Nie żebym miał jakiś imperatyw, wewnętrzny przymus sfotografowania czegoś, ale po kilku latach prowadzenia bieżącej relacji z życia naszej przyrody, skrada się z tyłu głowy jakaś mała obawa.
... a jak dziś niczego nie pokażę?!?
Szczęśliwie w życiu obowiązuje zasada "jak go nie kijem, to pałką", więc zawsze coś wymyślę.
Między innymi z tego powodu, staram się być czujny już w drodze do lasu i nie przepuszczam najmniejszych okazji:
Ciepłe światło wschodzącej gwiazdy i kozioł o imponująco wysokich parostkach. Wprawdzie ukrytych w scypule, ale widać, że będą mocne.
Kawałek dalej materiał niemal sam się zrobił :)
Jelenie zauważyłem w drodze do lasu, z samochodu.
Schodziły z polanki wnikając w ścianę lasu.
Zdjęcie robiłem w pośpiechu z samochodu więc ... przepraszam :)
Podszedłem cicho za nimi, by przekonać się, czy idą spokojnie czy jednak się mnie przestraszyły.
Widok spokojnie maszerującego stada natchnął mnie pewnym planem!
Wróciłem do auta i podjechałem kilkaset metrów w górę lasu.
Miałem nadzieję wyjść im na przeciw, przeciąć drogę.
Uznałem, że skoro ich nie spotkałem, coś poszło nie tak. Poszedłem szukać ich dalej w nadziei, że nie wszystko jeszcze stracone.
Zobaczyłem stado uchodzące do lasu. Nie zdążyłem ... a jednak!
Wracałem w stronę samochodu pozbawiony satysfakcji z obranej taktyki gdy moim oczom ukazał się taki widok:
Więc to co widziałem na polanie, to było inne stado, a tego wyczekiwałem zbyt wcześnie, skoro dopiero dotarło do zaplanowanego miejsca - huraaaa! :)
Byczek w pierwszym planie zastygł w procesie obserwacji zjawy jaką musiałem mu się wydać :)
W końcu ruszył ale stojąca za nim "popielata" łania postanowiła nie spuszczać mnie z oczu.
Jelenie stado przesuwało się za jej plecami, a "popielata" wytrwale dekodowała moją postać.
Do samiusieńkiego końca postanowiła nie pozwolić mi na najmniejszy ruch.
Dotarłem ostatecznie w swoje miejsca.
W końcu :)
A jest się tu czym zachwycić.
Tego dnia las kokietował wieloma twarzami.
Ech.
Mogłem się bawić i pławić w kadrach do woli.
Jeden żur i drugi żur przez olchowy ażur :)
Ostatecznie udało mi się "zrobić" kozła i sarny w najpiękniejszej scenerii, o której nie mogłem nawet marzyć. Wykonałem im różne zdjęcia. Jedno z tych innych ujęć znajdziecie w winiecie tytułowej bloga.
Stosunkowo rzadka scena - wiewiórka spożywająca posiłek na ziemi. Musi dobrze znać to miejsce, skoro jest taka ufna.
A tu inna, która zaskoczyła mnie już w drodze powrotnej. Miałem wrażenie, że za moment da mi buziaka ha ha aha ha aa
No ja nie wiem, czy buziaka, bo ten jej uśmiech taki trochę jakby z przekąsem... może to Pan Wiewiór był?!
OdpowiedzUsuńTe sarny na zdjęciu tytułowym bloga to po prostu marzenie, coś przepięknego!
Krzysiu, często przepraszasz za zdjęcia jakoby nieco nieostre, robione w pospiechu itd... moim zdaniem niepotrzebnie. To taka urocza specyfika Twojego bloga, że pokazujesz nam las i piękno przyrody, momenty znienacka uchwycone i najprawdziwsze, a nie piękno techniki fotograficznej (choć na ogół jest jedno i drugie!). Wszyscy wiemy, że żeby zrobić jedno dobre zdjęcie przyrodnicze, trzeba czasem nachodzić się wiele dni i napstrykać milion ujęć. A my chcemy u Ciebie oglądać las codzienny, taki jaki jest, czasem mroczny, mglisty i niewyraźny, a nie jak z reklamy, wygłaskany fotoszopem. Tak ma być i za to Ci dziękujemy!
Małgosiu, jeżeli to Pan wiewiór to całkowicie dobrze, że się nie cmoknęliśmy :)))
UsuńBlog jest specyficzny, to fakt. Starając się pokazywać bieżący reportaż z lasu, często nie mogę wybrzydzać i pokazywać jedynie dobrych zdjęć, bo las po prostu nie zawsze daje taką możliwość.
Bardzo ważny dla mnie jest Twój komentarz - dziękuję! :)
Poczytałem, popatrzyłem... z zadowoleniem. Jak zwykle.
OdpowiedzUsuńPiotrze, to doskonale, znaczy, że utrzymałem przynajmniej minimum założonego standardu, skoro "towar" został przyjęty ;)
UsuńEhhh... te Twoje opowieści:) czarujesz jak zawsze i można się przenieść z Tobą tam gdzie szumią drzewa i jelenie chadzają obok dotrzymując towarzystwa... :)
OdpowiedzUsuńHano (to chyba poprawniejsza forma)a gdzie dziś, w tym skretyniałym świecie jest lepiej? Przyroda, a nazywając rzeczy po imieniu, jej resztki, są dla mnie ostatnią ostoją normalności poza rodziną oczywiście :)
UsuńTego mi było trzeba w ten dzisiejszy, śnieżno-deszczowy, zimny dzień. Ta opowieść to dla mnie spory zastrzyk leśnej energii. :) Dzięki! po przeczytaniu ''odżyłem'' i mimo aury teraz znów tęskno mi za lasem. :)
OdpowiedzUsuńRozbawiła mnie historia z podchodem jeleni. :)) Teraz nie wiem, czy popłaca cierpliwość, czy niecierpliwość, bo w obu przypadkach opisany podchód zaowocował w obserwację jeleni. :) Dwa dni temu jednak, efekt przyniosła mi cierpliwość, gdy to podchodziłem kryjącego się w młodniku łosia. Kiedy do niego właził widziałem już tylko tyłek. Nie mogłem pójść za nim, bo wywołało by to za duży hałas, więc zaczaiłem się na drugim końcu owego młodnika. Miałem szczęście i pani łosza nie miała zamiaru siedzieć w nim długo. Wyszła mi wprost pod nos. :)
Kiedyś też miałem jakiegoś tam marnego bloga, ale z niego zrezygnowałem, ze względu na kiepską jakość moich zdjęć. Czytając to miejsce i te barwne opowieści powraca mi chęć dania też coś od siebie. :)
Dawaj, dawaj! Ja tu tak podczytuję Twoje komentarze i widzę, że opowiadać potrafisz i masz o czym, więc blog na pewno byłby interesujący. Foty nie muszą być jego głównym elementem :).
UsuńMateusz, to bardzo fajnie, że udało mi się tym zastrzykiem dostarczyć Ci dobrą energię :)
UsuńPani Małgosiu, dziękuję za te miłe słowa. Teraz, to już naprawdę czuję się przekonany, a może wręcz zobowiązany. :)) Jeśli zacznę coś pisać to z pewnością dam znać.
UsuńPanie Krzyśku, każda z tych opowieści działa na mnie podobnie. Jest to dla mnie przerywnik od codzienności, w czasie, gdy nie mogę być w lesie. :)
Bajeczne zdjęcia. Nie wiem czy wiewiórka chciała dać Ci buziaka, raczej czaiła się, by ugryźć Cię w nosek.:-)
OdpowiedzUsuńno i moje nadzieje rozwiały się jak liście jesienią :)))
UsuńA jej oczy lśnią niczym kryształowe kule :-). W sumie było bajecznie!
OdpowiedzUsuńjak zawsze ;)
UsuńPodziwiam. Ostatnie " łowy" miałeś przesympatyczne. Las oczywiście urokliwy.
OdpowiedzUsuńBasiu, w sumie każde wyjście do lasu czy w ogóle w teren uważam za moment szczęścia i gdybym wiedział komu mogę za to dziękować, dziękowałbym każdego dnia :)
UsuńPodoba mi się ten świetlisty bór sosnowy, pewnie są w nim poduchy borówczysk, i borówki w obfitości można w nim zbierać:-) śmieszne są te jelenie bez rozłożystego poroża, jakieś zamszowe kikutki sterczą tylko z głowy:-) kozioł i sarny przepięknie uchwycone w świetle prześwitu wśród wysokich drzew; ha! liczyłeś na buziaka, a ona tylko zacmokała i zwiała:-) pewnie w ten świąteczny czas nie usiedzisz w domu i przyniesiesz jakieś ciekawe zdjęcia, i nam pokażesz:-) wszystkiego dobrego i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMario, fakt faktem, jeszcze żadne święta nie zatrzymały mnie w domu i tym razem tez tak będzie :)
UsuńMam trochę innych obowiązków na sobotę i niedzielę ale przecież jest jeszcze poniedziałek! :) Poza tym szykuję pewną niespodziankę, którą dziś opublikuję!