poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Jelenie - bycze spotkanie!

Nieznane są ścieżki Pana Puszczy, czyli nigdy nie wiesz człowieku gdzie go spotkasz. Byka znaczy :)
Za tymi samcami chodziłem od tygodnia. Znam ten las jak własną kieszeń i znam zwyczaje jego mieszkańców.
Wiem co preferują przy takiej czy innej pogodzie, mniej więcej wiem jaką wybiorą rutę przy wiatrach południowych, jaką przy np. północnych.
Mimo wszystko przy dzisiejszych warunkach środowiskowych, zmiennych, które wpływają na zachowania zwierząt jest więcej i nie wszystkie da się przewidzieć.
Pilarze, harvestery, układacze gałęziówki, myśliwi, grzybiarze, inne foto-świry,  miłośnicy rowerowego off-roadu, niestety endurowcy i quadowcy, spacerowicze, surviwalowcy, lokalersi skracający drogę samochodem jadąc przez las, czy w końcu np. kłusownicy.
Zapewniam, że z każdym z wymienionych czynników miewam osobliwe doświadczenia :)
Presja jest spora, a wyszczególniłem na szybko 1/10 przyczyn dla której jelenie potrafią nagle zmienić zachowanie.
Krótko mówiąc cała moja znajomość środowiska i zwyczajów zwierząt często bierze w łeb!
Prawie zawsze :)
I bardzo dobrze, bo gdyby nie to wszystko, to szedłbym jak po swoje, tym samym już dawno nie odczuwał satysfakcji z ich podejścia. To mniej więcej byłaby satysfakcja wędkarza, który łowi pstrągi w łowisku specjalnym nieco większym od kałuży ...  o coś takiego! :)))
A to spotkanie ucieszyło mnie niezmiernie.
Byki dorodne, okoliczności przyrody również.

Do lasu wszedłem w półmroku. To był świt, ale zanim wszedłem do lasu, słońca jeszcze nie było nad horyzontem, a jedynie barwna poświata.

Szedłem niemal po omacku, gdy usłyszałem przebiegającą sarnę.
Okazało się, że to młodziutki koziołek spłoszony moją nagłą obecnością, wyskoczył z pomiędzy drzew prosto przede mnie.
Obciążonemu astygmatyzmem koziołkowi skromna ilość światła nie pomagała w rozpoznaniu mojej nieruchomej sylwetki.
ISO 2600! Czas 1/20 sekundy!
Przy tych parametrach niemal nie można zrobić dobrego zdjęcia. Mimo wszystko to co wyszło, podoba mi się.

Bardzo miłe spotkanie, jednak to nie uroczy gnojek stworzył pretekst do napisania kolejnej opowieści.

Pretekst zjawił się chwilę później.
Szukając tych byków, jak szybko obliczyłem, zrobiłem łącznie 48 kilometrów.
Dużo to czy mało, nie wiem, tym bardziej, że większość tych kilometrów robiłem celowo, a dzisiejsze byki znalazłem ... niecelowo :)
Po prostu szedłem, jakaś ruda plama zamajaczyła między drzewami, okazało się, że to pokaźny korpus jednego z byków.
Wciąż było ciemno, czas migawki 1/20 sekundy więc najmniejszy ruch jelenia rozmazywał go na matrycy. Taka kwantowa zamaziaja :)

 Byłem stosunkowo blisko nich, ale jedyne co rzucało się w oczy, to ich okazałe klejnoty ;)


 Ta sytuacja przypomina mi podstawówkę. To były dawne czasy. Rządził ruch gitowski. Taka odwięzienna subkultura, która przenikała do naszej codzienności. W klasie siedzieliśmy razem, po lekcjach kumplowaliśmy się, ale w mojej szkole była moda na tzw. "starciki". Bez względu na rodzaj zażyłości, na długiej przerwie laliśmy się na pięści. Co chwila z kim innym. Pojedynek przebiegał wg. pewnych reguł. Nie wolno było kopać itp. ale z nosa krew poleciała nie raz.
Zachowanie byków jest identyczne. Łażą razem w stadach kawalerskich, żerują razem, ale o tej porze co i rusz jeden szturchnie drugiego. Rogują, siłują się, toczą pojedynki.
W jednym z poprzednich wpisów pokazałem byka z krwawiąca raną. Jestem niemal pewny, że to dzieło jednego z kolegów z paczki, z którą chodził.
Ot taka to męska natura :)

Lubię to powiedzieć, więc powiem - las sosnowy zawierający byka :)

Nie miałem szans iść za nimi. Wiatr makabrycznie niesprzyjający.
Założyłem, że gdy je obejdę robiąc ok. 2,5 km, to najpewniej spotkam je na pewnej leśnej polance.
Nie zastałem.
Uznałem, że plan się nie powiódł. Szkoda ale to nie pierwszy raz, więc  ... .
Odchodziłem w inną część lasu i od niechcenia, jakby na pożegnanie, rzuciłem już pomiędzy drzewami tzw. ostatnie spojrzenie. Pełzające mgiełki nie ułatwiały zadania. Przyłożyłem obiektyw do oczu lub oko do obiektywu, teraz już nie jestem pewny jaka była kolejność, ale ... są!
I dawaj wsteczny!
800 metrów ... 600 metrów ... 400 metrów i wciąż je widzę - pewnie się uda ... 200 metrów, czuję jak woda w chłodnicy podgrzewa się! Nigdy nie wiem, czy to wysiłek bardzo trudnego "szybko-cicho-marszu" czy emocje. 100 metrów i przechodzę w fazę podchodu ...  mam je!!! Teraz tylko opanować oddech i jedziemy z tym koksem!

 Wow! Są większe i starsze niż sądziłem. Każdy z nich odegra już swoją rolę podczas rykowiska.

 Ten ostatni zadek, to łania. Już przed rykowiskiem trzyma się z czterema dorodnymi bykami ... nie wiem co o niej myśleć.
Może po prostu lubi ten sport :)

 Delikatny wiatr nawiał subtelną mgiełkę. Zwierzęta jakby ugrzęzły między mgiełką w pierwszym, a mgłą w drugim planie.

 Dziesiątak nieregularny. Widlica na koronę. Opieraki słabo rozwinięte, brak nadoczniaków, poroże nieco zbyt lekkie jak na byka w tej masie. W myśl obowiązujących w Polsce zasad selekcji, niestety byk do odstrzału. Jest w wyśmienitej formie i w przyszłym roku jak nic będzie regularny! Gdy zima okaże się łagodna i zdrowie mu dopisze, pewnikiem zbuduje większy wieniec.
W Polskim łowiectwie dominuje ocena głównie poroża, a nie ocena pokroju czy rzeczywistej kondycji zwierzęcia. Jasne, że poroże jest jednym z markerów zdrowia byka ale nie jedynym! Różne czynniki mogą powodować, że samiec o dobrych genach, w danym roku nałoży słabszy oręż. To mogły być czynniki przejściowe, nieistotne dla przekazywanych genów. Na kształt i siłę poroża wpływ ma środowisko, pożywienie, warunki pogodowe, stan zdrowia, a także hormony przysadki i gruczołów płciowych. Jak widać nie jest to efekt jednego czynnika, np. genetycznego.
Dlatego nie zgadzam się z zasadami polskiej selekcji jeleniowatych.

 Byk opuścił mgliste rewiry i szedł w moim kierunku. Miło z jego strony :)

 W końcu odległość zrobiła się, jak na te warunki, krytyczna. Wiatr zakręcił jak to na polance i ... wiadomo. Tyleśmy się sobie poprzyglądali :)

Poczułem się totalnie zajechany.
Usiadłem na pryzmie ziemi i zadziwiłem się nad piękną architekturą starego pniaka.


Nad nim dzięcioł duży usiadł w idealnym punkcie oświetleniowym!

Odsiedziałem około 20 minut w zamyśleniu i kontemplacji tego co zaszło.
Piękny, smakowity poranek.
Mogę z czystym sumieniem wrócić do domu :)



14 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mateusz, całkowicie się z Tobą zgadzam - każde spotkanie z jeleniami jest superaśne, wyjątkowe i pożądane! Na rykowiska jeżdżę już 35 lat, po lesie łażę od dziecka, w innych czasach ale byłem takim ... Mateuszem Kolendrem, a każde spotkanie budzi podobne emocje :)

      Usuń
  2. Emocji moc. Urody byczej takoż. A wszystko okraszone pięknym borem i ciekawymi słowami. Było wspaniale!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było ciekawe wyjście i gdyby nie rodzinka grzybiarzy, pewnie atrakcji byłoby więcej :) Niestety gdy w lesie pojawiają się inni ludzie (oczywiście nie mam o to żalu ani nic przeciw) to ja już nie umiem się skupić na szukaniu atrakcji. Unikanie ludzi dezorganizuje mój pobyt :)

      Usuń
  3. Musi masz jakieś ciche konszachty z tymi jeleniami:-) kto to widział, żeby tak pozowały:-) niezwykłej urody zdjęcia, zapracowałeś na nie swoją cierpliwością, znajomością rzeczy; pisałeś kiedyś o roślinach, które zjadały jelenie i były trochę jakby oszołomione; umknął mi chyba wpis, w którym je rozszyfrowałeś; możesz przypomnieć? pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to ostrożeń polny, rodzina astrowate. pozdrowionka! :)

      Usuń
  4. Co się nachodziłeś, to twoje. Warto było.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak to jest, że tobie nawet dzięcioł usiądzie tak jak trzeba ... o starych pniakach nie wspomnę ;-) Tak dla informacji - u nas jeszcze nie ryczą :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maciej, nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia o wielu rzeczach w lesie, dlaczego coś dzieje się tak, a nie inaczej. W tym nie mam też pojęcia dlaczego mam aż tyle udanych obserwacji. Naiwnie tłumaczę to sobie w ten sposób, że w zamian za miłość jaką darzę las, on mnie przynajmniej trochę lubi i w ramach tego skromnego uczucia pokazuje to i owo ;)

      Usuń
  6. Oj jak miło przeczytać taką opowieść. Miód na stęsknione za lasem serce!

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozumiesz Las jak mało kto. Piękne spotkania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam to szczęście korzystać z synergii własnych doświadczeń i wykształcenia w tym kierunku :)

      Usuń