środa, 20 lipca 2016

Babrzysko zajęte przez ptaki!

Pod poprzednią opowieścią przeczytałem m.in. taki oto komentarz:
"Twoje opowieści lasu czytam dzieciakom. Zawsze kilka razy. I duzi i mali zawsze zachwyceni:)"

Poniższą opowieść dedykuję Tym Dzieciom i Ich rodzicom! Pisząc ją, starałem się cały czas myśleć o Nich i z tą myślą powstała ta opowieść :)
 

Babrzysko. Miejsce, w którym dziki i jelenie urządzają swoje letnie SPA. Zwykle znajduje się w położonym nieco niżej terenie, gdzie bliskość wód gruntowych ułatwia wygrzebanie wypełnionych breją zagłębień pełniących funkcję wanien. Breja to odpowiednie określenie, ponieważ w tym przypadku o wodzie mówić się nie da. Zwykle jest to gęstawa mieszanka wody, torfu czy ziemi z obfitym dodatkiem glonów. Krótko mówiąc cuchnące błocko :) Nie wiem jak to się dzieje, że ptaki traktują te miejsca jako wodopój i ugasiwszy pragnienie wciąż ... żyją!
Jestem pewny, że wypicie tego "płynu" przez człowieka oznaczałoby rychły koniec poprzedzony okrutną biegunką.
Babrzysko na którym rozegra się dzisiejsza obserwacja jest jednym z piękniejszych jakie znam.
Ukryte między świerkową drągowiną, a sosnowym starodrzewem, porośnięte tysiącami ziół. Byki ścierające scypuł bardzo chętnie korzystają z rosnących tu krzaków pełniących rolę materiału ściernego i jednocześnie obiektów wyżycia emocji, spowodowanych nadmiarem testosteronu.
Spotykałem tu dziki i jelenie w najróżniejszych porach. Wokół babrzyska znajduje się pełno wyślizganych na lustrzaną gładź pniaków, o które czochrają się dziki po kąpieli błotnej. Kilka drzew wymalowanych wyżej oznacza, że do takiej samej czynności wybrały je jelenie. Są równie gładko wypolerowane bokami tych zwierząt.
To oczywiste, że takie zacienione, wiecznie wilgotne miejsca, są atrakcyjne nie tylko dla dużych ssaków.
Stałymi bywalcami są również ptaki i oczywiście ... owady!

Zasiadłem w cieniu i czekam na rozwój wydarzeń.
To oczywiste, że pierwsze wypatrzyły mnie sikory.
Fotografowanie w cienistej części lasu tak małych i ruchliwych obiektów, nie jest prostą sprawą.



 Większość zdjęć nie nadaje się do pokazania, ale szczęśliwie coś tam uda mi się Wam zaprezentować.

Nagle z mojej prawej strony straszny rejwach! Twarde, bezkompromisowe uderzenia skrzydeł w gałęzie drzew i donośny, agresywny skrzek, dały do myślenia. To cztery sójki atakowały młodą wiewiórkę.
Biedna szukając ocalenia zdecydowała się skorzystać z mojej obecności. Zatrzymała się 1,5 metra nade mną. Tak nikczemna odległość od człowieka, dla sójek jest barierą nie do pokonania. Odstąpiły.

Wiewiórka patrzyła na mnie przez świerkowe gałązki. Wykonanie zdjęcia w tej gęstwie było niemal niemożliwe. Rozczulające są te ząbki :)

 Sikory nie odpuszczały. Miałem nad głową taki mały armagedon.

 Niestety najmniejszy ruch przy tym skromnym oświetleniu kończył się takim oto efektem.
Ale lewa łapka jest OK ... jakby co! :)))

Kiedy przez moment się nie poruszała, to w zamian musiała oczywiście usiąść idealnie pod słońce! Zabawny pióropusz tej pierzącej się młodej sikory wydał mi się zabawny :)
No i ten grymas zniesmaczenia! Kompletna dezaprobata :)))

Odwiedził mnie rudzik. Mam słabość do tego gatunku. Odważne, towarzyskie ptaszki, które nie raz miały odwagę przysiąść metr ode mnie.

Tego ptaszka konsultowałem z niezastąpionym Krzyśkiem Jankowskim! Miałem pewne wątpliwości, ale Mistrz stwierdził, że to samica czyża. Dopuszczalna wersja, że to młody (ale nie najmłodszy)  czyż też jest możliwa ale raczej samica. :)
W każdym razie cieszę się, bo to kolejny obserwowany dziś gatunek.

Zniszczony porożem krzew odwiedził też Pan Zięba! Popularny ale piękny ptak, bez którego głosów nie wyobrażam sobie lasów naszej strefy. Ich wiosenne śpiewy są w lesie tak oczywiste jak drzewa :)

 Tu samiczka zięby i ... kanarek ?!? :)

Szybka zmiana ostrości i ... nie, to oczywiście pięknie ubarwiony trznadel - samiec. Czy ja już kiedyś pisałem? Trznadle nie pierzą się przed godami. Ich intensywny kolor pochodzi od wytartych piór, które przed wytarciem są obramowane ciemniejszym kolorem. Po wytarciu ciemnych krawędzi piór "na światło" wychodzi ten piękny żółty odcień.

Oczywiście nie odszedłbym z tego miejsca, dopóki nie dałaby się sfotografować sikora czubatka.
Udało się złapać ją z dość ciekawym kolorystycznie tłem.

 Jak widać te maleństwa muszą co jakiś czas spojrzeć w górę. To kierunek, z którego może zjawić się niebezpieczeństwo w postaci np. ptaka drapieżnego. To nie musi być zaraz krogulec. To równie dobrze może być sroka, sójka i wiele innych ptaków.

 Szczęścia obserwacyjnego dopełnił jeszcze jeden gatunek - sikora czarnogłówka.

Zdjęcie zrywającego się do lotu piecuszka, doskonale ilustruje co dzieje się z piórami w trakcie startu.
Tylko tak doskonała konstrukcja jaką jest pióro, może wytrzymać dynamiczne obciążenia, spełnić swoją rolę i nie ulec zniszczeniu.

Babrzyska są również doskonałą okazją do porannej kąpieli :) Gdy ta sikora otrzepywała się z nadmiaru wody, nad jej głową koleżanki urządzały awanturę :)

Tak wygląda wykąpana sikora bogatka.

A tu typowy dylemat ... skoczyć, nie skoczyć?!? :)

Tu "sikorzy rarytasik" - sikora sosnówka. Cieszę się, że mnie odwiedziła :)

Trznadle pozowały nad wyraz chętnie :)

Wymarzone tła do sesji tego typu. Wiedziały gdzie siadać :))

Pierwiosnek (dla odmiany :) ) na sekundę przed startem ... uffff - zdążyłem :) Nie jest łatwo, to bardzo ruchliwy jegomość.

Widzicie ten niedbale zwisający pazur? Ponownie odwiedziła mnie wiewiórka. Niestety sfotografowanie jej w tym gąszczu graniczyło z cudem :)

Niestety kontynuacja obserwacji groziła wyssaniem mojego wnętrza przez ...

... strzyżaki! :)))
Dawno już obiecałem, że je pokażę - przepraszam! :)

















28 komentarzy:

  1. Fantastycznie! Zalew ciekawych ptaków, najfajniejsza czubatka. O sosnówce nawet nie słyszałem, wyobrażam sobie Twoje zadowolenie z tak pięknych zdjęć i spotkania. Rudziki są świetne, też je mam na działce i nieraz przychodzą w czasie śniadania na wyciągnięcie ręki. No i oczywiście bonus nad bonusami - strzyżak jak żywy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ze spotkań bardzo się cieszę, swoich zdjęć nie umiem ocenić. Czasami pytam wybranych znajomych co o nich sądzą :) Cieszę się gdy się podobają. Strzyżak specjalnie na Twoją prośbę :)

      Usuń
  2. A ja cieszę się że niebawem będę miał sposobność posłuchania tych opowieści live tzn. na żywo :) w wykonaniu Mistrza :)))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a kto mnie tam dopuści do głosu??? same gaduły się zjeżdżają! :))))

      Usuń
  3. Ptaszki dzisiaj na bogato :) dopisaly, jednak pięknie wybarwiony trznadel i sosnowka to faworyci :)
    Zapomialbym o rudej wsrod gałęzi. Nieźle ją wyluskales ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ tu się dzieje. Pięknie ... aż oczu oderwać nie mogę. Bardzo ciekawie, bardzo!!! Ptaki, ptaki, ptaki i wiewiórka ... cudności ... no poza ostatnim zdjątkiem. "Robali" nie lubię :). Ja dziś próbowałam focić ptaszki ... no cóż ... nie wiem czy coś pokażę. Trudne, bardzo trudne. Te stojące w bezruchu to jeszcze ale te ruchliwe ?! trudne. Nacieszam zatem oczy tym postem i ... zbieram się w sobie ... skoro innym się udaje to mi także kiedyś też udać się musi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za tymi akurat robalami też nie przepadam, ale już jakiś czas obiecałem je opublikować ... :) Nie przejmuj się, żeby było jasne, ja publikuje tylko to co mi się udaje, a i to tylko moim zdaniem, czyli ... kaszana :))))

      Usuń
  5. Otwieram oko i tak cudownie zaczynam z Tobą dzień.... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ładna opowieść o babrzysku i cała ptasie menażeria, a sikorowy wytrzeszcz najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. udało się skompletować cztery gatunki sikor w jednym miejscu! :)Jak widać mają podobne wymagania środowiskowe.

      Usuń
  7. Ale miejscówa, ile gości. Wspaniała opowieść i jak licznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miejscówa doskonała, to fakt. Nie zawsze tam tak tłoczno, tym razem się udało :)

      Usuń
  8. Zięba, trznadel i ta sikorka z pióropuszem oraz oczywiście strzyżak. Atakują mnie te owady okresowo przy domu a Ty ciągle Ludzie o nich piszesz. Jednakże połączenie nazwy z obrazem dopiero dziś pozwoliło mi nazwać te podwórkowe potwory gryzące. Dziękują. Potwór nazwany przestaje być taki groźny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wiesz Beatko, ale rzeczy nienazwane nie istnieją (Jerzy Pilch), a teraz to już mus się z nimi męczyć :) Ale skoro masz je przy domu, to i jakieś jeleniowate muszą być w pobliżu, choćby sarny!

      Usuń
    2. Oczywiście są. Sarenki objadają mi róże i ładnie przez okno wyglądają

      Usuń
    3. ładne wyglądanie przez okno to jedna z najważniejszych funkcji sarny! ;)

      Usuń
    4. Wiedziałam, że taki wytrawny znawca jeleniowatych, jak Leśny Lud, od razu zrozumie tę prostą prawdę.

      Usuń
    5. Bo na jeleniowatych znać się to trzeba umić ;)

      Usuń
  9. Jak ptasio tym razem... tej czubatej to tak Tobie zazdroszczę :)) tak pozytywnie ma się rozumieć! Tyle czasu, tyle lat w lesie a ja ich nie mam... Moze w moim lesie ich nie ma?? eee... nie możliwe :)) umiejętnie unikają obiektywu. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haniu są, jeżeli masz kawałek iglastego, koniecznie świerkowego lasu, to są. To raczej gatunek, który nie ukrywa się i nie unika kontaktu. Inna sprawa, że to maleństwa, ciężko je dostrzec :)

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo za odrobinę nadziei :)))) może wreszcie wpadnę na nie albo one na mnie. .. ;)

      Usuń
    3. jak już je usłyszysz, to po prostu patrz uporczywie na źródło dźwięku :)))

      Usuń
  10. Do tej pory dzieciom pokazywałam twoje zdjęcia, od teraz również będę im czytać bloga :)

    OdpowiedzUsuń