środa, 31 sierpnia 2016

łania sika na mój widok :)))

Ostatnio były byki, potem szpicak, czas na łanie! W ten sposób skompletuję całą sagę :)
Spieszę z tymi łaniami, bo w mojej nieskromnej i w 100-u procentach subiektywnej (oczywiście) ocenie, dziś pokażę jedne z ciekawszych zdjęć łań jakie zrobiłem kiedykolwiek. Wszystko pasowało jak na zamówienie. Zdjęcia w lesie, las rozświetlony w drugich planach promieniami zachodzącego Słońca, łanie blisko i w ciekawej relacji. Po prostu marzenie. Taka konstelacja sprzyjających czynników zdarza się naprawdę rzadko. Nawet gdy bywa się w lesie jak ja, praktycznie codziennie :)

A już to, że udało mi się uwiecznić chwilę, w której mama pieści swoją pociechę,  liże i podgryza było pełnią mojego szczęścia!

Zapraszam Was zatem na wyjątkowy spacer do starego omszałego lasu, w którym unosi się zapach babrzysk, torfu i wilgoci. Ogólnie panuje tu mrok i szum liści. Wieczór był wietrzny więc wyobraźcie sobie aurę takich okoliczności. Pomału zapada zmrok ...


Scena jak z bajki, w zasadzie jak zaaranżowana. Tylko dzika przyroda potrafi tak zaskoczyć. Urocza relacja między matką i zapatrzonym w nią dzieckiem. Miłość!

 Matka z czułością iska młode i liże na zmianę. Coś ścisnęło mnie za gardło. Piękna scena.

Mama iska młode i widać po minie, że bardzo mu to odpowiada. Wzruszające sceny!
Jeżeli macie psa, to wiecie, że pod wpływem drapania u nasady ogona miękną mu łapy i aż przykuca z rozkoszy :)

Chwilę później miałem sposobność obserwować je w najbardziej wymarzonej scenerii i światłach jakie mogłem sobie wyobrazić. Nie wierzyłem, że mogłem mieć aż tyle szczęścia do aury i tzw. okoliczności :) Wiatr gnał chmury i światła co sekundę były inne, ale niezmiennie atrakcyjne z fotograficznego punktu widzenia.






Po tej cudownej obserwacji, na skraj polanki wyszła inna łania. Poniżej pełny kadr. Ostatnio mam szczęście bywać bardzo blisko tych zwierząt.


Gdy spojrzała w moją stronę ... posikała się! Mam nadzieję, że ze szczęścia, nie ze strachu :)))))))))

Pozowała mi jeszcze długo, niestety to już był mrok. Aparat "przewalił" kolory, ale to z mojej winy, bo nie zmieniłem balansu bieli :) Na szczęście trafiło na zdjęcia o niewielkiej wartości, ot taka tam łania na trawie ;)



wtorek, 30 sierpnia 2016

nieprawdopodobna historia!

Najbardziej lubię, gdy wybieram się do lasu z jakimś zamysłem, ten zamysł się realizuje, a dodatkowo wydarza się coś, co jest wisienką na torcie, pełnym ale cudownym zaskoczeniem!

Dzień wcześniej miałem taką obserwację:

https://www.youtube.com/watch?v=sROUzMSD4Fc

Nic dziwnego, że chciałem więcej.

Zamysł na ten wieczór był prosty - coś więcej z jeleniami w roli głównej. Udało się - babrzące się jelenie obejrzeliście w poprzedniej opowieści. Żeby nie było, nie jest tak, że każde wyzwanie, przynajmniej takiego kalibru jak babrzące się jelenie, realizują się na pstryknięcie palcami, bo np.  tak postanowiłem. To się zdarza raczej rzadko i zawsze jest miłym zaskoczeniem. Zawsze potrzebny jest fart i szczęście. Oczywiście trzeba wiedzieć jak i kiedy go szukać, ale ... no właśnie - wszystko rozbija się o to "ale". W "ale" mieści się cały kosmos czynników, które (najczęściej) krzyżują plany:

- brak spodziewanych "obiektów" w danym miejscu
- pogoda
- kierunek wiatru
- nieostrożność
- cholerna gałązka
- pierniczona szyszka
- histeryczna sójka
- nadwrażliwa sarna po drodze do celu
- grzybiarz
- rowerzysta
- najaraniec na quadzie
- najaraniec na enduro
- pilarz
- myśliwy
- inny fotografujący świr
- wycieczka edukacyjna
- wycieczka rodzinna
- trzebież
- ścinka i zrywka
- zbieracze szyszek
- zbieracze poroży
- zbieracze jagód
- wyznawcy leśnej samochodowej miłości

- i wiele, wiele innych.

Jak widać lekko nie jest, fart jest niezbędny w tej "robocie".
Po prostu bez szczęścia lepiej nie wychodzić z domu, bo szanse są znikome :)

No i wróćmy do ad remu - zanim wyszły te dwa byczki, wcześniej miało miejsce nieprawdopodobne zdarzenie. Takie z cyklu fartownych właśnie.
Usłyszałem szelest i zbliżające się kroki. Kto/co może być tak nieostrożne?!?
Tylko pewny siebie spory dzik może z taką nonszalancją przemierzać knieję - pomyślałem.
Ostrożnie zerkam przez szczelinę między drzewami, za którymi siedzę i ... no właśnie!
Kilka kroków ode mnie, w zacienionej części lasu, stoi szpicak!

 Ostrożnie przeniosłem aparat na drugą stronę drzewa. Musiałem ostro zredukować zoom, młodzieniec był maksymalnie 4 metry ode mnie!!!
Nie lubię zdjęć "atlasowych" robionych z dużej odległości potężnymi zoomami, ale w tym przypadku o zdjęciu środowiskowym, po prostu nie mogło być mowy!

 Zerknął na mnie ...

Podniósł głowę i sami widzicie :))))

 lekki szok połączony z bezwładnym opadnięciem "koparki" :))))))))))

 no zdziwko i tyle! :)

 Obszedł drzewo wyłącznie po to, by przyjrzeć mi się z innej perspektywy.

 Czujność rosła ale ciekawość również. Mam wiele zdjęć w różnych jego pozach w tym miejscu, nie sposób wszystko opublikować, ale głowa była raz z lewej, raz prawej, wyżej i niżej - wszystkie kombinacje :)

 Ostatecznie kompletnie mnie zignorował. :)

 Co jakiś czas zerkał, ale już bez emocji związanej ze strachem, raczej z ciekawością.

 Uroczy.

Taki spokojny, stojący w swoim środowisku, naturalny i nie zaniepokojony - to chyba moja ulubiona scena z tego spotkania.
Przyroda jest piękna i pięknie potrafi zaskoczyć.

Wracałem rozkoszując się kolorowym zachodem i pełzającymi warmińskimi mgiełkami.


niedziela, 28 sierpnia 2016

Rykowisko-Babrzysko! (filmy)

Poranek tego dnia był fatalny. Nie jestem przyzwyczajony, że wychodzę do lasu i ... nic! A tym razem tak właśnie było.
Mogłem coś "szyć" jakieś motylki, ptaszki, coś ... ale w okresie rykowiska po prostu nie wypada! :)
Wieczorem mój ulubiony portal pogodowy zapowiedział zmianę kierunku wiatru na zachodni - wiedziałem co zrobić z tą informacją!
Mimo porannego założenia, że w ten upał nie ruszę powtórnie do lasu, zmieniłem zdanie. Takiego kierunku wiatru nie mogłem zmarnować.
W drogę!
Dotarłem do wcześniej rozpoznanego i otropionego miejsca. Wiedziałem na co mogę liczyć ale fiasko poranka podcięło mi nieco apetyty. Czekałem cierpliwie.
Pierwszy wyszedł szpicak, kręcił się kilka metrów ode mnie, ale jemu poświęcę odrębną opowieść.
Warunki trudne, zacienione miejsce, słońce już zaszło.
Słyszę trzask gałęzi. Ostrożnie wychylam się zza drzewa pod którym siedzę - są!!!
W stronę polanki schodzą dwa byki!
Jest ciemno ale uparłem się, że nie podniosę ISO powyżej 800, więc zdjęcia robię przy 1/25, a później nawet przy 1/15 sekundy!!!

 Widać, że chciało mu się pić - co za rozkosz i błogostan - mina bezcenna :)




Po chwili wychodzi drugi byk i ...

 ... pac do babradełka :)))

Czochrał się i rozkoszował nowym, chłodzącym wdziankiem.


Z zimną krwią postanowiłem przygotować Wam krótki filmik. To nie leżało do tej pory w mojej naturze ale obiecałem - słowa dotrzymuję!

https://youtu.be/Jhu_s65vhIU

Zobaczcie na filmie poniżej, co stało się chwilę później!

https://youtu.be/bcimzTvkn2w

Nie umiem opisać radości jaką przynosiło mi obserwowanie tego wszystkiego z odległości ośmiu-dziesięciu metrów! Wszystkie zdjęcia i filmy robiłem na zredukowanych zoomie, bo one nie mieściły mi się kadrze. W zasadzie miałem wrażenie, że jestem z nimi w tym błocku. Gdy "kocmołuch" się otrzepywał, fragmenty błocka spadały na liście drzewa pod którym siedziałem!




 Zwróćcie uwagę z jaką siłą się ochlapywał!

Albo tu! W zasadzie był w amoku :)


 Dla oka i ducha dokręciłem jeszcze tą scenkę z odejścia byczków. :)
Piszę byczki, bo to jelenie w trzeciej głowie - czterolatki, czyli dojrzała młodzież.
 

https://youtu.be/Pd7pD0PL5Hg

No i teraz najlepsze!
Te dwa byki zbiegły za mnie i dosłownie dziesięć metrów za moimi plecami rozpoczęły regularną walkę. Początkowo było to zwykłe treningowe rogowanie, ale po chwili łamane były gałęzie i słychać było sapanie i dyszenie związane z wysiłkiem.  Starły się jak stare byki!

W tym momencie, z lewej mojej strony nadchodziły dwa kolejne byki!!!
Tym razem starsza liga, byki w drugiej klasie wieku. Głowę tego, którego nieco widać na filmie, zdobił znacznie cięższy wieniec o wyraźnie grubszych tykach.
W zasadzie to zapadła noc. Publikuję jednak ten film, bo mimo wszystko widać tego byka.
One również przystąpiły do walki i tak oto znalazłem się między dwoma parami walczących byków.
Co za emocja, co za dźwięki! Czułem się częścią tego misterium, naprawdę czułem się zespolony z naturą! Brak słów. Dopowiedzcie sobie sami :)

https://youtu.be/AgtcsSNezvM

Uffff ... mam nadzieję, że kiedy jak kiedy, ale tym razem sprawiłem Wam frajdę, bo sobie OGROMNĄ!!!! ;)

czwartek, 25 sierpnia 2016

czarny byk na szczęście!

Ależ miałem czutkę tego wieczoru. Z domu wyszedłem późno. Może i lepiej, bo nie "pajacowałem" z robieniem niepojętych kilometrów, a pojechałem na tzw. pewniaka.
Pewniak to miejscóweczka, na której kręciłem film z potyczką byków ze słynną już sarną w pierwszym planie, a który pokazywałem w niedawnej opowieści.
Ruch powietrza był nieokreślony, postanowiłem nie wchodzić zbyt głęboko w polankę, ukryłem się na samym wejściu. Tropy były wszędzie, miałem nadzieję, że to dobra decyzja.
Komarzyska cięły bezlitośnie, jak na złość nie miałem repelentu. Siedziałem ukryty za solidnym dębem. Nade mną toczyła się zaciekła walka wiewiórek. Postanowiłem nie dać się sprowokować i nie wstałem z miejsca. Trudno, tym razem miałem w zamyśle byki i pozostałem wierny temu założeniu.
W pewnej odległości, pojawiło się COŚ!!! Oczywiście nagle, bo w takich okolicznościach wszystko i zawsze pojawia się nagle :)
Naprawdę nie miałem pojęcia co, bo słońce już zaszło, a to COŚ było czarne jak smoła!
Gdy wsparłem wzrok optyką aparatu, okazało się, że to ... byk!

Musiał dopiero co wyjść z babrzyska. Ociekał jeszcze i lśnił mimo szczątkowej ilości światła. W takiej bagiennej osłonie był niedostępny dla szczególnie dokuczliwych owadów. Jak ja mu zazdrościłem!
Swoją drogą, to rarytasik, takiego "kocmołucha" jeszcze nie widziałem. Pomyślałem - czarny byk na szczęście!
Nie minęło długo wiele, a z mojej prawej strony wyszedł przepiękny młodzieniec!
Wziąłem odwet za zeszłorocznego "papraka" czyli sytuację, która rozegrała się dokładnie w tym miejscu, podczas której też wyszedł byk, tyle że aparat ustawił ostrość na ... trawę!

Tym razem byłem przygotowany, popatrzmy na tego niezwykłej urody młodzieńca:

 Sytuacja rozegrała się tak blisko, że musiałem redukować zoom, Byczek nie mieścił mi się w kadrze,






Pięknie wyeksponowany na tle pełzającego, wieczornego oparu nad polanką. Zdjęcia robione przy 1/40 sekundy, więc okrutnie się cieszę, że tak to wyszło. Dzięki temu udało się to zrobić przy ISO 640 i tak jak lubię, bez słońca.
To jest byczek w drugiej głowie, czyli trzylatek. Wprawdzie mógł być równie dobrze ósmakiem, nie szóstakiem, ale gdy przyjrzymy się niezwykłej symetrii poroża i pokrojowi jego ciała, nie ma wątpliwości, że to przyszłościowy młodzieniec, czyli, że "będą z niego ludzie" :)

Chwilę później miała miejsce scena, której nie zapomnę długo.
Dwadzieścia metrów ode mnie, rozpoczęła się walka byków. Mimo prób podejścia, mogłem jedynie posłuchać dźwięków starcia. Czułem po odgłosach, że jest tam starszy byk. Nic nie mogłem zrobić, wszystko rozegrało się w gęstwinie młodnika. Czekałem cierpliwie z nadzieją, że wyjdą na otwarty teren.
Zrobiło się już całkowicie ciemno, o zdjęciach nie było mowy, ale chciałem je chociaż zobaczyć.
Po kilkunastu minutach potyczki, pierwszy z nich pojawił się ... w końcu!!!
Ustawiłem ISO na 3200 i "wydłubałem go z mroków nocy". Aparat  długo szukał obiektu, zoom "szlifował" w jedną i drugą, Myślałem, że to się nigdy nie skończy.

Być może  jakiś "Jożin z Bażin" ucieszy się, że Mikunda znowu opublikował słabe technicznie zdjęcie, :) ale zobaczcie proszę, jaki masywny korpus i kark ma ten samiec. Jaka jest zasadnicza różnica w budowie między młodym byczkiem, a bykiem. Wprawdzie to tylko dziesiątak, ale masę ciała ma imponującą.

Na koniec muszę pokazać rudzielce, które mnie obserwowały podczas tej zasiadki i mam nadzieję, że się zgodzicie, że te zdjęcia zasłużyły na publikację:)

 Tu, na omszałym pniu starego dębu - bezpośrednio nad moją głową!

 Nawiązaliśmy kontakt :)

I kolejna próba rozpoznania, tym razem z nieco większej odległości :))

I taki to oto wieczorek się trafił.
Miłego oglądania Państwu życzę ;)

środa, 24 sierpnia 2016

Pan Bóg i bocian!

Od lat gdy patrzę na bociany, zastanawiam się co Pan Bóg miał na myśli malując te ptaki w taki sposób?
Zderzenie największych kontrastów jakie można wykombinować. Biel i czerń, a do tego czerwony dziób i nogi! Jest wiele czarno-białych ptaków, ot chociażby sroka, ale ona ma czarny dziób i ciemne kończyny  ... no to się jeszcze daje zrozumieć.
Dzieci robiąc bałwana wkładają białej sylwetce na głowę  czarny kapelusz lub garnek i wtykają dla kontrastu marchewkę.
Czym zawinił poczciwy bociek nie wiem, ale kolorystycznie "chodzi" w tej samej lidze!
Naprawdę chętnie zapoznałbym się z jakimś logicznym wytłumaczeniem tego dress kodu :)

Żartów dość!
Nie wyobrażam sobie naszego krajobrazu bez tych zachwycających, choć zaskakująco ubarwionych ptaków. Bocian jest zdeterminowanym drapieżnikiem. Oczywiście nie jest ptakiem szponiastym, nie ma typowego dla skrzydlatych drapoli dzioba, ale poluje, zabija i "łupy" zjada. Jego menu jest mięsiste, obfitujące w ssaki z wyraźną dominacją gryzoni. Wbrew panującej powszechnie opinii, żabki i takie tam różne "obślizłe" stanowią tylko ok. 5% jego pożywienia. Cieszy się u nas wielkim szacunkiem, choć jego CV jest pełne dyskusyjnych faktów.
Ale ja tu nie jestem od podważania zasadności uwielbienia narodowego jakim cieszy się ten gatunek, bo sam darzę go ogromną sympatią.
Ze względu na to, że od jakiegoś czasu sejmikują, mamy ostatnie okazje by je w tym roku podziwiać.
Nagle przyjdzie TEN dzień, w którym ich nadworny meteorolog puści wici o przyjaznym froncie, czyli nośnych wiatrach we właściwą stronę i ... tyle je zobaczymy. Poderwą się i odlecą.

Nie czułbym się fair, gdybym nie pokazał ich o tej porze i w ten sposób nie pożegnał.





  



 Tu dla odmiany żurki zdobiące nieba pochmurnej Warmii.

A rano witała mnie taka melodyjna scenka ;)