piątek, 24 października 2014

bieliki - lotniki!

Jechałem do Klienta ... do Lubawy. Ale droga do Lubawy, to nie jest jakaś tam droga, to jest droga, na której przyrodniczo, wydarza się wiele...zwykle. Tym razem również się wydarzyło, a ja nie wybieram się do Lubawy bez aparatu. Nigdy! Przy drodze leżał przejechany lis. Był nadjedzony w charakterystyczny sposób. Wiedziałem, że jest przysmakiem bielików. Zatrzymałem samochód w nadziei, że wszystko wydarzyło się przed chwilą. O tym świadczyła świeża plama krwi i wygląd mięsa w ranie. Przeskoczyłem przez rów przydrożny i znalazłem się na polu. Czułem to może za duże słowo, ale miałem nadzieję, że siedzą gdzieś przyczajone i czekają na mniejszy ruch na drodze. Siedziały ukryte za lekkim wzniesieniem terenu ... cztery!!! Do tego całe stado kruków - nieodzownych kompanów bielików i odwrotnie. Bieliki słyszą kruki nawet z odległości 10 km! A te gdy znajdą pokarm, do którego nie mogą się dobrać, np, zmrożonego dzika z całą skórą, wiedzą co zrobić, by przyleciał bielik i napoczął żarcie. Gorzej, że bieliki nie czekają na alarm, one obserwują kruki i nasłuchują je. Zlatują się do nich, gdy te tylko obwieszczą zanlezisko. Wówczas już nie są oczekiwanymi gośćmi.  Efekt widać na zdjęciach - wojna! Moje pojawienie się poderwało ptaki w powietrze. Niestety to było moje pierwsze wyjście z tym obiektywem. 300 mm stałka ze światłem 2.8. Najlepsze zdjęcia z bliska spaprałem. Byłem naprawdę rozczarowany moją postawą, ale robiłem co mi pozostało do zrobienia - kontynuowałem dzieło.
Nie ma sensu rozpisywać się zbytnio, a i bielika przedstawiać nie trzeba. Uwieczniłem odwieczną walkę kruków z bielikami i dumę tego gatunku, którą widać w każdym momencie. Jasne, że wolałbym zachmurzone niebo i lot na wysokości drzew, ale co poradzę, ptaki mają w zwyczaju latać wysoko ...











niewiarygodne, że udało się tak trafić w moment! :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz