Zginął polski himalaista - Tomasz Mackiewicz.
Nie pierwszy i nie ostatni raz żegnamy człowieka pasji, który w imię wyzwań i miłości poświęcił życie.
To sytuacja, przy okazji której powstaje wiele pytań, a nawet zarzutów.
- Wiedział czym ryzykuje!
- Sam chciał!
- Dlaczego jego śmierć jest czymś ważniejszym niż np. budowlańca w pracy, przecież nie robił nic ważnego, realizował wyłącznie swoje egoistyczne pasje?!?
Takie i podobne pytania znajdziecie w mediach, w komentarzach.
To oczywiste, że w takich razach zmierzamy się z systemem subiektywnych wartości, a nawet czymś w rodzaju zazdrości o TAKĄ śmierć.
Nie lubimy gdy komuś jest lepiej, nawet gdy to dotyczy rozstania z życiem.
W nieuświadomiony sposób zazdrościmy, że nie umarł tak po prostu, zwyczajnie, nudnie, w szpitalu lub domu.
Postaram się zmierzyć z próbą odpowiedzi na pytanie dlaczego śmierć himalaisty jest czymś "ważniejszym" niż śmierć powszechna, codzienna lub przynajmniej tak jest traktowana.
Byłem swojego czasu menadżerem dużego projektu sportowego, opartego o wyczyn jakim jest próba samotnego opłynięcia kuli ziemskiej.
Podczas konferencji prasowej powiedziałem, że jako ludzie, potrzebujemy takich "wariatów", bo Oni poszerzają granice definicji ukrytej pod hasłem "człowiek"!
To dzięki takim ludziom, siedząc bezpiecznie w domowych pieleszach czujemy się lepiej w swojej skórze. Wiemy, że jako "człowiek" jesteśmy w stanie robić takie rzeczy.
Chętnie wtedy zapożyczamy sobie fragment cudzych osiągnięć.
Jesteśmy dumni, że reprezentujemy ten sam gatunek.
Zatem kiedy ginie ktoś z elitarnej grupy "wariatów" od poszerzania definicji człowieczeństwa, giniemy trochę my sami. W jakiejś części ubywa nas w postaci wyobrażeń jakie mamy o sobie.
Nie jesteśmy wyłącznie racjonalni!
Jesteśmy zbudowani z emocji i marzeń.
I to ta część cierpi i po trosze umiera wraz ze śmiercią każdego TAKIEGO człowieka.
Tomek, rozumiem twoją śmierć, jest mi cholernie przykro, jako człowiek pasji, w jakiejś części odszedłem z Tobą.
Na pożegnanie Tomka proponuję to co w ramach pasji, mam najbliżej serca - las!
Tym razem korespondujący z nastrojem, piękny jak dusza anioła las roztopowy ... ku pamięci!
Niech ta ułamana gałąź pozostanie pewnym symbolem.
Piękną laurkę przygotowałeś, Krzysztofie, ku czci Tomasza Mackiewicza. Uważam, że wspaniale jest umrzeć, spełniając swoje marzenie.
OdpowiedzUsuńNie znam wszystkich którzy umierają, cześć należy się każdemu ale skoro wiem, że Tomek odszedł, a był człowiekiem pasji, to napisałem tak jak to odczułem.
UsuńPięknie to napisałeś, Krzysiu. Nawet las jakby trochę zadumany i zasmucony...
OdpowiedzUsuńPowiem jednak szczerze - ja mu takiej śmierci nie zazdroszczę. To bardzo smutna śmierć.
Każda śmierć jest smutna, z dwojga złego wolę taką. Chociaż jak to mój kumpel mówi - chciałby zostać zastrzelony przez myśliwego w wieku 96 lat z zemsty za sex z jego żoną! Oczywiście strzał komorowy :)))
UsuńWszystko to prawda, Krzysztofie, co napisałeś, ale ... jestem żoną, matką, czuję strach, ból jego bliskich, ojca, żony, dzieci, przyjaciół ... czy dla pasji warto poświęcać życie?
OdpowiedzUsuńOn poświęcił życie w jakiś sposób również dla nich. Jego dzieci zawsze będą miały pewność, że w sercu ojca biło serce mężczyzny, człowieka nie bojącego się wyzwań, nawet za taką cenę.
UsuńJasne, że jest druga strona medalu. Kobieta została z dwójką dzieci, sama. Ale duma z męża, choć pewnie mieszana z żalem, nie opuści Jej już nigdy. Nie wiem, czy życie z jakimś "kapciem" ciągnące się długimi, nudnymi latami jest więcej warte. Naprawdę nie wiem. Nasze preferencje, wybory, to rzeczy głęboko osobnicze. Różnimy się wszyscy i jak to mówią, syty głodnego nie zrozumie. :)
Ładnie to napisałeś, Krzysiu!
OdpowiedzUsuńHimalaizmem i żeglarstwem oceanicznym interesuję się od dawnych lat. Kupowałam i kupuję wszystkie książki, jakie napisano o wypełnianiu swojego życia taką pasją. I choć sama obserwuję wspinaczy i żeglarzy tylko z kanapy z kubkiem kawy w ręku, to czuję czasami tak, jakbym i ja doznawała tych ekstremalnie pięknych i okrutnych przeżyć.
Tomek Mackiewicz został na zawsze na górze, którą w końcu pokonał. Bielecki z Urubką oraz ich dwaj towarzysze dokonali niemożliwego. Życie...
A dziękuję, jeżeli Ty tak mówisz, to bardzo się cieszę. Znaczy, że dziś moimi palcami zarządzały nie tylko nerwy obwodowe ;)Bielecki i Urubka to oczywiści bohaterowie! Z nich jestem dumny jak jasna chol ... :)
UsuńTrzeba mówić głośno o takich wydarzeniach, trzeba czasem włożyć kij w mrowisko. Dobrze, że pan to napisał. Nie rozumiem ludzi, którzy sami w swoim życiu nic nie osiągnęli, a komentują LUDZI, którzy zrobili tak wieele. Tomasz Mackiewicz wyszedł z nałogu, znalazł pasję i cały się jej oddał. Myślę, że był szczęśliwy jak umierał. W taki sposób powinien swój żywot kończyć każdy człowiek ''z krwi i kości'' = człowiek z pasją. Ja na przykłaď chcę zginąć w lesie. ;)
OdpowiedzUsuńMateusz, nie kracz młoda cholero! Jesteś młodym, fajnym człowiekiem, przed Tobą lekko licząc ponad 70, a daj Ci zdrowia i ponad 80 lat życia! nie dotykaj jeszcze tematów ginięcia w lesie proszę! Ciesz się tym lasem i delektuj, no! ;)
UsuńDziękuję, też bym chciał jeszcze pożyć. ;) chodziło mi raczej, że umrzeć w lesie, oczywiście za te 70/80 lat! ;)
Usuńcałe szczęście ;)
UsuńLudzie są zwyczajnie źli na takich "wariatów", jak to ująłeś. Bo bezużyteczni, bo nie robią nic dla społeczeństwa( a jak robią, to za mało), nie budują domów od 8 do 15, nie produkują niczego namacalnego dla przeciętnego Kowalskiego. Więc denerwuje ich nie tylko taka "głupia" śmierć, ale też takie "głupie" życie (a przecież ich pieniądze na wyprawę mogłyby wykarmić te biedne, głodne dzieci!). A ja się pytam - po co ktoś ma realizować czyjeś pragnienia? Dlaczego ma się koniecznie spełniać jako dobry członek społeczności? Jak by nie patrzeć, jest jednym z miliardów nieistotnych ludzi na jakiejś równie nieistotnej planecie pośród ogromu wszechświata, więc choćby był i Einsteinem, to jego życie zupełnie nic nie znaczy. I to jest właśnie piękne - choćby nie wiem ile błędów w życiu człowiek popełniał (lub też ile "wartościowych" rzeczy zrobił) to i tak nie ma to żadnego znaczenia w większej skali. Dzięki temu można realizować siebie tak do końca, spełniając wszystkie marzenia i ciesząc się tą chwilą spędzoną na świecie, bez żadnego przymusu że trzeba robić to i to w takiej a nie innej kolejności, bo inaczej świat się zawali. Ja osobiście uwielbiam czuć się nic nie znaczącą istotą, bo to daje prawdziwą wolność! A jego śmierć - ten człowiek zwyczajnie nie mógł "zrobić tego lepiej".
OdpowiedzUsuńno i cóż tu dodać, skoro i ująć nie ma czego :) Amen, tyle mogę napisać.
Usuńall the time... it kills me how people die.
OdpowiedzUsuńI just hope that, whatever kills them makes them feel alive.
Greg
oh, I see that you have read it. Thx. :) I hope too ...
Usuń