wtorek, 26 lipca 2016

kaczka za chińskim murem!

Tak jak obiecałem w poprzedniej opowieści, wyszedłem z Puszczy "zawierającej" nadmiar owadów i pojechałem nad jezioro. Mam możliwość nieograniczonego i nieodpłatnego korzystania z dowolnego sprzętu wodnego, więc wybrałem ... kajak. To jeden z najcudowniejszych środków wodnej lokomocji. Najważniejszą zaletą kajaka jest fakt, że ktoś taki jak ja, w kajaku jest mniejszy niż poza nim! To swoisty paradoks, ale kajak redukuje mnie objętościowo do roli kadłubka nieco wystającego nad lustro wody! Cuda Panie, cuda! Ptactwo zatem boi się mnie proporcjonalnie mniej, czyli przynajmniej o 2/3. :)
Jezioro na którym fotokajakowałem ma kilka przecudownych wysp i bardzo bogaty litoral. Amazońskie, dosłownie, meandry korytarzy i zatoczek w pasie bezkresnych trzcin, pozwalają zagubić się i zatracić. To inna kraina. W taką pogodę, gdy kajak sunie między trzcinowymi liśćmi, trudno sobie uświadomić, że to Polska, że Warmia, że nie jestem gdzieś w strefie równikowej. Tym bardziej, że niezawodne owady cięły jak w tropikach. Bardzo dobrze pojęły swoją misję. W ramach tego teatru robią to wolontaryjnie ... z pasji znaczy. Siadają i tną. Tną i wysysają. Oczywiście nie zaniedbują ścieżki dźwiękowej. Latają i bzyczą! Kika z nich tak się przejęło swoją misją, że do dziś mam bąble.

Najpiękniejsze było to, że między wyspami była totalna flauta. Woda gładka jak polityka prorodzinna nowego rządu, a raz odepchnięty wiosłem kajak sunął bezgłośnie i bez końca. I gdy tak w absolutnej ciszy pokonywałem niespiesznie kolejne centymetry toni, tuż obok burty zauważyłem pięknego ponad dwukilogramowego lina. Oświetlony popołudniowym słońcem, leniwie wygiął się w pół i powolutku, równie ospale, spłynął w stronę dna. Scena trwała kilkanaście sekund, a zostanie mi w głowie do końca życia. Latami nurkowałem nocami w warmińskich i mazurskich jeziorach. Powolne i ufne liny zawsze robiły takie wrażenie. To piękna ryba. Owalne płetwy piersiowe poruszały się niemal niezauważalnie. Zadumałem się nad beztroską tej ryby i pozazdrościłem jej tego stanu. Jako dziecko marzyłem, by mieszkanie było wypełnione wodą i wyobrażałem sobie jak pływam nurkując od pokoju do pokoju. Ten lin ospale poruszający się między rdestami, przywołał te wspomnienia. Ech.

Z zadumy wyrwał mnie głos trzcinniczka!


Ciasne korytarze trzcin wymuszają na nich absolutnie akrobatyczną awiację. Przyznać muszę, że opanowały to do perfekcji.

Nie jestem pewny czy to zauważycie, ale złapał jakiegoś błonkoskrzydłego owada.
A co za uchwyt! Imadełka :)

Gdy tak cichutko przepływałem, kaczki po prostu mnie ignorowały i to było dobre i ja wiedziałem, że to jest dobre i korzystałem z tego ;)

Wyłuskanie kaczek schowanych w drugim szeregu trzcin, wcale nie było już takie proste :)))

Tylko momentami udawało się rozpoznać kto zacz :)

Ich stoicyzm był tak imponujący jakby były schowane za chińskim murem, a nie przepierzeniem z liści.

Nade mną setki "myśliwców nurkujących" w dziesiątkach póz i sytuacji! W następnej opowieści pokażę to co widziałem, w tym niesamowite sceny karmienia!

Wśród konarów wyspowych drzew i kormoranów, ukryty ... odmieniec!

Gdzieś z boku wypłynęły te maleństwa. Cudne.

 Bardzo troskliwa mama trzymała swoje pociechy blisko siebie. Najwyraźniej przerwałem jej posiłek.

Nie czułem się najlepiej niepokojąc ją i po zrobieniu kilku zdjęć cichuteńko odpłynąłem. Obejrzałem się za siebie - były tam, gdzie je zastałem. Całe szczęście.





16 komentarzy:

  1. Super!! Ta kaczucha co łypie okiem zza trawy na Ciebie jest rewelacyjna!! :)) Fajne miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wiesz Haniu, po prostu Warmia! :) Najpiękniejsze miejsce na Ziemi!

      Usuń
  2. Ciekawie to wygląda z drugiej strony :) tzn. nie z brzegu. Jakoś nie miałem okazji robić zdjęć z tej perspektywy. Kaczucha na 6 fotce świetna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, kajak jest świetny w tym aspekcie, cichy, szybki, zwrotny. Jak się zatrzymasz w trzcinach, ptaki za chwilę traktują Cię jak powietrze :)

      Usuń
  3. Krzysztofie. Pora na nowe odsłony w nowych okolicznościach przyrody. Zdjęcia są ekstra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie ostatnio robię się ... dwuśrodowiskowy :)))

      Usuń
  4. No i nie wiem teraz, cieszyć się, że dziś pięknie czy martwić, że do dziś ... niepięknie :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Husky ma rację, jakiś taki leciutki, wodnoświeży wyszedł Ci ten post, także fotograficznie. Bardzo miła odmiana. Rok temu miałeś taki post z Kortowskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, wiem, te słoneczne zdjęcia nie są w moim stylu :) obiecuję poprawę, będę teraz częściej zaglądał nad wody, tyle już pokazałem tego lasu, szczególnie jeleni i dzików, że mogę nieco odpuścić :)))

      Usuń
  6. Wlasnie wrocialm z jeziora Nidzkiego gdzie plywalam 5 dni i jakze podobne widoki mialam ...kaczuszki krzyzowki podplywaly do zaglowki, nie baly sie zupelnie, trzcinniczek szalal w ich zielonosciach trzcin i trudny byl bardzo do sfotografowania, ale nie widze u Ciebie perkozow, ktoryh na Nidzkim bylo cale mnostwo no i czaple siwe tez dosc czesto cieszyly moje oko...ale ta Polska jeziorna piekna!!spoznione ale rownie serdeczne zyczenie imieninowe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no widzisz:) perkozy spotkałem. Dwie rodziny. Nie były skore do współpracy :) takie to dwu-czuby bez parcia na szkło :)))

      Usuń
  7. Piknie! I trzcinniczek w ewolucjach powietrznych i kaczuchy zza trzcin i siwa zakumplowana z kormoranami. Mnie jednak rozczulił ten młody łabędź z łapą zarzuconą na to co stanie się skrzydłem. Co to za gen umożliwia pływającym takie zachowanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatko, śmiem przypuszczać, że to ten sam gen, który odpowiada za syndrom "zimnego łokcia" u niektórych kierowców :))) to może być nonszalancji lub gen taniego lansu :))))

      Usuń
    2. Tani lans! to jest to. Ale u ptaków wygląda jakoś lepiej niż u H.s.s

      Usuń