Po trzech tygodniach przerwy wróciłem na otwartą przestrzeń.
Ostatnio trochę padało, więc uznałem, że jeleniowate będą chciały skorzystać z krótkotrwałego słonecznego poranka i wyjdą "na rzepaki".
Od czasu gdy rzepak zaczął być uprawiany na szeroką skalę i wszędzie, jeleniowate uwzględniły nową topografię "michy" i pojawiają się na oleistych polach regularnie.
Rzepak to dosłowna metafora piernikowej chatki. I schować się można i schrupać.
Taką właśnie podwójną rolę rzepak odgrywa w życiu moich ulubieńców.
Sami widzicie, że nie pozostało mi nic innego niż wizytacja na pachnących olejem przyleśnych hektarach.
Świat ok. godziny czwartej wygląda ... czerwonawo :)
Tuż po wschodzie. Parno, mgliście i ciepło - idealne warunki dla owadów! Komarzyce czekały na takiego frajera jak ja. Ponad sto kilo do wyssania, nakłucia i pogryzienia. Po dwóch godzinach byłem chodzącym bąblem. Nie powiem DEET 50% robi swoje, ale bój się komara, gdy na twojej powłoce został jeden centymetr kwadratowy nieopryskanego miejsca. To najatrakcyjniejszy centymetr skóry w promieniu wielu kilometrów, więc wszystkie "bzdycze i bzdyczątka" lecą jak do lepu.
Z daleka otrzymałem potwierdzenie słuszności decyzji.
Łanie opuszczały rzepak. Ale nie z mojego powodu. Po prostu opuszczały.
Do rykowiska jeszcze nieco, a ten skubaniutki już sobie przygruchał haremik :)
Jelenie w pierwszym planie. Jelenie w drugim planie i ja ... pokąszony komarami "jeleń" w najpierwszym planie ... ;)
W pierwszych, ciepłych jak kisiel w przedszkolu, promieniach słońca.
rumiankowe łany fajne :-)
OdpowiedzUsuńrośnie ich tam tyle, że z każdej strony po horyzont :) pięknie to na żywo wygląda.
UsuńUraczyłam się dzisiaj samymi smakołykami. Wschodem słońca, chmarą jeleni w moim ulubionym rzepaku i słonecznikiem w pachnącym rumianku okraszonym ciepłym kisielem mogłam pozachwycać się bez dokuczliwych komarzyc :-). Dziękuję!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci Mario, że tego spaceru bez komarzyc, to Ci szczerze zazdroszczę ;)
UsuńNo i Leśny zdradziłeś nam najlepszy sposób na spotkanie jeleni. Znaleźć rzepak. To trochę prostsze niż szukanie samych jeleni, bo rzepak się nie przemieszcza:)) A zdjęcie no one: rumiany oczywiście.
OdpowiedzUsuńNo i ja właśnie z tego statycznego powodu szukam głównie rzepaku, a jelenie okazują się co jakiś czas wartością dodaną :))))
UsuńFantastyczne :)
OdpowiedzUsuńzajrzyj do następnej opowieści, będą lepsze ;)
UsuńZ całym szacunkiem dla wyśmienitych jeleni i łań, dzisiaj powaliły mnie rumianki i słonecznik :). Taką rumiankową łąkę widziałam daaaaaaaawno temu, myślałam, że takich już nie "robią". Rety, czuję ich zapach... Dzięki Krzychu za poświęcenie swej nietykalności, warto było :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kasia z Olsztyna.
Z moją nietykalnością już dawno poszedłem na kompromis, czyli skończyło sie na tym, że ona nie istnieje :))
UsuńChcesz przyjemności? To trochę pocierp. Komary jak pieprz. Poprawiają smak zdjęć.
OdpowiedzUsuńAle tylko autorowi :)))
UsuńOdrabiam zaleglosci czytajac przed snem Twoje opowiesci :) ubawilam sie z tego pokasanego jelenia :))) biedny ci on, biedny :)) Wydaj proszę Ciebie wszystkie zacne historie opisane na blogu w formie ksiazki :)
OdpowiedzUsuńHaniu, bardzo Ci dziękuję za ten komplement ale obawiam się, że grupa docelowa dla tego typu pisaniny została właściwie dookreślona na tym blogu, a to za mało by liczyć na sukces wydawniczy. Przez sukces uznaję zwrot kosztów druku, o zarobku już dawno można zapomnieć - ludzie już nie czytają :)
UsuńPięknie wyglądają jelenie w rzepaku. Chyba wybiorę się w tym roku na rykowisko.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń