Jeżeli i tym razem sądziliście, że pogoda mnie zatrzyma, to myliliście się:)
Dziś nie powstrzymałyby mnie gromy ani zamiecie. Poszedłem, a w zasadzie "poszłem", bo jak mawia Piotr Bałtroczyk, było blisko. No, pojęcie blisko, rzecz względna - pojechałem! Oczywiście do swojego ukochanego lasu. Musiałem przecież odreagować poprzednie dwa wyjścia na otwarty teren. Fajnie było nad Łyną, ale dusza rwała już do lasu. Pogoda rano ... a niech to. Wichura, śnieg, śnieg z deszczem i sam deszcz. W zasadzie kompletna oferta dla sadomasochistycznych zwolenników zimna i wilgoci. No i dla mnie. Drzewa stękały nad głową, tu i ówdzie słyszałem trzask opadających gałęzi. W zasadzie wiedziałem, że nie mogę liczyć na zbyt wiele. W taką pogodę można albo wejść "dziku" na ogon, albo "jeleniu" albo równie dobrze nie zobaczyć nic. Wychodząc z domu brałem pod uwagę ten ostatni wariant. Okazało się, że nie było aż tak tragicznie. Na początku zaskoczyłem koziołka w środku lasu. Ciemno, zdjęcie wyszło jak wyszło, ale lubię koziołki w scypule, więc pokazuję. Potem o dziwo spotkałem kolejnego, ale bez szansy na zdjęcie - czujnik jeden! Uciekł. Po godzinie dotarłem do miejsca planowanej zasiadki. Wyłożyłem kawałek ochłapu. Nic.
Po dwóch godzinach, gdy właśnie zamieniałem się w skamielinę, nadleciały myszołowy. Nie mam pojęcia jak mnie wypatrzyły, ale zakołowały nisko nad przynętą i odleciały głośno się nawołując. Wiedziałem, że mimo bezruchu, wpadłem im w oko. Kolejna godzina bez efektów. Organizm zareagował jak umiał, dostałem drgawek z zimna. Telepało mnie przez pół godziny. Skapitulowałem.
Ruszyłem w niespieszną drogę powrotną. Ku mojemu zaskoczeniu wyszło słońce. Wiatr gnał chmury z taką prędkością, że powstawały ciekawe efekty świetlne. Nazywam to teatralnym oświetleniem.
Pokazuję kilka takich ujęć. W trakcie powrotu trafiły mi się żurawie. Postanowiłem je sfotografować przez gałęzie - moja ulubiona metoda. Coś zawsze dzieje się w kadrze. Na wyjściu z lasu spotkałem jelenie. Niestety uciekły doliną. Nie dało się zrobić zdjęć - szkoda.
Na pożegnanie lasu spotkałem sarenkę. Przy samej wsi. Urocze. Swoją drogą pięknie ludzie mieszkają ...
przecież wiecie, że kocham myszołowy - i co z tego, że z daleka :)
lasy mazurskie sa przecudne
OdpowiedzUsuńto konkretnie warmiński las, ale całkowicie się zgadzam, jedne i drugie lasy i w ogóle wszystkie lasy są przecudne.:)
OdpowiedzUsuńNiesamowita pogoda , szkoda że nie sfotografowałeś ... wiatru !
OdpowiedzUsuńo! wiesz, że to fajny temat na cykl - wiatr! hmmm ... dzisiaj ostro wieje :)
Usuńpoczekaj, poczekaj, skąd tu wziąć łany zbóż? :)))
Byłem pewien, że Twoim jedynym łupem będzie angina, a tu proszę! I wmawiaj mi dalej, że Twoje stosunki z lasem są jednostronne. Zdecydowanie 3, a później 6 i 12.
OdpowiedzUsuńwiesz, miałem sporo innych obserwacji, ale wszystko w trudnych warunkach, bo zanim zaczęło świecić. Zwierzyna w czasie takiego wichrzyska jest bardzo płochliwa. Najzabawniejszy był myszołów, który bardzo chciał zobaczyć, co to łazi po krzakach na skraju lasu. Jakież było jego zdziwienie, gdy zorientował się, że pod czubkiem czapki jest jeszcze zintegrowane 115 kg!
UsuńWiał, że mało mu pióra nie wypadły.:)))
ale piękne profesjonalne zdjęcia!! te moje ogródkowe robaczki mogą sie schować hehe, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńgorąco kibicuję Twojej pasji, to co robisz jest niezwykle interesujące. Tak jak powiedziałem, widzę ogromny potencjał faktu, że Ty, piękna dziewczyna, polubiłaś te małe brzydactwa :)
UsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń