środa, 11 kwietnia 2018

Wojna biało-biała!

Przyroda nie jest serią ładnych obrazków i oczywiście nie odwołuje się do naszych, często naiwnych, roszczeniowych wartości czy wyobrażeń. Potrafi być i jest zaskakująco brutalna, bezwzględna, a nawet okrutna, co pozostaje w sprzeczności do przekonań budowanych m.in. na bajkach, baśniach i opowieściach.
Do głosu czyli prawa prokreacji dochodzą geny najsilniejszych osobników w obrębie gatunku.
Walka w oczywisty sposób dotyczy też relacji międzygatunkowych. Ta często jest bardziej bezlitosna niż wewnątrzgatunkowa. Wiosna jest okresem, w którym możemy doskonale obserwować te starcia o zwycięstwo "tych, a nie innych plemników" czyli genów. Żeby być poprawnym politycznie, dodam, że komórek jajowych również, ale w większości przypadków walkę toczą jednak samce. :)
Lepszy teren, bezpieczniejszy, zasobniejszy, to większa gwarancja na przeżycie potomstwa.
Więcej wyprowadzonych młodych, to kolejna przewaga gatunku w następnym okresie rozrodczym.
To koło kręci się od zarania dziejów. Dziś obserwujemy życie mniej niż jednego procenta gatunków, jakie przewinęły się w ciągu lat istnienia Ziemi. To zwycięzcy, którzy w drodze zdawkowo opisanej konkurencji poradzili sobie m.in. ze słabszymi gatunkami. Oczywiście nie tylko z nimi. Ze zmianami szeroko rozumianymi. Teraz największym zagrożeniem dla nich jesteśmy my - ludzie.
Niewiele gatunków przetrwa tę konfrontację. To widać po tym w jakim tempie znikają z listy obecnych na Ziemi. Aktualnie co 25 minut bezpowrotnie ginie jakiś gatunek. To daje zatrważającą liczbę ponad 20 tysięcy gatunków rocznie!
Na szczęście nie będziemy ostatnim gatunkiem, który odejdzie. Przy tym tempie degradacji środowiska zrobimy to znacznie wcześniej.
Spuentuję to w jeden sposób - a jednak po nas coś zostanie!

Do tej refleksji i opowieści nakłoniła mnie ostatnia obserwacja - walka samców łabędzia krzykliwego i niemego.
Niewyobrażalny spektakl, który rozegrał się na gładkiej tafli uroczego rozlewiska w środku leśnej głuszy.
Lustrzana, niezmącona wiatrem powierzchnia wody potęgowała doznania. Echa walki niosły się daleko.
Łoskot zderzających się skrzydeł, dosłowny huk uderzeń o wodę i wydawane dźwięki, robiły wrażenie.
Co mnie zaskoczyło, to dominacja, mniejszego jednak, łabędzia krzykliwego. Był bardziej agresywny.
Nie była to walka na śmierć i życie ale nagrodą było zajęcie lepszego rewiru. Istotny puchar!




 Ostatecznie niemy samiec opuścił teren walki i odleciał w stronę samicy.


 W jej obecności puszył się chełpił.


 A nawet insynuował zwycięstwo ... skąd my to znamy? ;)


 Światła przepuszczane przez chmury i okalające akwen drzewa bardzo mi sprzyjały.


 Nie mogłem się nadziwić, ale miały mnie kompletnie ... gdzieś! :)


 Nawet podpłynęły z ciekawością mi się przypatrując.



 "Krzykacz" odleciał w drugą stronę zbiornika.
Uspokajam, że obserwuję je od kilku lat i ostatecznie dzielą się rozlewiskiem.
Jedna i druga para wyprowadza młode. Ale odnoszę wrażenie, że krzykliwe wygrywają, z mojego punktu widzenia, lepsze miejscówki. Są też jak mi się wydaje "dzikszym" gatunkiem i pewnie mają większe oczekiwania dotyczące lokalizacji gniazda. A potrzeby pokarmowe i środowiskowe podobne.
Ich ekspansywność musi być spora, skoro w stosunkowo krótkim okresie czasu widzimy taki ich przyrost na naszych terenach.
Silniejszy wygra tę próbę sił. Na razie niemy wykazuje większą elastyczność w zakresie tolerancji człowieka i jego wynalazków. Czas pokaże.

 Na koniec miłe tło dla popularnych krzyżówek trzech :)




7 komentarzy:

  1. Sytuacja z łabędziami ciekawa oraz interesująco opisana. Przypomniała mi o mojej, identycznej, która miała miejsce rok temu. Krzykliwiec, jak sama nazwa wskazuje, także wygrał z niemym krewniakiem. Łabędzie krzykliwe są zdecydowanie bardziej agresywniejsze. Wynika to z moich niejednokrotnych obserwacji. Zgodzę się co do tego, że mniej dzikie łabędzie nieme mają mniejsze oczekiwania co do lokalizacji gniazda. Przykładem jest, np. trzeci z rzędu rok gniazdowania jednej pary nad jez. Ukiel (jadąc z Olsztyna w stronę Morąga) za Hotelem Pirat, tuż tuż obok drogi 527. W tym roku również zbudowały w tym miejscu gniazdo. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, oraz fakt, że nieme świetnie czują się na terenach zurbanizowanych, a krzykliwe póki co nie bardzo. Mam jednak za mało wiedzy i krotności obserwacji na jednoznaczne wnioski. Sądząc jednak po ekspresji z jaką krzykliwe się zadomowiają w Polsce i mając na uwadze fakt, że potrafią zostać tu na zimę, zakładam, że jeszcze niejednym nas zaskoczą. To świeży u nas gatunek, jednak cieszę się, że jest, bo urokliwe są niewątpliwie.

      Usuń
  2. Interesujące rozważania. Walka trwa wszędzie i zawsze i niezależnie od nas, obserwatorów miniaturowej jej części. Cieszmy się, że widzimy patrząc, bo nie wszyscy to potrafią :-). Musiałam wytężyć wzrok, żeby dostrzec tę trzecią :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlatego podpisałem w ten sposób, bo w zasadzie nikt by trzeciej nie zauważył :))

      Usuń
  3. Bardzo ciekawa obserwacja. Na moim stawie od kilkunastu lat gniazdują krzykliwe. zazwyczaj jedna para, ale zdarzało się że dwie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Your blog was absolutely fantastic!
    Great deal of great information & this can be useful some or maybe the other way.
    Keep updating your blog,anticipating to get more detailed contents.
    ดูหนังออนไลน์

    OdpowiedzUsuń