To było jedno z tych wyjść, podczas którego człowiek zaczyna rozumieć, że sensacji nie będzie.
Ba, sensacji, że w ogóle będzie słabo.
Wszystko się zgadza, pogoda piękna jak na zmówienie, wiatr korzystny, a tu ... nic nie dzieje się ... droga na Ostrołękę!
Nigdy człowieku nie wiesz czy godzinę przed Tobą nie było polowania, czy nie przejechał samochód mieszkańca pobliskiej wsi, czy nie przeszli zbieracze poroży czy cóś.
Nie wiesz tego i już, a czynników posuchy może być wiele, łącznie z tymi naturalnymi.
Zwierzyna w lesie tym się różni od tej w muzeach przyrodniczych, że przemieszcza się :)))
Wiem, suchar o zerowym poziomie odkrywczości, ale imperatyw napisania tego okazał się kategoryczny :)
No nie powiem, coś tam się widziało, ale umówmy się, dwie sarenki to jeszcze nie szał!
Gdzieś daleko przede mną, drogę przeszło jelenie stadko. Wszystkie uzbrojone jakby co.
Przechodziły jeden po drugim, więc każde zdjęcie wydaje się być kserokopią poprzedniego.
Pokazuję zatem jedno :)
Las potrafił zaskoczyć klimatyczną odsłoną mimo tego, że ani to zima, ani wiosna biorąc ilość śniegu pod uwagę. O zimie przypominała jedynie temperatura - minus szesnaście stopni.
W taki mróz w powietrzu unoszą się pierdyliardy kruszynek zdmuchniętego szronu z gałęzi.
Za każdym razem czuć gdy jakaś wyląduje na oku. Łaskoczą osadzając się przy nasadzie nosa.
Uroczo szklą się oglądane pod światło. Sfotografowanie ich było wyzwaniem.
W pewnym momencie podjąłem próbę podejścia stada jeleni.
Byk był całkiem całkiem.
Co z tego, śnieg mocno hałasował i nijak nie mogłem się do nich zbliżyć.
Gdy fotografuje się w pięknym lesie z dorodnymi drzewami, trzeba wiedzieć, że prześwity między drzewami, czyli nasza jedyna szansa na "trafienie" to to czego jest najmniej :)
To by potwierdzało teorię, że czarnej materii we wszechświecie jest więcej :)))
Ale wiecie co, lubię takie widoki przemykającej gdzieś daleko w drugich planach zwierzyny. To w sumie takie leśne.
Ostatecznie dotarło do mnie, że już więcej nie nafikam. Taki dzień.
I bardzo dobrze, że tort nie składa się z samych wisienek!
Dzięki temu człowiek, czyli mam nadzieję, że i ja, ma czas na inne spojrzenie, na chwilę refleksji nad tym wszystkim, czego tropiąc zwierzynę nie widzi się.
Kucnąłem nad mokradłem i kontemplowałem jego aktualny stan, czyli odpoczynek.
Po sezonie intensywnego wzrostu, kwitnienia i owocowania traw, turzyc, mchów, karmienia komarzych larw oraz wszelkiego mikroskopowego żywiołka ... odpoczywa.
Piękna scena o głębokim współczynniku relaksacji.
Gdzie ja miałem oczy wcześniej, a ... rozum?!?
Okazało się, że podmokłego sąsiedztwa po ponad dwustu, a może trzystu latach nie wytrzymał sążnisty dębiszon!
Dąb znaczy, tylko potężny.
Upadł mocząc potężne konary w bagiennej toni.
Stał się idealną wprost platformą dla rozwoju arcyciekawych form grzybów, porostów i mchów.
Poniżej kilka kadrów.
Nie wiem nawet jaka to rodzina, o gatunku nie wspominając ale piękny!
Doskonale widoczne zarodnie mchu, pozbawione zarówno czepków jak i wieczek, czyli zarodniki opuściły macierz. Zapewniam, że cykl rozwojowy mchów potrafi zaskoczyć! (jedno z moich pytań maturalnych u niezapomnianego Profesora Hutorowicza! Pozdrawiam wszystkich z LOIII, profil biologiczno-chemiczny! ;) )
Z prawej niczym kieł mamuta wystaje czubek ... sosnowej igły! To tak dla zachowania punktu odniesienia. Może ktoś pochwali optykę! :)))
Cudowna w formie krzaczkowata plecha porostu - organizmu funkcjonującego w oparciu o symbiozę doskonałą. Tam głęboko w jej meandrach dzieje się cały mikrokosmos zdarzeń. Jak w lesie, tylko w innej skali.
Tu przykład grzybów, które powywijały się warstwą zarodnionośną na zewnątrz.
Nie jestem pewny, ale do głowy przychodzą mi dwa wyjaśnienia.
Albo warstwa zarodnionośna ze względu na strukturę jest odporniejsza na działanie słońca, a to jest ekspozycja południowa i to chroni je przed przesuszeniem, albo wręcz z tego powodu rozwinęły się na tej stronie pnia i działanie słońca przyspiesza proces tworzenia zarodników, więc one z premedytacją się wygrzewają :)
Nie wiem, ale dotrę do tej wiedzy.
No i co, czasami fajnie gdy nie ma jeleni :)))))
Sensacji nie będzie. I to jest największa sensacja ;-).
OdpowiedzUsuńKieł mamuta był zagadką intrygująco nieodgadnioną - aż do przeczytania wyjaśnienia :).
OdpowiedzUsuńUwielbiam spacery po lesie bez względu na obecność zwierzyny, bo i tak jako typowy mieszczuch, trzymający się dość utartych ścieżek, rzadko ją widuję (jak już, to najczęściej dziki i sarny, czasem lisy z daleka), ale te wszystkie zadziwiające roślinki, grzybkopodobne twory i porosty, tajemnicze struktury wyrosłe na powalonych drzewach - to jest cudowny, przepiękny, zachwycający świat!
Przyznaję, że gdy w domu już na spokojnie oglądałem zdjęcia z tego wyjścia, sam się zadziwowałem nad tym "kłem" :)
Usuń... zadziwowałem ... chyba czas najwyższy na kawę :))))
Pięknie :) uwielbiam leśne spacery z aparatem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Łukasz
---
www.lukaszknopfoto.blogspot.com
Łukasz tym bardziej mi miło, że zajrzałeś - wpadaj - zapraszam :)
UsuńZachwycam się zdjęciem mchu, czuję się jak na najlepsze lekcji biologii. Dziękuję Krzysiu, że dzielisz się z nami swoją wiedzą i pięknymi zdjęciami.
OdpowiedzUsuńW zasadzie każdy mój pobyt w lesie jest kolejną i kolejną lekcją biologii :) Dzielenie się z Wami czymkolwiek jest najprawdziwszą przyjemnością i motorem do dalszych działań.
UsuńJak bez jeleni? Przecież wcisnął tam pan kilka tyłków między pniami. ;) Na jelenie zawsze powinno znaleźć się miejsce, bo gdy ich nie ma wchłaniając opowieść czuję pewien niesmak, także... :)))
OdpowiedzUsuńP.S. Żeby nie było, chwalę optykę! Zacna, podobnie jak fotograf.
Mateusz, takie zdjęcia jeleni się nie liczą, to tylko tyłki i okamgnienia :)))
UsuńTwoje p.s. mnie rozkleiło, dzięki! :)
Na optykę mój makrozboczony umysł od razu zwrócił uwagę, podobnie jak na "kła". Żeby nie było ani przez chwilę się nie zastanawiałam nad tym czym jest, zbyt wiele igieł wchrzaniło mi się w kadr. Uwielbiam makro, ten maleńki świat jest tak magiczny, że kiedy go fotografuję to mam wrażenie że zatrzymuje się czas.
OdpowiedzUsuńFajnie, że czasem odwracasz wzrok od wspaniałych jeleni i wielkich drzew na rzecz struktur maleńkich.
dziękuję, odwracam i będę to robił coraz częściej. Ten świat jest imponujący i wydaje się, że ciągle świeży w stosunku do oklepanych zdjęć z "naszej" skali :)
UsuńBez jeleni też się nam podoba
OdpowiedzUsuńpodobnie jak mi ten komentarz ;)
UsuńKępy na bagnach ... a pomiędzy błoto? można wpaść po szyję?
OdpowiedzUsuńCzekam na wiosenną Warmię, ciekawe rośliny z torfowisk, to też ciekawy temat, nie umniejszając jeleniowatym:-)
pozdrawiam serdecznie.
Mario, obiecuję szukać w tym roku balansu, tzn. skupić się tez na makrofotografii. Żal nie skorzystać z takich możliwości jakie daje mi szkło, którym fotografuję. Oczywiście gdy akurat w pobliżu będzie szedł sobie jeleń, nie odstąpię ;)
UsuńZachwyciłam się zdjęciami mchu i porostu. Ja też miałam na maturze pytanie (jedno z trzech) dot. przemiany pokoleń mchu płonnika. Zdałam na piątkę :-). Ośnieżone kępy na bagnach skojarzyły mi się z jedzonym dzisiaj tortem bezowym :-). Zdjęcia lasu jak zwykle cudne! Mam nadzieję, że jutro będę w lesie na żywo :-).
OdpowiedzUsuńBezy! to jest skojarzenie - podoba mi się :)
OdpowiedzUsuń