poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Wypluwki i inne takie ...

Wyjątkowo piękny sobotni poranek sprowokował mnie do poszukania czytelnych oznak wiosennego przebudzenia. Tym razem moim celem nie były leśne ssaki co nie oznacza, że ich nie widziałem. Pierwsze dni kwietnia, nawet jak tegoroczny słonecznego kwietnia, charakteryzują się tym, że przed świtem jest przerażająco zimno, po wschodzie słońce irytująco długo oślepia z niskiego pułapu nie dając ciepła, a potem jest równie irytująco zbyt gorąco, ponieważ nie wiadomo co robić z nadmierną ilością ubrań. Przynajmniej o kurtkę jest za wiele.
Otwartego słońca nie lubię, o tej porze roku jest niefotogeniczne. Kontrastowe i oślepiające.
Tym bardziej skupiłem się na poszukiwaniach innych niż zwykle.

Rudnice pracują już pełną parą odbudowując powierzchniowe zniszczenia mrowiska po zimie. Nie wiem kto tam czuwa nad rozdzielnikiem zadań i porządkiem, ale to wszystko ma sens. Organizacja pracy mrówek to wciąż wielka tajemnica przyrody. Niepojęty mechanizm pozwala tysiącom osobników realizować jakiś większy plan.

Udało mi się sfotografować jedną z mniejszych polskich ważek - straszkę pospolitą. To o tyle ciekawy gatunek, że nie dość, że zimuje z dala od zbiorników wodnych, to potrafi wykazywać aktywność nawet w mroźną zimę. Trudno było ją dostrzec w otoczeniu idealnie zgodnym z jej barwami ochronnymi.

Nawet mi nie sugerujcie, że trudną ją zauważyć! :))) Dla uświadomienia Wam wielkości tej błonkoskrzydłej kruszyny, patyk w dolnej części kadru to w rzeczy samej złamana igiełka sosnowa!


Największe zaskoczenie tego dnia - rusałka żałobnik!
Powyżej portret, poniżej akt ;)


Poniżej wypluwki.
Niewtajemniczonym uprzejmie donoszę, że ptaki drapieżne ale nie tylko, wypluwają niestrawione resztki pokarmu. Sierść, kości, chitynę itp. elementy są formowane w wolu i wypluwane.

 To jak sądzę wypluwka puszczyka.


A powyżej w kolejnej wypluwce wyraźnie widoczne kości długie zjedzonego gryzonia. I tu się zawahałem czy to na pewno puszczyk, bo sowy połykają ofiary w całości. Nie wykluczam jednak, że w czasie ataku kruche kostki mogły popękać. Trochę obstaję przy sowie, ponieważ znalazłem kilka wypluwek w jednym miejscu, a to typowe gdy znajdziemy miejsce, w którym sowa odpoczywa lub czatuje.

Jelenie spotkałem mimo woli gdy przemierzałem podmokły ols. Nawet za nimi nie poszedłem.

Żuraw - jedno z nielicznych stworzeń, które można znaleźć na surowej ziemi.

Tuż po wschodzie obserwowałem je przeszukujące podmokłe trawy wokół rzeczki.

6 komentarzy:

  1. Cieszę się że tu trafiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle piękne zdjęcia i historia.

    Pozdrawiam z Truskawki

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko pięknie, szkoda tylko, że lasy zamknęli. Ja, mieszkając w lesie, czuję się conajmniej jak gruba ryba, bo łamię zakaz codziennie po pierdylion razy ;)))

    OdpowiedzUsuń