Przede wszystkim rano było tak ciemno od mgły i chmur, że las nie wchodził w grę. Postanowiłem pokręcić się po tzw. okolicy. Otwarta przestrzeń wydała mi się jedyną szansą na wykorzystanie skromnej ilości światła.
Decyzja spodobała mi się, tym bardziej, że dawno nie wyglądałem poza las.
Zaczęło się nie powiem, nie powiem ... że tak powiem.
Udało mi się jakoś oswoić z lisem. Pozwolił mi na niesamowicie bliską sesję.
Niestety było bardzo wcześnie, a mgła osiągała w tym miejscu gęstość bitej śmietany.
Oczywiście zrobiłem mu wiele zdjęć, w tym wiele nieostrych, ale to z języczkiem musiało wyjść :)
Spojrzał na mnie i się oblizał ... ciekawe. Myślę, że nieco przecenił swoje możliwości :)
Ciężko było w tej szarudze zrobić jakieś imponujące zdjęcie ale lisa na lodzie musiałem pokazać.
Gdy go zauważyłem, było całkowicie ciemno. Przynajmniej tam gdzie stał. Potem na szczęście przemieścił się w jaśniejsze miejsca.
Spotkałem myszołowa, który również pozwolił mi blisko podejść, nawet bardzo blisko ale w momencie robienia zdjęcia zerwał się i ... wyszło jak widać.
Miało być pięknie, wyszło jak zawsze ;)
Fakt, faktem, mimo braku światła można było cieszyć oko krótką perspektywą.
Po raz kolejny tej zimy spotykam żurawia.
Mocno ascetyczna sceneria i przenikliwa wszechszarość stworzyły kadr trochę jak z niemego kina.
Uwielbiam warmińskie rozlewiska. Bez nich polski krajobraz wiele by stracił. O ich znaczeniu przyrodniczym nawet nie wspomnę ale oczywistym jest, że tej wartości przecenić się nie da.
Na tym akwenie gniazdują m.in. bąki i wiele gatunków kaczek.
Trzeba przyznać, że Pan Bielik zbudowany jest głównie ze skrzydeł.
Zawsze chciałem tu być z szerokim szkiełkiem. W końcu się udało.
Biała kreska ... no co? ;)
Brzozowy ażur.
Nad zbiornikiem wodnym w Patrykach wydarzyło się przełamanie frontu. Chwilowe, bo chwilowe, ale konsekwencje mnie uradowały.
Następowały po sobie interesujące zjawiska.
W pewnym momencie świat, przynajmniej ta jego część, którą widziałem, wyzłocił się jak ruski uśmiech w latach osiemdziesiątych.
Przyroda chyba postanowiła zrekompensować poranne niepowodzenia z myszołowem i udało mi się
w tej magicznej chwili wykonać kilka kadrów z nim właśnie w roli głównej.
Złota kraina!
Na sam i do tego zupełny koniec, udało mi się jeszcze podejść sarny polne. Niestety wdrapując się pod stromą skarpę, straciłem kontakt z ziemią. Wykroczny but postanowił chyba zjechać na sam dół skarpy. Na szczęście by na mojej nodze połączonej jakimiś nerwami z moją głową, czyli jakby najbardziej ze mną. A ja, przyzwyczajony do tej nogi niezbyt godziłem się na to nagłe z nią rozstanie. Próba pozostania za wszelką cenę z nogą stawiała mnie przed dość skromnym wyborem - albo polecieć za nią na dół skarpy, albo ją powstrzymać, czyli wywrócić się w grząskie błoto. Wybrałem to drugie.
Ręka na której postanowiłem się podeprzeć wjechała w błocko do nadgarstka ... świetnie! Za chwilę miała trzymać aparat! No nic, szybkie wytarcie w spodnie i dalej pod górkę :) Sarny chyba usłyszały rumor wywrotki i nieco odeszły.
Mimo wszystko uznałem, że dla tej fotki warto było się ubabrać :)))
Lis na lodzie, a to ci dopiero. :) A propos tego gatunku, to trzy dni temu uratowałem nieświadomie jednemu życie. Kiedy szperał coś na skraju lasu, nieudało mi się go podejśc, i się spłoszył. Poszedł w las i tyle go widziałem. Obok, na skraju stoi ambona, która po fakcie okazała się nie być pusta. Kiedy się zorientowałem, że siedzi tam członek braci łowieckiej udałem się stanowczym krokiem w przeciwną stronę, w celu uniknięcia konfrontacji (a prawo łowieckie NARAZIE ostro podchodzi do spraw ''przeszkadzania w polowaniach''). No, ale najważniejsze, że lis żywy uciekł do lasu. Ot, taka historia. :))
OdpowiedzUsuńA co do zdjęć, to bardzo podobają mi się te kadry z myszołowem w złotej krasie, zjawiska w Patrykach, oraz oczywiscie fotka saren, dla której się tak pan poświęcił. ;))
CZekałem i zastanawiałem się czy wejdzie na lód. Wszedł! Miałem farta :) Brawo za akcję z lisem. Ocaliłeś coś najbardziej bezcennego - życie!
UsuńA czy przypadkiem niejaki "pan" myśliwy nie powinien oznakować ambony, że poluje? Kto kogo ma ostrzegać o polowaniu? Z tego co wiem, przepisy nakazują oznakować teren polowania w trakcie a nie między polowaniami. Ambona nie jest znakiem sygnałowym tylko zbędnym elementem małej architektury zaśmiecającym polski krajobraz.
UsuńPrawda, a przyznam, że ledwo com zauważył, że ktoś tam siedzi. Ambona absolutnie nie była oznakowana. Przy polowaniach zbiorowych teren często nie jest oznakowany (kiedyś prawie wpakowałem się w środek), a co dopiero takie indywidualne polowanie. Ma to brać w czterech literach. Najważniejsze, by do czegoś wypruć magazynek...
Usuń...a ostatnimi czasy nie ma dla nich chyba nawet znaczenia, czy to dzik, rowerzysta, czy spacerowicz z Burkiem.
UsuńPiękny portret lisa :). Poza tym najbardziej mnie zachwyciły zdjęcia krajobrazowe - krótka perspektywa, warmińskie rozlewiska, przełamanie frontu, złota kraina, no i plenery z krukiem.
OdpowiedzUsuńA z tą błotną kąpielą, to nie udawaj, pozazdrościłeś łaniom urody i specjalnie wjechałeś w babrzysko, czyli jeleniowe SPA :).
Małgosiu, rozszyfrowałaś mnie! Kobiety posiadają niedoścignioną intuicję ;) Skorzystałem z okazji do darmowego SPA ;)
UsuńBardzo nastrojowe są wszystkie zdjęcia. Szczególnie podoba mi się lis i jego odbicie w kałuży, drzewo przy drodze, ptaki w locie i oczywiście ostatnie! Warto było się ubabrać :-). Przypomniało mi to moją wyprawę nad Wisłę w Ciechocinku :-). Ciekawe, kto prał to ubabrane ubranie :-)
OdpowiedzUsuńO widzisz, a to zdjęcie z odbiciem w kałuży wstawiłem godzinę po opublikowaniu Opowieści :) Warto było. A co do prania ... nie, nikt nie prał. Plama błota to świetny element kamuflażowy :))
UsuńMasz siłę łazić w takich ponurych okolicznościach przyrody. Ja bez światła ledwo dycham.
OdpowiedzUsuńNo wiesz, gdy jest tak szaro mam wybór: albo siedzę w domu przy żarówkach, albo w lesie i korzystam chociaż z tego co jest - wybieram zawsze to drugie :)
UsuńJa wczoraj co kilkadziesiąt metrów czułam specyficzny zapach lisa, uaktywniły się u nas mocno. Niestety tylko czułam zapach. Nie widziałam nawet kłaczka. Zatem zazdroszczę mocno spotkania i z lisem i z drapolem.
OdpowiedzUsuńMożna powiedzieć, że chodzisz za lisami po śladach zapachowych :)
UsuńPrzedstawiasz magiczne chwile - ulotne, ale dzięki solidnej pasji, utrwalone.
OdpowiedzUsuńLis zaaferowany, lis skupiony, drzewo we mgle, samotny żuraw, sarni podskok - piękne i takie normalne.
Od zawsze jestem zafascynowana lasem, a Ty pokazujesz jego codzienne życie.
Dobrze tu być :-)
O, dobrze to Ciebie tu widzieć - dziękuję :)
UsuńU nas z kolei była piękna pogoda, błękitne niebo; zwierzaki na lodzie drobią tak śmiesznie kroczki, tanecznie wręcz, a ostrożnie, żeby się nie pośliznąć:-) moje psy obserwuję na skorupach śniegowych; biała kreska? czy to nie błyszczy przypadkiem mokra albo przymarznięta droga? złota kraina niezwykła, baśniowa, a żuraw dziwi mnie niepomiernie:-) pozdrawiam serdecznie, lubię tu zaglądać.
OdpowiedzUsuńTa biała kreska to wąziutka ścieżynka udeptana przez wędrujące polem zwierzęta. Śnieg, który nie stopniał, bo został ubity raciczkami. "Biała kreska" nawiązuje w sposób oczywisty do kokainy, ponieważ obserwacja świata zwierząt uzależnia mnie w podobny sposób. Taka przenośnia :)
UsuńNo tak, co za zupełny brak "nieobycia" w sprawach białych kresek:-) ... przecież to logiczne ... a tak mnie zmyliło:-)
UsuńPrzepraszam, ja to zawsze muszę coś zamieszać, namieszać :)
Usuń