Przejdźmy do konkretów, czyli emocji.
Bliskie obcowanie z dzikimi zwierzętami zawsze je budzi i zawsze są niesamowite, a ten dzień mi ich nie poskąpił.
To niesamowite jak czasami sprzyjają warunki pogodowe, umożliwiając w zasadzie bezkarne obserwowanie zwierząt.
Jelenie tego dnia były wyjątkowo spokojne. Ich nastrój udzielił mi się całkowicie.
Może to kompletne wyluzowanie pełzające między drzewami było czynnikiem sukcesu, nie wiem.
Bawiłem się podglądając je w rozmaitych konfiguracjach i konstelacjach.
Do tego stopnia byłem rozzuchwalony w tym procesie, że bezczelnie szukałem optymalnych kadrów dla danej sytuacji. Chciałem, by powstał materiał jak najbardziej malarski, jak najmniej dokumentacyjny.
A co, tym razem mogłem sobie na to pozwolić, bo i las mi sprzyjał i jego mieszkańcy.
Poniżej ziewająca łania w niezwykłej okoliczności przyrody.
Aby zrobić to ujęcie i uchwycić ją w tunelu zieleni, położyłem się na mchach, które bynajmniej ani suche, ani ciepłe nie były :)
Tu spóźniłem! Jedna wariatka naskoczyła na drugą, a ja zaskoczony sytuacją zagapiłem się.
Gdy zwolniłem migawkę, uchwyciłem je w jakiejś komicznej pozie, w fazie zeskoku.
Kolejne spotkanie odbyło się już w nieco mniejszej odległości i nie mniej urokliwym miejscu.
Szpicak i trzy łanie zatrzymały się na granicy biotopów - klasyka.
Coś i tym razem nie ja, przykuło ich uwagę.
Do następnego spotkania doszło już w dorodnym sosnowym lesie.
Szły wolno, nie mając świadomości, że są obserwowane.
W tym miejscu szczególnie nie mogłem ich spłoszyć, bo to ich matecznik. Za chwilę zejdą do wąwozu, w którym zostaną na dłużej. Nigdy tam nie schodzę, by nie zostawiać śladów zapachowych w ich "domu".
No nie wiem, widziała mnie, nie widziała ...
Kolejne spotkanie, a przecież w poprzedniej opowieści były opisane wcześniejsze lecz też z tego dnia(!) było już bardzo bliskie i co tu dużo gadać, niezasłużone. Ot po prostu fart!
Najpierw ukazało mi się kilka sztuk.
Stanąłem czekając na rozwój sytuacji.
Sytuacja rozwijała się ...
... aż ostatecznie rozwinęła się w sposób mocno zaskakujący! :)
Ledwo podszedłem nieco bliżej i udało mi się zrobić bardzo ciekawe fotograficznie ujęcia w cieniu.
Niezwykle mnie ucieszyła ta nietypowa gra świateł.
To może wydać się absolutnie niewiarygodne, ale po godzinie spotykam w zupełnie oddalonym miejscu, inne stado. No szok. Tym bardziej, że tym razem jestem już całkiem blisko.
Radocha jakiej dawno nie pamiętam.
No i taki to dzień proszę Państwa, taki dzień ... :)
Piękny, obfitujący we wspaniałe spotkania w ciekawych miejscach, dzień, który zaowocował wspaniałymi, malarskimi zdjęciami. A ONA widziała, napewno :-)
OdpowiedzUsuńNo i tak właśnie myślę, że jednak wyfilowała mnie między pniami :)))Straszne spryciule!
UsuńNo ja rozumiem jak w każdej opowieści pojawiają się gdzieś tam jelenie, jakoś się strawi... no ale, żeby aż taaak nas męczyć tymi jeleniami to już niesłychane. Psychozy można dostać. :))))
OdpowiedzUsuńOczywiście żartuję, uwielbiam jelenie i gdyby zaprzestał by pan je pokazywać na blogu to bym się mocno buntował. ;)
Nie będę już tu z osobna komentował zdjęć i nie wybiorę najlepszego, bo było by to trudne, ze względu na to, że naprawdę każde z nich jest dla mnie bardzo urokliwe i wyjątkowe. Co za dzień!
Nawet nie wiesz jaka psychoza mi by groziła, gdybym np. nagle przestał je spotykać :))))
UsuńTen blog prawdopodobnie w największym stopniu jest dla ludzi kochających jelenie, bo w tym zakresie nie ma tu miękkiej gry i już ;)
Mam wrażenie, że one już się chyba z Tobą zaprzyjaźniły:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
To złudne, niestety. Chciałbym, ale to dzikie i zawsze czujne zwierzęta. Za każdym razem muszę jakoś je "oszukać"
Usuń