A gdybym tak choć we śnie opanował latanie, strzepnął z piór bym cały kurz codzienności, oddalanie pasją byłoby, miłością, ach i zapominanie! Nie wyłumaczyłbym się ludzkości z ... próźności. KLM
To jest mój powtarzający się sen. Przypominam sobie jak to się robi, (żeby być b. lekki i latać)i latam. Czteropiętrowe bloki przelatuję :) wiatr mną trochę nosi, ale jak na razie o nic mnie nie rzucił. A ludzkość mnie czasem widzi, ale traktuje to jako jakieś latanie będąc podwieszonym na linkach. Przecież nikt nie jest taki głupi, żeby w to uwierzyć, że latam nie będąc podwieszony do czegoś...? :))
Codzienność potrafi naprawdę dać w kość zwłaszcza gdy wszystko na raz się skumuluje. Z perspektywy czasu jednak gdy popatrzymy na tę obecną codzienność , wolelibysmy ją mieć niż żadnej. A o lataniu pewnie każdy kiedyś marzył :)
Witam Leśnego po dłuższym "niebycie" tutaj i co widzę? Minorowy nastrój... Chociaż od czasu do czasu i taki musi się pojawić. Jednak jeśli wolno mi coś zasugerować to polecam poniższe: tata nakrzyczał na mamę, mama nakrzyczała na syna, syn nakrzyczał na kota, a kot... nasikał wszystkim w kapcie! Po powrocie z urlopu wpadłam w tradycyjny "kanał" i bardzo mi pomógł ten kot hi, hi. Wszystkie Twoje posty czytałam na bieżąco w komórce, fotki obejrzałam jeszcze raz już na kompie i jak zwykle, zachwytom końca nie było. Dzięki Krzysiu, zaliczone Ci będzie uszczęśliwienie jednej ludzkiej istoty, czyli "mła" (co najmniej jednej zaznaczam, bo takich jak ja jest tu z pewnością więcej). Pozdrawiam i też idę do koja polatać w marzeniach sennych po ciężkiej szychcie. Kasia z Olsztyna.
Kasiu jak się cieszę, że jesteś! Ale miło:) jestem tylko człowiekiem i też miewam spadki formy. Trochę dostałem po dupie ostatnio ale spoko, krzywa się podnosi ;) p.s. Idę nasikać w jakieś buty :)))))
Oj, ja też bym z chęcią rozwinęła skrzydła i poleciała hen, byle dalej od jednego z dzieł szanownego pana Edmunda Prosta (brr, obrzydlistwo...)! Też jestem zmęczona i psychicznie bardziej przypominam zwłoki, ale podnosi mnie na duchu to, że nasze koło entomologiczne dostało pieniążki na obóz i na przełomie czerwca i lipca będziemy hasać po Pogórzu Przemyskim :) O ile wcześniej mnie nie wywiozą...
Pan Profesor podpadł Ci swoim opracowaniem :))) Czasami trzeba taką pigułę przełknąć. Dla mnie to była anatomia zwierząt. Wprawdzie na zootechnice zakres oczekiwanej od nas wiedzy w tym zakresie to pestka przy weterynarii, ale anatomia jest taka ... nudna :) Obozu zazdroszczę! Ja jeździłem na Pogubie z obozem zoologicznym. Powodzenia! :)
Nie, latanie to fajna myśl. Ale to jednak trzeba machać skrzydłami albo czy skrzydłopodobnym. To jednak ciężka robota, a jak źle to mnie się nie chce o wysiłku myśleć. Natomiast przypomina mi się jak kiedys napisałeś, że Ty bez ruchu to byś wściekł się.
właśnie się wściekam. We wtorek mój pies przeszedł ciężką operację usunięcia śledziony (guz) od tej pory nie odstępuję go na krok. Wiem i widzę, że moja bezpośrednia obecność jest mu cholernie potrzebna. Śpię z nim i spędzam całą dobę. Kocham go nad życie, ale moja niespokojna dusza lasołaza cierpi. Czuję się jak w klatce. Nie narzekam, robię to co chcę, nikt mnie nie zmusza, ale wiadomo, ja swoje, a układ nerwowy swoje.
P.S. Widzę że operowałes psiaka u Tworkowskiego- miam nadzieję że wszystko będzie dobrze, chociaż ja po praktykach u niego przez cały zeszły rok mam co do niego mieszane uczucia... Z tej drugiej strony to wszystko wygląda nieco inaczej. Tak czy siak trzymam kciuki!
To była bardzo ciężka operacja, jama ciała zalana krwią, psa rano ścieło z nóg i dyszał, w zasadzie wg mnie odchodził. Tworek przyjechał w kwadrans, decyzja zapadła w chwilę, zawiozłem psa do Niego i natychmiast trafił na stół. Dziś wszystko goi się pomyślnie, pies odzyskuje humor i sprawność w oczach. Wg mnie Tworek i Jego ekipa uratowali mi psa. Biorąc pod uwagę, że pies ma 10 lat, uważam, że są cudotwórcami :)
Życie potrafi umęczyć... ostatnie dwa tyg spałam po 3-4 godz... :( cóż życie... ale jak to mówią - nie ma tego złego... :) Zawsze mówię że każde doświadczenie jest nam potrzebne, a co nas nie zabije to nas wzmocni! :))) Jeszcze będziesz "latał" po lasach :))) Trzym się :) Zdrowia i sił dla syna psiaka i dla Ciebie również :))
To jest mój powtarzający się sen. Przypominam sobie jak to się robi, (żeby być b. lekki i latać)i latam. Czteropiętrowe bloki przelatuję :) wiatr mną trochę nosi, ale jak na razie o nic mnie nie rzucił. A ludzkość mnie czasem widzi, ale traktuje to jako jakieś latanie będąc podwieszonym na linkach. Przecież nikt nie jest taki głupi, żeby w to uwierzyć, że latam nie będąc podwieszony do czegoś...? :))
OdpowiedzUsuńIrek, jakby to napisać, żeby nikogo nie urazić ... ludzie nie w takie rzeczy wierzą, ale nie będę wymieniał :)))
UsuńI co? Nie wymienisz?
OdpowiedzUsuńno nie, fajnie by było, gdyby coraz więcej ludzi czytało bloga, a nie coraz mniej :)))
UsuńTeż się zmęczyłem ostatnio, płynąc kajakiem z Kurek do Łańska i z powrotem o świcie, gdy słońce - wbrew prognozie - nie zaświeciło.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tego typu zmęczenia. Moje ma zupełnie inne podłoże :)
UsuńCodzienność potrafi naprawdę dać w kość zwłaszcza gdy wszystko na raz się skumuluje. Z perspektywy czasu jednak gdy popatrzymy na tę obecną codzienność , wolelibysmy ją mieć niż żadnej.
OdpowiedzUsuńA o lataniu pewnie każdy kiedyś marzył :)
Z jakiegoś powodu Twój komentarz bardzo mi poprawił nastrój. Cieszmy się, że w ogóle mamy jakąś rzeczywistość :) dzięki.
UsuńJa nie widzę tu zmęczenia. Widzę, czuję jestem w kwintesencji Twojego doświadczenia. Ten wpis jest jak Uhuru Peak na Kilimandżaro.:)))
OdpowiedzUsuńDzięki dobry człowieku, chciałbym żeby tak było jak piszesz ale ostatnie przeżycia trochę mnie przerosły niestety.
UsuńGdyby przerosły Cię to nie byłoby takiego efektu. Poczułeś jedynie ciężar spraw któremu sprostałeś. :)
Usuńdzięki :) oby.
UsuńPo takim dniu, jak dzisiejszy, też chciałbym tylko zasnąć i śnić o lataniu... Lepsze jutro było wczoraj.
OdpowiedzUsuńLepsze jutro było wczoraj ... żebyś wiedział :)
UsuńWitam Leśnego po dłuższym "niebycie" tutaj i co widzę? Minorowy nastrój... Chociaż od czasu do czasu i taki musi się pojawić. Jednak jeśli wolno mi coś zasugerować to polecam poniższe:
OdpowiedzUsuńtata nakrzyczał na mamę,
mama nakrzyczała na syna,
syn nakrzyczał na kota,
a kot...
nasikał wszystkim w kapcie!
Po powrocie z urlopu wpadłam w tradycyjny "kanał" i bardzo mi pomógł ten kot hi, hi.
Wszystkie Twoje posty czytałam na bieżąco w komórce, fotki obejrzałam jeszcze raz już na kompie i jak zwykle, zachwytom końca nie było. Dzięki Krzysiu, zaliczone Ci będzie uszczęśliwienie jednej ludzkiej istoty, czyli "mła" (co najmniej jednej zaznaczam, bo takich jak ja jest tu z pewnością więcej). Pozdrawiam i też idę do koja polatać w marzeniach sennych po ciężkiej szychcie. Kasia z Olsztyna.
Kasiu jak się cieszę, że jesteś! Ale miło:) jestem tylko człowiekiem i też miewam spadki formy. Trochę dostałem po dupie ostatnio ale spoko, krzywa się podnosi ;) p.s. Idę nasikać w jakieś buty :)))))
UsuńOj, ja też bym z chęcią rozwinęła skrzydła i poleciała hen, byle dalej od jednego z dzieł szanownego pana Edmunda Prosta (brr, obrzydlistwo...)! Też jestem zmęczona i psychicznie bardziej przypominam zwłoki, ale podnosi mnie na duchu to, że nasze koło entomologiczne dostało pieniążki na obóz i na przełomie czerwca i lipca będziemy hasać po Pogórzu Przemyskim :) O ile wcześniej mnie nie wywiozą...
OdpowiedzUsuńPan Profesor podpadł Ci swoim opracowaniem :))) Czasami trzeba taką pigułę przełknąć. Dla mnie to była anatomia zwierząt. Wprawdzie na zootechnice zakres oczekiwanej od nas wiedzy w tym zakresie to pestka przy weterynarii, ale anatomia jest taka ... nudna :) Obozu zazdroszczę! Ja jeździłem na Pogubie z obozem zoologicznym. Powodzenia! :)
UsuńLeśny trzym się chłopie! Niezależnie od tego co Cię tak umęczyło. A uciec to każdy by chciał. Ja tam bardziej przyziemnie marzę o hibernacji.
OdpowiedzUsuńtak, chyba przesadziłem z tym lataniem, trzeba się trzymać bliżej ziemi ;)
UsuńNie, latanie to fajna myśl. Ale to jednak trzeba machać skrzydłami albo czy skrzydłopodobnym. To jednak ciężka robota, a jak źle to mnie się nie chce o wysiłku myśleć. Natomiast przypomina mi się jak kiedys napisałeś, że Ty bez ruchu to byś wściekł się.
Usuńwłaśnie się wściekam. We wtorek mój pies przeszedł ciężką operację usunięcia śledziony (guz) od tej pory nie odstępuję go na krok. Wiem i widzę, że moja bezpośrednia obecność jest mu cholernie potrzebna. Śpię z nim i spędzam całą dobę. Kocham go nad życie, ale moja niespokojna dusza lasołaza cierpi. Czuję się jak w klatce. Nie narzekam, robię to co chcę, nikt mnie nie zmusza, ale wiadomo, ja swoje, a układ nerwowy swoje.
UsuńTrzymam kciuki za pieska. To naprawdę ciężka operacja. Dobrze, że przezył pierwsze dwie doby. To rokuje nieźle.
UsuńP.S. Widzę że operowałes psiaka u Tworkowskiego- miam nadzieję że wszystko będzie dobrze, chociaż ja po praktykach u niego przez cały zeszły rok mam co do niego mieszane uczucia... Z tej drugiej strony to wszystko wygląda nieco inaczej. Tak czy siak trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńTo była bardzo ciężka operacja, jama ciała zalana krwią, psa rano ścieło z nóg i dyszał, w zasadzie wg mnie odchodził. Tworek przyjechał w kwadrans, decyzja zapadła w chwilę, zawiozłem psa do Niego i natychmiast trafił na stół. Dziś wszystko goi się pomyślnie, pies odzyskuje humor i sprawność w oczach. Wg mnie Tworek i Jego ekipa uratowali mi psa. Biorąc pod uwagę, że pies ma 10 lat, uważam, że są cudotwórcami :)
UsuńŻycie potrafi umęczyć... ostatnie dwa tyg spałam po 3-4 godz... :( cóż życie... ale jak to mówią - nie ma tego złego... :) Zawsze mówię że każde doświadczenie jest nam potrzebne, a co nas nie zabije to nas wzmocni! :))) Jeszcze będziesz "latał" po lasach :))) Trzym się :) Zdrowia i sił dla syna psiaka i dla Ciebie również :))
OdpowiedzUsuńno już dziś mogę odpisać, że jest z górki. Pies czuje się naprawdę dobrze. Jutro zdjęcie szwów.
Usuń