wtorek, 30 czerwca 2015

taki eko-problem!

O bocianie można wiele. Zarówno w aspekcie kulturowym, historycznym czy najciekawszym, czyli biologicznym. Są kraje, które go hołubią, niemal czczą, są takie jak Ukraina, w której bociany mają "przechlapane". Można obalać mity, jak ten, że zasiedlone gniazdo jest gwarancją ochrony budynku przed uderzeniem pioruna, bo nie jest. Kilka procent lęgu ginie właśnie z tej przyczyny. Można byłoby skupić się na jego domniemanym jadłospisie i okazałoby się, że żaby, czy w ogóle płazy stanowią raptem kilka procent jego pożywienia. Analiza jego wędrówek kazałaby się zastanowić dlaczego wybiera dłuższą trasę, pozornie nielogiczną. A jednak szybko stwierdzimy, że dokonują jedynie słusznego wyboru. Szczególnie szerokie i długie skrzydła nie nadają się do aktywnego lotu. Kosztowałoby to bociany zbyt wiele energii. Z tego powodu, dłuższa trasa, ale umożliwiająca bierny lot wykorzystujący wznoszące prądy powietrza, jest w końcowym rozrachunku "tańsza" i mniej wyczerpująca. Z tego powodu lecą nad lądami, nie przecinając "na skróty" dużych akwenów morskich. Mógłbym tak pewnie długo, ale dziś chciałbym o czymś nieco innym.

W Polsce żyje 1/4 światowej populacji tego gatunku! Ponad 40 tys. osobników. Znakomita część tej ilości, zamieszkuje nasze tereny, ogólnie Pn.-Wsch. Polskę. W tym kontekście martwi mnie degradacja środowiska, szczególnie tego, które jest tak niezbędne tego typu gatunkom. Masowo wysychają oczka wodne, zmieniają się stosunki wodne w całym Regionie. Sposób eksploatacji i uprawy gruntów jest karygodny. Nie twierdzę, że to jedyna przyczyna, ale grunty uprawne są orane do samego brzegu oczek. Lustro wody pozbawione krzaków i zarośli, odsłonięte, szybciej paruje, a przeorana ziemia zwiększa tysiąckrotnie powierzchnię parowania. Na efekty długo nie trzeba czekać - masowo wysychają. Remizki wokół oczek to naturalne schronisko i miejsce rozrodu dziesiątków gatunków zwierząt - są zaorywane. W/g mnie sytuacja jest alarmująca. Próbowałem tą sprawą zainteresować aktualnego dyrektora RDOŚiu w Olsztynie. Bezskutecznie. Jeżeli ludzie na takich stanowiskach są obojętni na tego typu sprawy, to chyba muszę się udać do pierwszego lepszego dyrektora np. Spółki Węglowej ... a może do dyrektora MPECu, albo MPK - nie wiem!

Dla osłody popatrzmy na moment startu tego pięknego, głęboko wpisanego w wizerunek Regionu, ptaka. Zdjęcia zrobiłem na byłym oczku wodnym, w którym jeszcze dwa lata temu było 1,5 metra wody. Dziś tej wody nie ma wcale. Pozostała tylko typowa roślinność dla zdegradowanych, do roli wilgotnego zagłębienia, oczek. W przyszłym roku zarośnie już innymi gatunkami roślin, a za dwa lata będzie "suchodołem", zagłębieniem w terenie.

Na przykład we wsi Nowy Przykop ... jeszcze rok temu robiłem zdjęcia na pięknym jeziorku bagiennym. Było tam wszystkiego pełno, czaple białe i siwe, kormorany, łabędzie jedne i drugie, kilkanaście gatunków kaczek, brodźce, perkozki i w ogóle. To tam fotografowałem te dwa dostojne kąpiące się jelenie z pięknym porożem. Dziś krajobraz jest rozpaczliwy. Pozostało wgłębienie w terenie wypełnione mazią błotną. nie ma ptaków!

Obyśmy się nie obudzili z ręką w nocniku!











niedziela, 28 czerwca 2015

jeleni czakram i strach na wróble!

Sobota ... nareszcie! Poranne mgły długo nie pozwalały na fotografowanie, ba, prowadzenie samochodu było prolematyczne. Momentami widoczność była szczególnie krótkowzroczna ... czy coś takiego;)
Nie dało się jechać, nie dało się focić, więc poświęciłem czas na pewne przymyślenie, w efekcie którego doszedłem do wniosku, że wczesny ranek, mglisty czy nie, to jakby czas spędzany na jakiejś innej planecie. Wszystko wygląda inaczej. W porównaniu z porą świtu, rozwinięty dzień wydaje się nudny, oczywisty i jakiś taki ... prostacki. To przykre, że większość ludzi nie zna świata o tej porze dnia. To tak jak urodzić się w ... powiedzmy w Górowie Dolnym, przez całe życie nigdzie nie wyjechać i ... w tymże Górowie umrzeć.  Można w życiu przeżyć wiele żyć, ale można też tylko jedno. No cóż, każdy sobie sterem.
Dość tej podwórkowej refleksji, do roboty!

Jakie efekty dawalo mgliste porankowo? - Proszę :)

O rany, mam nadzieję, że za parą rodziców widać dwa kurczaki.

Fajny szóstaczek z wybranką serca.

Siłą rzeczy musiałem nieco czasu spędzić na fotografii ... środowiskowej! W końcu są tam jakieś ptaszki ... no! :)))





Nie mam pojęcia skąd mój serdeczny znajomy, Pan Strach, wiedział, że się wypogodzi?!? Wdzianko niezwykle akuratne do nadchodzącej pogody.

Tzw. "warmiński kot polny" w chwilę po śniadanku.

Się nie bała się ... no to zabrałem jej duszę! :)

Musiałem coś zmienić w beznadziei tego poranka, więc decyzja była krótka - hopsasa do lasa!

I słusznie, bo już po drodze cośtam, cośtam ... :)  - "po drodze" - dosłownie i w przenośni :)))

Ach, o tym koziołku mógłbym odrębny post wykonać, ale i tak nie nadążam z publikowaniem tego wszystkiego. Piętrzą mi się zdjęcia i tematy.

A to miejsce to chyba jakiś jeleni czakram ziemi! Drugi raz usiadłem w tym samym miejscu i drugi raz zaczyna się dziać jakiś kabaret. Poprzednio młody jelonek podszedł i położył się niemal u moich nóg, a teraz to samo robi łania. Tzn. nie położyła się, ale podeszła tak blisko, że mam sporo zdjęć, w których po prostu nie zmieściła się w kadrze!

Obiecywałem nie robić zdjęć łaniom na polankach, łączkach itp. ale tu wystąpiła jakaś inna sytuacja. Ja jej nie podchodziłem, to ona podeszła do mnie! Co miałem robić?!?
Na szczęście mój aparat też już ma dość łań na polankach, więc ... skupił się na trawach! Nie ma to jak piękna trawa na ciekawym tle!

Chodziła przede mną, paradowała, serio zastanawiałem się czy nie wstać.
Ostatecznie, korzystając ze słonecznej pogody, postanowiłem pokazać ją w pełnej krasie.

Zatoczyła w galopie kilka kółek, po czym postanowiła mnie za wszelką cenę odnaleźć!
Byliśmy od siebie w odległości 5 metrów, a dzieliło nas jedynie przepierzenie świerkowej galęzi.
Gdy zobaczyłem jej minę, o mało nie parsknąłem śmiechem :)))

Dopiero gdy stanęła u wrót Puszczy, spodobało mi się!

piątek, 26 czerwca 2015

dzika bliskość!

Moi ukochani fizycy kwantowi, uważają, że Wszechświat istnieje dzięki naszej obserwacji, a właściwe postrzeganie Wszechświata jest wyłącznie kwestią perspektywy, odległości, punktu odniesienia. W konsekwencji oddalania się od obiektów wszystko zaczyna być punktem, kropką. W miarę zbliżania się do obiektu, zauważamy kształty, a wnikając bliżej i bliżej, wręcz atomową i subatomową naturę budowy obiektu. W konsekwencji ponownie widzimy ... punkty. Wnikając głębiej w temat, dochodzimy do nieuchronnego wniosku, że wszystko jest wyłącznie różną postacią energii, czyli falą.
Tym razem znalazłem się tak blisko dzika, że może jeszcze nie widziałem jego atomów, ale już miałem problem z oglądem całości. To co do mnie bez wątpienia dotarło, to atomowe cząstki odpowiedzialne za jego zapach ... smród ... . Też ciekawe doznanie. Mogę powiedzieć, że wąchałem dzika! Chyba za moment sam spadnę z krzesła ze śmiechu nad bezsensem tego sformułowania, ale jak to powiedzieć inaczej?!? :)

Fenomenalne było to, że słyszałem dźwięk rwanych roślin w trakcie pożywiania się, bo tym głównie była zajęta w czasie sesji Pani Dziczyca. Wokół niej kręciła się czereda pasiaków i jeden przelatek, czyli zeszłoroczny osobnik.

Nie ma co bazgrać, zapraszam na bliskie spotkanie trzeciego stopnia :)

 Tego zdjęcia wcześniej nie publikowałem na blogu, chyba tylko na FB, więc nadrabiam straty.

 Tu w uzupełnieniu historii o Pani Dyrektor, (http://krzysiekmikunda.blogspot.com/2015/06/locha-prowadzaca.html) zapomniane zdjęcie z momentem zaprowadzania porządków w grupie :)

Niewiarygodne przez jak mały otwór w siatce potrafią przejść duże dziki!

To ciągle jako "przerywnik" przed meritum, bo ciekawość tej sikory zupełnie mnie rozkalibrowała :)

Początkowo zobaczyłem coś takiego.

Zanim postanowiłem pobić rekord podejścia, wykonałem kilka zdjęć na tzw. wszelki wypadek, gdyby się miało nie udać lub żeby rodzina wiedziała dlaczego tym razem nie wróciłem z lasu :)))

Była czujna ... cholera jedna ;)

Jednak ostatecznie ... ta dam!!! Dzień dobry, heląłłł, to ja ... człowiek! ;)
Było ciekawie :)))

czwartek, 25 czerwca 2015

wieczór w Puszczy!

Na wstępie najmocniej przepraszam, ponieważ obiecałem inny post, ale wczoraj pozostałem w Puszczy do zmroku i ... muszę to opowiedzieć :)

Zapowiedziany post o dzikach (może i lepiej, że z małym przerywnikiem) opublikuję jutro.

W pierwszej kolejności pojechałem na nowy teren za Trękus. Rozciąga się tam gęsto zarośnięty teren podmokły, w zasadzie bagienny. Kiedy zjeżdżałem do lasu, między mną, a bagnem, zauważyłem ogromnego dzika! Potwór! Mógł ważyć ponad 150 kg. Zaniemówiłem. Obserwacja odebrała mi większość funkcji życiowych, w tym oddech. Zatrzymałem samochód i ciuchutko starałem się go podejść. Jedyne co podszedłem to kleszcz, którego już w domu wyjąłem sobie z brzucha.
Ten dzik był starym cwaniakiem. W takim terenie podejście go jest praktycznie niemożliwe.
Ale nie ma tego złego, odkryłem fantastyczny obszar o niezwykle urozmaiconym charakterze. Spędzę tu zapewne więcej czasu w najbliższej przyszłości. Na cieku wodnym zainstalowały się bobry, wokół pełno tropów ... wszystkiego. Piękna, tajemnicza okolica. Rozpoznanie terenu robiłem do godziny 20.00, po czym przeniosłem się w okolicę Purdy.
Wczoraj coś mnie wzięło na pozostanie do 22.00 w Puszczy. Było pochmurnie, co chwila padał deszcz i jakoś ten nastrój bardzo mi odpowiadał. Szwendałem się, przyznaję, bez celu. Chciałem po prostu tam być i już. Zanim zrobiło się ciemno, zauważyłem łanię przechodzącą cichutko przez leśną drogę. Nie zdążyłem jej sfotografować, ale cielaczka i owszem. Ponieważ ostatnio publikowałem zdjęcia z makro-bliska, tym razem chcę pokazać oprawę, czyli kompletny urok tego miejsca.


W tym miejscu nie działo się nic szczególnego, przeniosłem się dwa kilometry dalej.
Moją uwagę zwróciła maleńka, uwierzcie mikroskopijna, nawet nie polanka, no nie wiem jak to nazwać, zabrakło kilku drzew w tym miejscu i już. Słyszę nadlatujące żurawie. Nawet nie zakładam, że siądą w tej "dziurze".
Kiedy jednak zaczęły typowe przed lądowaniem kołowanie, ukryłem się pod świerkiem. A nuż ... pomyślałem. Nie mogłem uwierzyć w to co się wydarzyło. One przed wylądowaniem, zataczają zwykle koło, by sprawdzić teren. Jeden z nich przeleciał 3 metry ode mnie! Ten dźwięk, ta bliskość, przeżycie nie z tej Ziemi! Byłem niemal pewny, że mnie wypatrzył. Na szczęście okazało się, że nie i usiadł ... 5 metrów ode mnie! Było już bardzo ciemno. Raz, że 21.30, dwa pochmurnie. Nie wiedziałem co robić, przyglądać się czy spróbować fotografować. ISO 3200! Trzask, trzask, robię zdjęcia. Mam ich kila, ale pokazuję jedno, wybrane, by oddać choć trochę to co widziałem. Światła, które widać na zdjęciu, to wyłącznie efekt czułości matrycy. Było praktycznie ciemno.

Wolę to zdjęcie od wszystkich "blisko-fotek", jakie zrobiłem żurawiom przy nienagannej pogodzie. Oczywiście ze względu na wspomnienie świetnej sytuacji, choć jeżeli się Wam spodoba, będę usatysfakcjonowany.

Wyszedłem z ukrycia i w zasadzie byłem pewny, że sesja skończona.
Tymczasem "trzecie oko" kazało mi się zwrócić w przeciwną stronę. W ciemności, jak duch, przechodziła łania. Ten widok chwytał za serce. Ustawiona wcześniej czułość matrycy, pozwoliła na uchwycenie chwili. To zdjęcie wykonane za dnia, nie miałoby większego sensu. Jednak wieczorem, wszystko wygląda inaczej :)



Fajny wieczór, dziś powtórzę!

wtorek, 23 czerwca 2015

locha prowadząca.

W każdej społeczności, prędzej czy później, ktoś przejmuje stery. W bardziej lub mniej usankcjonowany sposób, ale zjawisko jest ze wszech miar naturalne. W przypadku zwierząt stadnych rzecz ma się podobnie. W sarnim rudelku będzie to sarna zwana przodownicą. Licówka, czyli łania prowadząca w przypadku jeleni i locha prowadząca w przypadku dzików. Opisanymi wcześniej gatunkami zajmę się przy okazji innych postów, dziś nieco o liderce dziczego stada.
Aktualnie w lesie jest idealny moment do obserwacji zachowań stadnych u dzików. Ich zwyczaje i szczególna aktywność o tej porze roku, powodują, że nawet niewprawni obserwatorzy lasu mogą je spotkać i fotografować. Jest to stosunkowo łatwe, ale tylko teraz, nie popadajmy więc z huraoptymizm, bo w pozostałej części roku, to niezwykle trudny do obserwacji gatunek. Poza okresem prowadzenia młodych, dziki wiodą skryty, raczej nocny tryb życia, dnie spędzając w mrocznych częściach lasu i wilgotnych, ciemnych ostojach. Na żer wychodzą niemal wyłącznie w nocy.
Przyjrzyjmy się zwyczajom stadnym dzików, to może odpowiemy sobie na pytanie dlaczego o tej porze roku, w miarę cichy spacerowicz-amator ma szansę na obserwację tego ciekawego gatunku.
O tej porze lochy prowadzą młode. Zakładają tzw. spółdzielnie, czyli grupują się i wspólnie prowadzą swoje pociechy w organizacji, którą można porównać do naszego przedszkola. Delikatne, młodociane układy pokarmowe, potrzebują w tej fazie życia miękkiej roślinności, traw, ziół, młodych pędów. Tym samym ośmielone ilością osobników zgrupowanych  w  stadzie, chętniej niż zwykle, wychodzą na śródleśne polanki, na tereny otwarte. Polany oferują znacznie ciekawszą kartę dań niż  leśny podszyt obfitujący w zdrewniałe pędy i mchy. A że maleństwa szybko rosną, więc są wiecznie głodne, jedzą stosunkowo często, niemal non-stop. To powoduje, że dziki są w tym momencie szczególnie aktywne, przez całe dnie są w ruchu i tym samym rosną nasze szanse na ich obserwacje. Znalezienie dzików jesienią, a szczególnie na przedwiośniu wymaga gruntownej znajomości ich zwyczajów i terenu. No!:)
Jak każde porządne przedszkole, dzicze również ma swoją Panią Dyrektor - Lochę Prowadzącą!
Zasady są te same, czyli locha prowadząca, ma największe doświadczenie, jest najstarsza, najsilniejsza. Trzyma dyscyplinę, często karci niesforne maleństwa i ochrzania nieudolne, mniej doświadczone opiekunki.
Pełni równocześnie funkcję najostrożniejszego stróża, pilnie obserwuje otoczenie, a w razie zagrożenia, to ona decyduje w którą stronę podopieczni mają uciekać. Ona sama pozostaje do końca na straży, biorąc na siebie ryzyko odparcia ataku lub zmierzenia się z niebezpieczeństwem.
Kiedy podchodzę do dziczego stada, w pierwszej kolejności staram się zidentyfikować lochę prowadzącą. Ona nie musi być blisko stada! Piszę to z wykrzyknikiem, bo zajęci obserwacją średniaków, możemy nie zauważyć szturmu "Pani Dyrektor". Po latach obserwacji dzików, uważam, że głównie ona ma tendencje do ataku i stałą do tego gotowość. Inne dziki mogą zaatakować raczej w sytuacji, w której nie mają oczywistej drogi ucieczki. Pomijam też zwierzęta ranne, chore, czy agresywne z natury rzeczy :) Jak u ludzi.

Dziś pokazuję serię zdjęć dokumentującą to co opisałem, czyli jednocześnie będzie:
- wielopokoleniowe stado
- przedszkole
- locha prowadząca
- wyraźnie udokumentowana jej rola w stadzie
- reakcja lochy na zagrożenie
- dyscyplina w stadzie, czyli rola Lidera (jak w Corpo!) ;)


Taki widok, to dopiero początek przygody, słodki, ale początek :)

Tu już widać, że robi się interesująco ...

uwaga, to nie jest locha prowadząca! Trzeba się jeszcze porozglądać!

Już wiemy, że mamy do czynienia ze stadem wielopokoleniowym, ale gdzie jest Pani Dyrektor!!!

Zdaje się, że udało się ustawić ostrość właśnie na Nią! :)

Tak wygląda zorganizowane przedszkole.

W tym momencie, nie mamy już wątpliwości kto rządzi w stadzie i ... kto nam zagraża :)

Pani Dyrektor zdaje się pytać - znajdzie Pan sam drzwi wyjściowe, czy może wskazać drogę?!?

Czytelnych kilka kroków w moją stronę, z nisko opuszczoną głową oznaczają, że Pani Dyrektor raczy mi jednak wskazać drogę :)))
Uprzejma, nie ma co!

Szczęśliwie, tym razem, udało mi się Panią przekonać, że sam trafię do wyjścia :) Ach ten dziczy savoir vivre!

Pozoracyjny odwrót i ...

... dyrektorski rzut oka, czy aby na pewno trafiam w odpowiednie drzwi!

Jak to Dyrektorki mają w zwyczaju, wykonała zwrot w progu, postraszyła, jeszcze raz fuknęła w drzwiach!
Musiała! - "chodząca uprzejmość", ma to przecież w zakresie obowiązków! @&$#!@%!$!#!

Nie chcę Was już zanudzać kolejnymi zdjęciami, ale weszła do lasu, tam ponownie się odwróciła w moją stronę i długo obserwowała z ukrycia. Nie byłoby dobrze, gdym w tym momencie ruszył w jej stronę, więc ... nie ruszyłem! ;)

Mam nadzieję, że przybliżyłem nieco reguły panujące wśród dzików, hierarchię oraz odpowiedziałem na pytanie, dlaczego o tej porze roku, każdemu może przytrafić się spontaniczna okazja do ich obserwacji.

Dlatego skorzystajcie z okazji, zapraszam do lasu, życzę udanych "foto-łowów!"






poniedziałek, 22 czerwca 2015

w terenie szerokim, którego okiem ...

Nałazi się człowiek po lesie, nałazi, a to z punktu widzenia fotografa, okrutnie skraca perspektywę - w lesie są głównie półplany! Po codziennym kadrowaniu krótkich planów, człowiek zatraca umiejętność pracy drugimi i trzecimi planami, bo w lesie  ... ich zwykle nie ma. W drugim planie zwykle jest ściana drzew, do tego ja nie jestem pejzażystą, więc najczęściej skupiam się na zwierzaku. W celu "przewietrzenia centralki" i wyrównania ubytków w mózgu (to manipulacja, której wyłącznym celem jest przekonanie Was, że go w ogóle posiadam) raz na jakiś czas wyruszam w teren. Nie zrozumiecie jak ja wtedy cierpię ... notorycznie popadam w wątpliwości czy dokonałem słusznego wyboru, roztrząsam czy akurat teraz w lesie dzieje się coś niesamowitego! Ale ponieważ przedwczoraj zdobyłem bardzo długo oczekiwany materiał fotograficzny, dokumentujący rolę lochy prowadzącej w stadzie, (następny post) z nieco czystszym sumieniem, opuściłem las. Żeby było jasne, poza lasem wytrzymałem dwie godziny i resztę dnia spędziłem odkrywając nowe leśne tereny.
Przyznać jednak muszę, że fotografowanie poza lasem jest po prostu fajne. Przede wszystkim jest widniej! Po drugie nic człowieka nie zaskakuje, bo wszystko widać z daleka. Niestety to działa w obie strony, więc my sami też jesteśmy widziani z daleka, a to nie jest ułatwienie, to tylko jego pozory. Nie ma strzyżaków - bezcenne!!!
Największą jednak zaletą terenu otwartego, jest możliwość bawienia się perspektywą. Tym razem niespecjalnie się nią pobawiłem, nie zabrałem szerokiego szkiełka, ale o tem potem.
Ostatecznie postanowiłem w przyszłości poświęcać więcej czasu na bezpośrednie otoczenie Puszczy, gdyż ono stanowi również o walorach tejże Puszczy. Wielokrotnie wspominałem, że granice biotopów są również atrakcyjne dla zwierząt. One też lubią zmienić perspektywę :)




I tak, pierwszą sytuacją, która skłoniła mnie do opuszczenia samochodu, było spotkanie orlika krzykliwego w chwilę po upolowaniu kreta. Pierwsze zdjęcie mogłoby być lepsze, ale pokazuję je, bo widać kreta, a drugie, bo jest ostre! :) Drapol, to zawsze drapol i mam nadzieję na wybaczenie. Zwróćcie proszę uwagę na niesamowity stosunek wielkości skrzydeł, względem korpusu drapieżnika.

Bardzo spodobał mi się ten widoczek. On z pewnością nie ma wartości technicznej czy sytuacyjnej, ale przynajmniej w mojej ocenie jest niezwykle sielski i kojący. Te baloty, żuraw i krówki idące gęsiego ... mnie to absolutnie rozkleja :)

Śródpolno-balotowy bocian warmiński - pełna nazwa podgatunkowa! ;)

Mistrz kamuflażu! Miszczyk po prostu! Obserwowałem go dłuższa chwilę - cierpliwie siedział. Co by nie mówić, tego przynajmniej dnia, wybrał zasiadkę!

To zdjęcie na FB (Kochamy Polską Przyrodę) zrobiło furorę. W jakiejś części z powodu komentarza - "ktoś musi czuwać, by spać mógł ktoś". Ale przyznaję, że o wiele lepszy komentarz został zaproponowany przez Anetę Balcerkiewicz - " jeny!!! zając zagryzł konia :)" 
Ja bynajmniej zabadziałem ekran coctailem truskawkowym na kefirze :)))

 Więc niech tak już będzie, mój komentarz będzie ilustrowany tym zdjęciem, a Anety już pozostanie przy poprzednim :)


"Nieco inny, odgórny punkt widzenia" - nie mogłem sobie odmówić, choć to prosta fotografia, ale chyba sympatyczna, jak sądzicie?


A to nie jest żadna propozycja fotograficzna - spokojnie! :) Chciałem Wam jedynie pokazać, jakie okazy płoci żyją w rzeczce "Kośna". Przed samą Purdą, z mostku zobaczyłem tę sztukę - piękna!


Będąc tak blisko najpiękniejszego Rezerwatu w Polsce, nie mogłem sobie odmówić :)



A oto legendarne jezioro Kośno. Tego dnia była totalna flauta. Cisza, spokój, relaks. Zniewalające miejsca. Wschodnią stronę Kośna zwiedzałem 10-15 lat temu, ale sądząc po ilości tropów zwierząt, będę tam teraz częstszym gościem.


Taki tam ... kowalik. Okrutaśnie dynamiczne maleństwo! Kto to słyszał, tak wystartować bez ostrzeżenia?!?


Zaduma w resztkach świateł zachodu. No! I to rozumiem! "Pozować to trzeba umić!"