niedziela, 18 listopada 2018

Wilgoć dookólna.

W zasadzie nie wiem dlaczego na pogodę taką jak dziś, mówi się psia. Ostatecznie na spacer z psem chętniej wychodzimy gdy jest ładnie, czego o dzisiejszym dniu nie można powiedzieć.
Ładnie, co to za wyraz?
Nie dość, że mocno subiektywny to jeszcze ma zakodowaną jakąś litość w ocenie. Zawsze twierdziłem, że ostatnia rzecz jaką chciałbym usłyszeć np. o swoich zdjęciach, to że są ładne.
Co to znaczy ładne?
Już widzę minę malarza, któremu na wernisażu ktoś mówi ... wie Pan, ładne te obrazki Pan maluje. W tym "ładne" jest zakodowana co najwyżej akceptowalność i raczej nic więcej. Żeby bardziej to zagmatwać, twierdzę, że pogoda była dziś nieakceptowalna, ale mi się podobała.
Czyli była ... ładna! :) Moim oczywiście zdaniem.
Namieszałem jak na początek, ale na jakiś "ładniejszy" nie miałem pomysłu.

Wczoraj ze względów zawodowych nie mogłem być w lesie, a pogoda była jak marzenie.
O, wczoraj to dopiero byłby wstęp. Niestety wczorajszy dzień, wraz z pogodą nasza planeta zostawiła ok. 2,5 miliona kilometrów za sobą i nigdy już nie wróci w to samo miejsce. Starając się mieć odpowiednią pokorę do tego faktu, wybrałem się dziś, nie licząc na powtórkę wczorajszej aury, a nawet będąc w zgodzie z tą, którą zastałem.

Siąpiło, padało, trawy mokre, wilgoć była taka ... dookólna.

 Zwierzęta, miałem wrażenie, przebijając się przez "gęste" powietrze, biegały też jakby nieco wolniej.

 To samo dotyczyło kruków. Latały nie tak szybko jak zwykle.

Korzystając z "ładnej pogody" starałem się pokazać las w odsłonie, którą stosunkowo rzadko oglądamy, bo kto normalny w listopadzie wybiera się do lasu gdy pada?
 Ale czy nie było warto?





 Przepiękna część lasu. W tej okolicy widziałem niemal wszystko, co w naszych lasach można zobaczyć. Ale czy to wydaje się dziwne?


 To miejsca, które zawsze opuszczam z ogromną niechęcią. Pałętałem się tu dziś z lubością oddając się siąpiącemu lenistwu. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, szczególnie na to lenistwo zasługuję. Mam sporo na głowie.


Czubatkom mokre runo kompletnie nie przeszkadzało w poszukiwaniu przysmaków.
Spotkałem w końcu raniuszki, ale zdjęcia zrobiłem ze zbyt dużej jednak odległości.



12 komentarzy:

  1. Szkoda, że nie zobaczę Twoich raniuszków. Czubatka też śliczna. Nie przypominam sobie, czy byłam kiedyś w takiej aurze w lesie, ale, jak widać, dużo straciłam. Cudne są te Twoje tereny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj cudne, to fakt. Inna sprawa, że wiadomo iż fotografuje się najpiękniejsze motywy :) Ale są!

      Usuń
  2. Mój pies ma szczególne upodobanie do takiej "psiej" pogody i najchętniej wyciąga mnie z domu na spacery właśnie jak siąpi, pada, a nawet popisowo leje jak z cebra. Już się przyzwyczaiłam, wychodzę na te wędrówki przyodziana jak rybak pełnomorski w czasie sztormu, pies natomiast odmawia założenia pelerynki i w pełni szczęścia tapla się we wszystkich kałużach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. znam to, jestem z psiarczykowej rodziny, chociaż mój ostatni pies, słowacki gończy - kopov, nie wiedzieć ską miał książęcą krew. Kałuże omijał szerokim łukiem :))

      Usuń
  3. Czy ten las można nazwać mianem "puszcza pierwotna"? tak mi się kojarzy, mroczny, mszysty, paprociowy, z obalonymi pniami, zdjęcia doskonale oddają ten klimat; dziś posypywało u nas z lekka śniegiem, zimno, nawet psy zaległy w piernatach na dłużej; myślisz, że już będzie zima? Pozdrawiam serdecznie.
    P.s. Budowa gazociągu jeszcze nie skończyła się, drogą technologiczną przejeżdżają wywrotki ze żwirem, koparki, a ja zauważyłam, że jeleniowate przyzwyczaiły się do tego ruchu i hałasu, pasą się blisko, a nawet przechodzą tą drogą wzdłuż:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, nie można. Puszczy pierwotnej nie ma już w całej Europie, nie ma jej fragmentów nawet Puszcza Białowieska. Można powiedzieć, że tam w PB są fragmenty lasu naturalnego. Tu u mnie są w obrębach starych lasów użytki ekologiczne i stąd takie widoki. A co do jeleni, tak, szybko się uczą i przyzwyczajają. Zima nieuchronnie się zbliża, to początek.

      Usuń
  4. Ale klimat! Ja tam bym się wybrał do lasu w listopadzie, nawet w czasie deszczu. Ale żadnego lasu nie mam w pobliżu... Zazdroszczę wędrówki po ulubionym miejscu i fantastycznych zdjęć. W takich okolicznościach nawet ten listopad da się przeżyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak, listopad jest rzeczywiście miesiącem, w którym można wynizać gumkę od majtek i palnąć w łeb. Na szczęście jest las, a ten jest piękny zawsze, nawet w listopadzie :)

      Usuń
  5. W lesie wilgoć to podstawa, gorzej jak pojawia się w domu i ciężko jej się pozbyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj tak. wilgoć w domu to ciągła walka... zwłaszcza w kuchni i łazience ;/ Ciągłe otwieranie okna, wystawianie prana na zewnątrz i włączanie okapu kuchennego. Bez tego dom byłby cały w wilgoci ;/

    OdpowiedzUsuń