Przedwiośnie.
Szarobury moment roku, który znalazł swoje miejsce nie tylko w literaturze, czy poezji ale również w malarstwie.
Dlaczego?
Prawdopodobnie nie z powodu ograniczonej palety kolorów, zalegających łach zmarzliny czy wątpliwie urokliwych "suchocin".
Fakt, wschody słońca w często wilgotnych porankach mają metafizyczny wymiar, ale ile ich jest, tych słonecznych wschodów?
Sądzę, że kochamy w przedwiośniu obietnicę zmiany, zwiastuny końca zimy, podmuchy wiosny.
To są wartości związane z nadzieją, zmęczeniem zimą, oczekiwaniem.
Ja uwielbiam zimę, ale przedwiośnie mocno mnie ekscytuje swoją krótkotrwałą aurą.
Lubię cieszyć się stonowanym pejzażem oscylującym między szarością chłodną, a szarością cieplejszą nieco.
Ten wąski zakres temperatur barwowych w zasadzie wyczerpuje 90% kolorystycznych możliwości tej pory roku.
Dziś pospacerujmy takim klasycznym przedwiosennym porankiem, bez euforycznych wschodów i zachodów.
Ot, taki normalny, warmiński, przedwiosenny dzień.
Trzeba umieć cieszyć się każdym dniem, w którym możemy zbliżyć się do przyrody i podziwiać jej piękno nawet gdy nie są to barwy jesieni, kwitnące kwiaty i zachody nad jeziorem ;)
Po mojej lewej stronie żerowały żurawie, a po prawej ...
... przyglądały mi się sarenki.
Postanowiłem uwiecznić jeszcze to "zapatrzenie" i opuściłem teren.
Żurawi było wszędzie pełno.
To moja ulubiona odsłona Warmii. Lubię zarówno ten powściągliwy koloryt jak i plany skromnie wzbogacone avifauną.
Można w nieskończoność podziwiać piękno ptaków. Dają się fotografować na tyle sposobów.
No właśnie ... taka szarość z kozłem w planie :)
Dopiero z bardzo bliska widać, że są jakieś jeszcze inne kolory :)
Ciekawe czy długo ćwiczyły tę synchroniczność? :)
Na szczycie moreny.
Popisy.
W jednej z warmińskich wsi.
I na jednym z warmińskich płotów tejże wsi ;)
Nie chcę zabrzmieć jak lektor Niewolnicy Isaury, kończący odcinek w momencie gdy ręka Pana leci w stronę Jej twarzy, a ktoś z boku sięga w tym momencie po pistolet, ale w następnym odcinku jelenie i ich późne uzbrojenie :)
Niby w przedwiośniu szaro, buro i ponuro, a wczorajszy dzień był niemal letni (no może nie do końca, ale...) ;)) Powiedzmy, że był to wyraźny powiew wiosny. :)
OdpowiedzUsuńZachwycałem się ile mogłem krainą tysiąca świateł - lasem. Nie żałujęani jednej spędzonej tam minuty. No, może kilku, kiedy miałem niezaplanowane spotkanie z chamskim przedstawicielem krajowej ciemnoty i głupoty. ;)
Byłeś w lesie i to się liczy! Brawo :)
UsuńE tam, przedwiośnie może być szare, bure, zimne i deszczowe, ale i tak daje pozytywnego kopa. To kwestia zapachu rozmarzniętej ziemi, ptasich śpiewów, migrujących gęsi i przede wszystkim długości dnia. No i "nadziei na lepsze jutro" :)
OdpowiedzUsuńCałkowicie się zgadzam :)
UsuńNie powiem, że uwielbiam taką aurę. Działa ona na mnie depresyjnie i wolę wtedy nie wychodzić z domu. Zanurzam się w kolorowych wspomnieniach :-). Ty, Krzysztofie, nawet w ponury, szary dzień umiesz znajdować optymistyczne obrazki i to mi się w Tobie podoba! Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńJa chyba nawet inaczej nie umiem ;)
UsuńPiękne zdjęcia ptaszków, jak one Ci ufają...
OdpowiedzUsuństaram się nie zakłócać ich strefy bezpieczeństwa ale nigdy nie wiadomo kiedy zareaguje najostrożniejszy z nich czyli też najbardziej bojaźliwy :)
Usuń... i obraźliwy! ;) zdarzają się opowieści z samymi kuprami. :)))
UsuńKrzysiek umawia się z ptakami na sesję:-)
UsuńJa tam uwielbiam takie szaroburości :).
OdpowiedzUsuńo, i to miło przeczytać :)
UsuńNiezwykłe szóste zdjęcie:-) oglądam zdjęcia gęsi, żurawi, bo u nas tylko przelotem, albo tylko nocują w przerwie w podróży; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńo, a to mnie zaskoczyłaś wyborem :) dzięki!
Usuń