czwartek, 1 lutego 2018

Szukając siebie.

Ostatnio jakoś szczególnie przebywam w środowiskach artystycznych.
Chciałbym powiedzieć intelektualnych również, ale kto by mi tam uwierzył.
A skoro nikt nie uwierzy, to co będę pisał!

Wymienione środowiska mają skłonności refleksyjne, a refleksje Ich podszyte są nutą nieuchwytnej acz wyczuwalnej melancholii.
W związku z tym, nie odbiegając od starej mądrości ludowej o krakaniu między wronami, udzieliła mi się ta tendencja.
Tendencja mówi mi, że łazęgując po lasach tylko pozornie szukam zwierząt i kadrów.
Tendencja jest wręcz pewna, że ja tam szukam siebie!

 I gdy patrzę na ukrytego myszołowa samotnie kontemplującego mgłę, jestem tam i jestem nim. Doskonale go rozumiem.

Gdy leci uwikłany w mgłę nie widząc horyzontu ... jestem nim i lecę z nim. Czuję co on czuje.



 Gdy patrzę zwierzęciu w oczy, jestem nim. Jednocześnie patrzę na nie i na na siebie.
Jego i własnymi oczyma.


 Gdy zwierzę odchodzi, ja odchodzę.


 Mamy zapewne te same pokłady strachu i lęków.


Tą samą ciekawość.


 Chwila refleksji nad półprzezroczystymi suchocinami kołyszącymi się w wilgotnym lesie. Misterium.



 Nieśmiały przebłysk słońca, nieco jaśniejsze niebo i ten sam, ponury las, zaczyna kokietować.
Wabi i mieni się kolorami, którym daleko do wiosennej dynamiki ale o tej porze zdają się być o wiele bardziej bezcenne. Nasza psychika jest uzależniona od Słońca. Jak wszystkich zwierząt.


 To "ciężki gatunkowo las". Coś mnie tu jednak zawsze ciągnie.
Dominacja drzew liściastych tworzy specyficzną atmosferę. Bardzo lubię tu być. To typ lasu, w którym nie myśli się o uprawie i drewnie.


 Kruk zdaje się lewitować nad konarem. Lubię dostrzec takie rzeczy :)


Świst skrzydeł i tyle go widzieli.

Czy odnalazłem siebie?
Nie zupełnie.

To jak rozsypane korale.
Części nigdy nie uda się odnaleźć. :)


Wczoraj przyjaciel zapytał mnie dlaczego prowadzę bloga?
Odpowiedziałem, że wiem tyle samo co malarz zapytany dlaczego maluje obrazy.
Nie wiem!
Może to jakaś forma aktywności artystycznej, samo się określania, jakiś fragmentaryczny ekshibicjonizm intelektualny, trochę misji, nieco mentorstwa, szczypta ekspresji duszy, może też żadna z tych rzeczy.
Trudno powiedzieć, bo co my możemy powiedzieć sami o sobie?
Możemy tylko gonić króliczka, poszukiwać odpowiedzi, szukać siebie.

... szukam, łażę po lesie i szukam :) 

20 komentarzy:

  1. Przebywanie w takich środowiskach zostawiło po sobie spuściznę. ;) Zajeżdża w tej opowieści trochę romantyzmem. Pierwsza część melancholijna, w drugiej przeważa już raczej euforia. Teź tak mam, gdy jest taka chlapawica jak ostanimi dniami, często ledwo co się snuję między pniami, ale jak wyjdzie słońce to brykam jak ta łania wariatka z ostatniej opowieści. :)
    Cieszenie się z pozoru zwykłymi rzeczami to świetna... wręcz umiejętność. Ktoś mógłby powiedzieć: co tam niezwykłego, kolejna sarna, jakieś liście, kropka przypominająca ptaka na drzewie i jeszcze na głowę pada... Ale dla nas to za tą niezwykłą zwyczajnością kryje się klucz do szczęścia. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że każda osoba kochająca przyrodę i lubiąca z niż obcować jest w jakimś stopniu romantykiem. :) Ale pewnie masz rację, że to pogoda "rzuciła mi się na beret" :))))

      Usuń
  2. Mnie się wydaje, że kochają przyrodę i naturę jako dobry człowiek chcesz się nią podzielić z innymi :) My jesteśmy bardzo zadowoleni, że prowadzisz bloga, że piszesz, że wstawiasz tak piękne zdjęcia, których my nie mamy szansy zobaczyć w realu. Dzięki Tobie możemy poskradać się w lesie i poobserwować zwierzęta w nim żyjące. Czy to dużo, czy mało? Dla nas bardzo dużo :D
    Pięknie napisałeś o sobie :) Pozdrawiam :D
    Ty pokazujesz piękno przyrody :) Ale po co ja prowadzę bloga to nie mam zielonego pojęcia :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nalałaś mi miodu na serce :) dziękuję! Prowadzisz bloga, aby dzielić się codziennym szczęściem życia, bycia matką i ... i w ogóle :)

      Usuń
    2. hahahahaha, no właśnie... najtrudnej autorom bogów znaleźć sens tego prowadzenia. Z ogromną przyjemnością wchodzimy i czytamy na cudze blogi :) Pasuje tu cudze chwalicie swego nie znacie :D
      Twój blog jest dla mnie jak poranna herbata bez której nie wyobrażam sobie rozpoczęcia dnia :)

      Usuń
  3. Ja do lasu chodzę pomyśleć, poukładać siebie; las to terapeuta, coś bliskiego duszy. Nie da się pójść do lasu tak jak się idzie do sklepu, "po coś". Niby idzie się oglądać zwierzęta, rośliny, ale to po trosze pretekst, żeby w końcu po ciężkim dniu (lub przed) poczuć to "coś". Przyroda jest ważna bez względu na to, czy akurat widzimy łąkę, las, pszczołę czy żubra. Bez tego (przynajmniej ja) nie jestem kompletna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dobrze, że jesteś! Znajoma chce zatrudnić młodego weta po studiach. Gdańsk, czwóra na rękę. Jakby co odnajdź mnie na fb :)

      Usuń
    2. Dzięki za pamięć ;) Jestem już umówiona na staż z UP w jednej lecznicy w Toruniu i może przyszłe zatrudnienie, więc na tych parę miesięcy mam co robić. Co będzie potem to się zobaczy,może to zła decyzja, może będę musiała szukać znów pracy, ale przynajmniej będę już po stażu i będę cokolwiek umieć. Ale dziękuję że mi mówisz ;)

      Usuń
  4. Chciałoby się ptakiem polecieć ... kilka lat temu mieliśmy z mężem takie marzenie, z Kopystańki na paralotni polecieć, popatrzeć z góry na nasze Pogórze, na marzeniach się skończyło, bo ja bojąca jestem, a poza tym granica bliziutko, pewnie zestrzeliliby nas, gdyby wiatry zniosły za daleko:-) zatem podziwiamy świat dalej, wędrując na własnych nogach, tak pewnie i bezpieczniej:-) na ostatniej wędrówce obserwowałam na czystym niebie kruki, od razu pomyślałam o Krzysztofie z Warmii:-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jak miło mnie skojarzyłaś z krukami! Dziękuję :)

      A co do paralotni ... Lata temu byłem zima w górach. Kumpel właśnie kupił paralotnię. Dotarliśmy do miejscowości Małe Ciche.

      Górka 800 metrów, wyciąg narciarski i my - dwóch tępogłowych żółtodziobów pewnych, że jakoś to będzie.

      Zapiąłem czasze, rozbieg i hejaaaaa.

      Świat z góry wyglądał przepięknie. Dopóki nie pojawiła się linia wysokiego napięcia przede mną.

      Chyba zbyt gwałtownie postanowiłem zawrócić i coś poszło nie tak :) Czasza skręciła się jak dziadowski bicz.

      Zacząłem spadać!

      Skracając opowieść, życie uratował mi fakt, że czasza zaczepiła o liny wyciągu narciarskiego.

      Łomot, szarpnięcie i oberwałem pojemnikiem na linę wyrwirączki w kask. Potężne uderzenie o glebę.

      Utrata przytomności, wstrząs jelit i te sprawy.

      Szkoda gadać :))) Ale żyję!

      To że czasza zaczepiła o linę to cud! prawdziwy cud!

      Usuń
    2. I już jestem wyleczona "na ament" z paralotni :-)

      Usuń
    3. no ja po tym locie, a w zasadzie spadaniu również :)))

      Usuń
  5. Krzysiek! Ty normalnie wielki poeta jesteś!
    :))))
    Jak ja wchodzę do lasu, czy na jakiś inny przyrodniczy obszar, gdzie cywilizacja za bardzo nie mąci, to się tak jakoś od razu zawieszam, tracę trochę kontakt z rzeczywistością. A może tylko z tymi właśnie cywilizacyjnymi przejawami życia... I nagle znajduję odpowiedzi na wszystkie pytania, myśli i emocje porządkują się w głowie, priorytety przestawiają na właściwe miejsca. Może tak, może faktycznie wtedy odnajduję siebie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) poeta, tylko głowa nie ta ;)
      Małgosiu, właśnie starałem się oddać to o czym sama napisałaś. To odnajdywanie odpowiedzi to właśnie element poszukiwania siebie. W końcu aby coś móc o sobie powiedzieć, trzeba najpierw odpowiedzieć na parę pytań. W zgiełku codzienności, część pytań nawet nie powstanie. :)

      Usuń
  6. Las wycisza. Wtapiamy się w niego. Działa chyba jakiś pierwotny instynkt przetrwania. Uciekamy od zagmatwanej rzeczywistości tam, gdzie wszystko jest proste.
    Piszesz o tym, co kochasz i co sprawia Ci radość. A radością chcemy się dzielić ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta możliwość dzielenia się z Wami tym co mi daje las jest dla mnie tyle samo warta co sama obecność w lesie :)

      Usuń
  7. Nie żartowałam - miał być uśmiech i zadziałał klawiaturowy chochlik :-)

    OdpowiedzUsuń