Są rzeczy, które muszą się wydarzyć. Podoba się to nam czy nie, od pewnych sytuacji się nie wywiniemy i już. Takim imperatywem i do tego kategorycznym jest fotografowanie wiosennych kwiatów. Wczesnowiosennych ściślej rzecz biorąc.
Mają w sobie nieprawdopodobny potencjał wieszczenia zmian zachodzących w przyrodzie.
Nawet tak ortodoksyjni miłośnicy zimy jak ja, klękną przed energią wiosny. To uwarunkowanie jest silniejsze niż nasze osobnicze preferencje, niż nasze zachciewajki i wybory. Radość z wiosny mamy wbudowaną w geny, ba w bozony tworzących nas atomów! A może być też aż tak, że energia wiosny gra na strunach ukrytych w najskrytszych zakamarkach protonów tych atomów!
Sami widzicie, żartów nie ma.
Klęknąłem więc i zrobiłem te cudeńka, jakimi są leśne pikulinki, czyli jedne z mniejszych kwiatów.
I tak powstały zdjęcia zawilców, przylaszczek i tego cudnego dziwaka lejkowatego, którego z imienia i nazwiska nie znam bynajmniej.
Oczywiście jak kwiaty to i owady - nierozłączni przyjaciele. Jedne bez drugich nie mogłyby istnieć i vice versa :)
Jak już jesteśmy przy skrzydlatych, to ja klęczę dla motyla, a nade mną bielik skrzydła swe ... rozchyla :)
Dobrze, że nie zabrałem się za wiersze, choć kiedyś się zabrałem, ale kto się kiedyś nie zabrał? :)
Obok zawilców i przylaszczek, było świeżo odgniecione babrzysko.
Zobaczcie jak wyraźnie odcisnęły się dzicze szczeciny.
A na jeziorze awantura na całego!
Nie lubię awantur, poszedłem w głąb lasu.
Ku mojemu zaskoczeniu, w środku lasu mieszanego, rosła grupka największych żywotników jakie w życiu widziałem! Te tuje okazały się być pełnowymiarowymi drzewami! Ale że w naszym lesie ... ale?
Nie byłbym sobą ...
Nawet nie próbowałem ich podchodzić. Słońce o tej godzinie już tak wysuszyło liście, że podchód był skazany na porażkę.
"Kucłem se" i zabawiłem się światłem ścielącym się po mchach starego pnia.
Wracając do domu, uwieczniłem jednego z najpospolitszych i jednocześnie jednego z najpiękniejszych ptaków Warmii. Żyję już długo, nazbyt długo by nie uznać ich za pospolite i przestać się nimi zachwycać ... nie przestałem. Uważam bociany za swoisty cud. Na tym jednym ptaku zderzają się ze sobą trzy najbardziej kontrastujące kolory. Niepojęte!
Gdy patrzę na bociany, zastanawiam się, czy aby na pewno wiem już wszystko o kamuflażu? :)
Pikulinki urocze! Przyrodniczo i filologicznie ;-)
OdpowiedzUsuńOstatnio, a w zasadzie od zawsze zastanawiam się, który aspekt interesuje mnie bardziej, przyrodniczy czy filologiczny :)))
UsuńTe fioletowe skrzacie czapeczki to kokorycz pełna. Super makra ostatnio Ci wychodzą, serce przylaszczki przepiękne.
OdpowiedzUsuńa bo zacząłem korzystać z pewnej funkcji aparatu, z której wrodzone lenistwo wcześniej nie pozwalało mi korzystać :)))))))))
UsuńA za kokorycz serdecznie dziękuję, liczyłem na to, że będziesz wiedziała, Inga na Fb też sugerowała kokorycz. Muszę poczytać o tej roślinie, bo kwiaty zauroczyły mnie całkowicie :)
A, no tak, Olympus ma bardzo dobrą i skuteczną funkcję makro. Tym swoim bździdełkiem zrobiłam kilka pięknych motyli, a Ty masz przecież super model.
Usuńno dużo może to fakt :)
UsuńSię podoba. Jak zwykle zresztą.
OdpowiedzUsuńSię bardzo cieszę zatem. Jak zwykle zresztą ;)
UsuńTak, dziwak rzeczywiście cudny... A może czas powrócić do przeszłości i zachwicić bywalców jakimś wierszem? ;) No i... bez jeleni się obyć nie mogło :)
OdpowiedzUsuńMateusz, obiecuję, że odnajdę te wiersze i coś opublikuję :)
UsuńZawilec bo taki skromniutki i delikatny
OdpowiedzUsuńa wiesz mogłaś dziś napisać cokolwiek, a nawet tylko myślnik postawić i tak by wystarczyło :)))
UsuńMoje bździdełko też już złapało przylaszczki i motyle, moje serce otworzyło się, zmarchy rozprostowały! Fakt, ja również jestem fanką zimy, ale wiosną unosi się w powietrzu takie "cóś", że nawet inaczej oddycham :). Zajrzałam sobie do serca Twojej przylaszczki i moje też wyrównało rytm. Chociaż dzisiaj szaro, buro i ponuro, a wczoraj wielokrotny gradzik, WIOSNA panuje :).
OdpowiedzUsuńPozdrowionka i świąteczne uściski, Kasia z Olsztyna.
Kasiu i ja Ciebie pozdrawiam, zawsze miło czytać Twoje komentarze :)
UsuńTwoje zdjęcia są zjawiskowe bez względu co jest obiektem fotografowania. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAgatku, ale mi zrobiłaś przyjemność - DZIĘKI! :) Pozdrawiam :)
UsuńSliczny post, takie widoki i skromne opowieści lubię:) Pień drzewa obrośnięty mchem jest jak z zaczarowanego świata, z bajki. Gdy widzę takie miejsca zawsze nasuwają mi się bajkowe skojarzenia:) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńI ja Ciebie pozdrawiam :) Co do skromnych opowieści, to na tym blogu różnie bywa, czasami jest całkowicie nieskromnie ;)
UsuńWiersze w Twoim wydaniu... ciekawe... A co do bociana to się nie zastanawiałam nad doborem barw, ale to chyba z kamuflażem ma niewiele wspólnego.
OdpowiedzUsuńLuna, opublikuję kilka z nich, obiecuję :) A bociek w dalszym ciągu pozostaje zagadką :)
UsuńTam, gdzie rosną żywotniki w środku lasu - tam był zapewne grób...?
OdpowiedzUsuńa wiesz, nie pomyślałem, choć kurcze wątpię. Nie ma tam najmniejszego śladu po grobie. Ale zainteresuję się ta wersją, może, może :)
Usuń