czwartek, 4 sierpnia 2016

sięgając pamięcią ...:)

Dzień, którego może nie zapamiętałem w rozumieniu detali, scen czy konkretnych zdarzeń, bowiem nie przyniósł niczego szczególnego, ale pozostawił na długo krążącą w żyłach dobrą energię.
Piękny był w swojej prostocie. Wyprawa z wieloma różnymi obserwacjami, których ranga nie była nadzwyczajna, lecz aura dnia, piękne okoliczności przyrody i ilość obserwacji, okazała się na tyle istotna, że wróciłem w szczególnym nastroju.


Las jest źródłem dobrej energii. Uwielbiam w nim przebywać, ponieważ on ją wyłącznie oddaje. Mijane drzewa emitują korzystne dla człowieka biopola. Można się w nim bez świadków wygadać do kosmosu, wydrzeć do drzewa, zostawić zmęczenie czy troski. Jestem zwolennikiem drzewoterapii. Mam w Puszczy wielu "drzewnych przyjaciół" do których podchodzę, obejmuję i mówię, a czasami się do nich wydzieram. (Mam pełną świadomość, że kiedyś jakaś fotopułapka to nakręci. Taki drący się do drzewa świr, osiągnie do wieczora oglądalność kilku milionów!!!)

Każda obserwacja, każde spotkanie jest kolejnym "doładowaniem".
I właśnie dziś chciałem jakoś "dniu temu" się odwdzięczyć. Zapamiętałem go i teraz gdy przeglądam zdjęcia z niewielkiej polanki, na której spędziłem dłuższą chwilę, wpadł mi w oko ten prosty kadr. Lisek, który coś tam pochwycił w kontrującym świetle. Cholera zresztą wie co i rozejrzawszy się po okolicy, czmychnął do sobie tylko znanej kryjówki.


Kiedy publikuję po kilkanaście zdjęć z wyjścia, wpadam w pułapkę niedostatecznego "oddania się" uwiecznionej chwili. To towarzyszący mi od dawna dylemat ale przyjąłem taką konwencję bloga. Zazdroszczę np. Monice (WHITE EYED HUSKY), która zafascynowana makrofotografią potrafi skupić się na jednym, dwóch zdjęciach, dopieścić je i opublikować. Podziwiam Jej zdjęcia i Ją za umiejętność docenienia chwili i dostatecznego skupienia się na niej. Z tego właśnie powodu dziś publikuję jedno zwykłe zdjęcie liska. Wybrałem go na ambasadora tamtego niezapomnianego dnia. Dzięki temu, że do niego wróciłem (i do dnia i do liska) powtórnie korzystam z energii tamtego spotkania. Skupiając się na wybranym zdjęciu, znacznie bardziej doceniam jedno z setek spotkań z lisem. Miewałem lisy i bliżej i znacznie lepiej pokazane, ale tylko ten był WTEDY! Warto kontemplować udane chwile, sięgać do nich pamięcią, pielęgnować w głowie. To jak powtórne przeżycie czegoś fajnego. Dla mózgu to niemal bez różnicy. Zachodzą te same procesy, wydzielają się te same hormony szczęścia. Taka ... autoendorfinacja :)




29 komentarzy:

  1. Wszystko w temacie lasu powiedziałeś :) nic dodać :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o Haniu, żeby tak wszystko powiedzieć w temacie lasu, to wszystkie książki świata nie wystarczą :) Ale dziękuję Ci, jest mi niezmiernie miło ;)

      Usuń
    2. Myślę tu o tym że las jest żródłem dobrej energii i drzewo terapia jest najlepsza... nic więcej nie potrzeba. Ubodzy Ci którzy tego nie czują :D ;) Pozdrawiam :))))

      Usuń
  2. Czasem tak jest i to jest bardzo fajne i bardzo ładnie to opisałeś, ale dzisiaj las jest wysycony wilgocią do ostatniej igiełki, a ja akurat dzisiaj znalazłam chwilę by tam pójść. Cisza i pot płynący do oczu to moja antyendorfinacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj Grażynko, dzięki Tobie kiedyś też opiszę antyendorfinację :))) Tak dla równowagi, żeby nie było, że każde wyjście płynie mlekiem i miodem :))

      Usuń
  3. Umiejętność cieszenia się chwilą to moje największe osiągniecie. Idąc do lasy, rzadko się na coś nastawiam, jedynie na żmiję wiosną. A ciesze się wszystkim co tam spotykam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chodząc po lasach doświadczam tej energii którą LAS emituje. Po ciężkim tygodniu gdy wchodzę do lasu to tak jakbym wchodził do innego świata :) Cisza, spokój, cały pośpiech życia gdzieś zanika. I jest często tak, że nie liczą się fotki, tylko przebywanie w nim.
    Tylko jest jeden warunek - idę sam :)
    Kiedyś zabrałem do lasu dwie osoby. Zrobiliśmy około 10 km. Po powrocie do domu, wypiciu kawy, wróciłem jeszcze raz do lasu, ale sam. Musiałem to zrobić, bo tamto wyjście, to nie było jednak to. To nie znaczy że było złe, ale jednak inne. Zrobiłem jeszcze raz około 12 km, a po powrocie usłyszałem tekst - Co, musiałeś iść jednak jeszcze raz sam.
    I ten drugi pobyt w lesie to było to :)

    PS. Jak widziałeś u mnie, fotopułapki są wszędzie, więc masz jakąś szansę na główną rolę :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również najbardziej cenię samotność w lesie, ale dobre towarzystwo nigdy nie jest złe! Przekonał mnie o tym Marcin Warmiński. Rzecz jak zwykle opiera się bardziej o jakość towarzystwa niż o fakt jego istnienia. ;)

      CO do fotopułapek - YouTube już zaciera ręce :)))))

      Usuń
    2. Dobrze prawisz :) Muszą czuć tego " blusa" :)

      Usuń
  5. Tak, trzeba magazynować dobre wspomnienia i od czasu do czasu je odkurzać :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie jednozdjęciowe, liskowe haiku. Ładna scenka, zwierz też zacny i miły. Trudno się nie zgodzić z tą leśną energią. Podejrzewam, że większość 'przyrodników' to czuje - więź z ulubionym miejscem, płynącą energię. Na drzewa co prawda nie krzyczę, ale często gadam do owadów sugerując lepsze pozy, albo zagajając na tematy ogólne ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) a ja do loch mówię :))) gdy podchodze na kolanach, mówię do nich - hej mamuśka, nic od ciebie nie chcę :))) serio :)

      Usuń
  7. Krzysiu, u mnie to jedno zdjęcie jest najczęściej jednym z wielu podobnych do siebie kadrów, wybranym na podstawie pewnych kryteriów, u Ciebie zaś są całe historie. I jedne i drugie są wyjątkowe :-). Każdy, kto je ogląda, może wybrać to, co go najbardziej urzeknie, zainteresuje, zatrzyma na dłużej, zmusi do refleksji. Ja mogłabym napisać, że zazdroszczę fotografom, którzy umieją za pomocą kilku zdjęć ukazać jakieś wyjątkowe zdarzenie. Ja chyba nie potrafię ;-).
    Lisek wyjątkowy i piękny z tą świetlistą obwódką :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monia, jesteś po prostu miła - dziękuję Ci serdecznie :)

      Usuń
  8. Umiejętność "importowania" dobrej energii jest wspaniałą umiejętnością ale "eksportowanie" jej na innych jest czymś wyjątkowym i tylko mały procent ludzi potrafi to robić . Moim zdaniem Ty wyeksportowałeś dla WHITE EYED HUSKY pokłady energii przynajmniej na pół roku :) Szacun, Chris Cross you made IT.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mikunda, mam dla Ciebie propozycje biznesową. Weż ty człowieku ze soba do lasu kilka butelek i napełniaj je szczęśliwością a następnie za bimbaliony odstępuj frustratom różnistym. Moze by nam się rzeczywistość społeczna poprawiła??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ło rany, gdzieżeś Ty była kobieto??? To miasto jest smutne bez Ciebie! :) WIesz, zainteresowały mnie te bimbaliony! :))) Pomyślę, pomyślę :)

      Usuń
    2. Nie myśl, działaj! Łyk szczęśliwości każdemu potrzebny a nie zawsze własna pod ręką się znajdzie

      Usuń
    3. tzn. ja mam taka nadzieję, że przynajmniej dla niektórych, ten blog jest taką butelką napełnianą szczęśliwością. I to gratis! :)

      Usuń
    4. Fakt, ale tu chodzi o efekt skali. Rozprzestrzeniać szczęśliwość - czy to nie jest zacny plan?

      Usuń
    5. No i nie mozna nie docenić skutków ekonomicznych takiego przedsięwzięcia


      Usuń
    6. tej jesieni podczas rykowiska kilka butelek napełnię szczęśliwością :)

      Usuń