środa, 29 października 2014

innym okiem!

Rozmawialiśmy już o tym, że rzadko podnoszę obiektyw do pejzarzu. W szczycie "złotej polskiej" odbywa się rykowisko, więc niespecjalnie mam czas na kolorowe liście. Nie oznacza to, że nie ulegam urokowi barwnej jesieni. Wręcz odwrotnie, chwytam oczami piękno warmińskiego, jesiennego krajobrazu. Ale ... ale najbardziej lubię zrobić zdjęcie w mniej oczywistej porze. Dostrzeżenie uroków lasu w późnojesiennej aurze jest jak ukazanie piękna kobiety, której uroda nie była oczywista. Nie jestem przekonany, że czytelnie to wyjaśniłem, chodzi o to, że las piękny jest zawsze! Postaram się pokazać to za pomocą kilku poniższych zdjęć. Jeżeli mi się to udało, i uznacie, że warto robić zdjęcia nie tylko w oczywistych porach roku, będę szczęśliwy. Nie uważam, że te zdjęcia są jakieś szczególne, jednak wartym podkreślenia jest, że nie powstały w złotych godzinach! Piszę o tym ponieważ o tej porze roku, żeby zrobić akceptowalną fotę, nawet nie trzeba zbyt wcześnie wstawać. Słońce porusza się wystarczająco nisko. Poniższe zdjęcia robiłem około 10.00 rano. To tylko kwestia spojrzenia ... innym okiem ;)







poniedziałek, 27 października 2014

a co tam, sójka też człowiek!

Miałem to opublikować jutro, ale zebrany materiał jest konsekwencją pobytu w tym samym miejscu, w którym byłem w sobotę, więc publikuję dzień po dniu. Ponieważ w sobotę wyłożyłem nęcisko, byłem przekonany, że nagroda, skoro nie przyszła w sobotę, to już na pewno przyjdzie w niedzielę. Nie żebym uważał, że sójki nie są nagrodą, bo ubawiły mnie setnie, ale liczyłem może na orlika, może nawet na bielika. Z przyrodą tak już jest, że to ona często dyktuje warunki. Nawet jeżeli zaczynamy od przekupstwa i łapówki, ona bywa nieugięta. Tak było tym razem. To, że nie usiądzie myszołów, było pewne, bo te siadają wyłącznie na naturalną przynętę, czyli coś co ma sierść, łapy i oczy. Ale to, że nie usiadły moje ukochane kruki, to mnie rozczarowało. Usiadł jeden zwiadowca, niestety mnie rozszyfrował, potem odleciał na pobliskie drzewo (w lesie nie ma z tym większego problemu) i zaczął to swoje cholerne czkanie. Po tym specyficznym odgłosie można pakować manatki, żaden przytomny kruk już tego dnia w tym miejscu nie usiądzie. Więc gdy ten czarny cwaniak zaczął czkać, wiedziałem, że sroki i sójki to wszystko co dziś otrzymam w zamian za cierpliwość i godziny marznięcia. Mam mimo to nadzieję, że udało mi się pokazać Wam sójki w ciekawej odsłonie. Ja po tej wyprawie bardzo je polubiłem. Są pięknymi, wdzięcznymi do fotografowania ptakami o interesujących zwyczjach. Podskoki, dynamiczne ataki, ciekawskość, waleczność i odwaga! Potrafią naskoczyć na większą od siebie srokę, choć gdy ta atakuje, uciekają gdzie pieprz rośnie :) Chętnie powtórzę zasiadkę na nie, bo reguły gry między nimi są wciągające.

























niedziela, 26 października 2014

strzyżaki zamarzły ... nareszcie!

Po tym weekendzie mogę powiedzieć, że największą moją radością był brak strzyżaków. Te popularnie zwane sarnie wszy, dosłownie zalazły mi w tym roku za skórę! Jestem cały pogryziony. W sobotę było tak zimno, że to okropne robactwo przestało latać. Ulga. Mogłem skupić się na zdjęciach. Sobota był rozmaita, różnorodna i wielkopowierzchniowa. To ostanie, ponieważ przerzucałem się zmiejsca na miejsce. Wszędzie coś się przytrafiało. To może dziwne, ale najwięcej radości dały mi sarny fotografowane na otwartej przestrzeni pod słońce. Sam nie pojmuję jak one dały się podejść. Na polu były tylko one i ja. Szedłem oczywiście pod silny i mroźny wiatr ale też pod słońce - byłem totalnie oświetlony. Na pierwszym zdjęciu ... ten opadający przy sarence listek ... fajne.








Potem udałem się do Napromka, do leśniczówki, ale po drodze zrobiłem eksperymentalne zdjęcie. Nie wiem czy podzielacie moje zdanie, ale coś mi się w nim podoba ...

W leśniczówce wypiłem kubek gorącej herbaty, którą podał mi Leszek. W tym mroźnym dniu, ta herba była na wagę życia! :) U Leszka zrobiłem zdjęcie danielom i sarence.



Od Leszka pojechałem ponownie w okolice Witułt, gdzie rano wyrzuciłem zanętę na drapieżniki. Po drodze popełniłem jeszcze takie fotki.


Dotarłem do lasu późnym popołudniem ale to miało sens.






To zdjęcie zostawiam na deser :)

Efekty niedzielnej wprawy pokażę we wtorek. Będzie to swoiste continuum, ponieważ po raz kolejny pojechałem do Witułt. Piękne miejsce!

piątek, 24 października 2014

bieliki - lotniki!

Jechałem do Klienta ... do Lubawy. Ale droga do Lubawy, to nie jest jakaś tam droga, to jest droga, na której przyrodniczo, wydarza się wiele...zwykle. Tym razem również się wydarzyło, a ja nie wybieram się do Lubawy bez aparatu. Nigdy! Przy drodze leżał przejechany lis. Był nadjedzony w charakterystyczny sposób. Wiedziałem, że jest przysmakiem bielików. Zatrzymałem samochód w nadziei, że wszystko wydarzyło się przed chwilą. O tym świadczyła świeża plama krwi i wygląd mięsa w ranie. Przeskoczyłem przez rów przydrożny i znalazłem się na polu. Czułem to może za duże słowo, ale miałem nadzieję, że siedzą gdzieś przyczajone i czekają na mniejszy ruch na drodze. Siedziały ukryte za lekkim wzniesieniem terenu ... cztery!!! Do tego całe stado kruków - nieodzownych kompanów bielików i odwrotnie. Bieliki słyszą kruki nawet z odległości 10 km! A te gdy znajdą pokarm, do którego nie mogą się dobrać, np, zmrożonego dzika z całą skórą, wiedzą co zrobić, by przyleciał bielik i napoczął żarcie. Gorzej, że bieliki nie czekają na alarm, one obserwują kruki i nasłuchują je. Zlatują się do nich, gdy te tylko obwieszczą zanlezisko. Wówczas już nie są oczekiwanymi gośćmi.  Efekt widać na zdjęciach - wojna! Moje pojawienie się poderwało ptaki w powietrze. Niestety to było moje pierwsze wyjście z tym obiektywem. 300 mm stałka ze światłem 2.8. Najlepsze zdjęcia z bliska spaprałem. Byłem naprawdę rozczarowany moją postawą, ale robiłem co mi pozostało do zrobienia - kontynuowałem dzieło.
Nie ma sensu rozpisywać się zbytnio, a i bielika przedstawiać nie trzeba. Uwieczniłem odwieczną walkę kruków z bielikami i dumę tego gatunku, którą widać w każdym momencie. Jasne, że wolałbym zachmurzone niebo i lot na wysokości drzew, ale co poradzę, ptaki mają w zwyczaju latać wysoko ...











niewiarygodne, że udało się tak trafić w moment! :)