sobota, 1 czerwca 2019

Tytuł wybierzcie sami ...

Czwarta rano, oczywiście jeżeli przyjąć, że czas w ogóle istnieje.
Tak czy siak, dla tej wersji mnie, która akurat dziś rano funkcjonowała w tej rzeczywistości, czyli tym świecie, było bardzo rano. Jechałem do lasu po czterech godzinach snu i teraz gdy piszę opowieść, mdli mnie z niewyspania.
Motywacja do wstania była jednak silna gdyż dzień budził się przepięknie.

Wczesnoporanne spotkania z jeleniami różniły się od siebie znacznie.
Momentami nie było mgły i zdjęcie powstawało ... normalne takie, bez szału. Ot taka dokumentacja ze spotkania. Łania można by powiedzieć stoi i patrzy się. Szoku nie będzie, nie powstanie też żadna historia :)

Coś by się chciało "urodzić" ale ...


Lecz gdy udawało się znaleźć inne stado, a przestrzeń osnuta była mgłą wciskającą się między kolejne plany kadru, ooo wtedy miało to sens. Matka Ziemia sapała wilgocią w sposób wyjątkowo fotogeniczny.

Podobne lecz zupełnie inne stadko, niestety morena wyniosła je ponad mgły i ... fota jak fota, tyle że jak to 1 czerwca bywa, sporo dzieciaków.

Zanim w ogóle dotarłem do jeleni, miałem zaskakujące spotkanie z lochami.
Niestety deficytowe ilości światła nie dawały poszaleć.


ISO powędrowało wysoko, czas chlapnięcia migawki długi, efekt jak widać - ostrość pozostała w strefie niezrealizowanych życzeń.

 Żurawiowi mgła roztarła cele i nie bardzo wiedział dokąd się udać. Wszystko wyglądało podobnie, czyli mgliście.


 Ostatecznie podjął próbę. Lot w niewiadomym kierunku był lepszym rozwiązaniem niż asystowanie Mikundzie.


 Warmia była dziś Irlandią, była Tybetem i Nową Zelandią, miała tajemnicę i wszystkie atuty, by wrażliwców wyrwać z łóżek.

Po godzinie otwartoprzestrzennej inhalacji, dotarłem do lasu, a tu znowu łanie!
 Długo mi się przyglądała.


 Las czarował albo był zaczarowany. Nie jestem pewny, który wariant był bliższy prawdy. Ja w każdym bądź razie czułem się jak w baśni.


 Momentami nawet było widać tarczę naszej Gwiazdy. Pięć i pół tysiąca stopni Celsjusza przedarło się przez chmury.


 Pan Zięba w kolorystycznie idealnie wybranym miejscu. Wypatrzyłem go z najwyższym trudem!


 I już nie wiem po raz który dziś spotykam łanie, tym razem z żurawiami w tle. (na tym kadrze widać jednego)


Reflektorowe, typowo teatralne oświetlenie. Ktoś w boskim orszaku zdaje egzamin na operatora świateł.
Nie mam siły na wymyślanie tytułu, sami coś zaproponujcie.

12 komentarzy:

  1. Tytuł powinien być adekwatny do dzisiejszego święta - "Dziecięca wyobraźnia...".

    Sapiąca Matka Ziemia, Irlandia, Tybet i Nowa Zelandia, zaczarowany las, "Pięć i pół tysiąca stopni Celsjusza" i jeszcze parę stworzeń do kompletu... I to wszystko znalazło się w jednej chwili na tym małym skrawku Polskiej Ziemi. Dziecięca wyobraźnia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziwię się temu żurawiowi ... ja bym asystował :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są bardzo płochliwe i tak poczułem się nagrodzony tym "dopuszczeniem" :)

      Usuń
  3. Po sobocie spędzonej na IV piętrze wirtualny spacer w lesie sprawił mi wiele radości. Cudne fotografie obrazujące wspaniałe spotkania pozostaną na zawsze. Dziękuję, Krzysztofie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze klasa w opisie...być może się do niego nie przykładałeś ale wyszedł super...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Przykładałem się ale na tyle na ile mi pozwoliło niewyspanie :)

      Usuń
  5. Finezyjny opis, jak zawsze u Ciebie; niech będzie bez tytułu:-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam z rana wybrać się na spacer do lasu i obserwować jak natura budzi się do życia. Pamiętam jak podczas jednej z takich wycieczek miałem okazję obserwować jak pracuje nadzór saperski. Bardzo ciekawa praca.

    OdpowiedzUsuń