenę? O kolejne nudne zdjęcie, o drobinkową satysfakcję? Te zdjęcia tak naprawdę są nic nie warte. Kilku "świrów" podnieca się 16548-ym zdjęciem siedzącego myszaka. Sam się podniecałem - wiem :) Oczywiście na świecie dzieje się wiele gorszych rzeczy, ale niech każdy sprząta w swoim małym świecie i będzie lepiej. Ja jestem gotów na porządki :)

      Usuń
    2. aaa - zapomniałem - no nie, nie chodzi o nasionka, bez przesady, napisałem konkretnie co szkodzi. O nasionkach nic nie wiem. Wiem, że gdybyśmy w ogóle nie dokarmiali byłoby raczej lepiej. Ptaki nie odstępowały by od wędrówek i nie ginęły zaskoczone zimą.

      Usuń
    3. Totez ja zaczynam wysypywac ziarno dopiero po znacznych opadach śniegu, gdy już nie widać traw i innych naturalnych miejsc stołowania się ptasiorów. Z drugiej strony tak do końca to nie wiem, czy lepiej byłoby zaprzestać dokarmiania, bo nasza inna ludzka działalność tak zmienia środowisko, że być może naszą właśnie odpowiedzialnością jest kompensować zmiany dokarmianiem. Ale szczerze mówiąc nie studiowałam tego problemu jakoś dogłębnie

      Usuń
    4. no i bardzo pięknie, a teraz już zasuwaj do następnego posta proszę, bo tu zrobił się tłok pod postem, który miał być w zasadzie niemal niezauważony! choleraaaaa:)

      Usuń
  2. Raz w życiu użyłam dwóch porcji rosołowych do zwabienia lisiej młodzieży przed obiektyw. Mam nadzieję, że szkód to wielkich nie poczyniło. Teraz nie czatuję, bo drętwiejące kończyny skutecznie mi to uniemożliwiają.
    Żałuję za to bardzo, że nie zareagowałam, gdy rozwydrzone bachory na oczach swoich rodziców puściły się w pogoń za drobiem w skansenie. Mąż mnie powstrzymał, bo przeraziła go chyba myśl, w jaki sposób ja mogłabym podsumować ich "wysiłki" wychowawcze. Czyli - jestem za edukacją!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja Pani Ewo, niestety nieco więcej, ale też bez przesady, bo 30 kg pewnie nie przekroczyłem.
      Jestem za edukacją! - dziękuję :)

      Usuń
  3. 1. Wróbelek jest ekstra.
    2. Czatownie? Dziękuję. Wolę ptaki w kontekście otoczenia. Ptaki skuszone przypominają pensjonariuszy ferm drobiarskich. Amen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha! zauważyłeś! ten mój mazurek łamie mit, że tylko kowaliki i pełzacze chadzają głową do dołu! :)

      Usuń
    2. oczywiście z pkt 2 zgadzam się w pełnej rozciągłości !

      Usuń
  4. Mam na sumieniu 9 porcji rosołowych, 3x po 3, kilo serc indyczych które tak bardzo szkodliwe nie są i 2 kilo gnatów. Zeszłej wiosny i lata spędziłam sporo czasu w czatowni, ale na pusto. Gdyby nie czatownia nie miałabym łosia, jeleni, cyraneczek, ale o dziwo najładniejsze foty perkozków i zimorodka zrobiłam zza gałązek i sitowia, bo na tych mokradłach nie chciało mi się budować. I tak prawdę powiedziawszy, to idziemy na łatwiznę. Przyszedł mi do głowy jeszcze taki pomysł w sprawie chleba który dziś widziałam nad stawkiem w Barczewie, gdzie pływa setka kaczek, dwa łabędzie i pięć traczy. Może można by spowodować by każdy urząd miasta gdzie jest akwen zobowiązany był do ustawienia tabliczek z informacją o szkodliwości karmienia ptaków chlebem i jeszcze, że kilogram chleba kosztuje ponad 3 złote, a kilogram np. żyta 60 groszy, chociaż najlepiej żeby nie karmić wcale. Ogólnie bardzo popieram.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ja niestety więcej :( nad popularyzacją informacji o szkodliwości chleba pracuję. Będę o tym robił kolejne audycje radiowe.

      Usuń
  5. Sweet shoots of the little robins:)))

    xxxx

    OdpowiedzUsuń
  6. No tak, gdybym ja sfotografowała tyle kruków i sójek co Ty Krzysiu, to temat faktycznie wyczerpałby się:). Ja fotografowałam jedynie 1 raz w życiu, z takiej czatowni. Myślę, że jeżeli chodzi o ochronę ptaków, to wykładanie nie padliny jest jednym z mniejszych problemów. Uważam, że w życiu wpadanie "w skrajności" do niczego dobrego nie prowadzi...Każdy ma swoją drogę, w realizowaniu swoich planów, którą należy szanować, tym bardziej, jeżeli ten "ktoś" robi to dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim nie uważam, że decyzja o wykładaniu dziczyzny w miejsce porcji rosołwych pretenduje do miana "popadania w skrajność" :) To chyba za duże słowa. Zrobię jeszcze wiele kruków, ale wyłożę naturalną zanętę ... to tyle. To, że uważam, że 98% zdjęć z czatowni jest nudna - no bo tak jest. Dotyczy to również moich zdjęć oczywiście. Nie twierdziłem też w poscie, że moja decyzja jest związana z ochroną ptaków. Ta decyzja dotyczy ograniczenia szkodzenia im. To różnica. Każdy ma swoją drogę - tu się zgadzam, ja właśnie przedstawiłem swoją. :) Uwierz mi, że gdy "emm" zwróciła mi uwagę na sterydowanie i antybiotykowanie drapoli, byłem znacznie, ale to znacznie bardziej poirytowany Jej uwagą, niż Ty moim postem. Dwa lata później przyznałem Jej rację. Aż dwa lata ... a mogłem od razu ;)

      Usuń
    2. Twój tekst w poście jest zmieniony, wcześniej była wzmianka, że nie będziesz oglądał blogów i komentował postów osób, które fotografują z czatowni, przy użyciu zanęty - to właśnie dla mnie jest popadaniem w skrajności. Poza tym Twoje podejście do sprawy jest mocno przesadne. Twój tekst nie zbulwersował mnie. Nie potrafię oceniać zdjęć ogólnikowo, wrzucając wszystkie "do jednej beczki" i myślę, że to jest w ogóle nie możliwe - to tak jakby powiedzieć, że książki o przyrodzie są nudne...jedne są ...inne nie są...Twoje oceny są mocno powierzchowne... !

      Usuń
    3. Nic się nie zmieniło, nie będę i nie robię tego. Gdy umieszczę nudne zdjęcie z czatowni tez ich nie oczekuje. :) nie podobają mi się. Co do podejścia do sprawy ... 95% ludzi ocenili to inaczej ;)

      Usuń
  7. Post bardzo mądry. Po pierwsze to bardzo się cieszę, że zaprzestał pan łowienia ryb, nigdy nie potrafiłam zrozumieć tego sportu. A co to zanęt to nigdy tego nie robiłam i w pełni się zgadzam z Tym co "Emm" panu napisała. Dość już szkód wyrządziliśmy naturze. Wystarczy spojrzeć o walkę o zatrute ołowiem sępy. A ludzie, którzy są krótkowzroczni i dla własnej nikłej przyjemności i połechtania ego szli na łatwiznę wabiąc obiekty pod czatownię czy ambony zawsze będą używać argumentacji o skrajności poglądów, o przesadzaniu. Jako miłośnicy piękna przyrody powinnyśmy się głęboko zastanawiać nad konsekwencjami swoich małych kroków. Co jest ważniejsze - kolejne zdjęcie myszaka czy jego zdrowie. Bo nawet jeśli my wyłożyliśmy jeden raz nafaszerowanego prochami kurczaka to w okolicy może być takich jeszcze kilku i on tak lata od KFC do KFC wyłożonego przez miłośników przyrody a jego odporność szaleje.
    Podobnie z karmnikami. Fajnie jak nam ptaszki przylatują ale dokarmiajmy rozsądnie i dopiero kiedy nie mają już łatwo, czyli przy mrozach i śniegach. W inną pogodę one sobie świetnie radzą.
    Dziękuję za ten post. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luna, cieszę się, że tak to widzisz. Bardzo się cieszę. Chodzi przecież o nasze małe kroczki, o to co jeszcze możemy i potrafimy zrobić dla przyrody. Nie możemy dłużej tłumaczyć sobie własnych błędów tym, że dzieją się też gorsze rzeczy. Te argumenty w ogóle do mnie nie trafiają. Niech każdy zrobi co może i już. Minister może wydać ustawę, ja mogę nie wykładać "KFC" drapolom. To wszystko. Pomijając tę kwestię robię naprawdę dużo w kierunku propagowania eko-etyki. Prowadzę audycje radiowe, nagrywam audiobooki edukacyjne dla szkół, prowadzę spotkania edukacyjne. Staram się zwykle zaczynać porządki od siebie, od weryfikowania tego, co ja sam mogę jeszcze zrobić. Dziękuję za ten komentarz :)
      Usuń

      Usuń
  8. Krzychu, zgadzam się, że 98% zdjęć ptaków wcinających porcję rosołową, to nuda (podobnie jak 98% wszystkich fotek przyrodniczych), ale te pozostałe 2% są fajne (zajrzyj do Pawła, Zbyszka, Pani Grażyny, czy gŁosia). Sam nie wabiłem, ale nie obrażam się na tych, którzy to robią i tu akurat zgadzam się z gŁosiem i dr Kurowicką (z wykształcenia i zawodu - Biologiem. Ba! Fizjologiem!). Idąc Twoim tokiem myślenia, powinniśmy całkowicie zrezygnować z fotografii przyrodniczej, gdyż często narażamy zwierzaki na niepotrzebny stres. Natomiast, co do żarcia, to zgadzam się, że kurczaki są faszerowane chemią nie są fajne, podobnie zresztą, jak zając, który dorwał się do ozimin potraktowanych pestycydami (czyli ani jedno, ani drugie teoretycznie nie powinno stanowić zanęty). Chemia jest wszędzie wokół nas i nic na to nie poradzimy. PS. Dziczyzna, to też "ludzkie żarcie" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajrzyj do ... Wojtek, przecież kto jak kto, ale ja sumiennie komentuję każdy post Wymienionych :)Śledzę bloga. Ja się na nikogo nie obrażam, przedstawiłem swoje zdanie. Co do rezygnacji z fotografii, to absolutnie NIE. Nie w tych kategoriach. Nasze działania powinniśmy relatywizować, oceniać je racjonalnie. Przestraszymy co jakiś czas to i owo, ale wartość promocji i popularyzacji przyrody jest większa i warta takich i tego typu "ofiar". Wiesz, ja może i nawet przesadzam z tymi kurczakami, ale raz na jakiś czas muszę przesadzić - taka natura. Żebym był dobrze zrozumiany - nikogo nie oceniam, nie krytykuję, nie ganię i na nikogo się nie obrażam. Przedstawiłem swoje przemyślenie i koniec. Kropka. Każdy ma swoje sumienie, filozofię i poglądy i ma do nich prawo. Ja chcę zamiast kur wykładać dziczyznę. Ot i tyle :) Powiem więcej, liczę się nawet z tym, że to głupie i bezzasadne. Ale moje! ;)

      Usuń
  9. Odnośnie łowiectwa - aż przykro się czyta takie rozmyślania. Nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Druga sprawa to kwestia antybiotyków w mięsie. Na ile to mit a na ile to fakt? Sam nie wiem, ale spośród ludzi którzy hodują kury na sprzedaż nie znam nikogo, kto używałby antybiotyków.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, tez wolałbym nie czytać więcej takich opisów, tym bardziej, że rzeczywistość jest często znacznie bardziej brutalna. Jeleń, który dostał strzał na komorę to szczęściarz :) Zwykle w czasie polowania zbiorowego dostaje jednak na miękkie lub pocisk łamie mu kończynę o geniuszach, którzy sami umieścili film na Youtube, dokumentujący jak sprawiają nożem, zaczynając od wypreparowania czaszki, żyjącego wciąż jelenia, nie wspomnę. Co do antybiotyków, to prawda, oni ich nie dodają, one są już w paszy pełnoporcjowej.

      Usuń
    2. Według norm europejskich antybiotyki w paszach NIE MOGĄ:
      - być stosowane w medycynie ludzkiej,
      - być wchłaniane z przewodu pokarmowego i kumulować się w mięsie, mleku, jajach
      - powodować powstawania oporności wśród bakterii,
      - zagrażać środowisku.

      Dodatkowo, na polowaniach jako naganiacz (i poza polowaniami zbiorowymi też) jestem bardzo często więc wybacz ale muszę napisać - bzdury pleciesz. Postrzałki które nie padają po 10 metrach to bardzo rzadkie zjawisko.

      Usuń
    3. Wiesz, ja tak piszę, bo wielokrotnie bywałem na polowaniach i wiele rzeczy widziałem. Mam taki zwyczaj, by pisać o tym, co sam widziałem. Powiem więcej, jem i lubię dziczyznę. Nie krytukuję w czambuł łowiectwa. Mam wielu kumpli myśliwych. Krytykuję nieudolne łowiectwo, selekcję jeleniowatych w polskim wydaniu, polowania zbiorowe i dewizowe. Reszta jest OK. Normy europejskie to jedno, a rzeczywistość to drugie. Żeby nie rozwadniać tematu - MONSANTO i kukurydza, soja ... cokolwiek. Zapoznaj się proszę z tematem.

      Usuń
    4. Znam temat nie bój się ;)
      Selekcja jeleniowatych co zostało udowodnione nie ma uzasadnienia w kryteriach wymuszanych przez PZŁ (wtedy było za mało wiedzy naukowej o której teraz wiemy) ale beton to beton niestety.
      Z nieudolnym łowiectwem sprawa jest prosta ale (znowu beton w PZŁ) niewykonalna w naszym kraju. W Szwecji aby myśliwy był dopuszczony do polowań musi co roku zdać egzamin strzelecki który ma dosyć wyśrubowane normy. Bez wcześniejszego "ostrzelania" się praktycznie nie ma możliwości go zdać.
      Polowania zbiorowe - bez nich regulacja populacji dzików byłaby niemożliwa. Dewizowe - ogromna większość kół by upadła a wtedy za szkody płaciłby podatnik a nie myśliwi.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    5. nie ma sytuacji bez wyjścia. Nie jestem ministrem, ale kto powiedział, że jedynymi regulatorami pogłowia dzików mają być miśliwi funkcjonujący na dotychczasowych zasadach. Nie chcę się silić na jakąś podpowiedź, ale jest tyle służb w naszym Kraju, że może jeszcze jedna by nie zaszkodziła. Znam myśliwych, którzy w sezonie "kładą" ponad setkę dzików i nie biorą udziału w zbiorówkach. A co do reszty - całkowita zgoda, chodzi włąśnie o ten "beton", o układy, o zmowę milczenia, o przymykanie oczu itd. Przyznaję, że sytuacja pod tymi względami poprawia się, ale idzie to jak krew z nosa :)

      Usuń
  10. Ja nie mam czatowni- mam czyste sumienie :) Ale jeśli nawet bym miała to raczej bym chciała się w niej ukryć i fotografować jakiś obiekt niż go na siłę wabić. Dziękuję za ciekawy post, bo przyda się pewnie kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przyglądam się od dawna Pana blogowi i tylko jedno przychodzi mi do głowy. Wikipedia to za mało żeby się tak "fachowo" wypowiadać na wszystkie tematy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no bo ja jeszcze zaglądam do podręcznika Zoologi dla Techników Leśnych z 1956 roku! ;)
      żartuję. No łażę i łażę po lasach i się rozglądam. Po tylu latach to i krowa by się nauczyła :)))

      Usuń
  12. Życzyłbym wielu przyrodnikom takiego "levelu" wrażliwości jak to ładnie ująłeś co Twój.
    Tak jak piszesz, każdy ma swoje sumienie ale praca nad ludzką świadomością i tego jak szybko zmieniamy świat wokół nas nie powinna pozostawiać nas obojętnym na mniejsze lub większe "zło" czynione także przez ludzi w różny sposób spędzających czas na tzw łonie ;-)
    Krok, po kroczku, edukacja i kulturalna wymiana zdań (co czynisz w sposób niebywale wyważony) - w tym nadzieja :-)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę wielu emocjonujących spotkań z przyrodą!
    Rafał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swiergol, przede wszystkim witam Cię w tym miejscu! :) Wiesz, mi w żadnym stopniu nie chodzi o jątrzenie czy udowadnianie racji, bo zawsze liczę się z tym, że mogę jej nie mieć. Mam raczej na myśli promowanie pewnej postawy. Postawy, która każe budzić w sobie wątpliwości, każe szukać lepszych rozwiązań, nawet tych najmniejszych, jakichkolwiek, jakie są w zasięgu naszych możliwości. Chodzi o stawanie się. Stawanie się lepszym i lepszym człowiekiem, dla siebie i dla świata. To trudna droga. Sam co chwila grzęznę w nieprzewidzianych pułapkach. Jesteśmy omylni. Ale tak jak kiedyś napisałem, nie jesteśmy z gruntu źli. Wiele złego robimy z niewiedzy. Ja notorycznie się na tym przyłapuję :) No cóż - lawina zaczyna się od małej kulki ;)

      Usuń
  13. Z paroma kwestiami z Tobą się zgodzę z kilkoma nie.Z czym się nie zgadzam,jak sam napisałeś" Z kim nie pogadam, każdy ma czatownię. Nie znam statystyk, ale po ilości zamieszczanych zdjęć z czatowni, sądzę, że do obiegu rocznie, wprowadzane są tony antybiotykowego żarcia"Dokładnie chodzi mi czatownie na drapole,tak naprawdę wbrew temu co napisałeś jest tego niewiele.Obserwując różnego rodzaju fora o fotografii przyrodniczej,da się wyraźnie zauważyć że osoby zamieszczające zdjęcia są cały czas te same,wciąż powtarzające się te same fotki pod różnymi nickami.Dodatkowo trzeba wziąć pod uwagę że osoby dokarmiające drapole ,użyczają swoich czatowni dla innych.Takim przykładem jestem ja,u mnie fotografują (li)Iwona,Zbyszek,Robert,przykłady wspólnych czatowni można by mnożyć,to właśnie powoduje że odnosi się wrażenie iż jest tego ogrom.Z tego co ja się orientuję,w moim rejonie ,tylko ja to robię,w skali województwa jest to kilka osób (dane na podstawie ww.for internetowych)Co do ilości i jakości(brak badań na wpływ zdrowia ptaka) wykładanego mięsa,tutaj możemy się domyślać ile tego i co ląduje przed budą.Sam tak orientacyjnie wyliczyłem, że przez trzy miesiące od listopada do końca stycznia wyłożyłem około 200 kg indyka.Tak wiem ,dużo tego ,to tylko dlatego że miałem nieograniczony dostęp do tego mięsa.Ile osób tak ma ? ,a ile musi zakupywać w sklepach,co przy nie małych kosztach jednocześnie ogranicza ilość.Przeliczając tą wagę z liczbą osób robiących to regularnie,tak naprawdę w skali kraju nie wyjdą z tego astronomiczne cyfry.Z czym się zgadzam :) z tym że zdjęcia drapoli w statycznych układach są nudne,żeby to zrozumieć musiałem dojrzeć i zrobić ileś tam takich zdjęć.Ty zapewne też tak miałeś,skoro minęły dwa lata nim to zrozumiałeś.W tym roku i wierz mi nie pod wpływem Twojego postu postanowiłem nie nęcić ptaków drapieżnych.Z drugiej strony idąc tokiem Twojego rozumowania,to zdjęcia z rykowiska też można uznać za nudne i kiczowate,tam też obecność fotografa ma nie mały wpływ na przebieg tego wydarzenia.Reasumując punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.Będą,są głosy za i przeciw,wszystko to zależy od osobowości ,etyki i podejścia do sprawy fotografującego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paweł, nie chodzi o ilość czatowni, a o ilość zasiadających w nich ludzi. Czatownie nie wykładają zanęty. Skoro z twojej czatowni korzysta 5 osób, to 5 osób wykłada zanętę. Skoro Ty sam w kilka miesięcy wyłożyłeś 200 kg(!) to sam widzisz w czym rzecz. To oznacza, że pięc tak aktywnych osób jak Ty, wołożą tonę mięcha. A jeleni bym nie mieszał, bo to ma się nijak do tego tematu. Ja będę wracał do czatowni jeszcze wielokrotnie. Choćby dlatego, że pozwala mi to obserwować i analizować zachowania stadne kruków, a to interesuje mnie bardziej niż zdjęcia, które robię przy okazji. Zdjęć krukom zrobiłem setki, a tylko 3-4 uważam za ciekawe. Reszta to dokumentacja. Paweł, to co mi chodzi jest zawarte w odpowiedzi, którą napisałem Swiergolowi. Ja nie chcę ani CIebie, ani kogokolwiek wciągąć w dyskusję czy przekonywać. Każdy ma swoją rację, ba, ja nawet mogę jej zupełnie nie mieć. Ale my, fotograficy, notorycznie ingerujemy w przyrodę. Powinniśmy cały czas mieć gotowość do myślenia, co można zrobić lepiej. Tylko mi teraz nie pisz o Amazonce, Borneo czy innych eko-global problemach.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  14. Krzysiek zupełnie źle zrozumiałeś mój wpis,to nie jest tak że pięć osób fociło i te pięć wyłożyło górę mięcha.Mam wiele kontaktów przez FB którzy maja budy na drapole i wiem jak wygląda dokarmianie.Jest jedna buda,jest pięć osób i te pięć osób dba o to żeby mięso było tam systematycznie ale w niewielkich ilościach wykładane.U mnie osoby korzystające awaryjnie brały kilogram podrobów lub drobiu na zasiadkę(zapytaj Iwony)o całą resztę dbałem ja.Poczytaj o komercyjnych czatowniach to działa na takiej samej zasadzie,jeden punkt,trzydziestu,czterdziestu amatorów fotografii,oni nie wykładają mięsa(przeliczając Twoim tokiem były by to dziesiątki ton)jedna osoba karmi reszta foci,tak to wygląda w moim i wielu innych przypadku(mała uwaga ja nie pobierałem opłat,każdy korzystał na zasadzie koleżeńskiego udostępnienia). Nie bez powodu napisałem o dostępności i kosztach,sam wiesz ile płaciłeś i ile tego było,wielu robiących zdjęcia i pokazujących to na stronach ,robi to podobnie jak ty z marszu.Wykłada ,foci albo nie i tak do następnego razu,wielu wcale nie musi wykładać drobiu,mogą mieć taki dostęp do dziczyzny lub odpadów z ubojni jak ja do drobiu.To też należy wziąść pod uwagę a nie wrzucać do jednego worka.Krzysiek pisząc komentarz chciałem ci tylko zwrócić uwagę że jak dla mnie trochę na przerost napisałeś o skali "czatownictwa" i ilości lądującej zanęty przed budą.Przeczytałem Twoją odpowiedź dla Swiergola i jest w tym sporo racji.Co do jeleni,napiszę tak, temat rykowiska ma się sporo do tematu który napisałeś.Nie podejmę go, bo to by była niepotrzebna kolejna mała kulka która spowoduje lawinę.Amazonka,Borneo? e bez przesady posprzątajmy i uporządkujmy najpierw swoje podwórko,potem bierzmy się za okolicę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OK, OK, sprostuję tylko jedną rzecz, chyba, że coś źle zrozumiałem ... nigdy nie płaciłem nikomu za jakąkolwiek czatownię! Właśnie się w tej chwili od Ciebie dowiedziałem, że taki proceder w ogóle istnieje! No comments :)

      Usuń
  15. Krzysiek ja też sprostuję,pisząc o Twoich kosztach jakie ponosiłeś ,miałem na myśli pieniądze wydane przez Ciebie na zakup mięsa dla ptaków.To ty i ja wiemy o tym,faktycznie gro ludzi czytających mój ostatni wpis może się sugerować ,że korzystałeś z tego typu usług fotograficznych.Odnośnie komercyjnych czatowni,to ci powiem że rozwija się to coraz bardziej w naszym kraju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ktoś ma taką fantazję, żeby płacić za wstęp do czatowni, to jego sprawa :)))) wolę chyba nie pisać co o tym pisać skoro deklaracja nie wykładania kupnego mięsa, wywołuje takie zamieszanie :)

      Usuń
  16. Dodam tylko, że ja "na gębę" nie przychodzę - miałam swoje mięso...:):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwona przeca napisałem że czy ty Robert,Zbyszek awaryjnie braliście karmę ze sobą :))

      Usuń
  17. Nowy tekst potwierdza starą prawdę, że zanim coś się napisze, warto trochę poczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytać zawsze warto. Nowy tekst wiele nie zmienił, potwierdził jedynie, że moja decyzja jest zasada. Mięso dzikich zwierząt jest najlepsze, a drób i wieprzowina jest najgorsza.

      Usuń
  18. Ciekawe przemyślenia jak najbardziej dokarmiać ale trzeba się znać na rzeczy co i kto ma zjeść to też żywe stworzenia co czują widzą i oddychają serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Wiesz Wanda, znacznie mądrzejszy ode mnie człowiek, mój wielki autorytet, powiedział mi 30 lat temu, pamiętaj, krowa na polu może nie mieć wątpliwości, człowiek ... musi. I ja je mam. Zawsze mam jakieś wątpliwości :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej :) nie wiem co powiedzieć...:) dyskusje są dobre, rozwijamy się.
    Hehe, mój pierwszy wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dyskusje są bardzo dobre emm, bardzo dobre! ;)mamy obowiązek się rozwijać i mieć wątpliwości ;)

      Usuń
    2. oceany wątpliwości, galaktyki niewiadomego, rozwój nieskończony :)


      Usuń
  21. Niedawno sam poruszyłem ten temat, widzę że coraz więcej osób skłania się ku takiemu podejściu i zauważa, że zdjęcia zrobione przy czatowni niewiele mają wspólnego z dokumentalną jakby nie było fotografią przyrodniczą.
    Załączam odnośnik do mojego tekstu i pozdrawiam, Piotr http://piotrbednarek.eu/blog/2016/01/04/dlaczego-walczace-myszaki-to-szmira/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z przyjemnością przeczytam, komentarz zostawię u Ciebie :)

      Usuń
    2. nie mogę u Ciebie zostawić komentarza, nie wiem o co tam chodzi z jakąś weryfikacją :)Oczywiście zgadzam się w 100% !!!

      Usuń
  22. Twoje ostatnie wpisy o czatowniach,dokarmianiu i watpliwosciach jakie to rodzi sprowokowaly mnie do osobistych refleksji "mieszczucha".Poczulem sie jak "pseudofotograf"- bo ja korzystam z czatowni /niestey tylko kilka razy w roku/ ,malo tego tfu... jeszcze za to place. Mysle, ze czesc uwag Twoich jak i innych uczestnikow dyskusji pisane sa z poziomu taternika ,ktory kpi z turystow korzystajacych ze szlakow. Ja kazda wolna chwile /co w porownaniu z Toba znaczy sporadycznie/ spedzam na "lonie". Korzystanie z czatowni jest dla mnie jedyna okazja znalezienia sie w "epicentrum" przyrodniczych zjawisk, w centrum noclegowiska zurawi w Dolinie Baryczy czy wsrod "baraszkujacej" bielikowej mlodziezy.Mam swiadomosc, ze jest to pojscie na skroty,ale...
    Oczywiste jest dla mnie ,ze wlasciciel czatowni musi zanecic, zeby zadowolic takich "mieszczuchow' jak ja , ktorzy przyjada na weekend i chca wyniesc /na karcie aparatu i w sercu/ jak najwiecej wrazen. Z info od organizatora fotoczatow wynika, ze ma on wiedze, ze najlepsza jest "dziczyzna", ale okazuje sie ze zgodnie z przepisami weterynaryjnymi nie wolno przenosic padliny .Mam watpliwosci, czy padly dzik, ktory nazarl sie na smietniku lub zachorowal jest mniej szkodliwy od kupionego w GSie kurczaka, ale nie znam sie na tym.Oczywiste jest, ze najwieksza frajde sprawiaja mi zdjecia zrobione z "podchodu",moze gorszej jakosci,ale z dusza.Tak na marginesie dyskusji "ortodoksi" uwazaja, ze wabienie ptakow tez jest nieetyczne.
    ps.coraz bardziej nabieram ochoty na bloga :-)
    Pozdrowienia z miasta-Leszek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leszek, wszystko OK, ja naprawdę nie chcę oceniać. Tzn. przyznaję, nie wyobrażam sobie, żebym zapłacił komuś za czatownię - to fakt :) Całkowicie jednak rozumiem Twoja argumentację. Masz mniej czasu, chcesz mieć efekt - OK. Z pisaniem czyli kodowaniem treści, a potem z czytaniem, czyli dekodowaniem, jest tak jak napisał Paweł Figlant - piszący ma jedna intencję, a czytający i tak widzi co chce zobaczyć i czyta po swojemu, a potem w kółko co trzeba wyjaśniać :)))Leszek, poza złożoną przeze mnie deklaracją, której nie zmienię, bo nie jestem parówą, tylko człowiekiem z konkretnej epoki i nie "wymiętkam", celem tego posta, było uwrażliwienie na fakt, że każdy z nas, nawet działając w dobrej wierze, może coś robić źle,, tym samym tez może coś robić lepiej. Tylko i aż tyle! Moja deklaracja nie ma nic z tym wspólnego, bo to moja sprawa. :) NO! A teraz smaruj Bracie do lasu, złóż do kupy kilka gałązek świerku i nie płać frajerom. Nigdy niczego nie wykładałem regularnie. Jak są w lesie kruki, to znajda Cię za 30 minut maks! Jak najdą Cię kruki, to wszystko co żyje na padlinie będzie wiedziało, że ona tam jest. I ostatnia sprawa - nie mówiłem o dzikach padłych na skutek choroby. W grę wchodzi ofiara wypadku lub paprochy od myśliwych.

      Usuń
  23. Poczytałem post i komentarze. Mam czyste sumienie, żadnych czatowni nie miałem i nie zamierzam robić. Chociaż mam jedną pod wiatą w ogrodzie gdy robię fotki ptakom przy karmniku. Wszystkie moje zdjęcia są z podejścia. Większe emocje i może nie są atlasowe ale są naturalne.
    Zapraszam do siebie na bloga gdzie zaczynam powoli umieszczać swoje zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń