Czy ja już kiedyś wspominałem, jak bardzo lubię jelenie?
:)))
Wiadomo, że tak i to pewnie więcej niż dwa razy.
Uważam je za święte zwierzęta lasu.
Podwalin tego przekonania można doszukiwać się w pierwszych edycjach Robinhooda, jak sądzę.
Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że wiele bym dał, by spotkać taką mityczną postać jak Hern.
Co najdziwniejsze, każde spotkanie jeleni, wywołuje tamtą młodzieńczą fascynację i podobne emocje.
Widok jeleni, szczególnie spokojnie idących przez las, robi niezmiennie gigantyczne wrażenie.
Nie bez kozery mówi się, że są duchami lasu.
Nie chodzi tylko o ich cichy sposób przemieszczania się ale o wrażenie jakie wywołuje ich widok.
Są majestatyczne, mają charyzmę, budzą podziw.
Nie ukrywam w związku z tym, że niemal każde moje wyjście w teren jest obliczone tak, by móc je spotkać.
Aktualnie pogłowie jeleni w Polsce jest rekordowo wysokie, więc dla miłośników tych zwierząt to dobre czasy.
Nie każde spotkanie jest tak bliskie jak dwa wpisy wstecz, nie zawsze udaje mi się stanąć od nich w odległości kilkunastu metrów, choć bywałem i bliżej.
Czy to oznacza, że inne spotkania są gorsze, mniej ciekawe? Nieeeee.
Obserwacja z większej odległości związana jest z mniejszym ryzykiem ich spłoszenia, tym samym pozwala obserwować je dłużej i w dodatku podczas ich naturalnych zachowań. Z punktu widzenia poznawczego, niesie o wiele więcej możliwości, a nawet wartości.
Poniżej klasyczna sytuacja, gdy "las" na nas patrzy.
To jak zwykle czujna licówka, czyli łania prowadząca.
Doświadczona matka z zeszłorocznym młodym.
Ma istotną motywację, by szukać optymalnych zachowań stada i bezpieczeństwa.
Ona oczywiście mnie widzi. Co możemy zrobić w takiej sytuacji?
Powiem co ja robię.
Stoję nieruchomo najdłużej jak się da i nigdy nie ruszam za nimi, nawet gdy wiem, że przeprowadziła już całe stado.
Gdy ostatnia, zamykająca korowód łania przejdzie na drugą stronę, staram się jedynie zorientować w którą pójdą stronę. Staram się przewidzieć gdzie będę miał szansę je spotkać po raz kolejny.
Ta strategia wiąże się z ryzykiem pomyłki i niespotkania ich po raz drugi ale ma poważne zalety.
Stado odchodzi niespłoszone, więc jakby co najprawdopodobniej powtórzy tę trasę dzień później.
Pójście bezpośrednio za nimi to w zasadzie pewnik, że je spłoszymy. Łania świeżo po stwierdzeniu naszej obecności jeszcze bardzo długo będzie wyjątkowo czujna.
Będzie pozostawała i oglądała się za siebie z takiego miejsce, że nie mamy szans jej zauważyć.
Tę taktykę mają opracowaną do perfekcji.
Gdy pozwoli się im odejść, po jakimś czasie "stygną" w emocjach i wracają do spokojnego przemarszu.
Ja w tym czasie zataczam szerokim łukiem półokrąg by nasze drogi gdzieś daleko dalej powtórnie się przecięły.
Tak było i tym razem.
Pokonałem około trzech kilometrów lasem, by na kolejnym przejściu zauważyć znaną nam już licówkę.
Wiedziałem, że będą kolejne.
Nie pomyliłem się, choć niestety lekko spóźniłem. Powinienem być dwadzieścia metrów bliżej.
Trudno. Dzięki temu miałem pewność, że mnie nie zniuchają.
Szły ...
i szły ...
i momentami było naprawdę gęsto.
Tu świetnie widać jak jedna z mam czeka na swoje dziecko.
Inne idą, a ona wciąż czeka w prześwicie.
Leci gnojek! :)
Korowód zamyka łania, która nie prowadzi młodego, co nie zmienia faktu, że o tej porze roku jest niemal na pewno cielna.
Takie o to sympatyczne obserwacje mi się przytrafiły.
To był ostatni zimny dzień i niestety ... niestety nie wszystkim pięknotom udało się przetrwać tę zimę.
No ale takie są prawa natury. W naszej strefie klimatycznej, zima jest jednym z czynników naturalnej selekcji i zbiera swoje żniwo. Oczywiście szkoda, że trafiło na mysikrólika, dzielnego maluszka, najmniejszego ptaka Europy, który mimo kruchego ciałka postanawia zostać u nas na zimę i mierzyć się z nią. Być może był chory, więc jeżeli to wirusówka albo pasożyt, to jego śmierć jest i tak najlepszym rozwiązaniem dla jego gatunku.
Ten raniuszek miał się za to wyśmienicie!
Ogrom satysfakcji! Kolejny raz udało mi się :)
Skoro jesteśmy przy zimowych ptakach, pokażę od razu co jeszcze udało mi się tego dnia zaobserwować.
Myszołów zwyczajny - wiadomo, całoroczny strażnik terenów otwartych i półotwartych.
W przeciwieństwie do jastrzębia, którego krótsze skrzydła i dłuższe sterówki powoduję niebywałą zwrotność, tym samym umiejętność polowania w lesie, myszołów preferuje kołowanie nad polami i polankami. Oczywiście ma świetny wzrok. Mysz dostrzega z odległości uwaga ... 800 metrów!
Samiczka gila, niebywale ozdobnego gatunku tej pory roku.
No i sam "krasawiec"
Ze śniegiem na dziobie :)
Coraz lepiej poczynające sobie kwiczoły. Gatunek z rodziny drozdowatych, który zaskakuje mnie coraz bardziej swoim tupetem i odwagą do zajmowania kolejnych siedlisk.
Oddział leśny szedł i szedł i pięknie szedł. Mysiego Króla żal - na przedwiośniu mu się nie udało, a tak blisko było! Ale za to Leśnemu się udało anielsko raniuszka złapać.
OdpowiedzUsuńOj pięknie on szedł i szedł :) Jasne, każdego stworzenia żal ale tak działa natura i nie będę omijał takich obserwacji, ponieważ obraz natury powinien być jak najdokładniej wypełniany, a nie tylko piękny. :)
UsuńRaniuszek w locie wyborny, jednak jak się chce to czasem się uda pstryknąć coś nadzwyczajnego. :) Szkoda mysiegokrólika. Też niestety ostatnio znalazłem jednego bez ducha. To był jeden z dni siarczystych mrozów, więc podejrzewałem, że nie starczyło mu energii na rozgrzanie swojego kłębuszka piór i zamarzł, ale może rzeczywiście czynnikiem jest jakaś wirusówka, bądź pasożyt. Kto wie... ;)
OdpowiedzUsuńDobrze zrobiła dzisiejsza dawka jeleni, po wczorajszym niedoborze. Ale mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc... :)) pozwolę sobie czekać na więcej. ;))) Przedawkowanie nam raczej nie grozi. Raczej... ;)))
ten raniuszek to taka moja mała duma :) tzn. wg. mnie najlepsze zdjęcie wyjścia, może tygodnia nawet :) Jeżeli chodzi o moje jelenie, możesz być spokojny! Obiecuję :)
UsuńWspaniały spacer. Czujne oko wypatrzyło ptaszki i dzięki temu zaliczyłam kolejną ciekawą lekcję, a czytając o czekającej łani aż się uśmiałam.
OdpowiedzUsuńTak, to było baaardzooo udane wyjście. Cieszę się, że tekst się podobał, to dla mnie ważne :)
UsuńPiękny ten gil :) Uwielbiam je :D
OdpowiedzUsuńteż bardzo je lubię, mają niepowtarzalną kolorystykę.
UsuńKrzysiek jak zwykle w formie.
OdpowiedzUsuń;) dzięki Piotr! bardzo dziękuję :)
UsuńŁadnie napisałeś ... święte zwierzęta lasu, jelenie.
OdpowiedzUsuńW naszym regionie istnieje legenda, związana z jeleniem. Starosta lwowski Andrzej Fredro zapędził się za jeleniem w dzikie lasy aż za Wiar, na jednym ze wzgórz ujrzał go z krzyżem między porożem. Kazał w tym miejscu zbudować kościół, /to dzisiejsza Kalwaria Pacławska/, a po wzgórzach okolicznych rozrzucił wiele kaplic kalwaryjskich. Miejsce wielce urokliwe, pełne spokoju, wśród przepastnych lasów Puszczy Karpackiej:-)
A swoją drogą tak myślę o tym krzyżu ... kiedyś o szarej godzinie popołudnia, przez sąsiedzką działkę przechodziło stado jeleni. Zatrzymały się, podskubywały trawę, a jeden tylko obserwował nieufnie dom, ani na chwilę nie opuścił głowy, Zrobiłam kilka zdjęć z okna chaty ... jego poroże aż świeciło białością, może wytarte o gałęzie ... i być może starosta Fredro zobaczył jelenia, którego nietypowe odrosty poroża ułożyły się w świetlisty krzyż ... to takie moje dywagacje:-)
Zdjęcie raniuszka świetne, ptaki latają Ci nad głową ... umawiasz się z nimi na sesje fotograficzne? :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Jeleń z krzyżem między tykami przewija się przez legendy całej Europy - coś jest na rzeczy :)
UsuńOczywiście byk mógł mieć wytarte świece, że aż blask od nich bił. Fotografowałem wielokrotnie takie byki. Byki przed rykowiskiem czochrają co się da. Istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że utknęło mu na łbie coś na kształt krzyża, fragment płotu, cokolwiek, a może i sam krzyż, kto wie :) Co do ptaków, tak, umawiam się :))))
Ptaszki śliczne. Szczególnie raniuszek w pozie anioła :-) Kwiczołów i u nas coraz więcej.
OdpowiedzUsuńraniuszek to moja duma :)
Usuń