Dziś działo się dużo-sporo, to był piękny dzień i on wiedział, że ten dzień jest piękny!
Wyszedł z domu o 5.30 i nie był pewny czy to nie za późno ... on, czyli ja. Taka forma literacka, w III osobie co i tak jest lepszym wariantem niż np. w III Rzeszy. (o matko, chyba znowu dopada mnie głupawka)
Jako szkołę średnią wybrał III Liceum Ogólnokształcące o profilu biologiczno-chemicznym gdyż przyrodę kochał od zarania. Dopiero potem zrozumiał, że nauka w tej szkole i o tym profilu nie miała nic wspólnego z pielęgnowaniem miłości do przyrody, gdyż ogólny charakter wykształcenia oznaczał, że w równym stopniu co biolę, musiał zakuwać ruska, fizę i matmę, a co najgorsze historię!!!
Rusek całkowicie do dupy ale ówczesna państwowa miłość do Kraju Rad skutkowała takim właśnie edukacyjnym nonsensem.
Dużo tych III-jek dziś, ale to chyba taki dzień :)
A ten nie zapowiadał się ciekawie, ponieważ wiało od świtu. Jelenie tego nie lubią.
Nie mniej jednak i tak dopiął swego, bo jakżeby inaczej! Uparty jest i tyle - taka natura.
Lubi takie szare zdjęcia, więc ucieszył się, że zdążył przed zapowiadanym słońcem, które generalnie uważa za pocztówkowe i pretensjonalne raczej. Być może to tylko dorobiona teoria do faktu, że pewnie nie umie robić zdjęć gdy mocno świeci ... kto go tam wie. Zwykle kręci każdą teorią jak diabeł ogonem więc i tym razem coś kombinuje. Jego matka zwykła była powtarzać "skaranie boskie z tym dzieciakiem" i pewnie miała rację. Znosił do domu zdechłe myszy, hodował traszki i żaby. Katastrofa wychowawcza to komplement. Starzy mieli z nim siedem światów.
I wtedy właśnie, gdy był jeszcze początkującym licealistą, przeczytał w "Ptakach Polski" Sokołowskiego o orzechówce.
Zafascynowany nietuzinkowym urokiem tego gatunku bardzo chciał je zobaczyć.
Udało mu się to raz jedyny, mimo, że w licealnych latach spędzał w lesie każdy weekend.
Było to w okolicach Kudyp. Wtedy chodził tylko z lornetką, więc zdjęcia nie powstały.
Drugi raz miał miejsce dziś właśnie!!!
Jak on się cieszył. Stary chłop, a "pyniol" mu się rozpromienił jak lampion w chińskie święto narodowe.
Ten gatunek jest mało liczny w Polsce i objęty ścisłą ochroną gatunkową i tak jak Krzysiek, uwielbia ogromne kompleksy leśne. Gniazda buduje na wysokich świerkach.
Dlaczego on o tym wspomina?
Bo nie ma w nim zgody na to co wyprawiają Lasy Państwowe, czyli na zręby zupełne w porze lęgowej ptaków. Sporo ptaków właśnie buduje gniazda. Orzechówki też. Przejedźcie się np. w stronę Butryn. Zobaczycie co się dzieje! Postanowił nie napisać co o tym myśli i lepiej żebyście tego nie wiedzieli.
Skupmy się na tym, co udało mu się dziś sfotografować.
W trakcie przeskoku :)
Wracał do samochodu niezwykle kontent gdy zauważył zająca. W środku starego lasu to nie jest zbyt częsty widok.
Zając i tak był bardzo blisko, ale w pewnym momencie sprawa zaczęła się komplikować jeszcze bardziej.
Wszystko wskazywało na to, że postanowił go staranować!
Ruszył w jego stronę, a odległość między nimi malała w takim tempie, że Krzysiek nie zdążył redukować zoomu!
W efekcie końcowym powstało coś takiego ...
Odniósł wrażenie, że kilka kłaków niemal połechtało go po nosie.
Zając najzwyczajniej w świecie potraktował go jak drzewo, co odebrał jako komplement dla zastosowanego kamuflażu i zachowania.
Fotograf, który chce robić zdjęcia dzikim zwierzętom, szczególnie z bliska, musi być w lesie duchem.
On, że tak nieskromnie powiem w jego imieniu, po latach łazęgowania, z pewnością nim jest - leśnym duchem!
Jesteś duchem starego jelenia, który za zgryzanie drzewek nie poszedł do raju tylko wałęsa się po lesie który mu coraz bardziej wycinają:)
OdpowiedzUsuńjestem duchem starego jelenia, który zginął w ramach selekcji za zwracanie uwag na niedorzeczności dzisiejszych czasów ;)
UsuńOrzechówki, to dobre kilkanaście lat temu była w Łajsie codzienność. Buszowały na leszczynach tuż za płotem. Ale już ich dawno nie widziałam...
OdpowiedzUsuńA zając wnerwiony, bo mu las wycinają!
Wiesz Ewa jak to jest, do jakiegoś gatunku ma się szczęście, a do jakiegoś pH. Mi z orzechówkami najwyraźniej nie szło :)
UsuńA zająca w pełni rozumiem :)
No, no, ale dałeś popis i literatury i fotografii :-) Bardzo podoba mi się tekst i zdjęcia orzechówki, której zdjęcia widzę po raz drugi w życiu.
OdpowiedzUsuńnoo ... ja w sumie też drugi :))) Mario, serdeczności za komentarz. Będę miał dziś wyśmienity nastrój. :)
UsuńCieszę się ogromnie :-)
UsuńNooooo Leśny kłaniam się w pas i czapka ziemię zamiatam za te orzechówkowe foty. Nigdy w życiu nie widziałam nawet na fotografii Cudo. I tekst - po prostu Siekierezada :))
OdpowiedzUsuńCzytałaś Stachurę? Chyba z listy naukowych upierdusków przepiszę Cię ponownie do ulubionych :))))
UsuńLeśny ty uważaj bo ja z znajdę dla ciebie jakąś odpowiednią listę
Usuńno jaką, jaką, a powiedz :)
UsuńZatwardziałych złośliwców:))
Usuńcholera, mogłem nie pytać :))))
UsuńFajny raryt "mu"się trafił,pogratuluj mu ode mnie :)))
OdpowiedzUsuńMiał farta i tyle ale przekażę mu, jestem akurat u niego w domu :)) dziękuję w jego imieniu!
UsuńZająców u mnie prawie nie ma... świetna opowieść :)
OdpowiedzUsuńbo ich prawie nigdzie nie ma. Od lat jest problem z populacją zajęcy.
UsuńNo to dał czadu z tą orzechówką i niech się cieszy, że to zając mu się na koniec trafił, a nie pies, bo biorąc pod uwagę ostatnią fotę, z tej perspektywy to mogłoby być różnie :)))
OdpowiedzUsuńHa ha to fakt, gdyby mie przedostatnie zdjęcie to równie dobrze ostatnie mogło robić za psa a nawet lisa :)))
UsuńGratuluję orzechówki, fantastyczny ptaszor. Bardzo podoba mi się ta forma literacka i odmiana głupawki :-) Może to zaczątek powieści przyrodniczo-łajdacko-przygodowej? A co do ruska to się nie zgodzę, ja się cieszę, że uczyłem się go bite 5 lat. Kilka lat temu byłem na Krymie i spotkałem studentów, którzy byli już pozbawieni nauki rosyjskiego w szkole. Kupili sobie mapę i bezradnie stali na poboczu patrząc na nią, jakby była opisana po arabsku. Biedni ci ludzie nie umieli w ogóle odczytać cyrlicy - dla nich to były elfie runy :-)
OdpowiedzUsuńGrześ, miałem rusycystkę, która nie brała mnie w zęby ... tzn. ona nie miała zębów, to już nawet nie wiem w co mnie nie brała :)) rzucała we mnie kredą, a w chwili głębszej frustracji nawet dziennikiem :))) Ale rusek umiem, co by nie mówić :)
UsuńSuper spotkanie z orzechówką! Widziałem ją kiedyś, również w lasach Nadleśnictwa Kudypy. Może ta sama? Nie no, nie sądzę ;) Przypadła mi do gustu ta literacka głupawka. Fajny efekt :)
OdpowiedzUsuńJa tą w Kudypach widziałem ... 40 lat temu. Nie wiem ile żyją orzechówki ale to raczej nie ta sama ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNo tak, oczywiście! Zażartowałem ;)
UsuńWspaniałe te orzechówki. Gratuluję, ja tam je tylko w Tatrach widziałam ;).
OdpowiedzUsuńw górach jest ich więcej, stąd chyba moja radość, że w końcu i tu mi się udało. :)
UsuńOrzechówkę widziałam w dzieciństwie - zimą, na gałęzi świerka. Taki obrazek pamiętam do dzisiaj. Drugi raz spotkałam ją dopiero w ubiegłym roku w rezerwacie leśnym. Robiłam zdjęcie rzeki - aparat stał na statywie z podniesionym lustrem - i raptem sfrunęło to piękne ptaszysko i zaczęło pić wodę. Bałam się drgnąć. Miałam już sytuacje, gdy niby dyskretnie szamotałam się z aparatem, a nie było ani zdjęć, ani nic co warto pamiętać. Ptak napił się i spokojnie odfrunął. Kolejny raz - także w ubiegłym roku - widziałam czarne i białe kolory tylnych partii ciała śmigających orzechówek. Las był gęsty i blisko mnie; tyle plusów! No właśnie był. Teraz jest leśną polaną. A ja tak się cieszyłam z ewentualnych kolejnych spotkań!
OdpowiedzUsuńRozumiem więc wszystkie przeżycia związane z orzechówką :-) A oglądane zdjęcia robią wrażenie!
ach Halinko, to odwieczny problem co zrobić z chwilą, patrzeć i podziwiać czy fotografować :) Ja na szczęście całe mnóstwo lat spędziłem w lesie wyłącznie na obserwacji, że teraz mogę spokojnie pofotografować. :)
UsuńZające widzą tylko to co się rusza. Jak stoisz, idą na wprost, bo po prostu mało co widzą. Taka przypadłość. Kiedyś stałem na leśnej drodze i taki wędrus o świcie wlazł mi na buty, a pyskiem dotknął nogawki. Nawet nie uciekał, bom się nie ruszał. Zawrócił tylko i szedł w swoją stronę, tu skubiąc trawkę, tam skubiąc trawkę... I wcale nie byłem w barwach ochronnych. Nie wiedziałem, że ów ptaszek to orzechówka. Warto jednak zaglądać na blogi zapasjonowanych pasjonatów przyrody.
OdpowiedzUsuńpewnie dlatego Krzysiek się skomplementował również za zachowanie, czyli za znieruchomienie w odpowiednim momencie. Co do kolorów, to nie wiemy, które kolory są ochronne, bo zwierzyna wieli widm nie dostrzega, dlatego kurtki dla myśliwych są często pomarańczowe. :)
UsuńTeż zazdroszczę orzechówki, nadal pozostaje na liście moich marzeń, chociaż słyszę ją w lesie przynajmniej kilka razy w roku. Niestety, od słyszenia do zobaczenia to baaaardzo długa droga!
OdpowiedzUsuńTo prawda. Mam tak z wilgami. Słyszę je często ale toto wypatrz w kornie zwykle wysokich drzew. :)
Usuńfajny tekst :) jak to jest obserwować siebie z boku?
OdpowiedzUsuńorzechówka śliczna... patrząc na tytuł wpisu, miałam inne skojarzenie.
Zając jak zając - cudny :D
obserwowanie się z boku jest lekko bym powiedział krępujące bo nieco z wiekiem zmienił mi się profil boku :))))
UsuńTo dałeś czadu tym wpisem. Świetny!!! :) Orzechówka piękna, nigdy nie spotkałam, więc tym bardziej Dzięki za kolejną odrobinę wiedzy ;)
OdpowiedzUsuńTo przepiękny i zaskakująco duży ptak. Mam szczerą przyjemność go zaprezentować. Obserwacja była po prostu rozkoszą! :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMam pytanie, a zarazem prośbę o radę :)
OdpowiedzUsuńUdało mi się nareszcie znaleźć w moim lesie miejsce, w którym bywają jelenie (chyba). "Chyba", gdyż nie wiem niestety, jaką mogę mieć pewność, że to, co można zobaczyć na poniższym zdjęciu, uczyniły właśnie one? Czy nie mogły to być czasami koziołki sarny?
http://ifotos.pl/zobacz/175712751_asaeppw.jpg
Oraz foto nr 2. Czy to aby nie jest ślad jelenia? Był w okolicy powyższego zdjęcia.
http://ifotos.pl/zobacz/175486991_asaeprp.jpg
Z góry piękne dzięki za odpowiedź!
P.S. A wpis na blogu, jak zawsze, super.
Pozdrawiam, Bartek.
Bartek, pierwsze zdjęcie to dzieło jeleni - klasyczne spałowanie. Ten trop to młody byczek. Więc rzeczywiście masz je namierzone! Powodzenia zatem w podchodzie.
UsuńCudnie. Bardzo dziękuję!
UsuńZaraz licznik pokaże 200 tysięcy wejść. Kręci coraz szybciej. To stan zaawansowanego kilometrowo samochodu. Lubię jak Krzyśkowi się wiedzie.
OdpowiedzUsuńSam się czasami czuję jak zaawansowany kilometrowo samochód, ale póki "odpalam" i jakoś jadę, będę spędzał czas w lesie. Inaczej nie będzie :) Moim wiedzeniem się, pomijając oczywiście firmę, jest sama obecność w lesie i doświadczanie w nim. Ilość wejść na bloga nie jest celem samym w sobie przecież ani ambicją, ale jest bardzo dla mnie ważnym wskazaniem Waszej sympatii do tego miejsca i to jest wartość bezcenna.
Usuń