niedziela, 22 marca 2020

Na kursie kolizyjnym z Ziemią!

Musiałem przewietrzyć głowę. Nie muszę tłumaczyć dlaczego. Od Australii po Kalifornię każdy wie.
Sytuacja jest mocno nieciekawa ale chociaż tu nie chcę nawet wymieniać tego słowa. Jesteśmy na blogu dla chwili wytchnienia.
Nie wyruszyłem jakoś szczególnie rano. Zdaje się ok. szóstej. Minus pięć nie działało zbyt motywująco. Minus pięć w ciągu zimnych dni nie robi wrażenia ale kilka dni wcześniej było kilkanaście na plusie.
Nieco popadało i pod względem możliwości tropienia była to klasyczna ponowa.
Tropów zwierząt było jednak mało, na szczęście moje ślady były pierwszymi ludzkimi tego dnia.

 Koziołek z parostkami w scypule. Przyznać trzeba, że na przedwiośnie i początek wiosny, maskowanie mają idealne. Bardzo zlewają się z otoczeniem. W takich okolicznościach przyrody trudno je dostrzec.


 Nie był sam.


 Albumu p.t. "Zimowy Las" nie udałoby się dziś zrobić ale ...


 Spokojne, żerowały nie mając świadomości, że je obserwuję.


 Lecz ich zmysły są nieprawdopodobne!

Po wielokilometrowym marszu postanowiłem cupnąć. Liczyłem, że spłoszone moją obecnością ptachole powrócą.
I tu się zaczęło moje nieszczęście!
 Wiem, te ptaszki nie są widoczne i zdjęcie też bez sensu ale muszę jakoś zilustrować okoliczności, w których miał miejsce BIG BUM!

Siedząc na pniaku usłyszałem biegnące tuż za mną zwierzęta. Jelenie.
Wyleciały wprost na mnie! Nie wiedziały, że siedzę na ich drodze. Łania niemal przefrunęła nade mną.  Kolejne osobniki przebiegły dosłownie 3-4 metry przed moją zaskoczoną miną.

 To nie były warunki do zrobienia zdjęcia!!! Pokazuję to wyłącznie jako dowód w sprawie.
Dramat został zainicjowany moim postanowieniem podbiegnięcia. Ten pomysł poprzedziła myśl, a w zasadzie niemal pewność, że jelenie przebiegną przez polanę i zobaczę je raz jeszcze.
Zerwałem się na równe nogi i biegnę. Biegnięcie to czynność niewłaściwa dla ludzi w moim wieku i z moją masą ale ostatnio parę razy mi się udawało, więc podjąłem ryzyko choć od razu wiedziałem, że robię błąd.
W pewnym momencie palce prawej stopy wpadły w dziurę po buchtowaniu. Miękka ziemia zassała but jak gumowa ssawka fuzle z wanny, jak glonojad glona.
Ciało biegło dalej, prawa noga niestety nie. Jak myślicie, ile razy można przestawić lewą nogę gdy prawa konsekwentnie tkwi w jednym miejscu?
W końcu oderwałem się od dziurska lecz tylko dlatego, że szarpnęło mną co zwielokrotniło moje 112 kg. I tak zaczęło się moje w biegu upadanie. Robiłem krok i kolejny i jeszcze jeden i nawet jeszcze jeden ale już po pierwszym wiedziałem, że nieubłaganie zderzę się z planetą Ziemia!
Od kilku sekund byliśmy na kursie kolizyjnym. Nasze prędkości były podobne lecz wektory przeciwne! BUM! Pierwsze uderzyło lewe kolano, w tym czasie gdy moją twarz od powłoki planety dzieliło może 50 cm, prawa dłoń dynamicznie rozstawała się z aparatem fotograficznym starając się go jak najbezpieczniej umościć w mchu, czyli aparat pieprznął z impetem gdzie popadło. Drugim fragmentem mnie samego, który zderzył się Ziemią, była lewa dłoń. Krwiak to może za dużo powiedziane ale kilka wybroczyn na dłoni świadczy o tym, że Ziemia też miała coś do powiedzenia w tym starciu Tytanów.
Potem jechałem już tylko kilka metrów na klacie, jak kot Dżinks, a moje ręce powiewały bezładnie wzdłuż tułowia. No telemark to nie był. Podnosiłem się długo. Ucierpiało ciało i duma. Skóra na kolanie zdarta - strup jak nic. Żebra bolą mnie okrutnie ale to nic. I tak wygrałem! Powłoka planety był znacznie bardziej naruszona. To co po mnie zostało wygląda jak po lądowaniu słonia wyrzuconego z nisko lecącego samolotu. Doły, doły smugi i rowy! No, dałem jej popalić, nie ma co! Zadzwoniłem do żony i zapytałem czy było czuć wstrząs tektoniczny. Niestety w dobie pandemii pytanie o kolejny kataklizm jakoś Jej nie rozbawiło. Droga do samochodu, ok. 6 km. totalnie mi się dłużyła. Szedłem jak poobijany bejsbolem.


Śpiewająca czarnogłówka.

21 komentarzy:

  1. Cześć. Chciałbym to zobaczyć na żywo :) Nie tam żebym się nabijał, ale opis podziałał na moją wyobraźnię. Uważaj na siebie, a jak będzie potrzebna pomoc to daj znać jak się da przyjadę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Swój upadek opisałeś tak komicznie, że czuję się zupełnie rozgrzeszona, że śmiałam się do rozpuchu. Oczywiście bardzo Ci współczuję :) Zdjęcia przepiękne :)
    Zdrowia życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ten opis miał być zabawny i niezwykła to dla mnie radość, że takim się okazał :) pozdrowionka!

      Usuń
  3. A ja sobie osobiście odstrzeliłam kawałek dłoni z łuku refleksyjnego. Ha! Nie pobijesz mnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, szkoda gadać. Na szczęście po tym można zrobić zdjęcie sikorze czarnogłówce. Tylko nie chce nadlecieć.

      Usuń
  4. Popłakałam się:))) Oczywiście wiesz, że tylko człowiek inteligentny potrafi się z siebie śmiać. Kiedy pisałeś o aparacie przypomniało mi się, że może nie z takim impetem, ale właśnie ze strachu o aparat pękłąm sobie nadgarstek. Dobrzy, że nic Ci się nie stało, wiosna idzie, żal opuścić bo zawsze taka krótka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi Grażynko, że już jak się podnosiłem i wracałem po aparat, od razu przypomniałem sobie Twoją przygodę :)

      Usuń
  5. Przyznaję ... zatrzęsło aż w Lubuskim ... teraz wiem dlaczego ... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spodziewam się, że sejsmografy zarejestrowały to zdarzenie znacznie dalej :)))

      Usuń
  6. Brakowało mi opisów i zdjęć Leśnego. Po przerwie miałeś wejście smoka :) Czekamy na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, jednak jakiś wstrząsik był bo zawiesił mi się na moment laptop. Dzisiaj już mogłem przeczytać twój pełen humoru blog. Pisz dalej, może kiedyś zbierzesz wszystko do kupy i znajdzie się wydawca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żaden unknow tylko Krzysztof Komorowski

      Usuń
    2. o, cześć, pozdrawiam serdecznie :) Miło Cię tu widzieć!

      Usuń
  8. Dawno sie tak nie usmiałam, współczuje tych obolałych części ciała. Jednak opis... tak pozytywna dawka emocji była mi potrzebna. Bardzo Ci dziękuję, że to nieszczęsne zderzenie z Ziemią opisałeś w tak cudowny sposób :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. są sytuacje, w których pozostaje tylko się śmiać z siebie, własnej niezdarności lub pecha :)

      Usuń
  9. Nie to, żebym się wyśmiewał o nie nie, ale ledwo wyrobiłem ze śmiechu :)))) Nie znam drugiej takiej osoby, która tak zabawnie i inteligentnie potrafi opisać takie sytuacje. Takich opisów tutaj wiele i wg mnie są to wisienki na torcie trafnych dygresji i zjawiskowych zdjęć :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Po ostatnim 2 dniowym wyjeździe na ptaki naliczyłem łącznie 138 widzianych saren, pełno ich na lubelszczyźnie

    OdpowiedzUsuń