poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Gdzie szukać jeleni? II

No właśnie. Popełniłem onegdaj opowieść pod tytułem "Gdzie szukać jeleni?"
Książki doczekują się wznowień, więc tamten tekst zasługuje przynajmniej na uaktualnienie.
Oczywiście wszystkie zawarte w pierwszej części treści są prawdziwe, jednak nie wspomniałem, że poza tymi oczywistymi wskazówkami jelenie mogą być dosłownie wszędzie, w tym w najmniej oczekiwanych miejscach. Wydawać by się mogło, że zwierzę tych gabarytów powinno unikać miejsc, w których może zostać "przyłapane". Jednak zapewniam, że widuję tropy jeleni bardzo blisko wsi, miasteczek, bezpośredniej bliskości ogrodzeń gospodarczych czy innych śladów naszej cywilizacji. Najbardziej zaskakującym był środek cmentarza komunalnego w Olsztynie. Przecierałem oczy ze zdziwienia przyglądając się tropom stada, które przemaszerowało między nagrobkami. Nie chodzi o to byście od dziś robili zasiadkę na jelenie na cmentarzu, to raczej incydentalna historia ale gdy jesteśmy w terenie, proponuję zakładać, że mogą być wszędzie.
Ze względu na to, że w lasach ostatnimi czasu mocno dzieje się, coraz częściej spotykamy jelenie na terenach otwartych. Nawet za dnia!  Rozległe nieużytki, trzcinowiska, tereny podmokłe, słowem wszędzie gdzie można z dala od pił, luf i ludzi spędzić spokojną chwilę.
Moje wczorajsze spotkanie było jednym  z takich zaskoczeń. Przyznaję, podchodziłem sarnę pasąca się na środku leśnej polanki. Obecność jeleni w tym miejscu nie jest niczym zaskakującym, ale ja ich po prostu nie widziałem.
Gdy kucnąłem za świerkiem, by ocenić sposób podejścia do sarny, zauważyłem łanię z zeszłorocznym cielakiem i rok starszym młodzieńcem. Kawaler mimo młodego wieku jest już po zrzucie.
Poranek był przesycony parującą wilgocią i przejrzystość powietrza była marna.
Na szczęście znalazłem się blisko nich, dzięki temu cokolwiek widać.

 Zwierzęta dla świętego spokoju przestawiły się na nocny tryb życia ale przed wschodem, gdy już jest widno, wciąż możemy spotkać jelenie podczas porannego posiłku.


 Nie dajcie się zwieść gdy trzy głowy są zajęte jedzeniem. Jelenie patrzą spode łba jak to się mówi, poza tym jedno z nich nagle podniesie głowę i zlustruje okolicę.


 Kawalerowi przypadł do gustu zapach młodych liści.


Fotografowałem je w przeróżnych i co chwila innych konstelacjach :)


 Młodzież bez względu na wszystko trzymała się razem.


 Byłem pewny, że zostałem rozpoznany ale szczęśliwie opary rozcierały skutecznie obraz obu stronom spotkania :)


 Niespodziewanie cielak zaszedł mnie od tyłu. Jeszcze dwa, trzy kroki i po zabawie!


 Co gorsza, doświadczona łania w tym samym momencie szła na mnie z drugiej strony!


 Gdy cielak zawrócił i zszedł do niej, przestała iść w moją stronę. Całe szczęście. Jego bliskość wyraźnie ją uspokoiła.


 Po chwili dołączył kawaler i rodzinka ponownie była w komplecie.


 Niestety odległość między nami był już tak krytycznie niewielka, że liczyłem się z tym, że zdradzi mnie zapach. Gwałtownie podniosła głowę i wciągała powietrze w niezwykle wrażliwe nozdrza. Ten sposób zachowania łani nie pozostawiał cienia wątpliwości - widowisko dobiegało końca!


 Dała znak do odwrotu.


 Młodzież najwyraźniej nie miała spójnej koncepcji co do kierunku ucieczki :))) Drapieżniki często korzystają z ich niezdecydowania.
Uzupełniając zatem treść pierwszej części, pragnę dodać, że gdziekolwiek jesteśmy, najważniejsza jest nasza czujność i ostrożność. Dopóki zachowaniem nie obudzimy czujnych jelenich zmysłów, dopóty mamy szansę na bliskie obserwacje, czego Wam życzę, bo to wielka przyjemność i cudowna emocja.


 Ten zwalony dąb jest jakby szlabanem przed dębową bramą, do uwierzcie mi osobliwego raju.


 Jedno z najpiękniejszych jezior Warmii, malownicze, wciąż dzikie, szczęśliwie objęte ochroną rezerwatową. Niezmiernie rzadko tu zaglądam. To naturalna ostoja i matecznik wielu gatunków zwierząt. Tym razem, ze względu na wyjątkową aurę, chciałem zobaczyć jak wygląda brzeg tego cudu.


 Po wszystkich obserwacjach, siadłem na tym pniu ukrytym w środku naprawdę magicznego lasu i długo siedziałem kontemplując dzisiejsze spotkania.

Po południu, gdy temperatura powietrza osiągnęła jakieś anormalne apogeum, ponownie byłem w lesie.
Na krzewie obsypanym kwieciem, (sory nie skupiłem się nie wiem co to za krzew) fotografowałem piękna samicę bzyga.

Nie spodziewałem się tego, że w kadrze znajdzie się też samiec!


 Ale oto proszę, nadlatuje!


Oczywiście nie znam się na owadach tak, by oceniać płeć bzygów ale ta sytuacja jednoznacznie wyjaśniła tę kwestię :)
Wiosna, cieplejszy wieje wiatr, wiosna, wiosna w koło ... ;)

niedziela, 29 kwietnia 2018

Las pachniał życiem!

Poranków takich jak dzisiejszy może w roku uzbierać się ... jeden!
Niezwykłe zderzenie pełni księżyca (aktywność zwierząt), mgliście snujących się oparów wilgoci i ciepła. Las poprzetykany oparami topił się w ciepłych barwach wschodu, a tuż nad polankami zawisły w powietrzu watowate snuje, których grawitacja zdaje się nie obowiązywać.
To czego nie uda mi się w żaden sposób oddać zdjęciami to wszechobecny zapach wiosny. Parująca ziemia, zawilce i wszelkie wzrastające ziele pachniały ... wszystkim!
Pachniały oregano i bazylią, torfem, wanilią, cynamonem i toffi, po  prostu życiem.

Ledwo wyszedłem na leśną polankę ...

Ale to spotkanie zostawmy sobie na odrębną opowieść. :)

Las o świecie wabił i kokietował falbanami świerków oblanymi ciepłobarwnym oparem.
W zasadzie można było zostać w pierwszym napotkanym miejscu i zapatrzeć się na godzinę :)


 Wszędzie, dosłownie wszędzie czekała ekstaza miękkich świateł, smug padającego deszczu i nieopisanych zapachów. Ptaki śpiewały jak wynajęte przez agencję koncertową.

W taki dzień musiałem napotkać jakąś "gadzinę" :)
 Przecudnej urody padalec czujnie przyglądał mi się w bezruchu.


 Skorzystałem z jego spokoju i wykonałem serię pamiątkowych zdjęć.


 Cudowne i bardzo pożyteczne stworzenie.

W taką pogodę spodziewałem się jeszcze jakiegoś węża i bardzo się nie pomyliłem.

 Fragment ciągnika lub harvestera. Jak widać nawet węże olejowe lubią wykroty.
Szkoda, że tak nisko upadła kultura pracy leśników. Pozostają po nich kanistry po paliwie do pilarek i po olejach, butelki plastikowe i wiele puszek. Wiem co mówię, bo to wszystko pojawia się w miejscach, w których tego syfu nie było, a jedyna rzecz jaka się w okolicy zmieniła, to zniknął poważny fragment lasu. Te śmieci zawsze ale to zawsze pojawiają się przy porębach. A wystarczyłoby, żeby leśniczy zrobił raz na miesiąc odprawę i pouczył. Powiedział np. "drodzy drwale, pracownicy leśni ... i tak mamy spieprzoną opinię społeczną za nadmierną eksploatację lasów, za dewastację środowiska, za bezkompromisowe zręby w okresach lęgowych i rozrodczych, za traktowanie lasów jak prywatny folwark, więc nie dokładajmy proszę pretekstów do masowego hejtu i zabierajmy z sobą pieprzony syf jaki generujemy!!!" W te czy inne słowy, ale mógłby powiedzieć. Zapewniam, że to by wystarczyło. Ale po co? Dominuje filozofia "po nas choćby potop", drewno pozyskane, reszta się nie liczy!




 Te spękania od dziecka robią na mnie wrażenie.


 Tak dziś było.


 Samiec zięby zajęty zbieractwem pozwolił mi się obserwować z bliska.


 Są piękne, nie ma co.


 Kontrasty!


 Na jasnym tle nie było widać intensywności jego upierzenia.


 Ale gdy go dopadłem za jakąś betonową kształtką z trawą w tle ... nooo, kanarek jak się patrzy! 
... czy może patrzy jak kanarek ;)

I już zupełnie w powrotnej drodze.



Jutro zapraszam na bliskie spotkanie z jelenia rodzinką. Luna ... sory ;)


sobota, 28 kwietnia 2018

50% krętogłowa - 0% satysfakcji :)

Naprawdę nie szukałem dziś jeleni!
Jednak człowiek coś planuje, a los jeleniami kieruje, że sparafrazuję powiedzenie o Bogu i kulach.
Nie, to już chyba nie parafraza, to modyfikacja z tendencją do mutacji. W zasadzie jedno z drugim nie ma nic wspólnego ale jakoś trzeba było zacząć. No cóż, dawno nie publikowałem ... będzie z tydzień.
Ma to związek z faktem, ze tydzień miałem pracowity niebywale, a w środę prelegowałem na temat kruków. Zgromadziłem salę pełną słuchaczy. To sukces, mając na uwadze fakt, że w tym samym momencie w siatę grał zespół z naszego pożal się boże miasta, a Bayern w TV kopał piłkę przeciwko Realowi.
Tak też uznałem :)
Dziś ledwo wyszedłem z auta, no ledwiusieńko, a zaparkowałem przy gospodarzu, już mi przez drogę przeszedł jeleń.
Luna znowu będzie mi to miała za złe, ale co ja mogę?
Ten, który przeszedł przede mną, zaskoczył mnie, a drugiego, który się spłoszył miałem nie pokazywać.
Ale weź tu nie pokaż, gdy cztery kończyny w powietrzu! Kossak zrobił z tego wydarzenie na lata :)

 Swoją drogą malarze mają proste życie. Mogą sobie namalować zwierzę z dowolnej strony, a my fotograficy w 95% przypadków widzimy je od tyłu ... ech.


 Nie mam pojęcia przez co on jeszcze przeskakiwał ale może był tam jakiś drut czy coś.


I ponownie ta sama sytuacja - idę spokojnie lasem, czekam na lisa, dzika, ptaki, a tu ... no sami widzicie!
 Poważnie utykał. Widać było, że uszkodzenie jest wysoko, więc prawdopodobnie postrzałek. Ale jakoś daje radę.


 Po nim jeszcze ten jednorożec :)


 Baśka leśna. Szkoda, że ma kleszcze na brodzie.


 Dziki niestety dane mi było widzieć przez ażur młodych liści. Przy tak hałaśliwym podszycie nie było jak ich podejść, choć próbowałem.


 Pan zięb! Chyba najliczniejszy gatunek w naszych lasach.


 Myszołów w jasnej karnacji. Zbyt późno go zauważyłem.


 Niewiele brakowało i miałbym pierwszego w życiu krętogłowa z bliska! Niestety mimo jego cierpliwości, nijak nie przedostałem się z optyką przez gąszcz liści. Sfotografowałem tyle na ile prawdopodobnie zasłużyłem - tyłek :)


Obiecywałem sobie nie publikować już tak oczywistych zdjęć, jak bociek stojący na polu ale ujął mnie jego prześwietlony dziób i tyle :)



sobota, 21 kwietnia 2018

Wiosenne rozmaitości.

Żyję i pracuję w mieście, w którym niestety nie ma klasy. Ta jest zwykle pochodną dojrzałej historii, wspólnoty przeżyć, majętnej klasy średniej. Olsztyn tego nie ma. Niestety.
To miasto przesiedleńcze z krótką i nieciekawą historią. Po wojnie przyjechali ludzie biedni i w większości przypadków tak zostało do dziś. Olsztyn nie ma central tylko oddziały, nie ma zatem kasy, tylko decyzje wykonawcze. Typowa Polska "C". W podobnej do mojej np. branży najlepszy claim reklamowy i jednocześnie najdoskonalszy dla Olsztyna model biznesowy powinien brzmieć jakoś tak: "WIZYTÓWKI, PIECZĄTKI, NAKLEJKI NAJTANIEJ!"
Ewentualnie dla pozostałych firm wg. tego samego algorytmu - "XXX najtaniej, najszybciej i do tego najlepiej!"

Ostatnio w ramach eventu, wykorzystałem pobliski siedzibie mojego Klienta przystanek PKS i ustawiłem tam pomalowane stare meble, powiesiłem obrazek, dwa krzesła, flakonik z kwiatkami itd.
Sądziłem, że pomysł przyjmie się jak w Skajbotach. Chciałem w to wierzyć, że przystanek będzie żył i generował lokalną legendę.
Meble stały do nocy ... wszystko ukradli!
Przysięgam można mieć dość tej bylejakości.


Nie powiem, po tylu latach ukonstytuowała mi się grupa stałych, świetnych Klientów, ale to efekt okupiony sporym wysiłkiem. Okres dzielenia ziaren od plew był poważnie męczący.
Absolutnie nie marudzę, ale mając na uwadze fakt, że prowadzę działalność opartą o produkt intelektualny, uwierzcie mi, że po 30 latach walki, czekam na taką sobotę jak dzisiejsza z największym utęsknieniem.
Las daje mi oddech od codzienności. Dziwię się czasami sam sobie, że mi się jeszcze chce.

A dzień wstawał pięknie.

 Warmia, kraina, którą chociaż za widoki i przyrodę można kochać.

... chyba sójka :)))

Kolejne synchro sarenek podziwiane tym razem przez gęsi :)

Taki duet też mi się trafił.


Z góry przyglądał mi się szpak.


W stronę wschodzącego słońca.


Woda zabarwiona wschodem.


Rudel na porannym żerowisku.


W końcu trafiłem do lasu.
 Jak zwykle czujne. Każdy patrzy w inną stronę - tak jest bezpieczniej.


 Gdy samiec zięby śpiewa będąc na ziemi ...


... co chwila zerka w górę czy aby nie zwabił jakiegoś drapieżnika.


 Zaskoczył mnie lokalizacją. Środek lasu.


 Udało mi się pod słońce i z żabiej perspektywy. Nie pytajcie czy buty okazały się wodoszczelne :)


 Nooo ... tak! Refleksik do korekty :))


 Ze słońcem.


 Leśna kałuża.


 Face to face :)


 Pełzacz leśny.


 Rozlewisko.


 Krakwa.


 No po prostu i najzwyczajniej w świecie w trakcie aktu miłosnego trzymał ją "za włosy" :)



Fajne miejsca.


W drodze powrotnej.

Akumulatory podładowane.
Jeszcze jutro doładowanie i w poniedziałek można zaczynać zmagania ;)