On nawet się nie spodziewał, że podczas wspólnego wyjścia jeszcze będzie ciekawie, będzie się działo i będą dziki i wciąż będzie mało ...
Indze, która postanowiła pójść ze mną do lasu (zalety bezpiecznego wieku ;) ) zapowiedziałem już na początku, że celem będą dziki.
"No nieee, to ja zostaję!" rzuciła w powietrze, choć bez przekonania, co dało się wyczuć, więc celu wyprawy nie zmieniłem.
Była to klasyczna reakcja z cyklu chciałabym, a boję się ale z akcentem na chciałabym.
Szliśmy powoli i ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, bez używania wyrazów ... jakichkolwiek wyrazów.
Niewielu osobom, z którymi byłem w lesie, udawała się ta sztuka.
Nie chodzi o to by nie mówić wcale, ale by wyczuwać kiedy milczeć, a Inga najwyraźniej ma ten rodzaj empatii. Dodatkowo gdy zwalniałem, robiła to również bez konieczności artykułowania dodatkowych instrukcji - brawo!
Wiem, przebrzmiewam jak stetryczały zrzęda-samotnik, ale ja jestem samotnikiem i naprawdę po tysiąckroć wolę i chcę być sam w lesie.
Inga mi nie przeszkadzała ... dziwne.
Pewnie dlatego udało nam się podejść dwie młodociane mamuśki jeszcze w lesie.
Fuknęły groźnie i odeszły spokojnie.
Poczyniłem im jakies foty, ale rewelacji nie ma.
Z niezwykłym szacunkiem dla wszelkiej spokojności zajrzeliśmy do dwóch babrzysk.
Dzików nie było.
Szkoda, gdyż wolę je "łapać" w lesie, nie na polankach.
Pora jednak była taka, że wszystko wskazywało na to, że będą z maluchami na terenie otwartym.
I były.
Mimo otwartego terenu, postanowiłem do nich podejść jak najbliżej.
Tzn. wiedziałem, że "jak najbliżej" mnie nie usatysfakcjonuje, ale próbować trzeba.
Wiadomo, ja nie syn szklarza, a dziki nie gamonie. Wiatr robił swoje.
Zostałem dość wcześnie "namacany".
Zbliżałem się pod nieprzerwaną kontrolą :)
W pewnym momencie to one postanowiły podejść do mnie. No świetnie, do lasu miałem dalej niż one do mnie :)
Po okazaniu mi lekceważenia, postanowiły jednak podbiec w stronę drzew.
Hej hop sa sa, jak ona szybko mknie ... :)))
Ta fotka cieszy "mję".
Gdy wracaliśmy Inga zwracając się w stronę napotkanego "chabazia" z pewną odkrywczością w głosie powiedziała "naparstnica! o ja, dziko rosnąca naparstnica!"
Nie jestem jakimś szczególnym kwiatolubem ale skoro to gatunek pod ścisłą ochroną, kucnąłem i utrwaliłem, choć w zeszłym roku miałem je w znacznie ciekawszych okolicznościach - mgiełki i te sprawy. W rzeczy samej jest to roślina zarówno piękna co i ciekawa.
Zachęcam do lektury:
http://www.gazetagazeta.com/2014/07/piekna-ale-grozna-naparstnica/
Ta koniczyna ... arena swoistego multikulti.
Sam nie wiem co napisać ... bocian qrka wodna, no bo co?
Blisko był to zrobiłem, a że w leśnej scenerii, to tym bardziej :)
W biegu to moje ulubione:))
OdpowiedzUsuńPS
Co to są te zalety?
Najważniejszą jest ta, że mogę bezkarnie powiedzieć żonie, że byłem w lesie ze znajomą na spacerze.:)))
UsuńUpłynięte lata powodują wypracowane zaufanie, tylko to miałem na myśli :))))
Grzbiecik nastroszony i uszy na sztorc - pięknie komunikowała ta mateczka pewnemu Leśnemu.
OdpowiedzUsuńznam go, to analfabeta! nigdy nie wie o co tym dzikom chodzi i wciąż podchodzi bliżej i bliżej :)
UsuńDziki na zielonej, otwartej łące naprawdę miło wyglądają. Jeszcze nie miałam przyjemności spotkać ich w takim terenie, więc podziwiam tutaj :). Co to za łaciaty osobnik, ten jeden?
OdpowiedzUsuńWśród dzików od lat plączą się geny, które są pozostałością krzyżowania ze świnią domową.
UsuńMyśliwi starają się je strzelać w pierwszej kolejności ale ich jakby ... przybywa.
Się porobiło. Krzysiek na dzikach w towarzystwie kobiety. Do tego małocomówiącej. Tylko do naparstnicy zagaiła. Tej groźnej że aż strach. Tak w Gazecie stało. Dziwne, bo naparstnica jakoś mnie nie jeszcze nie napadła i nie ugryzła. Zupełnie jak drzewa w lesie, które tną bez umiaru, co by mi gałązki na głowę nie spadły w morderczym zamiarze. Taki argument też usłyszałem od pijarowców z ALP. Co oni łykają, że takie mundre?
OdpowiedzUsuńPS. Dziki - pychota dla oczu.
Może dlatego, że to pija-rowcy, a nie PR-owcy są :))))
UsuńFajne, fajne, poprzednie także, ja łaciatki/a nie spotkałam jeszcze. Koniczyna na Warmii inna jakaś niż koniczyna. ;) (do usług).
OdpowiedzUsuńA może to nie jest koniczyna ... cała oklejona owadami, wydawało mi się, że koniczyna.
UsuńAle to na mojej codziennej niemal trasie, więc się udam w sobotę i sprawdzę :)
Dzięki, cieszę się, że co jakiś czas zaglądasz :)
Cieszę się że piszesz :)
Usuńweszło mi już w nawyk jak mycie zębów :))))
Usuń