Wiedziałem,
że ten Bielik, którego wczoraj spotkałem, wróci w to miejsce i dziś!
Kilka pozostawionych sosen na zrębie stanowi idealną czatownię dla tego
drapieżnika. Już wczoraj przypomniałem sobie, że spotkałem Go w tym
miejscu 2 miesiące temu. Biorąc to wszystko pod uwagę, wybrałem się tam
dziś jeszcze w półmroku. Musiałem przygotować sobie kryjówkę, zanim
pojawi się Jego Wysokość. Tak jak kiedyś pisałem, podkreślam, że nigdy
nie buduję żadnych infrastruktur w lesie. Wykorzystuję jedynie naturalne
potencjały miejsc, tworzone np. przez nisko opadające gałęzie świerków.
Delikatnie poprawiam to co zastałem, a poza tym mam na sobie i przy
sobie dodatkowe elementy kamuflażu. Zasiadłem pod wczoraj wybranym
świerkiem. Umościłem się i po uspokojeniu oddechu, poprawiłem
ostatecznie maskowanie. Wzrok ptaków drapieżnych nie ma sobie równych.
Nic, ale to dosłownie nic, nie umknie ich uwadze. Są szczególnie
wyczulone na ruch. Nie muszę mówić, że po dwóch godzinach bezruchu
odczuwałem każdą kość, a szczególnie każdą gałązkę i nierówność gruntu
pod tyłkiem. Siedziałem w bezruchu, bo cały czas kręciły się w pobliżu
myszołowy i kruki. Najwyraźniej kawałek surowego indyka, który niechcący
musiał mi wypaść z plecaka, zainteresował te ptaki :) Zwykle chadzam
po lesie z surowym kawałkiem indyka ... taki mam zwyczaj. Nosiłbym może
jakąś tańszą wieprzowinę, ale muszę się liczyć z tym, że również mogłaby
mi nieopatrznie wypaść, a wtedy nie byłoby dobrze gdyby trafiła w
dzioby moich ukochanych ptaków drapieżnych. Mają od niej nadkwasotę!
Wiem o tym, i mając to na uwadze, chadzam sobie z ... indyczyną -
przewidującym trzeba być:) Właśnie miałem się poprawić gdy usłyszałem
charakterystyczny głos Bielika. Zamarłem. Jeszcze przed chwilą, z zimna,
chciało mi się siku, a kręgosłup odmawiał dalszej współpracy.
Przeczuwałem jednak, że nadchodzi wielka chwila. Bielik zakołował nad
polanką. Zapomniałem o wszystkim. Walczyłem
z chęcią wychylenia się i zrobienia chociaż takich ujęć. Przecież nie
mogłem mieć pewności, że On tu pozostanie, że siądzie. Mógł mnie równie
dobrze dostrzec. Jednak po krótkim zwiadzie usiadł na ziemi! Co za szok!
Był bardzo blisko, nie na tyle jednak by słyszeć dźwięk szybko
strzelającej migawki. To była feta! Chodził, kręcił się, podskakiwał.
Otrzymałem od Jegomości wszystkie pozy jakie chciałem. Zrobiłem Mu ponad
200 zdjęć. Moim nieszczęściem była jedynie pogoda. Padał deszcz (widać
na jednym ze zdjęć, chyba 10-tym) było ciemno. Na szczęście uznałem, że
lepiej zrobić zdjęcia z szumami, które są efektem ustawienia wysokiej
czułości matrycy i jednak coś mieć, niż starać się za wszelką cenę
zrobić zdjęcie bez szumów. Wówczas, jakże często, pozostaje tylko
rozczarowanie w postaci zupełnie nieostrych obiektów. W tych warunkach
musiałem ustawić czułość matrycy na ISO 2000! No cóż, widać to na
zdjęciach, ale widać też Bielika :)
Pobrał co znalazł w jedną szponę i odleciał. Dopiero po chwili usiadł niezwykle ostrożny kruk.
Na
jego czarne pióra to już w ogóle nie miałem pomysłu - makabra z tym
światłem. (hey, nie ma ktoś z Was nadmiaru gotówki i na tyle dobrej
woli, by mnie wesprzeć w zakupie "jasnego szkła"? :))) Żartuję, bez
obaw, jeszcze z 10 lat ciężkiej pracy i sam uzbieram :)))
Wracając spotkałem sarenkę. Udało mi się jej nie spłoszyć, choć głowę miałem pełną Bielika!
Ostatecznie wyjście z lasu, klasycznie zakończyłem żurawiami, które dziś dla odmiany pokazuję - miłego, jak zwykle, oglądania :)
A to Ci się dzisiaj Król zaprezentował , chyba miałeś umówioną sesję , krukowi też nic nie brakuje a na deser te wisienki umm... , wiesz chyba ze w miarę jedzenia apetyt rośnie co ?
OdpowiedzUsuńnie ukrywam, że byłem dobrze przygotowany na ten dzień:) W życiu nie byłem tak zamaskowany jak dziś. Sam siebie nie widziałem. To przerażające, ale sam sobie zniknąłem z oczu!
OdpowiedzUsuńHahahaha.. Dobre !
OdpowiedzUsuńWidziałem oooooooooorła cień :)
OdpowiedzUsuńQrcze, właśnie zauważyłem, że wczorajszy bielik jest dorosłym osobnikiem, a dzisiejszy młodziakiem! Zastanawiające. Ta polanka najwyraźniej jest często odwiedzana ... no, no. Chyba się tam przytulę na dłużej :)
OdpowiedzUsuńJakiś fotelik sobie tam zainstaluj Krzysiu. Fotki niezwykłe! Gratuluję.
OdpowiedzUsuńchętnie bym tak zrobił, ale fotelik to kolejny element, który może zostać zauważony :)
OdpowiedzUsuńPrzygotuję sobie z małych gałązek takie mini legowisko :)))
Owocna zasiadka. Gratuluję.
OdpowiedzUsuńCzytałem, że już w czasach Złotej Ordy, chanowie zwykli przechadzać się po lesie z kawałkiem indyczyny za pazuchą. Cieszę się Krzysztofie, że kultywujesz obyczaje przodków, gdyż w dzisiejszych czasach jest to już rzadkością. Zdjęcia super. Fajnie, że nie są to pojedyncze kadry, tylko swojego rodzaju reportaż
OdpowiedzUsuńpopłakałem się ze śmiechu czytając Twój komentarz.
UsuńMuszę odsączyć klawiaturę i przetrzeć ekran, albowiem szloch został poprzedzony parsknięciem, a wiesz jakie upierdliwe plamy zostawia twarożek zmieszany z dżemem, popijany mlekiem! :))))
Gdyby ktoś rzucił za dużo gotówki i zostałoby coś po zakupie jasnego szkła, to ja poproszę o wsparcie - mnie by się też przydało, a zapracować już nie zdążę ;-)
OdpowiedzUsuńSpotkanie z bielikiem imponujące, podziwiam i zazdroszczę!
Pani Ewo, sądząc po zdjęciach, to w istotnej ilości przypadków, moglibyśmy opędzić się jednym szkłem:) dziękuję za dobre słowo!
UsuńGratuluję wytrwałości, jak widać opłacało się poczekać cierpliwie na nagrodę, co tam kręgosłup...Piękny Bielik!...Uznałam, że chyba pora udać się do mięsnego przed weekend'em:)
OdpowiedzUsuńtaaa, spadają ceny indyczyny - jest okazja! ;)
UsuńKup więcej, a gdybyś wszystkiego nie zjadłą, to Bóg kazał się dzielić ... ptak, też stworzenie boże :)
witaj, co w lesie nowego? wiosna w pelni czy jeszcze nic nie widac?
OdpowiedzUsuńno zapraszam do najnowszego posta - czemu pytasz pod tym postem, skoro jest już 6 nowszych. Jestem w nich na bieżąco :)
OdpowiedzUsuń'Chodź bieliczku chodź zanieś swojej żonce sterydowe indyki" które dla ciebie przyniosłem w pogoni za fotką na bloga (ten akurat młodszy był to może nie żonaty). Brawo Panie Krzysiu i inni piewcy miłości do natury.
OdpowiedzUsuńw następnym wpisie jest też dorosła samica - tam taki komentarz będzie jeszcze bardziej trafiony. Cieszę się, że mój blog, poza funkcją estetyczną, pasją, dzieleniem się emocjami i szerzeniem miłości do przyrody, służy też Panu, jako portal terapeutyczny. Rozumiem, że w wolnych chwilach zajmuje się Pan np. przepłaszaniem bielików ze stawów rybnych, żeby nie daj boże nie skonsumowały ryby nafaszerowanej antybiotykami. Podpowiem od razu, że wiele gatunków ptaków wyjada z tysięcy hektarów pól, ziarna spryskane chemią grzybobójczą, sterydami i całym świństwem świata. Dziękuję zatem za niezwykle konstruktywny wpis i gratuluję jakże polskiej postawy. Gul, kompleksy i zawiść - typówka.
Usuń1. Jestem Panią. 2. Odwiedzam Pana blogi regularnie i lubię Pana zdjęcia.
Usuń3. Również Pańskie poczucie humoru cenię .4. Zajmuję się rehabilitacją dzikich ptaków a zawodowo ochroną środowiska. 5. Pańska odpowiedź jest niesmaczna.
ad1. za zmianę płci przepraszam, trudno ją wywnioskować z nika, dodatkowo kobiety rzadko atakują komentarzami :)
Usuńad2. mam nadzieję, że to się nie zmieni
ad3. dziękuję - miło
ad4. tym bardziej nie rozumiem zarzutów i sarkazmu w komentarzu. Jakkolwiek zaskakująco by to nie zabrzmiało, deklaruję szczerą pomoc.
ad5. zostałem zaatakowany, to wszystko, nic osobistego.
:)
UsuńAd ad 1. Zwłaszcza, że 'cieniek' sugeruje męską postać.
Ad ad 4. Podziwiam wytrwałość, nadludzką odporność na mróz, upał, deszcz wiatr, zmęczenie, i co tam natura naszykuje, sztywnienie członków, komary (mam na myśli liczebność milionową bagienną) i wszelakie okropności, zasiadka boli wiem.
Gardzę jednak nęciskami tymi myśliwskimi i fotograficzno przyrodniczymi. Nie ma żadnego powodu by dokarmiać drapole w kwietniu (końcu marca). Nerwy mi puściły, że tak zaawansowany intelektualnie facet (wazelinosmarusmar), robi to (najtańszym mięsem i cieszy się). Mimo obustronnego lekkiego wzburzenia miło było zamienić z Panem kilka słów choć cierpkich, bo pasje mamy wspólne.
Usunięcia powyższych nie wezmę do siebie.
Pozdrawiam bardzo i zanikam.
Pani Emm, niczego nie będę usuwał, chyba, że będzie to Pani życzeniem. Wymianę zdań uważam za ciekawą. Indycze korpusy kupuję bynajmniej nie z oszczędności, stać by mnie było na karmienie "drapoli" krewetkami. Rzecz w tym właśnie, by je zwabić i nie nakarmić. W korpusach jest b. mało mięsa, a w oczach drapieżnika to łasy kąsek. Podobnie jak Pani, gardzę nęciskami myśliwskimi - szerszy temat. Jako student i kilka lat po, zajmowałem się intensywnie ornitologią, liczeniami ptaków drapieżnych itp. Od zawsze kocham drapole i nie jestem w stanie oddać emocji, jakie mi towarzyszą podczas spotkania z tymi ptakami. Okazjonalność skorzystania z takiej "stołówki" nie zmienia przecież nawyków żywieniowych ptaków. To dla nich taka sama niespodzianka, jak przejechany lis czy warchlak przy drodze. Proszę mi zaufać, jestem w lesie "nieinwazyjny" :) Zdjęcia ... i tak bym tam siedział i podglądał przyrodę, one powstają przy okazji. Ufam, że zgadzamy się z tym, że budzenie szacunku i podziwu dla przyrody służy jej i ostateczny bilans zysków i strat uzasadnia działania takie jak moje. Pomijając bloga, realizuję wolontaryjnie całe mnóstwo zdań związanych z ochroną przyrody. Jeżeli coś w/g Pani knocę po drodze, odpowiem tak: któż nie ma wad? Oby nasza przyroda miała tylko taki problem jak korpus indyczy podrzucony spontanicznie tu i tam :) Dziękuję za dyskusję, za emocje, za ostateczną dyplomację - gratuluję! :) To było miłe.
Usuń