Taaaa ... zimę od czterech lat kosztuje się jak krewetkę w dipie czosnkowo-koperkowym!
Nie rozpieszcza nas zima od kilku lat, oj nie.
I gdybyśmy w normalnej sytuacji użyli tej pieszczotliwej frazy, oznaczałaby, że zima ostro dowala, ale w świetle ostatnich lat, nie rozpieszcza czyli unika nas, nie pokazuje się, nie pozwala się sobą cieszyć.
Taka przewrotność.
Pewnie Pan Bóg dba o to, by jakaś globalna średnioroczna wartość śniegu i chłodu na kuli ziemskiej się mniej więcej zgadzała. Ale skoro nam zimę zabrał, to gdzieś musiał przywalić.
I przywalił! W Hiszpanii i USA, a co!
A ja tu proszę Pana cierpię!!!
Usycham bez śniegu!
Kocham zimowy las najbardziej ze wszystkiego!
Toteż gdy zobaczyłem te rachityczne ochłapy bieli, wydarłem z firmy i już.
Zapomniałem o PKB, o wspieraniu kraju podatkami, nawet o ZUS-ie zapomniałem, a przecież to między innymi emerytura dla mojej mamy! Jej wprawdzie przez całe życie wmawiali, że pracuje na swoją emeryturę, ale wiadomo, że to my teraz ledwo nadążamy z tym koksem. Kto wypracuje naszą, jeden pies wie, ale obawiam się, że na jedzenie nie starczy o lekach nie wspomnę.
Ale podobno Państwo jest zainteresowane naszym szybkim zgonem, a już na pewno nie chce nas podtrzymywać przy życiu w wieku poprodukcyjnym, to co ja się będę martwił.
Wiadomo, że prywaciarz umiera w pracy, czyli ciągnie ile da, do końca! ;)
I tak w tym otępieńczym zapomnieniu, ogarnięty histerią, że w tym roku śnieg będzie tylko jeden dzień, bo wszystko na to wskazuje, uciekłem z pracy!
To co zastałem w lesie, to może nie zima stulecia, ale warto było :)
Najpierw nieśmiało na skraj wyszła ta dama. Wiedziałem co mam dalej robić :)
Kawałek dalej najpierw szły z prawej na lewą stronę ...
i szły ...
Potem chwila konsternacji i ...
wracały z lewej na prawą ...
Po tym manewrze, kolejny kawałek dalej, ponownie z prawej na lewą ...
Potem o dziwo, znów z lewej na prawą ...
i kolejne zawahanie ... w tę czy w tamtę?!?
Ostatecznie wszystkie (łącznie ok. trzydziestu sztuk) poszły w lewo! Ufff :)))
Po tym wyczerpującym spotkaniu udało mi się jeszcze z daleka obserwować stado kawalerskie.
Dominowały młodziaki. Wolałem ich nie płoszyć. Nie podchodziłem bliżej. Kiedyś jeszcze je tu odnajdę :)
Przystojniaczek w kożuszku podchodzi do kostki soli.
Dwaj kawalerowie, przyszli władcy tych terenów i w tle inne osobniki.
Chwila wyrwana rzeczywistości i codzienności ale jakże bezcenna ;)
No z tym śniegiem to u nas jak z emeryturami, coraz mniej szans... Kiedyś się mawiało "co kot napłakał" to teraz można powiedzieć "mam emeryturę co śniegu napadało".
OdpowiedzUsuńPozostaje mieć nadzieje że jednak USA podzieli się nieco tym śniegiem, oni zawsze wszystko zabierają. ale żeby śnieg!
emerytura co śniegu napadało - świetne! :))))
UsuńZauważyłem tu na blogu, że większość zdjęć jeleni, są zrobione na leśnych drogach. Wiem, że zwierzęta bardzo chętnie korzystają z takich dróg, ale... Ja najczęściej jak podchodzę jelenie to są one raczej w środku lasu, a na blogu najczęściej są one na drogach. Pytam, więc o radę bardziej doświadczonego leśnego maniaka jak skuteczniej "zawracać dupę" jeleniom? ;)))
OdpowiedzUsuńjak widzisz w tej opowieści część jest na drodze, część w lesie. Różnie bywa. Kiedyś nie pokazywałem zdjęć z drogi, ale ludzie w komentarzach piszą, że uwielbiają te zdjęcia z drogi. Pokazuję zatem :) Sam wolę te z lasu. Siłą rzeczy chodzenie drogą jest najcichsze. Często brnę między drzewami, bo to kocham, ale gdy idę w głąb lasu naturalnie idę drogami i dróżkami. Gdy wtedy spotykam jelenie przechodzące przez drogę ... no trudno nie zrobić zdjęcia :)
UsuńWiem, że różnie bywa. ;) Również albo to z lenistwa, albo żeby właśnie ograniczyć hałas chodzę drogami i przyznam, że czasem trzeba mieć farta, żeby coś wyszło na drogę, dlatego jednak mój większy odsetek obserwacji jest właśnie "pozadrogowy i spomiędzypienny" :)
UsuńCo one takie niezdecydowane, czyżby brały wzór z opozycyjnych polityków :-). U nas dzisiaj trochę popadało na biało. Oglądałam z okien na IV piętrze :-). Spotkania miałeś cudowne! Warto było uciec z pracy.
OdpowiedzUsuńOj warto, warto. Tzn. uważam, że zawsze warto, bez względu na obserwacje, ale ten dzień podobał mi się :)
Usuń:-). Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi chociaż cudze.
OdpowiedzUsuńPiotr, obiecuję, że będę tak długo analizował Twój komentarz, aż go zrozumiem :))))
UsuńOne pewnie tak kluczyły w prawo i lewo, żeby nie przeszkadzać myśliwym w polowaniu. Bo teraz gdzie się człowiek (czy jeleń) nie ruszy, to wszędzie myśliwi, a władza najmądrzejsza postanowiła, że przeszkadzać im nie wolno. Mają się sami nawzajem wystrzelać. A swoją drogą, do czego to dochodzi - pewien mój znajomy, myśliwy od blisko 40 lat, wypisał się niedawno z tej organizacji przestępczej, ponieważ - jak mówi - w ostatnich latach myślistwo to jest jedno wielkie kłusownictwo i bandytyzm nie liczący się z niczym, a na pewno nie z przyrodą.
OdpowiedzUsuńZe starego myślistwa rzeczywiście pozostały tylko wspomnienia albo to zawsze tak wyglądało, tylko my jako dzieciaki, widzieliśmy to przez pryzmat przygody i literatury m.in. Londona.
UsuńTrochę lat temu pracowałam biurko w biurko z wielkim łowczym lokalnego koła łowieckiego, a wśród nieco dalszych współpracowników też było sporo myśliwych, więc nasłuchałam się ich opowieści z życia wziętych... Może o czymś nie wiedziałam, ale generalnie z tych opowiadań wyłaniał się obraz ludzi nie tylko polujących, ale także przejętych stanem środowiska leśnego, dokarmianiem służącym nie tylko zachowaniu czworonożnych obiektów do polowań, ale całego ekosystemu w jak najlepszym stanie, dla dobra wszystkich. Ci ludzie lubili podglądać przyrodę i czerpali radość w przebywania w lesie, a zabijanie było tylko niewielkim elementem ich działalności. Wielokrotnie słyszałam jak sobie nawzajem opowiadali na przykład o spotkanej oko w oko pięknej łani, której nie można było zastrzelić bo był okres ochronny. Opowiadali jak wyglądała, jak się zachowywała, ale zwierzę zostawiali w spokoju. Dzisiaj jak myśliwy widzi łanię, to strzela, bez względu na przepisy, okoliczności itd. No, w każdym razie większość.
UsuńNie znam statystyk, sądzę mimo wszystko, że większość jednak nie. Aby zabić nielegalnie zwierzę i je zabrać, trzeba się nieźle nakombinować. Nie jest to takie proste i oczywiste. Myśliwy wpisuje się na książkę i wiadomo kto od której do której i dokładnie gdzie polował. Gdy pada strzał, trzeba liczyć się z tym, że był tego świadek. Pozostaje zestrzał itd. Proceder kłusowniczy paradoksalnie najczęściej jest uprawiany przez tzw. wysoko ustawionych. Oni mają układy i możliwości wpływania na otoczenie. Dziś mimo wszystko, co by se tam w ustawach nie napisali, las ma oczy. Rozwinęła się technologia po obu stronach. Ci myśliwi, których ja znam, z pewnością nie kłusują. Nie zastrzeliliby łani poza sezonem. Ale wiadomo, znam tylko garstkę i wiadomo, że myśliwi stanowią największy odsetek kłusowników.
UsuńMoże z tą łanią przesadziłam, ale generalnie starzy stażem myśliwi, przynajmniej w mojej okolicy, opowiadają o zupełnym upadku łowieckich obyczajów. Owszem, las ma oczy, myśliwi się znają, ale teraz wielu myśliwych to zalegalizowani kłusownicy. Jeden o drugim wie, ale się boi wychylać, bo jest w mniejszości. Dlatego ten mój wspomniany wyżej znajomy się wypisał, a nie jest wyjątkiem.
Usuńz pewnością tak to właśnie wygląda ...
UsuńStado niezdecydowane było dlatego, że szukało trzeciej drogi:)))
OdpowiedzUsuńnajwyraźniej :))) a przecież wiadomo, że trzecie drogi nie istnieją, z każdej sytuacji są tylko dwa wyjścia :)
Usuń