niedziela, 10 marca 2019

Locha chciała się przywitać!

Extra dzień!
Pogoda zrypana na maksa, czyli w lesie będę sam. No chyba, że jakiś świr też pójdzie, ale to już musiałby być ciężki kaliber ułomności.
Świt nie powiem, fajny. Słoneczko zaświeciło, stałem dosłownie 15 metrów od pary byków na porębie, przyglądały mi się spokojnie, a nawet z zaciekawieniem. Ja również im się przyglądałem, podziwiając malowniczość sceny.
Wczesne, o szczególnej temperaturze barwowej, promienie słońca, kładły się na ich zimowej sierści.
Słońce obrysowało ich kontury by lepiej je odróżnić od skib brunatnej ziemi poręby.
Kompletne poroża lśniły zaczepnie w światłach wschodu.

Musiałem to nieco dokładniej opisać, bowiem bardzo trudno zrobić zdjęcie bez karty! ^&!$@#*!@#$@#%!)%#~#~)#~#~)*!~)#_$&@#~^

Łodafak!!!!

Do kumpla mieszkającego blisko tego lasu wysyłam rozpaczliwego sms-a:
Piotr, masz pożyczyć kartę do aparatu???
Jest 6.24 ... sam nie wiem na co liczę ... dzieci, prostata, pragnienie, cokolwiek mogłoby Go zbudzić o tej porze byłoby moim sprzymierzeńcem.
O 9.08 przychodzi odpowiedź - mam!
Zdrowy i dzieci zdrowe! Cóż, nie ma ludzi doskonałych!

Powrót do domu, karta, karta, karta, krata!
W lesie powtórnie byłem 27 minut później.
Niby nic, ale wrażenie "pierwotyku" szlag trafił.

Pierwotyk - skrót od pierwszy dotyk. Gdy np. kupujemy nowy gadżet, obiektyw, aparat, coś szczególnego czujemy przy pierwszym dotknięciu zaraz po wyjęciu a opakowania.
Gdy wchodzę do lasu wraz ze świtem, towarzyszy mi to samo uczucie - pierwotyk!
Jestem tu jako pierwszy tego dnia.
Tak więc pierwotyk szlag trafił! Ale ja się nie poddaję tak łatwo.

Z pewnej odległości widzę stado jeleni.
Wszystko mi sprzyja. Las gęsty, wiatr na mnie, podszyt cichy, bo mokry.
Zacina śnieg z deszczem! Po porannym słońcu pozostały wspomnienia. Świeciło akurat gdy jechałem po kartę i wracałem z kartą!

Jestem blisko. Czuję, że je zaskoczę.

Udało się!
Tego ancymonka "łapię" w momencie totalnego zaskoczenia.
Do pozostałych jeleni wrócę w kolejnym wpisie.

Schodzę do rozległego obniżenia terenu. Taki wąwóz między morenami pokrytymi starodrzewem.

Moim oczom ukazuje się ...

Taaa. Dzik w tej kategorii wagowej nie może być sam.
Ledwo o tym pomyślałem dochodzi do moich uszu powolne fuknięcie, a zaraz po tym świst wdychanego powietrza.
Charakterystyczny dźwięk gdy locha stara się zebrać jak najwięcej informacji wiszących w powietrzu.
Stoję po uda w grabinie. Sytuacja lekko niekomfortowa.
Nagle okazuje się, że pani locha idzie w moją stronę jakby ... się przywitać ... się ...

Jest piękna, czarna z jasną "kichawą".
Nieco zbyt zdeterminowana w grzecznościach. Tak, chyba właśnie to chciałem o niej dopisać.

Pech chciał, że zwalona brzoza była na wysokości jej oczu, więc szła nie zdając sobie sprawy jak blisko jest do ... powitania :)

Na szczęście słuch ja nie zawiódł!
Prawie spod nóg :)

 W drodze powrotnej koziołek.


A! Wawrzynek wilczełyko  już kwitnie!

8 komentarzy:

  1. Ja nie mogę. Krzysiek, Ty chyba ich krewniak czy cóś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapominanie i wracanie się po kartę to już chyba tradycja. :)))
    Musi pan zapasową kartę w samochodzie trzymać... albo sobie karteczki samoprzylepne przyklejać ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie jest tak źle, drugi raz od 6 lat :) ale z kartą w aucie to dobry pomysł!

      Usuń
  3. Że też tę lochę wytrzymałeś:)) Superanckie fotki!!! Wawrzynek prześliczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki, a co do lochy, to dziwię się, że ona mnie wytrzymała! :)))

      Usuń
  4. cudowne opowieści, o zdjęciach już nie wspomnę, a co do "innych świrów" chodzących w taką pogodę po lesie, to znam osobiście!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak coś czułem, że nie jestem sam w tym zakręceniu ;)

      Usuń