niedziela, 5 sierpnia 2018

Zapalić gromnicę!

Gromnica - świeca, która nazwę wzięła od gromu. Zapalana i stawiana w oknach gospodarstw, co jak wierzono, miało zapewnić ochronę dobytku przed uderzeniem pioruna. No to powodzenia ;)

Wczoraj długo oczekiwany deszcz, ochłodzenie i burza.
Nie umiem usiedzieć na czterech literach (sofa!) gdy grzmi.
Wysiłek Ojca włożony w obudzenie mojego uwielbienia burzy nie został zmarnowany.
Szczerze ją podziwiam i osobliwie miłuję.
To taka trudna miłość, zdaje się nieodwzajemniona.
W każdym bądź razie mam bardzo mało dowodów na świadomą wzajemność uczuć :)

Byliśmy z Ojcem w warszawskim ZOO. Miałem siedem lat. Ulewa rozpętała się niemożliwa.
Niebo urwało się nad nami! Po chwili było już jasne, że dąb, pod którym się ukryliśmy, nie da rady. Ojciec wskazał ręką wiatę jako punkt docelowy, chwycił za rękę i opuściliśmy kryjówkę. W tym momencie usłyszeliśmy potężny huk uderzenia pioruna. Obróciłem się ... ogromny konar dębu, pod którym staliśmy runął z łoskotem na ziemię. Zdążyliśmy odbiec kilkadziesiąt kroków. Szok!

Miałem osiemnaście lat. Wybrałem się rowerem na ryby w okolice malowniczej Rusi. Łyna płynie tam głębokim wąwozem porośniętym starymi sosnami, świerkami i dębami. Ocena nieba czy zmieniającej się pogody jest zatem niemożliwa. Nagle zrobiło się ciemno. Zaczęło się! Nad moją głową, dosłownie nad nią, rozpętało się piekło! Obrywały drzewa w odległości 30-40 metrów ode mnie. Odszedłem od roweru. Kucnąłem, opuściłem głowę i czekałem na wyrok.
Nie bałem się, byłem jednak pewny, że właśnie robię ostatnie wdechy w życiu. W tak pięknych okolicznościach przyrody ... przeżyłem. Gdy opuszczałem wieś, ostatni piorun na moich oczach ściął drzewo na drugim brzegu. Miałem nadzieję, że więcej takiej kanonady nie spotkam w tak bezpośredni sposób.

Myliłem się. Jako już dorosły człowiek, byłem w Szwecji na rybach. Ostatni dzień. Wypłynąłem sam.
Burza na wielkich akwenach "skręca się" gwałtownie. Schowałem się na niewielkiej wyspie.
Nadchodząca niewiarygodna ulewa, utworzyła szybko zbliżającą się ścianę wody, która w zaskakującym tempie pochłaniała kolejne i kolejne elementy krajobrazu. Jedna po drugiej z moich oczu znikały wyspy. Szum nadchodzącej "ściany" skojarzył mi się z szarżą husarii. To jednak nie był mój największy problem. Nie tylko ja wybrałem tę wyspę ... burza też! O matko, co ja tam przeżyłem. Cztery pioruny uderzyły w drzewa na skrawku ziemi, który miał mnie przecież ocalić. Wyspa miała +/- 80 x 50 metrów. Katastrofa wisiała w powietrzu ... dosłownie!
Na własne oczy widziałem Armagedon! Po raz kolejny byłem pewny, że to scena kończąca i po raz kolejny zawierucha odeszła tak szybko jak przyszła zostawiając mnie z lekko głupawą miną. Gdy wróciłem do łódki, była po brzegi pełna wody.
Ale to już nie było w stanie zburzyć mojego spokoju :)

Mimo tych i innych przygód burzowych, kocham ją i podziwiam. Nie znaczy to, że nie budzi respektu - budzi!

 Nastała noc za dnia ...

Cztery wyładowania w jednym momencie. Jedno, gdzieś z boku, uderzyło w wieżę. Słabo widoczne, lało jak z cebra, ale na dużych monitorach zobaczycie.

Większość wyładowań rozegrała się między warstwami chmur. Niesamowite wrażenie zrobiło na mnie gdy piorun podążał równolegle do ziemi w moją stronę. Widać było tylko cholernie szybko przemieszczający się błysk nad chmurami. Te wyładowania miały po UWAGA! kilkanaście kilometrów!




 Warmińska wieś w burzowy wieczór.

Niebo było niemożliwie ciemne. Z trudem wydobyłem ten obraz.


 To zdjęcie zrobiłem już w nocy. Było po prostu ciemno, ale mimo słabej jakości pokazuję to wyładowanie. Szerokość tego wyładowania oceniam na co najmniej osiem kilometrów.
W ostatniej chwili zorientowałem się, że zaciekawiony moją tajemniczą obecnością gdzieś na polu, podszedł do mnie lis. Długo kręcił się wokół mnie :) To było miłe. Nie byłem sam na tym zadupiu w ciemnościach. Tym bardziej, że zatrzymałem się tuż obok ... nagrobka ... :)



17 komentarzy:

  1. Ach, to coś dla mnie. Burze lubiłam od dziecka, bałam się tylko, żeby nie stało się coś złego moim bliskim. Będąc na wakacjach w Babimoście, zawsze obserwowałam, w którą stronę kierują się chmury po burzy, żeby przypadkiem nie na Wolsztyn, gdzie mieszkali moi rodzice i rodzeństwo.
    Zdjęcia piorunów rewelacyjne! Moja Babcia też zapalała gromnicę podczas burzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia są słabe ale dziękuję Ci bardzo :) Robię je z ręki i trochę na czuja. Następnym razem zrealizuję pewien pomysł!

      Usuń
    2. W życiu bym się nie spodziewał, że na tym blogu padnie nazwa mojej miejscowości :-) Pozdrowienia od mieszkańca Babimostu :-) Na pocieszenie dodam, że ostatnio wszelakie burze omijają Babimost i Wolsztyn szerokim łukiem ... dziś rano trochę pogrzmiało ale na tym się skończyło :-)

      Usuń
    3. Masz rację ... to znak aby w końcu odwiedzić Warmię :-)

      Usuń
  2. Dla mnie burza to sposób komunikowania się przyrody z człowiekiem ... takie grożenie palcem: ty człowieku ... nie bądź taki zarozumiały bo jeszcze wiele ci brakuje aby mnie okiełznać ....

    OdpowiedzUsuń
  3. No i na szczęście nie zaprzestałeś... 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy czytam takie komentarze, jak Marii na Fb pod zwiastunem tego wpisu ... nie umiałbym jednak :)

      Usuń
  4. ... Wczoraj długo oczekiwany deszcz ... czytam te słowa z wrażeniem, że żyjemy na innych planetach:-) u nas na palcach można zliczyć dni, kiedy nie pada, rano jeszcze jako tako, a po południu i nocą, deszcz, jak monsun:-) wczoraj wyjątkowo szalało, drzewa zwalone na drogi, strażacy mieli mnóstwo roboty; lubię burze, najpierw mruczy zza lasu, potem grzmoty przewalają się po górach, echem odpowiada las, zwielokrotniając wrażenie; szkoda, że moje psy tak się boją i szukają pomocy u mnie, włażąc prawie na głowę; jakże mogłoby Ci się coś stać w czasie burzy? masz na tej ziemi do spełnienia misję, natura to wie:-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałbym w to wierzyć, że natura to wie. Łowca Krokodyli, wielki miłośnik zwierząt, też miał misję, kręcił świetne programy popularyzujące przyrodę i zginął w trakcie kręcenia filmu o rajach płaszczkach ugodzony kolcem prosto w serce. Burza w górach ... to jest przeżycie!

      Usuń
  5. Dziwne te burze - bywają śmiertelnym zagrożeniem, ale kiedy ogląda się je w domowym zaciszu, wydają się piękne i fascynujące. Bardzo udane zdjęcia!
    PS. Jakby tak wejść w szczegóły to nie gromnicą miała chronić domostwa, a wstawiennictwo Matki Bożej :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aż tak głęboko w te zagadnienia nie wchodzę, gdyby Matka Boska miała intencję chronienia domostw, to jak sądzę wcześniej pomogłaby dzieciom w czasie wojen i śmiertelnie chorym, ocaliłaby je przed pedofilami, bo to łatwiejsze zadanie niż przed piorunem, tak sadzę :)

      Usuń
    2. Polemizowałabym, ale nie wiem, czy to ma sens, wszak kwestia wiary/światopoglądu jest bardzo osobista :). Z pewnością to, że świat wygląda jak wyżej opisałeś, jest naszym dziełem. Dlatego m.in. cierpią niewinni. Nie dlatego, że Matki Bożej to nie obchodzi...
      Pozdrawiam :).

      Usuń
  6. Wspaniałe! Z rzadko u nas takie widoki. W dręczącej suszy nie ma nic wspaniałego. Człowiek tylko wyobraża sobie, jak mogłaby wyglądać okolica, gdyby wreszcie błysnęło, zagrzmiało i nareszcie popadało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie ten rodzaj wyobraźni towarzyszy mi w tym roku :)

      Usuń
  7. Mam kolegę, który się nazwał "łowcą burz". Robi świetne ujęcia. Ja nie mam tego dryga i cierpliwości.
    Twoje zdjęcia są magiczne.
    ps.u nas wreszcie dziś pogrzmiało i popadało.

    OdpowiedzUsuń