piątek, 26 grudnia 2014

drugi dzień świąt

Nie da się wysiedzieć w domu, choćby nie wiem jacy byli Goście, jakie potrawy, gdy zrobiło się biało i świeci słońce. Tym bardziej gdy mój syn wyraził chęć pójścia ze mną w samo serce puszczy. Z emocji przed dzisiejszą wyprawą nie mogłem wczoraj zasnąć. Wyruszyliśmy normalnie, czyli po ósmej. Pogoda była niemożliwie piękna, epicka jak mówi syn, czy wręcz biblijna, jak wyjątkowe sytuacje określa kumpel syna. Niestety zmrożone liście i śnieg okrutnie głośno zachowywały się pod naciskiem naszych butów. To nie były wymarzone warunki na podchód, ale za to idealne do robienia zdjęć.
Mimo wszystko mieliśmy w planie do przejścia około dwunastu kilometrów, ponieważ celem było rozpoznanie nowych terenów. Ja szedłem ze swoim aparatem, czyli uwielbianym Olympusem, a syn ze swoim Nikonem. Dzięki tej logistyce sprzętowej powstały w końcu zdjęcia, na których widać też mnie, a nie tylko to co ja widzę :) Wprawdzie podjąłem złą decyzję i wybrałem dla nas kamuflaż jesienny, a nie biały - zimowy. Ilość śniegu w lesie całkowicie mnie zaskoczyła. Należało jednak ubrać się inaczej. Szkoda. Mimo wszystko na pierwszym zdjęciu pokazuję się, czy raczej nie pokazuję w takim kamuflażu jaki miałem na sobie. Przy okazji pokazuję jak wykorzystywać naturalne warunki do ukrycia się. Zdjęcie zostało zrobione z bardzo bliska, a jednak widać, jak mnie nie widać. Specjalnie zsunąłem z twarzy siatkę maskującą, abyście widzieli moje oko, bo w siatce to już ... w ogóle :)
Mimo hałaśliwego podłoża udało nam się zobaczyć sarny i te nawet sfotografować, jelenie, ale już bez tej możliwości, spotkaliśmy sójki, sikory, myszołowa i kruki. Paweł sfotografował i zobaczył więcej zwierząt niż ja. Imponujące! Widzieliśmy na pierwszym śniegu wiele świeżych tropów. Odkryliśmy piękne miejsca, które jeszcze nie raz odwiedzę. Pokazuję zdjęcie ciekawego porostu - mąkli tarniowej. Ten stosunkowo pospolity porost dodawany jest przez lapończyków do mąki służącej do wypiekania chleba. Ten post powstaje jednak dla możliwości pokazania ostatniego zdjęcia. Jest autorstwa mojego syna. Nie wiedziałem czemu decydował się iść tak daleko za mną, a On zrobił mi zdjęcie, które bardzo mi się podoba. Oczywiście głównie z powodu ojcowskiej dumy, wybranego przez Pawła momentu i kadru, ale też dlatego, że jest tak bardzo symboliczne. To zdjęcie przedstawia w jakiś sposób moją relację z puszczą, moją w niej radosną samotność, integrację, jakieś takie coś, co powoduje, że ja w puszczy zawsze mam przed sobą ... światło! :) Mam nadzieję, że choćby z tytułu świąt, wybaczycie mi ten egocentryzm, ale ja pierwszy raz w lesie jestem na zdjęciach!






mąkla tarniowa.



4 komentarze:

  1. Rzeczywiście ma coś w sobie to ostatnie zdjęcie, jest niemal jak to w tytule bloga, ale też pierwsze sarny. No i bardzo pięknie Cię nie widać na jedynce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo jest ładne zdjęcie ostatnie - i kadr, i światełko, i symbolika. Niedaleko pada jabłko od jabłoni... ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Też wczoraj polazłam do lasu i na pola okoliczne z powodu słońca i przybranych w koronki drzew. I oczywiście saren na polanie. Nie odziałam się jednak tak doskonale jak Lud. Musiałam zdjąć okulary i wsadzić nos w monitor by ujrzeć Szanownego Pana Mistrza Kamuflażu. A ostatnie zdjęcie jakoś tak z siekierezadą przywoływaną już przez Luda mi się skojarzyło (ale filmową). Gratuluję dnia spędzonego z synem w lesie i zazdroszczę synowi takiej dumy ojcowskiej jaką zaprezentowałeś w tekście

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma jak to rodzinna pasja - syn także ma dobrą rękę do uwieczniania natury i klimatycznych ujęć - przynajmniej wiadomo po kim taki zdolny ;)

    OdpowiedzUsuń