środa, 30 grudnia 2015

zachód słońca!

No i w końcu wymiękłem, zrobiłem zachód słońca!
Tylko jeziora pod spodem zabrakło :)))))

Nie wiem czy jutro pójdę w teren, więc to może być ostatni post tego roku.
Gdybym się tu do przyszłego roku nie pojawił, Wszystkim WAM kochani, życzę szampańskiej zabawy i cudownego, bezpiecznego, pełnego sukcesów i zdrowia, spokojnego i obfitego Nowego Roku!!! :)

Dziś było pieruńsko zimno. Zacząłem od czatowni, ale z marnym efektem.
Gdy odchodziłem dygocąc z zimna, zauważyłem lądujące na zanęcie kruki. Rychło w czas!
Za żadne skarby nie wróciłbym już do czatowni, do bezruchu, do telepania z zimna.
Po czterech godzinach siedzenia w jednej pozycji, nie odzyskałem termiki ani gdy doszedłem do samochodu, ani w domu po wypiciu gorącej imbirówki.

Las dziś nie obdarzył, więc wyjechałem żegnać dzień na otwarty teren. Nie żałuję :)

W lesie spotkałem totalnie zagmatwanego dzięcioła. Tyle było wszystkiego wokół niego, że żadna zmiana pozycji nie zmieniała faktu, że wciąż pozostawał ... totalnie zagmatwany.




wyżej nie mogła ;)


I nastał wieczór i nastała ciepłość ... optyczna:)


  Całkiem spory zimowy rudel na wieczornym ... żerze ?!? Ten nasz język chce mnie ubezwłasnowolnić, ale ja się nie dam. Nie napiszę podczas wieczornego żerowania i już! Są na żerze :)))

Ostatnie smagnięcie wieczornego światła i inny rudelek.

Poniżej obraz mojej kapitulacji - wycelowałem obiektyw w słońce!




wtorek, 29 grudnia 2015

słońce i deszcz!

Wczorajszy dzień mijał pod znakiem zmiany frontów. Kilkudniowa, ciepła kołdra chmur, walczyła resztkami sił o przetrwanie. Momentami nawet do głosu dochodziło słońce, ale generalnie zmoczyło mi tyłek tak, że miałem dość. Na szczęście mój OLEK jest stuprocentowym "łoterprufem".

Przyznać muszę, że bardzo lubię być w lesie gdy pada. Niemal nie da się w tej ciemnicy robić zdjęć, więc mam więcej czasu na podziwianie natury.

 Stałem tak i mokłem, mokłem i patrzyłem i było pięknie.


Swarovski odpada!

 Grabowy las podrysowany nieśmiałym przejaśnieniem.


Coś jakby słońce ale o rozpogodzeniu jeszcze nie można było powiedzieć.

 W pewnym momencie stanąłem obok kończyny gigantycznego słonia!
Gdzieś bardzo blisko powinny być pozostałe kończyny ...

... i są!
Piękne, gigantyczne buki zawsze robią wrażenie.

 Miejsce, do którego jeszcze wiele razy powrócę.

 Wielki omszały grab!

 Przejaśniało nieco.

Ale to tylko złudne światełko w tunelu. Za moment nadeszła giga-pompa.

Co innego dziś!

Wyraźnie się ochłodziło. W zamian słońce i błękit nieba. Nareszcie!



Zwykła kałuża na leśnej drodze, przypomniała mi, że woda jest jedyną substancją na Ziemi, która występuje w trzech stanach skupienia. Ten wyszedł jej bardzo ciekawie. Błękitne niebo zrobiło swoje.


Nad głową działo się. Myszak omal nie usiadł nad moją głową, a grubodzioby tym razem osiadły na wielkiej, starej lipie.



To zupełnie inny obszar Puszczy, bardzo odległy od miejsca, w którym ostatnio je spotkałem i opisywałem.


 Niepojęte, że przez tyle lat nikt, nigdy nie wstawił tu np. Panny Marysi. Natura zadbała o kapliczkę.
Zdjęcie tego nie oddaje, ale to naprawdę wygląda jak zaplanowane.

 Stary lis bezkrytycznie wygrzewał kości w dzisiejszym słońcu. Potem się po prostu położył i odpoczywał. Nie miałem sumienia go podchodzić. Prawdopodobnie czekał na to słońce bardziej niż ja.


 Udało się zaobserwować pięć łań, które przechodziły jedna po drugiej. Nie ma sensu pokazywać każdej, bo niemal się nie różnią od siebie :)

Potem, znalazłem takie malownicze miejsce. Usiadłem tu na pniaku i choć to wyda się niewiarygodne, wyobraziłem sobie, że byk-jeleń pojawi się w świetle drugiego planu.
I ledwo usiadłem ... JEST!!! Dacie wiarę?!?
Niestety przeszedł nie do końca w tym miejscu, które miałem na myśli!
Muszę jeszcze nad tym popracować :)))


A poniżej zbliżenie ...








niedziela, 27 grudnia 2015

ciągle pada!

Chyba nie sądziliście, że ze względu na wyraźny opad atmosferyczny, pozostanę w domu! Co to, to nie! Nie ma "mnientkiej gry", więc postanowiłem, że nie "wymnientkne" i pójdę do lasu choćby nie wiem co. I poszedłem.
Mało tego, wybrałem zupełnie nowy, nieznany mi teren. Zakochałem się w tej okolicy. Nieprawdopodobnie atrakcyjne miejsca. Trasa wprawdzie długa i trudna ale z ogromnym potencjałem. Ogromne zróżnicowanie terenu oraz biotopów. Są lasy mieszane, bór suchy sosnowy, sosnowo-świerkowy, grądy i olsy, lasy liściaste, młode uprawy i drągowiny. Tereny podmokłe i bagienne, cuda Panie, cuda! Słowem wszystko. Rosną tu chyba najstarsze i najpotężniejsze olchy jakie widziałem w życiu!
Niestety w znakomitej części trasy, las porośnięty jest największym wrogiem podglądacza zwierząt - młodziutką grabiną. Te cholernie twarde i sztywne chaszczaki przyjmujące najczęściej postać pojedynczej gałązki wyrastającej z ziemi, strzelają o nogawki całkowicie bezpardonowo i skutecznie. Skuteczność ich polega głównie na tym, że po niefortunnym kroku, a wystarczy chwilowa utrata równowagi, mamy gwarancję, że jeleni nie uświadczymy w promieniu 500 metrów!

Dzień zaczął się upiornie mokro i ciemno.
Po sforsowaniu wąwozu, zejściu po stromiźnie i powtórnym wejściu, gdy serce szukając łatwiejszego dostępu do tlenu, próbowało wyskoczyć mi z klatki, napatoczyłem się na dziki.
Lochy prowadzącej nie zdążyłem sfotografować, a szkoda, bo chodziła w mojej wadze - kawał sztuki!
Przelatek wyszedł jak wyszedł, ale coś przecież pokazać muszę!


Nie wiem jak to się dzieje, ale raniuszki spotykam wyłącznie w taką pogodę i z taką mi się kojarzą.


Poza nimi, podchód uprzyjemniały mi inne sikory.

Tu sikora uboga skrzętnie przeglądająca największy spichlerz lasu - ściółkę!

Bardzo aktywne były również pełzacze leśne. To bardzo precyzyjni poszukiwacze smakołyków ukrytych w zakamarkach kory.

Miedziano-złote liście grabów są naprawdę urocze. Skąpane w kroplach zimowego deszczu wydały mi się godne fotografii.

Gdy znalazłem tę oto świeżynkę, świadczącą o "przedchwilnej" obecności jeleni, postanowiłem zajrzeć do pobliskiej drągowiny. Jeleń pozostawia takie właśnie walcowate bobki o wielkości:
 +/- szerokość 10 mm x 20 - 25 mm długości. W dotyku twardawe, kolor jak na zdjęciu, smak lekko kwa ... aaa ;)

Zwykle tego nie robię, szanując dzienne ostoje jeleni, raczej do nich nie wchodzę, ale dawno ich nie fotografowałem i ... tym razem niestety - musiałem! :)
Ale przysięgam, że ich nie spłoszyłem! Zrobiłem co do mnie należało i nie podchodziłem bliżej.
Zostawiłem je tam, gdzie zastałem, a zdjęcia wykonane w gąszczu drągowiny wydały mi się nawet bardzo ciekawe, takie środowiskowe.

Początkowo zobaczyłem coś takiego ... dwa byki. Jeszcze nie wiedziałem, że jest ich tam około dziesięciu!
Normalnie podchód w drągowinie jest praktycznie niemożliwy, ale przy takiej wilgotności, udało mi się nieco podejść. Mokra ściółka jest cichsza, a gałązki łamią się nie tak głośno jak zwykle, gdy są suche.

Ten stał na warcie, a w drugim planie przechodziły kolejne i kolejne samce.

Tu już widać przynajmniej trzy byki.

Ilość satysfakcji rosła, ale wciąż nie mogłem pokazać wielkości tego kawalerskiego stada, typowej zimowej formacji byków.

Było ich sporo, ale nie odważyłem się płoszyć stada z powodu chęci zrobienia kolejnych zdjęć.
Te, które wykonałem, całkowicie mi wystarczają jak na nowy teren i tak paskudną pogodę.

Wracałem naprawdę spełniony. Wiem, że ta okolica odkryje przede mną jeszcze wiele swoich tajemnic! Oczywiście wszystkimi się z Wami podzielę :)

Wszystkie zdjęcia zrobione przy ISO 1250, przysłona 4.0, czas od 1/60 do 1/80 sek.



piątek, 25 grudnia 2015

święta i mikro-batman!

Na proszony obiad umówiliśmy się na 14.00. To oznaczało sporo czasu od rana! :)
No cóż, okazja sama pchała się ręce, a w zasadzie w nogi. Długo przed świtem byłem już w drodze. Postanowiłem przejechać polnymi drogami prowadzącymi przez niezwykle atrakcyjną okolicę.

Na długo przed świtem spotkałem gomółkę, czyli kozła po zrzucie parostków i jego wybrankę serca.


1/20 sekundy ... uwielbiam! :)

Świt zastał mnie już w Puszczy. Wolno podnoszące się słońce nadało sosnom wyjątkowego kolorytu.
Nasza gwiazda dysponuje taką ciepłą barwą szczególnie, gdy jej światło przedziera się  przez chmury.


Chwilę później niestety chmury wygrały. Zrobiło się szaro. Mijane właśnie bagno wyglądało jak oglądane przez kalkę.

Las mieszany w deszczu. Niestety dla mnie, wśród zwycięskich chmur, znalazły się również deszczowe. Było ich sporo.

Pnie strzelistych buków zawsze robiły na mnie wrażenie. Na dzikach natomiast największe wrażenie robią nasiona buków ukryte w kosmatych owocach. Wszędzie widoczne były ślady ich ucztowania.
Buki odgrywają niezwykłą rolę w procesie tworzenia ściółki. Zdjęcie dobrze to ilustruje.

Z jednego z drzew przyglądał mi się mikro-batman! :)

Grąd na żyznych podmokłych glebach. Godzinami mogę przyglądać się korze i konarom starych grabów. Czy wiedzieliście, że ze względu na wyjątkowe właściwości drewna grabów, to właśnie z nich wytwarza się np. pałeczki perkusyjne? Wiem, że wygląd zewnętrzny na to nie wskazuje, ale grab ma bardzo jasne drewno.

Znakomita część brzegów mijanego bagna otulona jest olsem. Olcha czarna uwielbia takie podłoże. Dziki i jelenie mają tu specyficzne SPA. Co kilka dosłownie metrów, jest kolejne i kolejne babrzysko.
Okolice tego bagna stwarzają możliwość zapoznania się z wieloma gatunkami drzew i typów lasu.

Gdy opuszczałem ten teren, stwierdziłem, że las ... obserwuje mnie, że bacznie mi się przygląda! ;)
Mam nadzieję, że ją widzicie, bo ona Was na 100% ;)