sobota, 17 czerwca 2017

jelenie i zmienna losowa dyskretna

Nie, nie, nie, spokojnie, nie będziemy mówić o dyskretnym rozkładzie prawdopodobieństwa, ani o statystyce ... ufff!

Po prostu przypomniał mi się z czasów studenckich termin "zmienna losowa dyskretna" i całkowicie swobodnie, intuicyjnie zwrot wpisał się "jak ulał" w pewną dzisiejszą sytuację.
Otóż jest godzina piąta rano.
Jest to pora, w której wprawdzie bezpodstawnie, a bardziej życzeniowo, człowiek wyobraża sobie, że jest w lesie SAM!
Cóż widzę przed sobą?????
Kumpla!
Co mi pozostaje - robię Mu zdjęcie.

(Tak to się kończy, gdy pokazuje się kumplom swoje najlepsze miejsca ;) )
Oczywiście wielu to pewnie zdziwi, ale nie wołam Marcina, nie dzwonię, obserwuję gdzie poszedł i odchodzę w drugą stronę. W lesie obecność człowieka budzi we mnie te same odczucia, które przeżywa na ten widok każde inne leśne zwierzę. Że się tak utożsamię.
Nawet gdy go, tego człowieka, już kilka razy wcześniej w życiu widziałem. :))

To niezbyt społeczne zachowanie, ale ja nie chodzę do lasu szukać kumpli :)
Jestem uzależniony od leśnej samotności i cenię ją najwyżej.
Marcin okazał się zmienną losową, której nie zakładałem, więc dyskretnie oddaliłem się z miejsca zdarzenia.
I co, nie pasuje - "zmienna losowa dyskretna"?


Ale wróćmy do początku dnia.

Grubo przed piątą ... jak widać część populacji nie dość, że nie śpi, to jeszcze pracuje!
Już samo niespanie o tej godzinie jest nieakceptowalne społecznie! :)))
Temu pracowitemu Panu zawdzięczam, że w kadrze ze snującymi się porannymi mgiełkami mam ... traktor ... no po prostu świetnie!!! ;)

Inny kąt padania światła, inne, niezamglone miejsce i poranne, hiperkontrastowe światło pozwala mi się zabawić w zachwyt nad metalicznym blikiem popularnej, co nie znaczy, że nie pięknej kaczki krzyżówki.

 Gdy już odszedłem od Marcina, uspokoiłem rozklekotane nieplanowanym "ujrzeniem" człowieka trzewia, wyrównałem oddech ... zorientowałem się, że las jest dziś piękny w każdej odsłonie.

Kręcę się tu i tam, spotykam jelenie, które robię, spotykam łanię z kropkowańcem, której nie robię, powtórnie spotykam dwa dorodne byki, których również nie robię.
Pokazuję Wam zatem te, które zrobiłem. Wiem idę na łatwiznę, zachowuję się tym samym w sposób przewidywalny i stereotypowy. Niestety nie wprowadzam w tę rzeczywistość żadnej zmiennej ... przepraszam ;)





Obiecuję, że napiszę i taką opowieść, w której pokażę też te niezrobione zdjęcia :)))

Po zrobieniu iluś kilometrów, czuję, że spadają mi z tyłka spodnie. SCHUDŁEM!!! HURAAAA!!!
Nie sądziłem, że ten proces może przebiec lawinowo, skokowo wręcz!
Poprawiam pasek ... taki haczyk zeskoczył z oczka ... ech ... nie schudłem ... to tylko mała awaria.
W momencie gdy moje spodnie powstrzymuje przed upadkiem wyłącznie kontrolowany rozkrok, a sam szarpię się ze spodniami, dzwoni telefon.
Odbieram.
Słyszę - "Mikunda, nie sika się w lesie!" ... Marcin.
OCZYWIŚCIE! ;)
Spotkaliśmy się po raz drugi, mam nadzieję, że On nie zrobił mi pamiątkowego zdjęcia. Nie byłoby aż tak miłą pamiątką. :)))

W efekcie pojechaliśmy na kawę do Ingi i Andrzeja. Przyszedł Piotr K., była siostra Andrzeja.
Marcin kupił po drodze ciastka do kawy.
Posiedzieliśmy do 11-ej gawędząc o tym i wyobraźcie sobie również o tamtym!
Spontaniczny, niezapomniany poranek w gronie inteligentnych ludzi - bezcenne i nie do zapomnienia. Reszta się nie liczy ;)



21 komentarzy:

  1. Spotkać któregoś z Was w lesie, gratka nie lada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I vce versa.
      Spotaknie ekonazistów gorszego sortu, coś pieknego, kiedys będa o tym w szkołach uczyć:)

      Usuń
    2. qrcze, przecież już raz się spotkaliśmy! :) Wypominałeś mi moje angielskie odejście, ale ja w lesie tak już mam. Więc gratka to żadna :)))

      Usuń
  2. kórczę, nie wiedziałem, że tak wpłynę dzisiaj na Twoją czasoprzestrzeń. Boję się myśleć jak bardzo ją Tobie zagiąłem:))) Napisałem już o tym na FB, ale byłem przekonany, że jezeli będziesz to kilka kilometrów dalej, ja szedłem od 3 zrębów. Jutro jestem za Butrynami w kierunku na Olsztynek. więc cały las Twój:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro, jutro, jutro nie mogę rano iść do lasu. Będę dopiero wieczorem :)

      Usuń
    2. Hej, a jakieś coś na temat zdjęcia?!?!?!?!?!?!?! Qrde gdyby mi ktoś takie zrobił, wyraziłbym jakąś emocję! :)

      Usuń
    3. Emocje to mnie teraz gryzą:) Przez najbliższy rok nie pójdę na te zręby:)))

      Usuń
    4. Spoko, opracujemy jakiś grafik wyjść i obleci :)))

      Usuń
  3. a co zdjęcia, to się cieszę, nie mam ich prawie wcale - tych lśnych przy "robocie". Widziałem, że było jeszcze jedno z aparatem na barkach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie raz tylko zdarzyło się, że wcześnie rano podszedł człowiek jak siedziałam w czatowni nad stawem. Ale szedł jak słoń, gałęzie trzaskały, zobaczył mnie skręcił trochę, bezceremonialnie stanął 20m dalej i gapił się na ptactwo przez lornetkę. Aż mnie skręciło z niechęci. Ciuch moro, nie wiem kto zacz, bo ani "dzień dobry", ani "przepraszam". Pewnie myśliwy :))) Fajna fota leśnej drogi, no i traktor niezwykle romantycznie sfocony.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uśmiałem się, jak zawsze. Widocznie las jest dla Was dwóch za mały :-) Ale ja też tak mam - idę do Botanika to unikam spotkań z ludźmi i wybieram te mniej uczęszczane rejony. Obcowanie z przyrodą i robienie jej zdjęć to sport indywidualny, nie zespołowy. Klimat zdjęć fantastyczny, a Twój kolega dysponuje niezłym RPG-7 :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chłopie ten traktorzysta w oparach mgielnnych to najpiękniejszy socrealizm jaki widziałam. Przypomniała mi sie książka (lecz niestety nie jej tytuł), w której młodzi budowniczowie socjalizmu radzieckiego walczą z plagą urodzaju pszenicy na ukraińskich zaoranych stepach. Zdjęcie Twoje powinno być cudną ilustracją tej historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i on tak wyglądał jakby z Ukrainy przyjechał :) tylko wtedy zamiast mgły, tumany piachu być powinny :)

      Usuń
  7. Nie powiem, ciekawe spotkanie ;). Z jeleniami też.

    A traktor we mgle naprawdę mi się spodobał!

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak sobie myślę, popijając poranną herbatę, że ten kumpel chyba też nie chciałby telefony od Ciebie czy abyś go wołał. Wyobrażam sobie, że po iluś tam godzinach czatowania już, już ma pstryknąć wymarzone zdjęcie dnia albo i życia a tu dźwięk telefonu albo radosny, ludzki okrzyk powitania... i ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli z kilku punktów widzenia zachowałem się dobrze odchodząc dyskretnie :) To dobrze, bo już myślałem, że coś ze mną nie tak :)))

      Usuń