sobota, 3 czerwca 2017

Czarodziejskie pióro!

Szedłem leśną ścieżką, a na leśnej ścieżce, którą szedłem leżało pióro.
Była to lotka pierwszego rzędu lewego skrzydła myszołowa zwyczajnego.
Charakterystyczne pręgowanie prosiło o podniesienie go, pióra tego, więc je podniosłem ... pióro, bo o nim mowa.
Niespecjalnie miałem gotowe przemyślenie cóż niby takiego mam zrobić z tą zdobyczą, więc wetknąłem je za pasek czapki.
I się zaczęło!!!
Nie mogłem się tego spodziewać więc poczułem kompletne zaskoczenie tym co się wydarzyło.
W momencie gdy zatknąłem pióro i zobaczyłem swój "indiański" cień na drodze ... gwałtownie odżyły we mnie wspomnienia biwaków z rodzicami, gdy spaliśmy nad wielkimi jeziorami pod namiotami na tzw. dzikich obozowiskach - takie czasy.
Jako chłopiec zbierałem pióra drapoli i nie tylko. Robiłem takie spontaniczne pióropusze. Skradałem się na poręby by obserwować żmije i ogólnie robiłem za lokalnego Apacza, który egzystował w stanie notorycznego i natarczywego tropienia wszystkiego. (to jeszcze okres przed fascynacją dziewczynami i równie notorycznymi tego konsekwencjami ;) )
Faceci najwyraźniej całe życie są chłopcami. Przekonałem się o tym po zatknięciu wspomnianego pióra ... tego pióra!
Jakiś niewidoczny wehikuł czasu, może mentalny, przeniósł mnie zaskakująco gwałtownie w świat tamtych emocji. Poczułem je tak, że przez moment byłem niemal pewny, że właśnie mam 12 lat! Coś pięknego. Takiej wewnętrznej lekkości, radości i beztroski nie rejestrowałem od ponad 40 lat!
Dziwne ale fascynujące doznanie. Jestem wdzięczny pióru temu, że leżało na wspomnianej ścieżce.
Przyłapałem się na tym, że szedłem uśmiechnięty jakby do kogoś ... do czegoś ...

Zanim ktoś z Was zadzwoni po psychiatrę, kończę :)
A com przeżył i com widział - zdjęcia Wam opowiedzą.

Pluszak.


 Drapanko w jasnym wydaniu.


Drapanko w ciemniejszej wersji.


Mocno niezadowlona mamusia ukryła się w takiej gęstwinie, że ledwo ją wyłowiłem.


Poniżej czteropak z zającem.




Pięknota, nie ma że to czy tamto :)


Bardzo rano i bardzo szybko :)


Na szczęście po dwóch godzinach szukania tej chmary, udało się ją podejść. Słońce już wysoko.


Cudny las!


Jak one w tym słońcu przy takiej dynamice ruchu nie wysychają na śmierć?




Mina jakby zaskoczona błyskiem pajęczyny ;)

18 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. zawsze się dzieje gdy człowiek choć przez chwilę potrafi być ... lasem ;)

      Usuń
  2. Zając mocno prezentujący swój gatunek,szczególnie na ostatnim zdjęciu :))) Widzę że i u Ciebie pokazują się łaciate dziczki,w tamtym tygodniu widziałem dwa,zupełne maleństwa były jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a wiesz, jest ich całkiem sporo. Na podstawie własnych obserwacji szacuję, że stanowią 1/8 ... 1/10 populacji.

      Usuń
    2. Dosyć dużo,ciekawe w jakim kierunku czasowo potoczy się ten łaciaty "podgatunek" :))

      Usuń
    3. te "świńskie geny" krążą w populacji dzików od zarania. Myśliwi z tego co zauważyłem, gdy mają wybór, w pierwszej kolejności eliminują te łaciaki, więc może i jest to pod jakkolwiek rozumianą kontrolą.

      Usuń
  3. Ach! to po to rosną te huby ba drzewach :D Piękny domek z daszkiem :D
    A ja Cię bardzo dobrze rozumiem i na pewno po psychiatrę nie zadzwoniłabym nawet gdybym ujrzała Ciebie w transie 12-latka - Apacza bezszelestnie przemykającym pomiędzy leśnymi drzewami :D Życzę Ci jak najwięcej takich chwil i doznań a przede wszystkim tego uśmiechu ;)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie Ci dziękuję za zrozumienie:) Myślę, że dziś dostałem sporą dawkę czystej dziecięcej energii :) Tobie wzajemnie życzę wszystkiego naj!

      Usuń
  4. Tak piękne zdjęcia mówią więcej niź tysiąc słów :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój wczorajszy dzień też rozpoczęłam dzikami. jechałam na zakupy i dwa trochę większe, może przelatki wylazły sobie z mokradła na ulicę i patrzyły mi w oczy, a ja oczywiście nie miałam aparatu. Buuuuuuu! Miały kudełki takie piękne jak Twoje i takie były akuratne, czyściutkie przygotowane do zdjęcia. Buuuuu! Tak mi żal, że już całej tej pięknej reszty Ci nie zazdroszczę:)) Lotka pierwszego rzędu? Nigdy się tego nie nauczę :))) No, to się wypłakałam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko, już nie raz o tym pisaliśmy, ale często te zmarnowane okazje pamiętamy lepiej niż zrobione fajne foty. Ja wciąż nie mogę zapomnieć bielika nad rzeką, który blisko przede mną hamował w powietrzu, a mój aparat w tym czasie miał włączony samowyzwalacz ... :) Żałuję Twoich dzików, ale jestem pewny, że komu, jak komu, przyroda odda CI tę sytuację z nawiązką, bo dobrym ludziom tak robi ;)

      Usuń
  6. Niezwykle odmładzająca jest choćby chwila, gdy człowiekowi uda się iść z uśmiechem na twarzy tylko i wyłącznie dlatego, że wokoło i w człowieku radość panuje. Czyli obiektywnie bez powodu lub z powodu nieznanego. I jeszcze można zdjęcia piękne robić. Zazdroszę tego pórka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam je, zabrałem z sobą bo chce sprawdzić czy może ono ma na dłużej jakąś zaklęta moc. Gdy je powtórnie zatknę i wróci ta niesłychana emocja, doznanie w zasadzie, to znaczy, że znalazłem swoje czarodziejskie pióro, taki przenośny czakram ;)

      Usuń
  7. Zagadka "lekkości" Twojego pisania rozwiązana! Obecne pióro to tylko uzupełnienie, rezerwa :).
    Dziczki świetne, wyglądają jak pluszaki, zajączka również bym wymiziała, a dzięcioł po prostu rozłożył mnie na części hi, hi. Brawo! Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu myślę, że każdy człowiek ma jakieś swoje czarodziejskie pióro. Może nie każdy je znalazł, ale życzę by znalazł :)

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Yvaine! dawno Cię tu nie widziałem, co mam nadzieję, nie oznacza, że Cię tu nie było :) Dzięki, że zaglądasz!

      Usuń