Mogę, to jednak nie to samo, co chce mi się.
To był dzień, w którym na skutek wcześniejszego poboru wyskokowego elektrolitu i niewyspania, do lasu trafiłem w południe!
Pobieranie elektrolitów zawierających wysokie stężenie "alko" zawsze idzie w parze z niewyspaniem, bo tego rodzaju płynów nie wolno uzupełniać duszkiem. Trzeba je wprowadzać często i długo w małych porcjach, a ten proces zwykle kończy się nad ranem.
No i ten tak się zakończył, czyli prawidłowo.
Obudziłem się klasycznie, o czwartej, czyli po godzinie snu. ... no way! pomyślałem.
Nikomu nie zrobiłem krzywdy, nie muszę niczego robić za karę. Komar.
Komar - tym razem w rozumieniu kontynuacji snu.
Szczerze to w ogóle nie planowałem wyjścia do lasu, tylko ta cholera Marcin przysłał mi zdjęcie wilka! Chamstwo to komplement dla tego typu sytuacji :)
Jak ja Go wtedy nienawidziłem! Nie dlatego, ze widział wilka, co to to nie, ale dlatego, że akurat w sytuacji, gdy mój mózg był zmaltretowany.
Niewyspaniem oczywiście!
W lesie z własnego wyboru znalazłem się w krótkim rękawku. Gorące południe i syndrom "the day after" nie pozwoliły mi się inaczej ubrać.
Szedłem więc z rękoma i karkiem oklejonymi średnio kilkudziesięcioma strzyżakami.
Nie można przyzwyczaić do ich pełzającego towarzystwa. Wchodzą pod koszulkę i łażą po niedostępnej dla ręki części łopatki. Są w stanie zepsuć każdą minutę pobytu w lesie, a oczywiście najwięcej ich obsiada człowieka kiedy?
Gdy próbuje zrobić zdjęcie!
Wtedy zawsze jakaś upiora siądzie w kąciku oka i stara się wśliznąć pod powiekę jak dziecko pod kołdrę!
Szanuję pomysły Stwórcy ale najwyraźniej walnął też kilka baboli!
Strzyżaki obok kleszczy, komarów i pijawek zaliczam do niezbyt udanych kreacji.
I wiecie co, jestem pewny, że tworząc te ohydztwa musiał być na kacu!
Nie wykluczam, że ten fakt legł u podstaw ich "kacotropii" czyli podążaniu za ofiarą w takimż stanie. :)
Na szczęście udało się co nieco zobaczyć.
Kos - młodzieżówka.
Przynajmniej wiadomo, że sowy, a to chyba uszatki, też tu są.
Jakieś dzikie światło i podlot chyba trznadla.
Zanim lunęło ...
... i gdy lunęło. Tym razem bez podkręcania, bo niektórzy z Was widzieli na FB zdjęcie z tej sesji obrobione z efektem.
Niespecjalnie byłem kontent z tego wyjścia, więc wczoraj wybrałem się również - wieczorem.
Byłem po jakimś zawodowym sukcesie i uznałem, że po ciężkiej prezentacji kreacji, muszę wyciszyć emocje. Nie znam lepszego ich wygłuszacza niż las, sprawa wydawała się oczywista.
Leśną drogę przecięły mi dwie łanie.
Szczęśliwie dosłownie dwieście metrów dalej, udało mi się zaobserwować byczka. To będzie ósmak, więc jest w drugiej głowie, ma zatem trzy lata.
Ostatecznie gdy wracałem do samochodu, już w wieczornej szarości, drogę przebiegł zeszłoroczny jelonek - szpicak.
I tak to Panie ... o! ;)
Pomimo wielu przeszkód, obiektywnych i subiektywnych, udało Ci się zrobić piękne zdjęcia leśnej drogi, zgrabnych, jak to u nich, łań i młodego byczka, bardzo przystojnego :-) Spośród wymienionych przez Ciebie baboli, pijawki są jednak pożyteczne :-)
OdpowiedzUsuńudało mi się to bardzo dobrze powiedziane :))) te zdjęcia kosztowały mnie dużo wysiłku i chyba robiła je moja pamięć mięśniowa :)))))
UsuńBogatemu to i łanie na drogę niechcący wyjdą :))
OdpowiedzUsuńto było naprawdę niechcący :)))Prawdę mówiąc ja niczego nie chciałem i nie oczekiwałem poza świętym spokojem :))))
UsuńNie, to nie tak. Na kacu żałuje się raczej tego, co się robiło wcześniej, a co spowodowało wystąpienie kaca (teoretyzuję). Stwórca zmontował kleszcze przed kacem. I z jakichś względów postanowił kleszcze jednak zostawić.
OdpowiedzUsuńtak szczerze to przyznam się, że pijok to ze mnie jak z arbuza globus, byłem niewyspany, a kac miał głównie walory literackie w tej opowieści :)
UsuńW południe może nie było tak ciekawie jak wieczorem, ale zdjęcia podlotów też bardzo przyjemne. Z łaniami oczywiście spotkanie super :).
OdpowiedzUsuńNo bo w gruncie rzeczy każda pora dnia i każde spotkanie jest super, nieprawdaż? :)
UsuńTe strzyżaki są okropne (myślę, że mimo, że nie gryzą swą natrętnością są gorsze od komarów), przeżyłem to samo co pan, bo ostatnio też mnie na krótki rękaw po lesie nosiło :) Wrrr...
OdpowiedzUsuńNo, ale mimo przeszkód z nimi związanych zdjęcia wyszły całkiem fajnie ;)
Pióro jak dla mnie też wygląda na uszatkę. Sam mam takie w domu.
o, widzisz, tak sadziłem, że to uszatka! Fajnie, bo gatunek mocno interesujący.
UsuńStrzyżaki gryzą, nie od razu, bo łażą i łażą ale ostatecznie gryzą.
Najgorsza jednak, z czym się zgadzam jest ich natrętność :)
Mariusz, dziękuję za odwiedziny i fajny komentarz! A co do komarów, to ja chyba jestem chodzącą "butlą dwutlenkową" :))))
OdpowiedzUsuńRozpatruję zalaminowanie się ;)
p.s.
robisz świetne zdjęcia!
Zdaniem mojego męża kleszcze i tym podobne nie Bóg stworzył lecz ten drugi... to by jakoś bardziej pasowało.
OdpowiedzUsuńo, widzisz, zapomniałem o nim, jakoś mi się tak wydumało, że jak tworzenie, to tylko jeden :)
UsuńI ja często zastanawiam się nad potrzebą istnienia pewnych owadów. No bo ogólnie owadami żywią się ptaki ale... No właśnie to ,,ale " :))
OdpowiedzUsuńkilku mogłoby nie być, ktokolwiek i cokolwiek się nimi żywi :)))
Usuń