sobota, 23 lutego 2019

Jelenie nie panikują!

Wróciłem na stare śmieci.
Ze względu na konieczność uzupełniania zasobów w mojej "pracowni biżuterii z dobrą energią" postanowiłem sprawdzić jak mają się kości jelenia, którego resztki znalazłem trzy lata temu.
Cały pomysł osadziłem na przekonaniu, że śniegu nie jest wcale dużo i jakoś mi się uda.
Znalezisko miało miejsce w użytku ekologicznym, do którego są dwa dojścia. Jedno przez bagna ... podziękowałem, już raz tamtędy lazłem, cieszę się, że wciąż mogę dla Was pisać. Drugie przez uprawę gęsto poprzerastaną jeżynami. Wyboru nie miałem, darłem spodnie przeciskając się przez kolczaste krzewy, które konsekwentnie podnosiły nogawki spodni tak, by śnieg miał łatwiejszy dostęp do odsłoniętej skóry. Wiadomo. Potargany jak borsuk po deszczu, dotarłem na miejsce. Tak się złożyło, że to kotlinka i nawiało tu szczególnie dużo śniegu. Do qwa pół łydki! Wcale mnie to nie zdziwiło, dlaczego cokolwiek dziś miało mi pójść lepiej?!?

Do tego miejsca zrobiłem ok. 5 kilometrów, niczego po drodze nie spotkałem, to na karcie mam jedno jedyne zdjęcie. To ze wschodu!
Pięknie!

 Dzisiejszy dzień budził się fenomenalnym zjawiskiem świetlnym. Słońce wystrzeliło w górę ogromna smugą niczym reflektor do szukania samolotów. Robiło wrażenie.
Taka obserwacja trwa kilka minut. Udało się.

Postanowiłem brnąć dalej w głąb lasu, przecież nie można "mnientkim być"!
I całe szczęście.

 Zobaczcie jak to najczęściej wygląda. Na zdjęciu powyżej łania ukryta za krzakiem, zadarła głowę i zanim wejdzie na wzniesienie, dokładnie analizuje "górny wiatr".
W prawym górnym rogu zdjęcia majaczy sylwetka jej cielaka.
Gdyby dostała mój zapach, byłaby to pierwsza i jednocześnie ostatnia scena jaką bym sfotografował.
Na szczęście tym razem stało się inaczej.

 Łania uspokojona pozytywnym wynikiem badania, postanowiła wejść wyżej. Nie miała pojęcia, że idzie prosto na mnie.

 Poranne światło, choć nie docierało bezpośrednio w to miejsce, nadało sierści mocnego kolorytu.




 W kontraście do śniegu wydawała się idąca paletą barw.


Co chwila analizowała zapachy. Tym razem zaciągnęła też atomy oderwane ode mnie.


 Piękna, mocna, w świetnej kondycji.


 Ale jelenie to nie sarny, nie panikują.
Odbiegła 30-40 metrów i postanowiła sprawdzić kto wprowadził obce zapachy do lasu.
Jednocześnie czekała na młodziaka.


 Oto i ono pospiesznie doganiające matkę.
Fajna obserwacja. Były dwie łania i dwa cielaki. Spokojnie odeszły do starego lasu.


 I przy okazji głównie wiedziony chęcią popisania się jakością optyki ZUIKO, ale i dla pokazania jak wyglądają łuski szronu.


 Nawet pospolita bogatka spotkana w środku lasu daje radość fotografowania.


 A leszczyna, która kwitnie już na początku lutego, jak widać za nic ma ujemne temperatury.

Jutro kręcimy Leśne Szepty episode 8:)

2 komentarze:

  1. Jak byś był bezwonny pewnie wlazłaby Ci na głowę:)) Superanckie fota z kopytkami i piękne makro, że o słupie nie wspomnę, oglądałam ze stajni, jak skończyłam robotę to i słup skończył:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tylu kilometrach trudno o bezwonność nawet u mnie, mimo tego, że natura oszczędziła mi nadmiaru gruczołów zapachowych :) A słup tak, krótkotrwała przyjemność.

      Usuń