czwartek, 18 sierpnia 2016

Leśna grafomania, kicz i banał ...

Ten nie do końca sympatyczny tytuł to efekt jakiejś spontanicznej myśli dzisiejszego deszczowego poranka. To podkreślenie "myśli poranka" nie jest podstępną próbą przemycenia informacji, że ja myślę. Bez przesady! Ja co najwyżej obserwuję. :)
Gdy wszedłem do lasu o szóstej, nie mogłem ... wydumać nic innego, jak to, że każda próba opisania tego co ujrzałem, MUSI otrzeć się o grafomanię, o kicz i banał.
Moja Puszcza przywitała mnie najpiękniej jak potrafiła. Kolory przygaszone, zieleń z jednej strony matowa, z drugiej tu i ówdzie pobłyskiwały ociekające z gałęzi krople. Las przyjmując z miłym dla ucha szumem wodę deszczu, jednocześnie oddawał ją, parując w niezwykle spektakularny sposób. Drugie plany delikatnie rozmywały się w niebieskościach poranka. Puszcza w takich warunkach jest mistyczna, pełna tajemnicy i głębi. Mokry podszyt bezbłędnie tłumił każde stąpnięcie. Byłem w raju.
Szedłem określić poranną rutę jeleni. Nie wiedziałem czy się uda, ale czułem, że wydarzy się coś wyjątkowego. Nie żebym był jasnowidzem, po prostu w takiej aurze zawsze tak mi się wydaje :)))

Satynowy las.

Puszcza naprawdę starała się mnie dziś ugościć. Robiła co mogła. Doceniałem to!

Na "coś wyjątkowego" nie musiałem długo czekać. W niezwykle atrakcyjnej okoliczności spotkałem niesamowicie siwiuteńką łanię.  To najbardziej siwa łania jaką widziałem w życiu!
Do tego te kropelki wokół jej głowy ... moja radość nie mieściła się we mnie. Żaden byk (do osiemnastaka:))) ) nie sprawiłby mi większej radości. W wyjątkowych sytuacjach zwykłem byłem używać terminu o zabarwieniu hmmm ... przepraszam ... honoryfikatywnym - Jegomość czy Jejmość!
W przypadku tej damy czynię to w pełni uzasadnienie!


Moja duma!

Z szacunku dla jej siwizny, odczekałem aż spokojnie odejdzie.
Sto metrów dalej taki widok - tzw. fil spomiędzygałęźny!
Obliczyłem, że przeszedłem w życiu po lasach ponad 30 tysięcy kilometrów. Może to nie jest rekordowo dużo ale wystarczająco wiele, by ten wzrok mnie zatrzymał :)
Wiedziałem, że od tej pory każdy mój najmniejszy ruch spowoduje panikę tej czujnej obserwatorki.
Również czekałem. Podskoczyła dwa razy i odeszła po chwili. Ruszyłem dalej. Wiedziałem, że nadmierną paniką nie zaalarmuje jeleni.
Ilość grzybów skutecznie mnie rozpraszała, nie mogłem się skupić na okolicy, postanowiłem zasiąść. Oczywiście miejsce nie było przypadkowe. Usiadłem na pniaku tak, by mieć przed sobą znany mi  leśny szlak jeleni.
Cholerka, czekanie w bezruchu to najcięższy sprawdzian dla mojego charakteru. Lubię iść, bo podczas "iścia" wydarza się więcej. Ale trudno, postanowiłem to siedzę!
Pół godziny ... nic. Przesiadam się 50 metrów bliżej. Uznałem, że to za blisko ruty, ale trudno - decyzja zapadła.
I nagle w pełnym szacunku dla panującej ciszy padającego deszczu ... są!
Poniżej typowo reportażowe ujęcia z przemarszu chmary. Kochani, podkreślam tę reporterskość, gdyż jest pewna zasadnicza różnica między fotografem, a fotografikiem. Absolutnie nie chcę rankingować czy oceniać co jest lepsze. Wśród przedstawicieli obu grup są osoby, które cenię i podziwiam i nie raz o Nich imiennie pisałem.

Jestem fotografem i pokazuję fotografie, nie fotografiki. To chyba ważne, by nie mieszać tych dwóch naprawdę różnych dyscyplin. Staram się dokumentować realny las i jego życie, często kosztem poprawności technicznej zdjęć. Jest mi miło gdy niektóre zdjęcia wydadzą się Wam ładne, ale to wartość nieoczekiwana. Rzetelne obrabianie zdjęć wymaga godzin pracy, ja w tym czasie jestem w lesie i nawet gdybym chciał się wykazać stopniem opanowania programu graficznego, nie mam kiedy.
Piszę o tym też z tego powodu, że liczę na zrozumienie, gdy tak jak poniżej, trafia się zdjęcie ruszone. Zdjęcia chmary robiłem przy czasie migawki 1/80 sekundy. Naprawdę ciężko przy ogniskowej 420 mm zrobić w takich warunkach fotę "na żyletę", a chyba szkoda byłoby nie pokazać tego spokojnego, naturalnego przejścia stada. To niezbyt częsta obserwacja. No i do tego kto jeszcze jest tak głupi, żeby wstać o 5-ej rano i mimo upierdliwego deszczu wyjechać na zdjęcia, hę?!? ;) No to skoro na mnie padło, to proszę o rozgrzeszenie za jakość, bo w tych warunkach normalnie pracować się nie da! :))))


Klasycznie z łaniami ciągną się młode byczki. Nie opuszczają chmary do 3 roku życia.
Oczywiście młodzież nakłada poroże najpóźniej i najpóźniej je wyciera. Stąd mimo tego, że dorosłe byki są już wytarte, ten młodzieńczy oręż jest jeszcze w scypule.

 ... i szły ...

 ... i szły ...

 aż ...

 ostatnia niestety mnie zauważyła! Ale ponieważ była ostatnia, nic szczególnego się już nie wydarzyło - poszły sobie :)

W drodze powrotnej, gdy miałem już plecak pełen prawdziwków, kurek i podgrzybków (kołpaki już są!) spotkałem jeszcze i tę samotnicę.




18 komentarzy:

  1. Szacun za dzisiejsze poranne wyjscie :)
    Fotkom przy takim czasie i ogniskowej oraz przy takiej pogodzie nie można nic zarzucić.
    Fajny ten młody byczek :) w porównaniu ze starymi bykami widać ile jeszcze musi urosnąć i ile nabrać masy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak, to jeszcze młodzieniaszek :) za 5 lat będzie mógł fiknąć starszym :)

      Usuń
  2. Piękna ta wiekowa łania, jak dobrze, że udaje im się dożyć takiej starości. Ja ostatnio spotkałam na jednej łące trzy pokolenia koziołków, młodziaka, staruszka i takiego w pełni sił. Też mnie wzruszył staruszek :) Nie myślałam, że młode jelenie tak długo zachowują kropki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szczególnie łanie potrafią chodzić w ciapki przez kilka lat :) Widać to szczególnie na letniej sukni. Ta łania naprawdę jest moim trofeum fotograficznym. Dawno się tak nie ucieszyłem.

      Usuń
  3. Ty masz tych jeleni tam na pęczki... a siwa, zacna, nie powiem. Zazdroszczę grzybów, pozbierałabym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziś była zupa grzybowa :) Wybierz się na weekend do nas, pozbierasz :)

      Usuń
  4. Przeczytałem, popatrzyłem, napisałem: - Zdjęcia rozkoszne. Komentarz należyty. Amen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ci mocno dziękuje Piotrze, przede wszystkim za brawurowy słowotok, przecież równie dobrze mogłeś wstawić znaczek :))))

      Usuń
  5. Kolejna ciekawa opowieść. Jakbym tam była :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, skoro dzięki Twojej wyobraźni byłaś tam, to z biochemicznego punktu widzenia .... rzeczywiście tam byłaś :)

      Usuń
    2. emocje realnej i wyimaginowanej sytuacji mózg przeżywa tak samo, wytwarza tą samą chemię, więc ... :)

      Usuń
  6. Uwielbiam te Ludowe seriale o onych co idą, idą i idą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, ucieszyłem się z tych zdjęć, bo to naprawdę niezbyt częsta obserwacja. Większość zdjęć przedstawia stojące na pastwisku osobniki lub osobniki zaskoczone widokiem fotografującego, o odchodzących nie wspomnę. Sam mam takich zdjęć 4 terabajty ale są w moim rankingu na ostatnim miejscu. :)

      Usuń
    2. Mnie trochę bardziej podobała się ta zimowa grupa idąca i idąca. Ale ta letnia też jest suuper

      Usuń
    3. No tamto zimowe stado liczyło ponad czterdzieści osobników. Fakt, to była fajna obserwacja.

      Usuń