Trochę się ostatnio działo, a wszystko przez to, że ta zima, podobnie jak poprzednie, okaże się tygodniówką.
Tym samym latam do lasu jak Grzesiuk w "Pięć lat kacetu" do obozowego sracza.
Tym razem przez jakiś czas szedłem wilczymi tropami.
Wilki przeszły przynajmniej pięć do sześciu godzin przede mną, wiec na spotkanie szans nie miałem.
Ale miałem szansę iść ich śladami i patrzeć na świat ich oczyma i zastanawiać się co nimi powodowało, że wybierały tę, a nie inną trasę.
Tam gdzie są wilki, są oczywiście kruki. Wiadomo, obecność większych drapieżników gwarantuje naszym czarnym mądralom darmową michę.
Ten albo chciał mnie przestraszyć albo przyjrzeć się co to za człowiek podobny do obsypanego śniegiem krzewu, bo tak mniej więcej wyglądam w zimowym maskowaniu.
Na chwilę przed nurkiem w leśne pielesze.
Klasyczne wilcze sznurowanie czyli odciski łap układają się wzdłuż linii.
Powyżej widzimy tropy pozostawione przez dwa wilki idące jeden za drugim.
Mają niezwykłą kulturę marszu. Gdy idą spokojnie łapy drugiego trafiają idealnie w odciski łap pierwszego wilka. Gdyby szło ich więcej, ścieżka wyglądałaby tak samo :)
Przy okazji w górnej części kadru również widać typowe sznurowanie. Wąska klatka piersiowa pozwala im na takie stawianie łap, t.j. jedną za drugą.
Oczywiście wilki potrafią też iść tzw. trotem, czyli tak jak robią to psy.
Jak widać nawet wilkom zdarza się skaleczenie opuszki. Zwierzęta niestety nie wiedzą co kryje się pod śniegiem i czasami nadepną na sterczący ułamany konar czy coś innego.
Ślady krwi okaleczonej łapy widziałem na odcinku ponad dwustu metrów. Na szczęście to nie jest groźne skaleczenie, a zima nie sprzyja infekcjom takich ran. Łapa sądząc po głębokości odciskania się, nie była odciążana, czyli nie odczuwał bólu. Również nie utykał, bo "nie przepuszczał" - krok w krok ta łapa odciskała się za każdym razem normalnie.
Jestem spokojny o jego wyzdrowienie, choć gdyby to np. krwawiła sarna i tak znaczyła swoją trasę ... no to już zupełnie co innego. Wilki wiedziałyby co z tym zrobić - szłyby jak po sznurku. :)
Tu ciekawa sprawa świadcząca o niebywałym wręcz węchu wilków.
To stara zwietrzała kość - wąchałem ... nic! :)))
Była przykryta śniegiem. Wilk przechodził ponad cztery metry od tego gnata. Po tropach widać, jak w momencie, w którym wyczuł obecność kości, zawrócił i podszedł do niej wygrzebując spod przykrycia. Widać stosunkowo najświeższe tego dnia odciski wilczych łap.
Las był przepiękny w niedzielę i w niezwykły sposób bardzo przyjazny. Nie do końca wiem o co mi chodzi, bo zawsze jest przyjazny, ale tym razem szczególnie był taki. Przysięgam na krew wilka, czułem się tak, jakbym chadzał po kartach najpiękniejszej baśni. :)
I pełen niespodzianek :)
Kruk! Żeby było jasne ;)
Mijając wieś, w ostatniej chwili zauważyłem tego pięknisia.
A na polach oczywista obecność naszych najmniejszych jeleniowatych - saren.
Fajne wyjście, opowieść o wilkach bardzo ciekawa i pouczająca. Te widoki - upajające. Las wręcz niesamowity, ale tak właściwie to las (niezniszczony) zawsze jest niesamowity... Też korzystałem z uroków zimy w weekend :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
To prawda, las w dobrej kondycji zawsze jest niesamowity! :) Powodzenia!
UsuńNo Ty naprawdę jesteś Leśny... Uwielbiam takie historie :).
OdpowiedzUsuńNo jestem ;) Cieszę się, że przypadła do gustu :) Pozdrawiam.
UsuńTeraz ja nie wiem, od czego zacząć w tym komentarzu. ;)
OdpowiedzUsuńZdjęcia kruków wyszły na moje oko bardzo ciekawie, dynamicznie, co sobie cenię. I żeby było jasne, nie chodzi mi o te dwa pierwsze zwykłe zdjęcia! Piękne są pod względem okoliczności i szczegółów zdjęcia 9 i 10 od góry. ;)))
Wilki mają 100 razy lepszy węch od człowieka, w ich nosach znajduje się aż 200mln receptorów węchowych, przy czym człowiek zaledwie 5mln. Olbrzymia różnica. :)
W lesie w każdą porę roku czuję się jak w bajce. (albo to tak na mnie działa i po prostu "odlatuję" jak po dragach ;) ) Wiosną, kiedy wszystko ożywa, a między pniami przedzierają się promienie słoneczne można poczuć się jak w Avatarze. Zimą zaś, kiedy wszystko spowite jest śnieżną pokrywą jak w Narnii. Chociaż w niedzielę, z opowieści wynika, że mógł się pan raczej czuć jak czerwony kapturek. ;)))
Nooo ... byłbym raczej największym Czerwonym Kapturkiem w historii tej głupkowatej bajki :)))
UsuńJa niestety nie zdążę na zimę w lesie, z mojej nory wypełznę dopiero we wtorek, a wtedy już zapewne będzie definitywnie po śniegu. Mam nadzieję że ten wilk tylko się skaleczył i nic mu się nie wbiło, wtedy mogłoby już być mniej różowo. Tak czy siak znaleźć ślady wilka to już coś, a jeszcze jego krew to już niemal spotkanie magiczne ;)
OdpowiedzUsuńAby Cie uspokoić dopisałem kilka szczegółów dotyczących tego skaleczenia :) Będzie OK. A Ty się ucz, bo lekweci coraz bardziej potrzebni są! :)))
UsuńNo piękną masz - czy miałeś zimę. Mnie tez dane było się nieco nią nacieszyć, chociaż wilków nie spotkałam nawet w tropach czy sznurowaniu:) Za to była kupa kuny. No i jest szansa na muflony.
OdpowiedzUsuńU nas muflonów nie ma. Najbliżej ode mnie, gdzie żyją na wolności, to okolice Lubawy. W sumie nie tak daleko :)
UsuńWspaniała opowieść, uwielbiam czytać o tropieniach. Swoją drogą, zawsze będzie mnie zadziwiać, ile można nauczyć się o zwierzętach z takich niepozornych tropów (czy piór w ptasim przypadku), historia z kością świetna.
OdpowiedzUsuńCzytając, przypomniało mi się "spotkanie" z tropami rysia. Toż to było niesamowite, mogąc przez chwilę spróbować poczuć się dzikim kotem w śniącej puszczy.;)
No to dopisałem kilka kluczowych zdań dla pogłębienia tego, co można odczytać z tropów.
UsuńZachęcony Twoim komentarzem obiecuję zrobić wpis poświęcony wyłącznie umiejętności tropienia. :)
Ooooo! Koniecznie! Ja też chcę! W towarzystwie zaglądającym na Twój blog czuję się kompletnym laikiem jeśli chodzi o las i jego tajemnice, więc bardzo chętnie poczytam o tym jak należy "czytać" leśną przyrodę :)))
Usuńno to tym bardziej obiecuję :)
UsuńJuż się nie mogę doczekać tych wilków ...
OdpowiedzUsuńKażde spotkanie z nimi to rarytas, ale nic na siłę. Dla mnie obecność w lesie jest największą nagrodą, a to co las pokazuje przyjmuję z pokorą :)
UsuńJak zwykle wciagajaca, pieknie ilustrowana opowiesc. Mam takie teoretyczne pytanie - a co bys zrobil, gdybys spotkal sie oko w oko z ta wataha wilkow :-)? Poza zrobieniem zdjec, oczywiscie :-)
OdpowiedzUsuńMiewałem już spotkania z wilkami, w tym oko w oko. Nie było to niestety stado, żałuję.
UsuńNo jak siebie znam, to poza zrobieniem zdjęć, pewnie bym do nich gadał. Zawsze gadam do zwierząt gdy jestem wystarczająco blisko :)
Czytając, byłam jak Ty, z nosem przy śniegu. Przepiękne!
OdpowiedzUsuńCieszę się, tzn. że mimo krótkiej formy, udało się stworzyć jakiś klimacik :)
UsuńNiesamowita i niezwykła jest ta opowieść o wilczych tropach i krukach nad nimi w dziewiczym lesie. Wyobrażam sobie Twoje emocje, Krzysztofie. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńEmocje, które mi towarzyszą w lesie, mógłbym kiedyś spróbować opisać, ale liczę się z tym, że godzinę po opublikowaniu, ktoś zadzwoni na pogotowie psychiatryczne, a gdyby się okazało, że takiego nie ma, to je założy! ;) :)))
UsuńPiszesz o krukach ... przypomniał mi się kruk gangster Simony Kossak:-)
OdpowiedzUsuńWiduję wilki, ale zawsze pocieszam się po cichu, że to może jednak psy:-)
Słynny Korasek! znam, znam, czytałem :) Wilków zazdroszczę !
UsuńGenialna ta zima.
OdpowiedzUsuńano!
Usuń