To było rok temu. W okolicy Dziuch. Rzecz działa się w sierpniu. W drugiej połowie sierpnia. Konkretnie dwudziestego sierpnia. ;)
Szedłem drogą, która na pierwszy rzut oka nie miała najmniejszego potencjału obserwacyjnego. Mijałem ostatnie gospodarstwo Dziuch (dzisiejszy Nowy Przykop) choć przyznać muszę, że gdybym szedł w przeciwnym kierunku, byłoby pierwszym z nich - tych gospodarstw. Odkrywczy fenomen tego przemyślenia przytłumił nieco moją czujność obserwacyjną i zatrzymał umysł nad konstatacją, co to by było gdyby Ziemia kręciła się w przeciwną stronę? Jak ukształtowałyby się nasze preferencje, systemy wartości, gradacje ocen ... historia w ogóle? Z pewnością jedną z konsekwencji, choć prawdopodobnie o niezbyt wielkiej randze, byłby fakt, że woda w australijskich zlewach tworzyłaby wir taki jaki teraz my mamy w Europie. Jakie to ma znaczenie dla ludzkości? Żadnego. Ale gdyby Ziemia kręciła się w drugą stronę, moim przodkowie, Mongołowie, pod wodzą Chinggis Khana ruszyliby prawdopodobnie na wschód, a nie na zachód. (oczywiście tego nie wiem)
Wtedy w XII wieku, nie osiadłyby na kresach wschodnich tatarskie plemiona, późniejsi Lipkowie. Król Jan Sobieski nie miałby do dyspozycji tak dzielnych chorągwi (https://histmag.org/Tatarzy-w-wojsku-polskim-w-drugiej-polowie-XVII-wieku-718) , a moja mama - tatarka - nie zjechałaby ostatecznie do Olsztyna. Mój ojciec nie miałby zatem szans Jej poznać, a ja byłbym kimś zupełnie innym, np. miłośnikiem snookera i do zasranej śmierci wbijałbym kulki w dołki paląc papierosy, pijąc piwo i brzydko się wyrażając za każdym razem gdy nie trafię. Wiem, bo grałem, kląłem jak szewc! ;)
No dobra, przeklinam i bez snookera - lubię :)))
Tą przydługą chyba jednak dywagacją, dotarłem do sedna sprawy. Jestem kim jestem, łażę po lasach, bo umiłowanie wolności i przyrody nie pozwala mi inaczej spędzać czasu. Dobrze, że Ziemia kręci się w tę akurat stronę, szkoda, że zacne gospodarstwo Altmajerów tym razem wydało mi się ostatnie, choć i tak uważam, że jest pierwsze.
Opuszczałem wieś zmierzając w stronę Cyranki. Do butryńskiego asfaltu dzieliło mnie dosłownie kilkadziesiąt metrów. Jak się domyślacie, w takiej odległości od drogi, w dodatku kilkadziesiąt metrów od wsi, człowiek nie spodziewa się niczego więcej niż sójka czy wiewiórka. No dobra, dzięcioł.
Po mojej prawej stronie ciągnie się długa poręba w kilkuletniej fazie odnowienia naturalnego.
Rośnie tam wszystko i do tego jest ogrodzona! Powodowany wyłącznie poczuciem rzetelności rzuciłem na nią okiem. To był tak zwany mimowolny look. Omiotłem ją bardziej wzrokiem niż się jej przyjrzałem. Przecież to oczywiste, że nadzieje miałem ulokowane w głębi Puszczy, do której właśnie zmierzałem.
I co zapytacie?
I to, że tak to właśnie jest, że w czymś pokładamy ogromne nadzieje, coś deprecjonujemy, a życie pisze zupełnie odwrotne scenariusze :)
Tak było i tym razem. Słońce świeci, ogrodzona poręba, blisko wszystkiego i są!
Piękne łanie z uroczym podrostkiem. Do tego aura tak zwanych okoliczności przyrody była dla mnie łaskawa w tym miejscu.
Słońce grało wybiórczo na liściach i dojrzałych źdźbłach podświetlając bohaterki niespodziewanej obserwacji. Te zdjęcia zostały zrobione zupełnie mimochodem, niejako przy okazji, z zaskoczenia.
To właśnie jest atraktor dokarmiający moją pasję. You will never know jak powiadają ... you will never know człowieku! ;)
Haha, znowu się uśmiałem. Bardzo fajna historia z gatunku tych, jak by wyglądała matematyka, gdyby człowiek miał 8 palców, nie dziesięć. Zwierzaki bardzo ładne, szczególnie że sfotografowane w takich okolicznościach. A o snookerze złego słowa nie powiem - lubię.
OdpowiedzUsuńGrześ, latami grałem w snookera, też bardzo lubię i pewnie z tego powodu sięgnąłem po ten przykład :) Ale czy sięgnąłbym po niego, gdybyśmy mieli 8 palców ... nie wiem :))))))))))))))
UsuńTo już teraz wiem czemu musiałem czekac prawie 3 dni na nowy wpis ;) takie przemyślenia to usprawiedliwiają :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne przy takim swiatełku :)
Nie :) mam w domu armagedon - syn po operacji - poszyty, pies po operacji - poszyty, latam od jednego do drugiego, temu opatrunki zmienić, temu podać antybiotyk, psu zastrzyk, itd. itd. Czasami muszą się dwie przynajmniej bidy zejść - życie. Ale wychodzimy na prostą :)
UsuńCzasami tak bywa ze wszystko spada na nas jednocześnie. Szybkiego powrotu do zdrowia życzę dla syna i pieska :)
Usuńo, serdeczności w Twoją stronę, mój syn dziękuje :) ja oczywiście również!
UsuńZamiast łań wyniosłem z tego miejsca fotki dzików.
OdpowiedzUsuńo tak, dziki mają tam używanie! Tam dwa lata temu widziałem największego dzika w moim życiu! Nie przesadzam, miał w kłębie ponad 110!
UsuńPojechałeś z grubej rury, myślę że zmieniony kierunek kręcenia się ziemi miałby bardzo duży wpływ na wszystko. Tymczasem ten efekt motyla może dotyczyć dosłownie każdej rzeczy i to dopiero jest przerażające! Zasadniczo każdy nasz czyn, choćby największa pierdoła, może mieć w przyszłości olbrzymie konsekwencje - jakoś tak jak człowiek to sobie uświadomi to zaczyna się czuć niepewnie...
OdpowiedzUsuńGdybyś był na tej polanie 20 minut wcześniej to łań byś może nie zobaczył, i może post byłby inny i nie skłoniłbyś ludzi do myślenia, którzy to myślenie przeniosą dalej opowiadając swoim bliskim, i tak dalej... :)
tak to właśnie wygląda, dlatego uwielbiam się zapędzić w meandry mniemanologii wszelkiej :)
Usuńzwiązki przyczynowo-skutkowe, analiza następstw są mocno wciągające, wręcz uzależniające :) Oczywiście piszę o tym w sposób lekko zabawny, ale zastanawiać się nad tym lubię całkiem poważnie.
Ależ w pięknych okolicznościach świetlnych Waszmość te łanie przypadkiem spotkał. Gratuluję.
OdpowiedzUsuńi to zupełnie niespodziewane spotkanie i okoliczności też na takie nie wyglądały.
Usuńdziękuję :)
Cudowne kadry życze zdrowia dla syna i pieska pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Wando Różo, dziękuję :)
Usuńyou will never know.... tak, dokładnie tak ;) "umiłowanie wolności i przyrody nie pozwala mi inaczej spędzać czasu..." rozumiem doskonale :))) a niespodziewane niespodzianki które wpadają w oko i kadr jeszcze bardziej umilają ten czas.... :)
OdpowiedzUsuńniespodziewajki są wisienką na torcie wypraw ale i bez tego najchętniej nie wychodziłbym z lasu :)
Usuńo tuż to!!! :))))
Usuń