Nie wiem, czy to jest ten moment, w którym powinienem napisać coś szczególnego, czy właśnie ten, w którym nic nie powinienem pisać ...
Zaryzykuję i nic szczególnego nie napiszę, wierząc, że uznacie, iż te zdjęcia nie potrzebują mojego "klekotania". Bóg, "Hubert ale fotograf" i moja ukochana przyroda - wszyscy i wszystko postanowiło w końcu wynagrodzić moje niezmierzone kilometry i dać mi byki w najlepszej możliwej scenerii. Byki to jedno, ale to co dzieje się wokół nich, jest w mojej ocenie przyprawą do tego dania. Koniec, nie gadam, nie piszę - zapraszam! :)
Te dwa zdjęcia jeszcze przed świtem.
Mam nadzieję, że widzicie tego drugiego koleżkę :)
Zwąchuje mnie.
Pokaz siły - ryk był niesamowity!
Ten piękny czternastak jest już ze swoją damą i daje temu wyraz - ryczał jak na Pana Puszczy przystało.
A ten koleżka o mało mnie nie stratował. Podbiegł do mnie na 10 metrów! Cudowna chwila!
Duma!
WTF?!? :)
Cóż tu pisać? Gratulować!!! :-)
OdpowiedzUsuńdziękuję, dziękuję :)
UsuńCreme de la creme!
OdpowiedzUsuńw rzeczy samej, kwintesencja tej pory roku w lesie. Cieszę się, że udało mi się być w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze, bo to moja podstawowa zasluga. Resztę dał Bóg i przyroda! :)
UsuńJestem zachwycona tymi zdjęciami. :)
OdpowiedzUsuńbaaaardzo miło czyta się takie komentarze - dziękuję! :)
UsuńPiękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńdziękuję droga emm. I bez noktowizora się udało :)))
Usuń