Wyposzczony byłem jak ta czy tamta lala, ale nie pytajcie mnie o jaką lalę chodzi. Gdy byłem mały, używało się takiego idiomu "jak talala" i już. Nie sądzę, żeby nawet wtedy, ktoś wiedział co to za lala. Rzecz w tym, że nie byłem w lesie od niedzieli! Koszmar jakiś.
Postanowiłem, że spędzę sobotę w Puszczy bez względu na pogodę.
Nie powiem, trafiłem świetnie ... minus piętnaście stopni!
Dzień zaczynał się niezwykle:
Nad ośnieżonym polem, na skutek mrozu, unosiło się coś, ale co? Nie wiem! :)
Gdy tak rano robi się zdjęcie ze światłem, mimo tego, że to tylko domniemane światło, wychodzi niemal monochromatycznie.
Dotarłem do lasu, a wciąż dominował półmrok i pozorne światło odbite od śniegu. Nie zmienia to faktu, że ISO powędrowało do 1000.
Chmarę jeleni zauważyłem niestety chwilę za późno. Już byłem obserwowany. Dlaczego? To bardzo proste - przy tej temperaturze śnieg tak potwornie skrzypi, że wiedziałem co mnie czeka. W zasadzie co mnie nie czeka, czyli nie czekała mnie możliwość podejścia zwierzęcia. I zgodnie z przypuszczeniem, gdy przytknąłem oko do wizjera, łania patrzyła już centralnie w obiektyw.
Wycofałem się, bo od tej strony na podejście nie było już szans. Kolejny krok zakończyłby to wczesnoranne spotkanie. Niestety z drugiej strony również nie udało mi się do nich dochrzęśćić, bo o podejściu mowy nie było absolutnie.
Poszedłem wgłąb lasu. Szło się bardzo ciężko. Śniegu jednak ostro dopadało. Nogi grzęzły w białym puchu. Ponowa, czyli okres zaraz po opadzie śniegu, to niezwykle wdzięczny moment. Ocena świeżości tropu staje się prostsza. Ale nic nie mogłem zrobić z hałaśliwością każdego kroku. Z daleka dostrzegłem dwa byki. Ten młodszy jest na zdjęciu. No powiedzmy, że jest, ale wierzę w Waszą spostrzegawczość.
Ten drugi czochrał porożem o konary świerku. Podjąłem beznadziejną próbę podejścia go. Efekt okazał się taki jak próba - beznadziejny!
Szkoda, bo to był piękny okaz.
Załamany "skrzypczeniem" usiadłem na skraju polany i postanowiłem czekać. Po drodze widziałem przewrócony, wyłamany pal po lizawce. Wróciłem po niego, przytachałem i zrobiłem z niego siedzisko. Było całkiem wygodne, ale od wygody nie robi się ani o drobinę cieplej. Mimo wszystko nastawiłem się na cierpliwą nasiadówkę. Rozgrzane wcześniej ciało gwałtownie stygło. Wiedziałem, że moja cierpliwość nie potrwa długo.
Coś musiało się wydarzyć i się wydarzyło ... przyleciały sikorki ... nie będę tego komentował.
Były ubogie.
Były sosnówki. To mi nieco poprawiło humor bo nie są codziennością.
I nagle to co miało wyjść ostro wyszło jak wyszło, a to co nie miało prawa wyjść ostro, wyszło bardzo ostro :) No trznadle też były.
Siedziałem ponad godzinę, a przy tej temperaturze to okazało się nie najlepszą decyzją. Wiatr strącał śnieg z drzewa pod którym siedziałem. Najgorzej, że robił to prosto za mój kołnierz!
Ruszyłem w dalszą drogę.
Daleko nie odszedłem i nagle ... no!
Przebiegła przede mną "niezbyt przebiegła" łania.
Kręciła się w tą i z powrotem.
Jej potomek również.
Las był wyjątkowo uroczy.
Na zakończenie trafił się jeszcze koziołek.
A później przeniosłem się w inną część Puszczy. Ku mojemu zdziwieniu, około 30 kilometrów dalej było tylko -8 stopni! Wcześniej trafiłem na jakiś cholerny biegun zimna!
To zdjęcie dedykuję wyłącznie spostrzegawczym :)))
U nas było -21. Ten byk na 5 jest świetny, lubię takie i portret łani na 10, a na ostatnim, sarna stoi w dołku, czy leży?
OdpowiedzUsuńto cielak, stoi w dołku. To to samo miejsce, w którym nie tak dawno sfotografowałem samo poroże przechodzącego byka :) Chyba następnym razem podjedę nieco bliżej :)))
UsuńMyślałam że to bażant :-))
Usuń:)))) no fakt, niewiele widać i niewiele wynika z tego fragmentu :)
UsuńNa ostatnim ktoś zgubił w śniegu głowę :D.
OdpowiedzUsuńTo coś nad polami ze zdjęcia pierwszego, widuję również przed zachodem i jakaś taka magiczna aura się tworzy.
Dziś szłam w pola i lasy z nadzieją na spotkanie saren, które się niestety gdzieś ukryły, żeby się nie opalić promieniami słońca. U mnie było w miarę ciepło, tutaj biegun zimna nie dotarł.
no zobacz, u Grażynki nawet -21 było! Kumpel zameldował -18, a ja trafiłem na -15. Ostatecznie nie było tak źle, mogło być gorzej :))
Usuńniezbyt przebiegłej łani, słońce ładnie lusterko podświetliło... piękna puszczańska opowieść :)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim seredcznie Cię witam jako nowego Gościa w tym miejscu :) ten podświetlony kuper jest własnością cielaka tej łani. Bezpośrednio do niej nie należy. ;)
Usuńdziękuję, bardzo chętnie się rozgoszczę :) muszę popracować nad spostrzegawczością, ewentualnie nałożyć okulary i uważnie czytać ;-)
Usuńkażda forma Twojej tu obecności będzie dla mnie miła, możesz nawet uważnie czytać, a co tam, a jak Cię i taki kaprys dopadnie, to nawet i w okularach ;)
UsuńFajnie było. No i ten wróbel w lewym górnym rogu nad trznadlami. Lubię wróble. Bez nich świat byłby uboższy.
OdpowiedzUsuńTak, to był bardzo fajny dzień i świetna wyprawa. :). P.s. Sikora uboga. Wróble nie zapędzają się w las. To wybitnie industrialny gatunek.
UsuńNo popatrz. A tak mi przypominała mazurka.
UsuńOj tak, rano był baaardzo mroźno. Też byłam zachwycona wczorajszą aurą (słońce! igły szronu długie na 2 cm! i właśnie ta mgiełka nad polami!) ale że od rana pracowałam w fundacji Albatros i wypstrykałam baterię w aparacie na chorego łabędzia, to zdjęć ni ma :( A szkoda, bo może się już taka pogoda nie trafić, skoro idzie odwilż. :(
OdpowiedzUsuńo, pozdrów Ewę, koniecznie! :)
UsuńJaki ten świat mały. Niestety to mógł być ostatni słoneczny i mroźny dzień tej zimy. Wszystko wskazuje na to, że takiej okazji już nie będzie.
Cudownie zimowo!! :)
OdpowiedzUsuńAle się tu u Ciebie dzieje :)
niestety to był prawdopodobnie ostatni taki dzień. Idą długotrwałe odwilże. Szkoda!
UsuńZdjęcia zawsze piękne,pokazaleś zimowe,oszronione drzewa.Trochę zwierzyny,właściwie cale stado.Ostatnie zdjęcie zachwycające,sarenka pod drzewem w drzemce,pozdrawiam z serca Borów Tucholskich.
OdpowiedzUsuńo,fajnie, to spodziewam się ciekawego reportażu z Borów:)
UsuńU mnie jak u Pani Grażyny - -20. Zdumiewa mnie Ludowa wytrzymałość. Łażenie albo siedzenie w takim zimnie to jest jednak ciężkie doświadczenie. Na szczęście zakończone super zdjęciami. Dziś zdecydowanie najpiękniejsze ubogie ubogie i inna drobnica
OdpowiedzUsuńsam się czasami zastanawiam kogo ja w życiu skrzywdziłem, że zamiast odpoczywać w weekendy, popinkalam po lasach jak jakiś ... popinkalacz?!? ;)
UsuńZapytanie odnośnie zdjęcia 3: W jakim sensie monochromatycznie?
OdpowiedzUsuńzimą, rano, przed wschodem słońca, nie można zrobić zdjęcia innego niż niebiesko-niebieskiego. A skoro jest utrzymane w jednej tonacji barwnej, to jest monochromatyczne :)
UsuńDrugie jest ciekawe. Fajny kadr. Pozdrawiam:)
UsuńSzkoda, że (według Pani Grażyny) ta zima jest już skończona. Taki los. Dopiero się do niej zabraliśmy, a tu już po wszystkim.
OdpowiedzUsuńniestety i najgorzej, że nie tylko wg. Grażynki. Wydaje się, że to koniec. Dosłownie cierpię, bo cały rok czekam na zimę w lesie. To moja ulubiona pora roku.
UsuńPrzede wszystkim otaczam się ssakami ale tak naprawdę to kocham ptaki :)
OdpowiedzUsuńagatek, mam tę samą przypadłość :)))
Usuń