Co za poranek!
Nie mam pojęcia jaka była odczuwalna temperatura. Rzeczywista była minus dziewięć.
Przed wschodem szedłem przez rozległe pole do grupy drzew. Miałem do pokonania może 800 metrów. Jeszcze nigdy w życiu nie zmarzłem w ten sposób w ciągu tak krótkiego czasu! A niech to szlag!!!
Minus dziewięć, porywisty, smagający wiatr i chyba sporo wilgoci jak na tę temperaturę.
Był moment, w którym pomyślałem, że zawrócę - serio!
Miałem wrażenie, że na prawdę odmrożę palce dłoni. No istny koszmar.
Jedyne co kazało mi kontynuować sprawę to wschodzące słońce i gęsi.
Dziś wobec tych dwóch składowych miałem pewne zamiary.
Mimo trzęsiawki mam wrażenie, że osiągnąłem zamierzony cel.
Gdy usiadłem za pasem nadjeziornych trzcin z drzewem za plecami, zrobiło się jakby mniej zimno, bo o cieple nie możemy jeszcze wspominać.
Na chwilę przed wschodem wyglądało to tak.
W zasadzie nie wiem jak zrobiłem to zdjęcie, bo moje palce w tym momencie również miały minus dziewięć stopni!
To po to zdjęcie dziś jechałem. Coś takiego chodziło mi po głowie.
Byłem ciekaw czy pod mocne światło wschodzącej tarczy słonecznej w ogóle uda się uchwycić sylwetki ptaków tak, by były widoczne. Z trudem ale się udało. Jestem zadowolony. Bardzo.
Dzisiejszy poranek zaoferował powietrze o szczególnej, wyjątkowej wręcz przejrzystości.
To dlatego dwa zdjęcia poniżej wyszły jak wyszły.
Jak wiecie uwielbiam wielogatunkowość w kadrze, więc dla zabawy raz ustawiłem ostrość na sarny.
A raz na gęsi.
Trznadel w rozproście.
Żuraw w kontrującym świetle. Też fajnie.
I niemy połączony z rzeką cienką strużką :)
p.s.
Nie mam pojęcia jak można strzelać do ptactwa. Strasznie mnie to boli. Jakoś szczególnie.
Ledwo przylatują wyczerpane, a istoty wiecznie żądne krwi walą do tych przepięknych ptaków.
Niepojęte!
Ale i tak świętujmy chociaż ten mały sukces, że udało się wnieść nieco poprawek do prawa łowieckiego.
Od wczoraj dzieci nie będą mogły uczestniczyć w polowaniach. Dopiero od 18-ego roku.
Jesteśmy w końcu jednym z krajów, który poprzeczkę wieku w tej kwestii podniósł wysoko.
Chociaż raz Polska jawi się jako kraj nowoczesny, etyczny pod jakimkolwiek względem.
Oczywiście należy ufać rodzicom i gdyby wszyscy myśliwi byli jak Ci, których znam, uznałbym, że ten zapis nie jest potrzebny. Niestety rzeczywistość braci łowieckiej pod względem pojęcia etyki ma bardzo duży rozrzut, porównywalny do celności strzeleckiej części z nich. W sieci można obejrzeć wiele zdjęć dzieci, które przyprowadzone na pokot, płaczą widząc mnogość martwych, rozbebeszonych zwierząt.
Są też filmy, w których dziecko za namową rodzica, decyduje się zabić zwierzę, po czym dostaje spazmów. Zabicie zwierzęcia jest wbrew naturze dziecka, to oczywiste przecież.
Dziecko wychowywane normalnie, czyli bez indoktrynacji polującego rodzica, w naturalny sposób kocha zwierzęta i przyrodę. Jeżeli nie jest z patologicznej rodziny, nie jest w stanie skrzywdzić zwierzęcia, o zabiciu w ogóle nie ma mowy. Polujący rodzic jednak latami wywiera wpływ na psychikę dziecka. Często mimowolnie, nieświadomie. Ale też opowiadając o polowaniu kreuje się z jednej strony na bohatera, z drugiej na miłośnika zwierząt, mieszając dziecku w głowie hierarchię wartości.
Po latach indoktrynacji dziecko uznaje, że polujący ojciec/matka w gruncie rzeczy są dobrymi ludźmi. Dokarmiają, zdejmują wnyki, zdobywają pokarm dla rodziny. Przestają widzieć bezwzględność i bezzasadność krwistej pasji, której jedynym naprawdę celem jest zadana śmierć. Wiadomo przecież, że dzieci wykonują wiele czynności by przypodobać się rodzicowi, zdobyć jego uznanie i sympatię lub wręcz zaimponować. To znany mechanizm. Ojciec tej czy innej córki, być może nie raz dał do zrozumienia, że chciał/wolał mieć syna, który poszedłby w jego ślady i kiedyś przejął karabiny w spadku. Część słabszych charakterologicznie kobiet, wbrew naturze przygotowanej przecież do dawania życia, wbrew fundamentom kobiecej natury, również decyduje się na zabijanie. Tatuś przecież będzie zadowolony. Przestanie widzieć "ułomność" jaką w jego oczach była rozczarowująca go płeć dziecka.
Nie jestem psychologiem ale tak to sobie wyobrażam, wiele o tym czytałem i tak to znam z obserwacji.
Umówmy się, nikt, dosłownie nikt, kto jest zrównoważony, nie ma kompleksów, ma zasady, nie jest w stanie pozbawić życia w ramach zabawy czy pasji. Nikt normalny nie znajdzie ani jednego powodu, dla którego miałby zająć się tego typu zajęciem. Dlatego uważam, że dobrze się stało, że doszło do tego ograniczenia. Osiemnastolatek być może będzie miał dość siły, woli samostanowienia, by podjąć samodzielną decyzję.
Zmiana w prawie, o której piszę, to w głównej mierze zasługa Tomka Zdrojewskiego. Oczywiście zaangażował w pracę wielu ludzi. Tomku, serdecznie Ci gratuluję.
Zwykle się mówi, że sukces ma wielu ojców, ale tym razem, to Ty jesteś ojcem, który ma wiele sukcesów! Dziękuję!!!
Jakby lżej oddychać.
OdpowiedzUsuńO zabijaniu gęsi w ramach "pasji" łowieckiej dosadnie wypowiadała się Simona Kossak słowami:
"Poglądy na myślistwo Pola i Juliusza Kossaka potępiam. Jako ludzie wrażliwi: artyści, apologeci przyrody, musieli sobie zdawać sprawę z niemoralności zabijania dla rozrywki, z całej brzydoty towarzyszącej łowom. Stworzyli więc nieprawdziwy, estetyczny, wręcz piękny mit szlachetnych łowów, jako miłej i godziwej rozrywki. (...) Jestem absolutnie przeciwna zabijaniu jako rozrywce w poetycznej otoczce łowieckich mitów. (...) Taka dzika gęś zawarła małżeństwo na całe życie, a teraz jej partner leży martwy. Siada więc w pobliżu, mimo strachu przed człowiekiem, i rozpacza w głos. Prawie nigdy nie zdarza się, by już kiedykolwiek połączyła się w parę z jakimś samcem. I na to wszystko spokojnie patrzy wrażliwy artysta. Nie tylko patrzy, on jest sprawcą bólu i cierpienia. Człowiek subtelny, czujący przyrodę i z nią współczujący, nie zniesie widoku polowania. To widok nieestetyczny”.
Trudno się z Simoną nie zgodzić. A oddychać jakby lżej :)
UsuńCzłowiek, który chce zabijać, najpierw musi zabić część samego siebie. Oszukać swój mózg i wmówić mu, że to jest słuszne - a mózg się cieszy, bo dzięki temu wpasowuje się idealnie w oczekiwania danej grupy, "przynależy do stada"...Dziecko zabija tę część siebie, żeby przypodobać się rodzicom, myśliwy-kolegom... Ja nie raz byłam zmuszona zabijać zwierzęta z racji swojego zawodu i za każdym razem muszę przekonywać sama siebie, że to mniejsze zło. Czasem mam ten komfort, że mogę użyć środka usypiającego (oszukuję mózg, bo to przecież tylko zastrzyk, taki jak tysiące innych które zrobiłam), ale czasami (zwłaszcza w terenie, kiedy cierpienia ptaka trzeba skrócić natychmiast - np. przy zbyt poważnych obrażeniach/złamaniach, które nie dają żadnej szansy. Wówczas ciągnięcie zwierzęcia do lecznicy gdzie jest morbital, byłoby znęcaniem się nad nim) muszę to zrobić w sposób brutalny. I za każdym razem, patrząc na nieruchome już ciałko w moich rękach, staję przed granicą, po przekroczeniu której stanie się to dziecinnie proste - wystarczy zrobić jeden mały krok i zabić w sobie empatię. Ba, mózg domaga się, żebym to zrobiła, bo jest to o wiele prostsze, niż zachowywanie szacunku do zwierząt i życia. Ile jednak osób jest w stanie się temu oprzeć? Zwłaszcza dzieci? Nawet dorośli mają przoblem z tym, żeby wybrać właściwie...
OdpowiedzUsuńNiezwykle ważny, interesujący komentarz - dziękuję Ci Hanno. W ramach studiów zabijałem zwierzęta laboratoryjne, bo tak przewidywał program. Przyznaję, nie miałem z tym problemu. Do pewnych postaw się dojrzewa. Niestety to nie jest proces dostępny dla każdego. Do części ludzi jak ulał pasuje powiedzenie, o tym, że człowiek rodzi się głupi i głupi umiera. Zadanie śmierci uzasadnione, to coś zupełnie innego niż w ramach rozrywki.
UsuńNie mógł bym tak zabić zwierzęcia bez najmniejszego uzasadnienia. Ba... nawet z uzasadnieniem. Tym samym nie rozumiem też, jak może robić to ktoś inny. Wolę oglądać zwierzęta żywe, podziwiać je i starać się patrzeć na świat ich oczami, niż zabić je, rozbebeczyć, zjeść, a potem wy... nie muszę kończyć. Szanuję inne stworzenia, a obserwacja ich pozwala mi oderwać się od monotonnej codzienności i goniącego czasu.
OdpowiedzUsuńMateusz i tak trzymaj, tak niech zostanie :)
UsuńWspaniale wyszła Ci zabawa ostrością.
OdpowiedzUsuńMiałem nadzieję, że komuś się spodoba :)
UsuńDla tych zdjęć warto było " zamarznąć".
OdpowiedzUsuńDobrze, że piszesz o bestialstwie myśliwych, znam takich, którzy włóczyli kilkulatków na polowania. A dawniej płacono dzieciakom za tzw. nagonki! skandal!
Zmarzłem okrutnie ale teraz już się cieszę :)
UsuńDzielny byłeś, na takim zimnie czatować:-) gęsi w szarości poranka aż turkusowe, zwłaszcza białe pióra ogona czy skrzydeł; niezwykły widok, w locie, kiedy skrzydła w całej okazałości, i jak odpoczywają ... myślałam, że gęsi bezpieczne, a tu do nich też strzelają; podziękowania dla Tomasza; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTomek zrobił kawał najlepszej roboty w Polsce od lat! A gęsi rano są jedną z najpiękniejszych obserwacji tej pory roku.
Usuń